Lizek - jesteś spostrzegawcza. Brawo.
Dzięki za komentarze.
Widać, że znacie moje postacie i już się do nich przywiązaliście. Schlebia mi to.
Odcinek 8
To już koniec.
„ Wszyscy umrzemy „ - słowa te kołatały mi się w głowie jak ptaki zniewolone w ciemnej piwnicy, które szukają drogi do wolności. Wpadłam w panikę. Don mówił, ale jego słowa ledwo do mnie docierały.
- Eryko, źle z nami będzie. Postanowiłem, że ja umrę. W końcu to mój dom. Jak umrę to problem zniknie. Odejdę. Jestem zły Eryko, męczę się z własną aspiracją. Męczy mnie to jaki jestem. Chcę odejść. – powtarzał w kółko – Muszę umrzeć. Ja odpadam z gry. Nawet nie jestem z tego otoczenia. Pojawiłem się i zaczęły się wszystkie problemy. Tak, zdecydowanie to ja jestem ogniwem. Ja zawiniłem.
Zintegrowałam się z Donem, bardzo go polubiłam, nawet byłabym wstanie go pokochać, a on chce umrzeć. Chce się poświecić. Uzasadniał to, że nie jest godzien.
- To nie możliwe – wyjąkałam – To jakiś koszmar. Zły sen.
Łzy ciekły mi po policzkach, paliły mnie w skórę i oko.
- Musi być sposób – wyjąkałam – Oliwka! – krzyknęłam - Ona wie wszystko.
- Oliwka nie ma wpływu na Boże decyzje – wyjaśnił Don – Ona jest tylko medium.
Biadoliłam dalej. Rzucałam pomysł za pomysłem.

Jednak Don mnie nie słuchał, dziwnie się zachowywał. Drapał się i wiercił.
Nagle zrobiło się ciemno. Światło błysło. W pokoju zaczęło coś śmierdzieć.
Spojrzałam wystraszona na Dona.
- Co to było? - krzyknęłam.
- Ty, nie wiem – odpowiedział – ale się wystraszyłem – dodał po chwili.

Sapał i trzymał się za tors. Nagle złapał się za nadgarstek.

Panikowałam jak szalona. Źle się działo, było bardzo źle. Miałam okropne przeczucia.
W pewnym momencie usłyszałam jego ostatnie słowa.
- Eryka, ale numer, nie wyczuwam u siebie tętna. Uciekaj bo ja już nie żyję, a on tutaj jest.
Powiedział to i padł na podłogę.
Wtedy zobaczyłam go po raz pierwszy. To był sim z kosą. Usłyszałam okropną muzykę.
Nogi miałam jak z ołowiu. Płakałam.
Sim w kapturze coś mamrotał.

Usłyszałam jego śmiech. Głuchy, dziwnie brzmiący głos.
- Denat to pani mąż?
Przed okiem stanął mi Zoom. Spanikowałam. Nie odpowiedziałam, tylko wybiegłam.

Uciekłam. Być może miałam szansę uratować Dona, ale ja po prostu uciekłam.
Dlaczego to zrobiłam? Dlaczego nie pobiegłam do domu, do narzeczonego?
Chyba na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że myślałam iż coś zmienię.
Pobiegłam do Oliwki Widmo. Zupełnie jakby ona mogła cofnąć czas. Tak bardzo się myliłam.
Wbiegłam do niej zdyszana.

Siwa simka stała sobie, zupełnie jakby na mnie czekała.
To co się u niej wydarzyło trudno jest mi opisać. Dużo, rzeczy też nie pamiętam dobrze.
Zaczęłam krzyczeć, że Don nie żyje. Błagać. Radzić się. Mówić o tej reinstalce.

- Świat się wali, Oliwko – wyjaśniałam.
- Powiedz mi dlaczego biegasz po Dziwnowie, zamiast być w domu i pilnować ukochanego? -zapytała – Przecież świat się wali, sama tak mówisz. Nie boisz się o bliskich?
- Oliwko Don nie żyje – powtórzyłam – Lucek mówi, że wszyscy pomrzemy.
- Lucek wiele rzeczy mówi – odpowiedziała.
Kiedy ja męczyłam się aby wyjaśnić wszystko starej siwej mądrej simce, wtedy Ofelia wstała od stołu i chwyciła za telefon. Zadzwoniła do Leszka Dziwaka, swojego ukochanego. Usłyszałam fragment rozmowy, kiedy wydał mi się on istotny.

- Leszek – zaczęła – Mroczny jest w Dziwnowie. Uważaj – powiedziała krótko- Musisz wyglądać na fajnego i przydatnego – szybko dodała – Weź najlepiej przyjdź do mnie.
Spojrzała na mnie i odłożyła słuchawkę.
Wtedy nie wiedziałam co to oznacza.
Nagle do domu Oliwki wszedł on. Zamarłam.

Stara simka się uśmiechała.
- Jakbym wiedziała, że będziesz w okolicy to bym upiekła sernik – powiedziała zalotnie.
- He he – zaśmiał się przybysz głuchym głosem i złapał siwą simkę za pośladek.
- Nie mogłem będąc w pobliżu, nie odwiedzić mojej śliweczki – zadudnił jego głos.
Powoli odwrócił się w moją stronę i powiedział, nie do mnie, ale do Oliwki, powiedział jej zupełnie tak jakby mnie tam nie było.
- Znam tą twarz. Była u tego Dona kiedy go kosiłem. To jego żonka? – zapytał.
- Nie – odpowiedź była krótka.
- Zresztą nieważne, ta simeczka nie ma już aury. Znasz zasady Oliwko.
- Znam – odpowiedziała – Może jednak coś zjesz Mroczny – zaproponowała również zachowując się tak jakby mnie nie było w pokoju – Nerwus wie, że jesteś? Odwiedzisz go? -zapytała, kierując się w stronę kuchni.
- Nie szykuj nic – odpowiedział – Mam robotę, mam w spisie dom Papużka, dom Dziwaków, i czekaj no, to jacyś nowi – zatrzymał się czytając papiery.
Kiedy usłyszałam swoje nazwisko to o mało nie zemdlałam. Nie czekając na dalszy ciąg wydarzeń wybiegłam z domu Widmo.

Czułam jak ten sim, wyszedł zaraz po mnie, ale na szczęście poszedł w drugą stronę.
Biegłam co sił w nogach, myśląc o Zoomie.
Mijałam dom Jadziuni, jednak nie odważyłam się wejść. Biegłam.
Kiedy zobaczyłam jego wchodzącego do mojego domu, to coś we mnie pękło, coś umarło.

Jakim cudem mnie wyprzedził?
Wpadłam do domu. Zooma nie było, zobaczyłam tylko kupkę popiołu. Wiedziałam.
Padłam na kolana i błagałam.

- On nie jest niczemu winien. Proszę - szlochałam.
- Zawsze to samo – usłyszałam.
Nie mogę już pisać. Moje oko jest pełne łez. Zoom nie żyje. On go zabrał.
Oszalałam na chwilę.

Teraz kiedy wspominam to wszystko i piszę, siedząc nad urną Zooma.
Teraz czuję się zrezygnowana. Już mi nie zależy na niczym.

Zoom umarł i moje życie umarło wraz z nim. Żałuje wszystkiego.
Żałuję że wprowadziłam się do Dziwnowa, bo to miejsce jest okropne.
Nienawidzę siebie i świata. I tego pamiętnika. I nie napisze już ani słowa więcej.
Moje życie się skończyło. To jest koniec. Nic już nie napiszę.

Pamiętnik Eryki Cyklop został zamknięty.
Napisze coś od siebie.
Eryka szukała miłości i akceptacji po całym Dziwnowie. Swoją miłość miała w domu.
Życie które mogła sobie zbudować. Jednak była ślepa. Może to przez to jedno oko.
Nie zasłużyła na Zooma, więc Kosiarz go zabrał.
Nie może żyć bez niego, to nie ma problemu. Takie są zasady mojego Dziwnowa.
Co do miny Dona.
Zrobił ją siedząc w wannie z Jadziunią i Eryką.
Zupełnie jakby myślał: Co one we mnie widzą?