Część 6
Lśniąca limuzyna podjechała pod wejście wielkiego budynku, przed którym tłoczyło się mnóstwo mężczyzn w eleganckich garniturach oraz nieco mniej kobiet ubranych w olśniewające wieczorowe suknie. Policjant przez okno pojazdu spojrzał na jedną z nich, która wyraźnie go zainteresowała. Miała na sobie czarną kreację sięgającą aż za kostki, lecz po chwili blondynka zniknęła za głównymi drzwiami. Właśnie stracił ją z oczu, kiedy mężczyzna w białym fraku otworzył przed nim drzwiczki, więc wyszedł na zewnątrz i upajał się cudowną atmosferą bankietu i zapachem przeróżnych, cudownie mieszających się ze sobą perfum, chociaż jak zawsze swoje uważał za najpiękniejsze.
Z drugiej strony tego samego samochodu stał tak samo ubrany mężczyzna i witał wysiadającą Chinkę nie mogąc oderwać od niej wzroku, zwłaszcza od jej głębokiego dekoltu. Roman postawił stopy na twardym bruku czekając na swoją towarzyszkę, a pracownik obsługujący wcześniej jego podbiegł do przedniego siedzenia i już miał otwierać drzwi, kiedy one same otwarły się niemalże go przewracając. Z wnętrza wyłonił się ciemnoskóry facet w jasnym garniturze w kolorze jego włosów. Nie zwracając uwagi na potrąconego przez siebie chłopaka podszedł do czekających na niego współpasażerów i razem ruszyli ku wejściu.
***
Poczułam okropny smród stęchlizny przebijającej się przez odór pleśni i wilgoci. Z obrzydzeniem dotknęłam ściany, koło której właśnie siedziałam. Była mokra i klejąca. To całkowicie wytrąciło mnie z otępienia, w jakim dotąd się znajdowałam. Podniosłam się z niewygodnego pseudo-łóżka i zobaczyłam…
-Agata!
-Obudziłaś się! – wykrzyknęła podbiegając do mnie.
Gwałtownie wstałam i rzuciłyśmy się sobie w objęcia.
-Nic ci nie jest? – spytałam po chwili niewymownego szczęścia i ulgi, lecz przypomniałam gdzie i czemu się znajduję. Tylko właściwie na żadne z powyższych nie umiałam odpowiedzieć.
-Właściwie… To nic mi nie zrobili, tylko mały drobiazg! – krzyknęła wskazując na całe nasze otoczenie – To miejsce jest tak obrzydliwe, że spędzenie tutaj chociaż godziny graniczy z cudem, a ja jestem tutaj już od… od dawna! Oprócz tego, to wszystko w porządku, po prostu cudownie.
Przez chwilę panowała straszna, krępująca cisza. Chciałam coś powiedzieć, jednak przygniatało mnie to, że wszystko co przeszła Agata jest moją winą. Chciałam wszystko wyjaśnić, jednak słowa ginęły na etapie gromadzenia się w mojej głowie.
-Jestem beznadziejna – to było jedyne, co przeszło mi przez gardło.
-Nie mów tak – odpowiedziała natychmiast Agata – lepiej powiedz mi, co działo się przez ten cały czas, odkąd widziałyśmy się w szpitalu.
***
-Spójrz na tych tam – szepnął Romanowi do ucha tajemniczy Murzyn – Cieszą się jak dzieci, że tu są. Pewnie pierwszy raz w życiu pojawili się na jakiejkolwiek gali.
-Pewnie tak – odrzekł komendant – Nie wiem, jak tacy ludzie w ogóle mogą funkcjonować, naprawdę tego nie pojmuję, a zazwyczaj rozumiem wszystko. Nie lubię ludzi, którzy trafiają na takie imprezy dzięki szczęściu, w ogóle nie lubię szczęścia, wolę liczyć na siebie.
-I za to cię lubię. Spójrz – wskazał kobietę, na którą wcześniej zwrócił uwagę Roman – To ona jest szefem tego całego burdelu, zaraz zacznie swoje jakże fascynujące opowieści…
I rzeczywiście, weszła na podium zwracając na siebie wzrok wszystkich zebranych. Ucichły rozmowy i szczęk sztućców obijających się o porcelanowe półmiski.
-Witam szanownych państwa na Pierwszym Światowym Dniu Policjanta – rzekła po angielsku, a jej głos rozpłynął się po całym pomieszczeniu – Zapewne wszyscy jeszcze mnie nie znają, więc najpierw pozwolę sobie się przedstawić. Nazywam się Alicia Connors, od dwóch lat zajmuje stanowisko Dyrektora Światowego Związku Policjantów i w tym roku postanowiłam zapoczątkować nową tradycję naszych zjazdów, mających odbywać się w różnych krajach z udziałem tylko i wyłącznie delegacji policji z całej Europy i nie tylko. Zapewne zastanawiacie się państwo, dlaczego na pierwsze spotkanie wybraliśmy Polskę, otóż…
Po w miarę ciekawym wstępie Connors zaczęła wymieniać przeróżne dane statystyczne i wszelakie wartości i wskaźniki, więc wśród zebranych funkcjonariuszy znów zaczął panować gwar, talerze wróciły w obieg. Widząc to, podziękowała za uwagę i zakończyła swój monolog, życząc wszystkim dobrej zabawy.
***
Minęło już sporo czasu odkąd jacyś ludzie zabrali Agatę, zaczynałam się niepokoić. Co oni z nią robią? Rozważałam najróżniejsze możliwości, aż w końcu zasuwa drzwi zazgrzytała i one same po chwili otwarły się i ujrzałam wyczekiwaną przyjaciółkę w towarzystwie tej samej kobiety, którą widziałam przy terenówce.
-Pospiesz się! – krzyknęła w stronę korytarza, wpychając Agatę do celi – Niedługo wraca szef, musimy się przygotować.
Cokolwiek owo przygotowanie miało oznaczać facet błyskawicznie pojawił się przy wejściu, zerknął na nas z wyraźną pogardą po czym zniknął, a ciężkie metalowe drzwi zamknęły się z hukiem.
-Gdzie ty…
-Co kilka dni tak robią. Ona zabiera mnie stąd, daje wyprane ciuchy i pozwala mi się wykąpać – przerwała mi w pół słowa.
Teraz poczułam się jeszcze gorzej, przecież to musi być dla niej upokarzające, być aż tak zależnym od tamtych ludzi…
-Ale zobacz co mam! – rozpromieniła się wyciągając z kieszeni coś czerwonego, w czym po chwili rozpoznałam nóż.
-Skąd to masz?
-Zabrałam im, jak nikt nie patrzył.
Uśmiechnęłam się do niej i nie wiedząc co powiedzieć spytałam:
-A właściwie po co nam to?
-Nie wiem… Ale lepiej być z nożem, niż bez noża – odpowiedziała takim tonem, że po chwili obie wybuchłyśmy śmiechem.
***
Kilka godzin wcześniej zabawa w podkoszalińskim lasku trwała w najlepsze. Muzyka grała, ludzie tańczyli, jedli i pili. Przy jednym ze szwedzkich stołów stał Roman Karkowski wraz z Ukalebe Jonesem rozmawiając o przyziemnych sprawach. Po chwili przy boku komendanta pojawiła się piękna Chinka próbując wyciągnąć go do tańca, ten jednak bardzo grzecznie odmówił. Zrezygnowana spróbowała z Jonesem, jednak z tym samym skutkiem. Urażona odeszła, jednak jej złość nie trwała długo, bo wielu mężczyzn dosłownie ustawiało się do niej w kolejce.
-Co za kobieta – Murzyn powrócił do rozmowy. Widząc, że Roman tylko kiwnął głową kontynuował, wskazując kieliszek rozmówcy – Nalać ci jeszcze?
Mężczyzna znów tylko przytaknął, wypił bladokremowy płyn i rzekł.
-Dziękuję za towarzystwo, panie Jones, ale uważam, że czas wracać do domu. Dowidzenia.
Tamten próbował zatrzymać komendanta, jednak nic to nie dało. Wyszedł z sali, wsiadł na tylne siedzenie czarnej limuzyny i kazał się zawieść do swojej willi.
***
Koniec części 6
------------------------
Zapraszam wszystkich do komentowania i wyrażania swoich opinii o "Dźwięku..." :]