Postanowiłam dać za jednym razem dwa odcinki, w końcu sama powiedziałam, że zrobię wszystko przed świętami. No cóż co do odcinków, dla mnie były bardzo trudne bo musiałam napisać koniec. Chyba polubiłam Ellen...jako simkę i jako...nie wiem czy można ją nazwać człowiekiem, ale...już nie będe się rozpisywać...zaczynam!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zamrożone Irysy
Odcinek IX- Czas na szczęście?
Od razu gdy dowiedzieli się o Weronie, dziadkowie i Ellen pakowali rzeczy. Klara i Czarna nie miały tego problemu, natomiast Józefina i Stefan tak.
Babcie Józefinę, jakby odmieniło. Pakowała wszystko, jakby wyjeżdżali co najmniej do Simolulu. A oni jechali tylko do Werony, jeden dzień drogi.
- Babciu?- zaczęła Ellen – Babciu Klaro!
Klara odwróciła się, uśmiechnęła i zapytała:
- Coś się stało?
Ellen stanęła przed nią i powiedziała:
- Ja się boje- zaczerwieniła się.
Klara przytuliła ją i powiedziała:
- Nie martw się, znajdziemy ich…I wszystko będzie dobrze…
- Obiecujesz?- zapytała cicho Ellen.
Klara się zmieszała, po chwili powiedziała:
- Tak…chyba tak.

- Szybko, wchodzimy! Chodźmy, chodźmy! To unikniemy korków- poganiała babcia Józefina.
Ellen uśmiechnęła się mimo woli i wsiadła do niebieskiego samochodu.
Silnik warknął i samochód ruszył.
Dziadek w skupieniu prowadził samochód, przez pierwsze trzydzieści minut jechali w milczeniu. Niestety korki były nieuniknione.
- No nie!- krzyknął dziadek Stefan- Utknęliśmy! Ile będziemy jechać!
Ellen wychyliła się przez okno i spojrzała na korek. Samochodów było mnóstwo.

Czarna wyszła z samochodu…I zobaczyła, że niektóre z samochodów skręcają w boczną uliczkę. Zaczęła biec w kierunku jednego z samochodów. Zobaczyła to babcia Józefina szybko wyszła z samochodu i krzyknęła:
-Ellen! Ellen, chodź!
Jednak Czarna biegła dalej, nie myśląc o swoim bezpieczeństwie myśląc tylko o tym jak szybciej dotrzeć do Werony, do rodziny. Szybko dobiegła do dróżki i zatrzymała samochód:
- Dokąd prowadzi ta droga?
- Ta? Pojedziecie nią do SimStrady prowadzącej do Werony- powiedział kierowca i odjechał.
Ellen wróciła do dziadków i powiedziała:
- Pojedźmy tamtędy.
- Dobrze, tylko wsiądź!- zakomendował dziadek.
Dziewczyna posłusznie wsiadła do samochodu, dziadek wykręcił i pojechał boczną uliczką.
- Mądra jesteś- pewnie po ojcu – mruknęła Józefina.
- Nie, po matce- fuknęła Klara.
Było oczywiste, że dziadkowie konkurują ze sobą. Ellen nie chciała tego słuchać, sądziła, że obydwoje rodziców byli tak samo ważni i mądrzy. Zacisnęła pięści i wybuchnęła:
- Ja rozumiem! Sądzicie, że to wasze dziecko jest idealne! A nie jego małżonek! Dla mnie mama i tata są tak samo ważni! Tak samo! I proszę nie kłóćcie się! Bo nie wiem czy z wami wytrzymam!
Nastała niezręczna cisza. Zakłopotane babcie wbiły wzrok w podłogę, dziadek spojrzał się na Ellen i westchnął:
- Dobrze.

Gdy w końcu dojechali do SimStrady, Stefan przyśpieszył. Ellen wyglądała przez okno samochodu i patrzyła się jak inne rodziny jadą na wakacje. Zobaczyła trzyosobową rodzinkę, mamę, tatę i dziewczynkę. Oczami wyobraźni widziała tam siebie i swoich rodziców.
Po około godzinie, niebieski samochód zajechał do restauracji.
- Ellen, jesteś głodna prawda?- powiedziała Józefina – Chodź. Zjemy coś.
Czarna nie protestowała, była głodna.
Gdy tylko znaleźli miejsce parkingowe poszli coś zjeść.
- Chodź, chodź Ellen- powtarzały babcie.
Restauracja była mała, ale przytulna. Usiedli w czteroosobowym stoliku. Dziewczyna wzięła do ręki menu i przejrzała je. Wszystko nazywało się ciekawie. Po chwili podeszła do nich kelnerka i zapytała:
- Co podać?
- Poprosimy cztery rosoły z kury i cztery dania dnia- powiedział dziadek. Czarna szepnęła :
- Ja chce jeszcze cole.
- I jeszcze jedną cole- dopowiedział.

Gdy tylko podali rosół, Ellen zaczęła go jeść. Tym razem atmosfera była miła. Dziadkowie opowiadali Ellen o rodzicach, o jej pochodzeniu i o jej życiu.
- Mówię Ci wnuczko, byłaś doprawdy przesłodka. Szczególnie jak oplułaś mnie owsianką- mówił dziadek. Czarna się śmiała, było jej miło, było jej ciepło. Czuła się szczęśliwa. Czuła takie ciepło, było jej z tym dobrze. Obiad minął bardzo przyjemnie, oprócz tego, że się najadła usłyszała o sobie dużo. Według opowieści dziadków była słodkim urwisem. A Ellen nazywała się dlatego, że jej matka kochała literaturę. Szczególnie „ Przeminęło Z Wiatrem”, najpierw miała nazywać się Scarlett. Jednak Ewelina postanowiła ją nazwać tak jak matka Scarlett i jej wzór do naśladowania – Ellen.
- Musze przeczytać tę książkę- pomyślała Czarna.
Podróż była długa, a Ellen była bardzo śpiąca. Zasnęła oparta o okno samochodu. Gdy się obudziła było już ciemno.
- Dziadku, czy my po nocy będziemy ich szukać?- zapytała się
- Właśnie się zastanawiam, ale chyba nie. Znajdziemy jakieś domki campingowe i prześpimy tam jedną noc.
Po godzinie od słów dziadka, Ellen ujrzała upragnioną tabliczkę:
„Werona Wita”
- Jest! Nareszcie- zawołała nie mogąc się powstrzymać.
Była już 23:00, więc szybko pojechali, szukać jakiś domków campingowych. Szukanie długo im nie zajęło. Zameldowali się na jedną noc i poszli spać.

Wszyscy już spali, wszyscy oprócz Ellen. Cichutko wymknęła się z domku i pobiegła nad wodę. Było to małe jeziorko, dziewczyna spojrzała się w tafle wody. Wiatr rozwiał jej kręcone włosy. Dziewczyna zamoczyła stopy. Kochała wodę. Kochała wolność. I kochała rodziców, chodź ich nie pamiętała. Pomarzyła jeszcze trochę nad wodą i poszła się położyć. Jutro był ważny dzień.
- Wstawaj- głos babci Klary rozniósł się po całym domu.
Czarna otworzyła oczy i usiadła na łóżku.
- Już wstałam- mruknęła dziewczyna.
Babcia Klara wyszła, a Ellen za nią. Dziadek właśnie skończył rozmawiać z kierownikiem, podał mu rękę i podszedł do swojego samochodu. Cała czwórka weszła do samochodu. Stefan przekręcił kluczyk i niebieski pojazd ruszył.
- A wiemy jakiej ulicy szukamy- powiedziała Czarna. Dziadek mruknął:
- Nie, nie wiemy-będziemy się pytać.
Gdy tylko to powiedział zaparkował przed jakimś domem samochód.
Czarna i Klara wyszły z samochodu i zapukały do drzwi.

- Dzień dobry- uśmiechnęła się Chinka.
- Dzień dobry, czy wie może pani gdzie mieszkają Woods’owie?- powiedziała Klara.
- Nie- zaśmiała się tamta kobieta- Nie, jestem tu nowa i prawie nikogo tu nie znam.
Klara i Ellen wróciły do samochodu kiedy kobieta krzyknęła:
- Zaczekajcie!
Babcia Klara i Czarna odwróciły się.
- Możecie zapytać się Bianki Montek, mieszka za rogiem- wyspała Chinka.
- Dziękujemy- odpowiedziała Ellen i wsiadła do samochodu.
- Dziadku do tego domu- mruknęła dziewczyna.
Nie minęło kilka minut, kiedy Ellen znów wróciła do samochodu. Bianka Montek nie wiedziała, gdzie mieszkają Woods’owie. Samochód dziadków wjeżdżał w prawie każdą uliczkę. W końcu dotarli do małego domku, był z dala od innych

Ktoś był w ogrodzie, Ellen wytężyła wzrok by zobaczyć kto to jest. Serce zabiło jej jak szalone, z oczu zaczęły kapać łzy. Krzyknęła radośnie:
- To mama!
- Ewelina…-powiedziała Klara i złapała się fałdy sukni.
- Seweryn…- uśmiechnęła się Józefina i wyjrzała przez okno.
Ewelina Woods wyglądała tak jak wcześniej, ta sama fryzura, tylko sukienka inna. Podlewała kwiatki. Śpiewała cicho jakąś smętną melodię.
Gdy samochód zaparkował odwróciła się zdziwiona by zobaczyć kto to był. Gdy z samochodu wysiadła jej matka, Ewelina powiedziała:
- M-mamo? Co ty tu robisz?
Następnie z samochodu wyszła Józefina i Stefan. Ellen nie wyszła dziadkowie musieli najpierw z nią porozmawiać.
- A-ale, co wy tu…jak nas znaleźliście- gorączkowała Ewelina.
- Ewelino…spokojnie…chodzi o Ellen- powiedziała Józefina.
- Odejdźcie! Nie chcę już pamiętać tamtych dni, nie chce już pamiętać tamtej kartki…- rozpłakała się pani Woods. Z domu wyszedł Seweryn.
- Co się dzieje? C-co wy tu robicie, mamo, tato…Klaro?- zapytał niepewnie i złapał żonę.
On również wyglądał tak jak na zdjęciu.

- Może my nie będziemy nic mówić- powiedział Stefan i podszedł do drzwi samochodu, otworzył je i wysiadła Ellen. Ze łzami w oczach podeszła do rodziców. Serce jej waliło bardzo mocno, czuła się niezręcznie, jednak była szczęśliwa, była szczęśliwa bo ich znalazła. Gdyby nie Julek, Lola, Marek i Ania…nigdy by nie uciekła z Mensual. A teraz stoi przed przerażonymi rodzicami, nogi ma jak z waty.
- To jest Ellen- powiedziała Klara.
Ewelina zemdlała…
CDN
Zamrożone Irysy odcinek X- Rodzina
Seweryn popatrzył się na płaczącą Ellen, potem na swoją nieprzytomną żonę.
- Niewierze, tyle lat…A teraz moja córka się tu zjawia- to nie ona.
Ellen zaczęła płakać i mówiła:
- Ja też nie wierzyłam, że was znajdę. Żyłam myślą, że to się jednak stanie. Byłam w sierocińcu, gdzie wy wtedy byliście? Czemu mnie nie szukaliście? Miałam tylko to zdjęcie- płakała, następnie z plecaka wyjęła zdjęcie i puściła na wiatr. Seweryn je złapał:
- Ja…nie uwierzę w to. Moja Ellen, została pewnie zabita, pewnie nie żyję…jak możesz nas tak męczyć.
Czarnej serce się krajało.

Przebyła taką drogę, tyle się natrudziła, napłakała…a oni, nie poznają jej.
- Seweryn, to Twoja córka! Czemu w to nie wierzysz…wygląda tak jak Ewelina jak była mała, tylko włosy musiała specjalnie zakręcić- wrzasnęła Klara- To ona i przejrzyj to na oczy!
W legitymacji miała Ellen Woods, książeczka zdrowia Ellen Woods!!
- Skąd wiesz?- zapytała przez łzy Ellen.
- Sprawdzałam Twój plecak- odparła- Uwierz…ja uwierzyłam, oni uwierzyli…
- Ja…wierze- powiedziała Ewelina i wstała z ramion Seweryna- Seweryn…pomiędzy matką i córką jest więź…i czuje teraz, że ta zapłakana dziewczyna to moja córka…twoje oczy, moje włosy…i ten uśmiech przez łzy…cała ja… i ty…uwierz w to…
Powiedziała to i przytuliła płaczącą Ellen:
- Teraz…zawsze razem…te zdjęcie…pamiętam…znikło razem z tobą, te listy…też pamiętam…twój uśmiech, śmiech, głos…pamiętam…
Dziewczyna czuła się szczęśliwa przytuliła się do matki i poczuła ciepło…w sercu.
-
Ja…rzeczywiście…och Ellen…przepraszam- wyjąkał Seweryn. Czarna pierwszy raz widziała mężczyznę, który płakał…
- Mamo, tato…ja chciałam się dowiedzieć czemu mnie zostawiliście- powiedziała. Uśmiech zniknął ze wszystkich twarzy.
- Wejdźmy do środka…wszystko opowiem….- powiedziała mama Czarnej.
- A ja zrobię herbatę - zaproponowała Józefina.
Wszyscy weszli do środka, Ellen niepewnie usiadła na fotelu. Cały dom był w nowoczesnym
stylu. Jednak dziewczyna czuła się dziwnie, niepewnie. Myślała, że to wszystko będzie inaczej wyglądać. Chociaż w końcu nigdy się nad tym nie zastanawiała.
- Przepraszam… kochanie, to…to dla mnie takie trudne, a…a historia sądze, że do końca nie da się jej wyjaśnić- mówiła ze zdenerwowaniem Ewelina.
- Ja…chyba, rozumiem…
- Nie. Ja jednak sądzę, że nie…- powiedziała Ewelina- To było tak dawno…ja i twój tata. Tu zaczęła tak płakać, Seweryn ją przytulił.
- Mamo…tato…- pisnęła cichutko Ellen. Objęła kolana rękoma i zaczęła płakać.
- Córeczko…tata i ja…tak Cię kochaliśmy…i pewnego dnia…nie znalazłam Cię w łóżeczku, myślałam, że zniknęłaś i…i…
I znów płacz…Józefina weszła z herbatą.

- Nie musisz…-powiedziała Józefina.
- Czemu? Nie, powiem jej wszystko!- krzyknęła matka Ellen.
- Nie! Nawet nie jesteś pewna…czy- mruknęła babcia.
Czarna zaczęła głośno płakać. Teraz wiedziała, że tamci dziadkowie jej nie lubili.
- Ja…ja już nie chce tu być- krzyknęła rozżalona dziewczyna.
- Ellen, zostań!- krzyknęła zapłakana Ewelina. Ellen stanęła w miejscu i ze łzami w oczach, krzyknęła:
- Nie…czemu mi nie wierzysz? Może to ty mnie podrzuciłaś do sierocińca, tyle lat!
Józefina otworzyła szeroko oczy i wstała i krzyknęła na Ellen:
- Uważaj co mówisz! Jestem pewna, że nie jesteś Ellen!
- Jestem, czemu w to nie wierzysz?- płakała.
Ojciec dziewczyny podbiegł do niej i otarł łzy zapłakanej córce. Przytulił ją i rzucił Józefinie i Stefanowi:
- Wyjdźcie!
- Seweryn, nie pozwalaj sobie- wrzasnął Stefan- Nas znasz, a jej nie!
Jednak dziadkowie wyszli z zadartymi nosami, a cała reszta podeszła do Czarnej i zaczęli się z nią rozmawiać i pocieszać:
- Nie martw się…
- Ja…- tu Ellen się zawahała- Ja się nie martwię…

-
Więc, ja… dokończmy…- otarła łzę Ewelina. Ellen czuła się szczęśliwa, zaraz wszystkiego się dowie, mama i tata…jej rodzice ją kochają…nie ma co się martwić, bo wie, że są przy niej…
-…mój świat się załamał, nie chciałam nic robić. Szukałam Cię tam gdzie mówili…
- Kto?!
- Nie wiesz…dostałam list, o którym na pewno nic nie wiesz, moja przyjaciółka Magdalena, była w to zamieszana, poznałam jej pismo. Chyba, było jej żal…żal, że cie ukradła- mama Czarnej płakała krokodylimi łzami. Tak dawno…tak dużo czasu minęło, od kiedy ostatnio widziała córkę- wtedy zmieniała jej pieluchę.
- Magdalena? Podczas mojej ucieczki…- zaczęła dziewczyna.
- Jakiej ucieczki?- zdziwił się Seweryn- To nie puścili Cię po prostu do babci?
- No nie…może ja opowiem. Do tej pory żyłam w sierocińcu, tam miałam przyjaciół, ale było nas mało. Moją wychowawczynią była pani Jolanta. Żyłam dobrze, ale…ciągle na was czekałam. Uczę się dobrze, rok temu miałam 5,6. Ale w tym roku poczułam, że was odnajdę z pomocą przyjaciół uciekłam z mojego „więzienia” czyli sierocińca. Ukrywałam się i wtedy odnalazłam nasz dom, poszłam i zobaczyłam babcię, potem pojechałyśmy do Dziwnowa i znalazłyśmy twoich rodziców tato, następnie znalazłam was…- zakończyła ze łzami w oczach Ellen.
- Ty skarbie, po co to zrobiłaś?- zapytali się wzruszeni rodzice.
- By…by być bliżej was…- szepnęła nieśmiało.
- Och, słońce…- zapłakała się Ewelina.
- Mamo…i co…co było dalej?- Ellen oczekiwała prawdy, chciała znać prawdę była jej ciekawa i jej pragnęła…
- Jak, już wiesz…porwała cie Magdalena, gdyż ją szantażowano…mówili, że ją zabiją. Dlatego wykradła Cię i oddała w ręce gangsterów, którzy nienawidzili mnie za to, że jestem bardzo ceniona- powiedziała mama Ellen.

- G-gangsterzy?- dziewczyna wystraszyła się. Ona się martwiła, że ją zostawili, bo jej nie chcieli, a tu…jacyś przestępcy, Magdalena, listy…tego było za dużo jak na kilka minut.
- Tak- zaczął ojciec Ellen- Były listy z pogróżkami, bo widzisz Twoja mama, czyli Ewelina była znanym politykiem i wszyscy ją uwielbiali. Ta Magdalena podała nam „adres” twojego pobytu, szukaliśmy…na próżno, nie pomyśleliśmy, że byłaś…tak blisko. Tyle straconych chwil…
- Ja ciągle nie rozumiem tej wychowanki sierocińca- wtrąciła się babcia, która do tej pory milczała.
- Pewnie była w zmowie z przestępcami- mruknęła Ewelina, a potem dodała patrząc się na Ellen- Kochana, tyle cierpienia, tyle łez, sądzę, że jeżeli wiesz…już wszystko związanego z Twoim zniknięciem…to…to…nadrobimy stracony czas…nie tu…wrócimy do Mensual.
- N-naprawdę?- serce Ellen śpiewało z radości. Mogła fruwać, mogła skakać, była szczęśliwa. Wróci do Mensual, do przyjaciół…do Julka…Loli, ale nie sama! Nie, z rodzicami! I z kochającą babcią. I teraz cały ten czas wydawał się tak radosny, wiedziała, że Julek będzie się cieszył, Lola- jej najdroższa przyjaciółka. I…teraz wiedziała, że Julek…to dzięki niemu jest tu przy rodzicach.
- Kochamy Cię Ellen- powiedzieli rodzice.
- Ja też was kocham- chlipnęła Ellen

KONIEC
~~~
Tak, oto skończyłam historię Ellen. Mam nadzieję, że lubicie Happy End'y. Powiem jeszcze tyle, bez was by mi się nie udało. Cieszę się, że jej historia przypadła wam do gustu i może czegoś nauczyła? "Najważniejsza jest rodzina" Co do modów i adminów, nie zamykajcie jeszcze tego tematu mam jeszcze epilog do wklejenia.