Temat: Razem do celu
View Single Post
stare 23.12.2007, 23:43   #12
Ruder
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Razem do celu

No i jest XD proszę bardzo XD Wymęczone w trudach od dzisiejszego popołudnia xD A właściwie wczorajszego... __^__ I wyrobiłam się przed świętami! xD Ha! xD Bo te zaczynają się dopiero podczas kolacji i wesołego wcinania karpia xD
Ehem... Zatem skoro jestem już po śledziku, to zapowiadam, że odcinek mógł nie wyjść za dobrze xD W ogóle to ostatnio robię je niedokładnie i na szybko.... Ale historia właśnie zaczęła mnie wciągać XD Toteż zapraszam do czytania i komentowania i przy okazji życzę WESOŁYCH ŚWIĄT! ^__^

RAZEM DO CELU
PART XII




Był piątek, niedawno wróciłam z domu Fantoma, odprowadzając go jeszcze kawałek do szkoły. Yuya czekał na mnie w mojej skromnej kuchni. Okazało się, że Roan wyszedł niedługo po moim odejściu, tłumacząc, że ma dużo zajęć w domu. Nie byłam za bardzo zadowolona z tego powodu, lecz co miałam zrobić? Zabrać sobie obce dziecko i nie pozwalać nikomu się do niego zbliżyć? Kuzyn uspokoił mnie tylko tym, że przynajmniej zrobił mu jakiś obiad…
Później rozmawialiśmy o planowanym remoncie. Yuya zdradził mi, iż babcia już o tym wie, gdyż słyszała to od sprzedawczyni z piekarni, która z kolei podsłuchała rozmowę Haydena i Fantoma, gdy ci byli na zakupach. Ta cholerna mieścina naprawdę zaczyna mnie dobijać!
- No i babcia powiedziała, że może pożyczyć ci część pieniędzy. – rzekł Yuya. – Ale nie mów jej, że wiesz to ode mnie, dobra?
- Jasne, jasne…
Wtem usłyszałam dźwięk telefonu. Jeśli to znowu pomyłka, to chyba wyrzucę aparat przez okno…



- Słucham?
- Siostra? – rozległ się głos po drugiej stronie. – Nareszcie! Przed chwilą dodzwoniłem się do jakiegoś sklepu spożywczego!
- Yashamaru? – ucieszyłam się. – Wspaniale, że dzwonisz! Skąd właściwie masz mój numer?
- Yuya się wygadał.
Spojrzał na kuzyna kątem oka, a ten w odpowiedzi zaczął kołysać się na tylnych nogach krzesła. Co za papla…
- Stało się coś? – zapytałam.
- I to ile! Przyjeżdżaj natychmiast! Żenię się!
- Co?...



Powiedział, że jego wybranką jest młodsza siostra mojej byłej kierowniczki, lecz zaprzeczył, gdy dopytywałam się, czy chodzi o Susan. Widocznie Linda miała jeszcze jakieś rodzeństwo, o którym nie wiem… W każdym razie nie była to jedyna zaskakująca wiadomość, o której się dowiedziałam.
Narzeczona Yashamaru była w trzecim miesiącu ciąży. Nic bardziej zadziwiającego nie mogło podziałać na mnie w podobny sposób, toteż jeszcze tego samego dnia, późnym popołudniem postanowiłam odwiedzić jej dom, w którym mieszkała razem z moim bratem.



Wkrótce chyba zbankrutuję, jeżdżąc w tę i z powrotem… Ale to było znacznie lepsze, niż zapraszanie gości do mojego mieszkania. Oczywiście, dopóki nie uzbieram funduszy na remont…
- Sonya!
Byłam w połowie drogi na ganek, gdy z domu wybiegł Yashamaru. Zmienił się przez ten czas i jakby trochę bardziej zmężniał… Może decyzja o ślubie i perspektywa założenia rodziny tak na niego podziałały?
- Wspaniale, że jesteś! – ucieszył się. – Trafiłaś tu bez problemów?
- No pewnie! – odpowiedziałam. – Przecież to raptem cztery przecznice od naszego domu! A właśnie… Dlaczego nie widać stąd jego dachu?
Yashamaru uśmiechnął się z lekkim zakłopotaniem
- Wiesz, opowiem ci w środku… - wymamrotał. – Chodź, poznasz moją kochaną Eden.



Słysząc imię przyszłej szwagierki, odwróciłam się w stronę brata z delikatnym uśmiechem.
- Jak oryginalnie… - wymruczałam. – Eden i Yashamaru… Jak ją poznałeś?
- Wiesz, że kiedyś kręciłem z Susan… - wymruczał. – Na jej urodzinach poznałem Eden i jakoś tak się zgadaliśmy. Jej charakter odpowiada mi znacznie bardziej… Rozmawiając z Susan mam wrażenie, że gadam z młodszą wersją Lindy! – wzdrygnął się.
- Ciągle tam pracujesz?
- No jasne! – uśmiechnął się szeroko. – Samanta w końcu polazła na tą emeryturę i z czystym sumieniem zająłem jej stołeczek!
- A kto jest na naszych?
- Brayden zatrudnił jakąś blondynę, z tego, co wiem, to jego pomoc domowa, czy jakoś tak.
I wszystko jasne…



Weszliśmy do przestronnego, ładnie urządzonego holu. Rozglądałam się z wyraźnym zainteresowaniem, próbując sobie wyobrazić jak tu będzie za parę lat, gdy razem z Eden i Yashamaru, po domu będzie biegała gromadka ich dzieci.
Mój brat zawołał swoją narzeczoną, która po chwili wyszła z kuchni. Zmierzyłam ją uważnym spojrzeniem, co jednak wcale nie było pogardliwym gestem. Dziewczyna była bardzo ładna i wyglądała na sympatyczną.
- Cześć, jestem Eden. – przedstawiła się. – To ty musisz być tą sławną artystką, tak?
- Eee… Sławną? – powtórzyłam z lekkim zakłopotaniem. – Jestem po prostu Sonya…



- Och, ale Yashamaru tyle o tobie mówił! –odwróciła się w jego stronę. – Prawda, kochanie? Pokazywałeś mi nawet jej obrazy!
Uśmiechnęłam się delikatnie. Eden nie musiała znać się na sztuce, ale to przecież nie był jedyny temat do rozmowy. Tak w ogóle to trzymała się całkiem nieźle… Zupełnie odruchowo zaczęłam przyglądać się jej brzuchowi, szukając jakiś nienaturalnych dla jej figury krągłości. Trzeci miesiąc. Jeszcze pół roku i Yashamaru będzie ojcem. Szczęściarz…
- Chodźmy do kuchni. – zaproponował mój brat. – Eden już od kilku godzin przygotowuje ten obiad! – zaśmiał się.
- Sam lepszego nie zrobisz! – zaczęła się droczyć. – Chodź, Sonya! Zobaczysz, że będzie ci smakowało!



Usiedliśmy za stołem, nakrytym błękitnym obrusem. W ogóle to cały wystrój kuchni utrzymywał się w podobnej kolorystyce. Z tego, co wywnioskowałam w trakcie rozmowy wynikało, że Eden dostała to wszystko od najstarszej siostry w „nagrodę” za pomyślne przyjęcie jej na studia prawnicze. Ich rodzina szastała forsą, czego ja z Yashamaru nigdy nie byliśmy w stanie doświadczyć.
- Pytałam cię o nasz dom. – wtrąciłam. – Miałeś mi powiedzieć, co w związku z nim.
- A, tak. – mój brat jakby dopiero co się otrząsnął. – Nie widziałaś dachu, ponieważ już go nie ma. Sprzedałem działkę, a dom został zburzony.
Otworzyłam szeroko oczy.
- Słucham?



Yashamaru podrapał się z zakłopotaniem po głowie i spuścił wzrok.
- Nie mogłem przecież wprowadzić się do Eden bez niczego… - wymamrotał. – Potrzebowałem większej ilości kasy… Ale twoją część nadal mam! – zaznaczył. – Podasz mi swój numer konta, a natychmiast ją przeleję! – skinęłam głową. – Nie złościsz się na mnie, że podjąłem taką decyzję bez twojej zgody, co? – wymruczał, zerkając na mnie niepewnie.
- Jasne, że nie. – odparłam. – Ja też potrzebuję kasy na remont, więc bardzo dobrze się składa.
- A babcia? – dopytywał się. – Wspomoże cię coś? Bo to i materiały i robocizna…
- Dam sobie radę. Podejrzewam, że znajomi pomogą mi w remoncie… Wiesz, Yuya, jego chłopak, mój chłopak…
- A jednak znalazłaś sobie kogoś na tej wsi… - uśmiechnął się wymownie.
- Żadna wieś. – naburmuszyłam się. – Niedawno otrzymała prawa miejskie.



Po skończonym obiedzie zostałam jeszcze chwilę w kuchni, by pomóc Eden pozmywać naczynia. Yashamaru poczuł się chyba jak prawdziwy pan domu, gdyż oznajmił tylko, że idzie oglądać telewizję i zasiadł w swoim fotelu. Niesamowicie rozbawiło mnie to zachowanie! Przecież mój braciszek skakał wokół swoich poprzednich sympatii jak służąca, a tutaj postanowił zgrywać twardziela! Widocznie miała to być jakaś parodia, gdyż na ustach jego narzeczonej błąkał się delikatny uśmiech.
Gdy skończyłyśmy zajmować się garami, weszłyśmy do salonu, rozmawiając cicho, by Yashamaru nie miał pretensji, że mu przeszkadzamy.



- Yashamaru pewnie bardzo się przestraszył, kiedy powiedziałaś mu, że jesteś w ciąży, co? – zapytałam, nie mogąc się powstrzymać. Bardzo interesowała mnie odpowiedź na to pytanie.
- Żebyś wiedziała! – zaśmiała się. – Chociaż ja też się denerwowałam… Znamy się tylko trzy miesiące, a tu taka nowina… Myślałam, że mnie rzuci, czy coś w tym rodzaju… Jednak zachował się bardzo odpowiedzialnie. – westchnęła, zerkając na niego kątem oka.
Odwróciłam głowę, rzucając mu przelotne spojrzenie. Siedział tyłem, więc nie mógł widzieć, jak na niego patrzymy.
- On jest bardzo uczuciowy, na pewno będzie wspaniałym mężem i ojcem. – stwierdziłam. – Ale… Nie boisz się?
Spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Wiesz, porodu i tego, co będzie dalej… Dopiero zaczęłaś studia, więc…



- Dziewczyny, ciszej tam! – usłyszałam głos brata i odwróciłam się przodem do niego. – Jak baby się zejdą, to tylko plotkować potrafią!
- Jak zazdrościsz, to możesz się przyłączyć! – zawołałam. – Chętnie posłucham o wyczytanych w Internecie nowinkach, dotyczących zmieniania pieluch! – zaśmiałam się.
Yashamaru nawet na mnie nie spojrzał.
- Sądzisz, że nie potrafię tego robić? – wymamrotał cicho.



Posprzeczaliśmy się jeszcze trochę. Bardzo mi tego brakowało, w końcu nie widzieliśmy się tyle czasu i na pewno mój brat był bardzo zadowolony, gdy postanowiłam się z nim dla żartów pokłócić. Niesamowicie bawiło to Eden, jednak nie mogła z nami posiedzieć do końca, gdyż ciążowe dolegliwości dały się jej we znaki i musiała na jakiś czas zniknąć w toalecie. Gdybym była na jej miejscu, to chyba bym oszalała!
Przeszliśmy z Yashamaru do holu i zajęliśmy miejsca na fotelach. Coś mi mówiło, że brat chciał porozmawiać o czymś niezwykle poważnym…
- Co jest? – zapytałam bez ogródek.
- Brayden o ciebie pytał, ale nie bardzo wiedziałem, co mu powiedzieć… - przyznał.
- Czyżby tamta niunia już mu się znudziła? – warknęłam. – Byłam u niego, jak chciał, więc teraz może dać mi spokój.
- Ale zdaje mi się, że jeszcze o tobie nie zapomniał…
- Jego problem.



Po jakimś czasie postanowiłam go wysłuchać. Prawda, pogadanka na temat Braydena nie należała do najprzyjemniejszych, ale widziałam, że Yashamaru bardzo na tym zależało. Martwił się, chociaż ja nie chciałam go niepotrzebnie niepokoić.
Powiedział, że przez kilka ostatnich dni Bray bez przerwy o mnie wypytywał. O mój adres, numer telefonu, czy jestem z kimś na stałe… Właściwie to nawet proponował mu podwyżkę w zamian za jakąś informację. Ciekawe, dlaczego tak bardzo mu zależało?...
- Chyba wpadł… - wymruczał mój brat, gdy przechadzaliśmy się po domu. – Wygląda na zamyślonego, nic do niego nie dociera i robi takie błędy, że mam jeszcze więcej roboty. Myślę, że wciąż o tobie pamięta… Zresztą dałaś mu kosza. To chyba normalne, że tak szybko nie da ci spokoju.



- Yashamaru! – z sypialni mojego brata rozległo się wołanie Eden. – Chodź do łóżka!
Słysząc jej słowa z trudem powstrzymałam się od parsknięcia śmiechem. Doprawdy, cudownie to brzmiało! Narzeczona mojego brata była naprawdę wspaniałą dziewczyną, lepszej już nie mógł sobie znaleźć!
- Już idę, skarbie! – zawołał, lecz zaraz zwrócił się do mnie. – Chodź, pokój już ci przygotowaliśmy.
- Jaki pokój? – zdziwiłam się.
- Posiedź trochę ze mną! – jęknął. – Tyle się nie widzieliśmy, nie chcę cię nigdzie wypuszczać!
Wywróciłam oczami.
- Yashamaru… Ale ja już nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz spałam w swoim łóżku!
- To nie mój problem! Nikt ci nie kazał szlajać się po cudzych domach! Tutaj zawsze jesteś mile wyczekiwanym gościem i dzisiaj śpisz w pokoju, który ci przygotowaliśmy!



Weszliśmy do sypialni bardzo cicho, nie chcąc rozbudzać Eden. Mruczała coś przez sen, co raz kuląc się na pościeli. Mój brat patrzył na nią bezradnie, wiedząc, że nie jest w stanie jej pomóc. Przez te mdłości musiał ją strasznie boleć brzuch i dlatego z trudem przychodziło jej zasypianie. Poklepałam Yashamaru po ramieniu i uśmiechnęłam się do niego.
- Zostań z nią, na pewno poczuje się lepiej. – powiedziałam.
- To już trwa od kilku dni… - westchnął. – Mówi, że to nic takiego, ale ja naprawdę się martwię.



Pokiwałam ze zrozumieniem głową i ruszyłam w stronę drzwi, za którymi znajdował się pokój gościnny. Zapewne wkrótce zostanie zastąpiony przez pokoik dziecka, ale tymczasowo stanowił jako takie miejsce do spania.
- Za bardzo się przejmujesz, tatuśku. – powiedziałam. – Uważaj, bo będziesz miał zmarszczki!
- To nie jest śmieszne… - wymamrotał. – A jeśli…
- Gdybyś rzygał po kilka razy dziennie, też bolałby cię żołądek! – westchnęłam. – Dobranoc!
- Dobranoc.



Położyłam się, jednak przez bardzo długi czas nie byłam w stanie zasnąć, a przynajmniej nie na tak długo, jakbym chciała. Jeśli już udało mi się odpłynąć, to śniły mi się jakieś głupoty, albo osoby, których nie chciałam widzieć. Czy to Aiba, czy Brayden i jego panna… Po pewnym czasie utrzymanie się w błogiej nieświadomości stało się wręcz uciążliwe i nie mogłam już uleżeć w łóżku.



Nie pamiętałam ostatniego snu, lecz był on tak przerażający, że aż poderwałam się z pościeli. Już dawno nigdzie tak źle mi się nie spało! Co takiego miało w sobie to miejsce, iż nie mogłam na dłużej zmrużyć oka? A może to ten natłok myśli? Perspektywa, że mój brat zostanie ojcem, wspomnienie nocy z Fantomem, a zaraz później Brayden… Ja chyba naprawdę chciałam się już ustatkować, ale nie miałam pojęcia, jak się za to zabrać.
Przetarłam oczy i wstałam, zaczynając się powoli ubierać. Zbliżała się piąta rano, więc wkrótce zacznie kursować autobus, który będzie mógł podwieźć mnie do miasteczka. Obym tylko nie obudziła żadnego domownika…



Powoli przekręciłam gałkę w drzwiach, nie chcąc obudzić Eden i Yashamaru, lecz otwierając drzwi stanęłam jak wryta widząc, że i oni już nie śpią.
- Eee… ciężka noc? – zapytałam, czując się jak przyłapane na rozrabianiu dziecko.
- Powiedzmy. – odpowiedziała narzeczona mojego brata. – Byliśmy w łazience i pewne, dlatego się obudziłaś, co?
- Nie, nawet was nie słyszałam… - powiedziałam, co było prawdą. A zawsze wydawało mi się, że śpię w miarę czujnie.
- Dlaczego się ubrałaś? – zapytał niespodziewanie Yashamaru.



Nie wiedziałam, co właściwie mam mu powiedzieć. Nie chciałam, by poczuł się urażony moimi słowami, więc postanowiłam nieco zełgać.
- Trochę sobie dorabiam i na południe muszę być w pracy. – powiedziałam. – Miło było was odwiedzić i pewnie jeszcze kiedyś wstąpię…
- Jasne, że wstąpisz! – zaśmiała się Eden. – Jesteś świadkiem na naszym ślubie, więc szybko znajdź sobie partnera i po problemie!
No tak, drużba… Ciekawe jak Fantom będzie wyglądał w garniturze? Oby tylko krawat pasował jakoś do jego czerwonego łba!
- O to się nie martw! – uśmiechnęłam się. – Mój partner jest tak niesamowity, że na pewno zrobi furorę na waszym weselu!
  Odpowiedź z Cytatem