Dawno mnie tu nie było. Spróbuję trochę się zrehabilitować i dam piąty odcinek.
Nie bójcie się krytykować! Jeśli coś jest w fs źle to autor stara się to naprawić tylko nie zawsze wie co. Czekam na opinie!
"Spojrzenie na czas" Odc. 5
Opowieść o (nie)spełnionym marzeniu
Mierzyłam wzrokiem chodzącą w kółko Stefanię. Wyglądała na złą albo wściekłą. Siedziałam na twardym krześle wewnątrz kamiennej spiżarni, która była za domem. Obie milczałyśmy.
W końcu przerwałam ciszę:
- Stefania… Ja nie chciałam być złodziejką. Nie wiedziałam, że tak to się potoczy!
- Nikt nie mógł wiedzieć – rzekła z opanowaniem. – Właściwie mogło to być do przewidzenia. Tata musiał mnie zamknąć, chociaż na dzień.
- I pomyśleć, że nie byłoby cię tu gdyby nie ja!
- Nie obwiniaj się. Była to moja decyzja.
- Sądzisz, że Dama z Papużką skończy z waszą gospodą i nie zostawi pieniędzy?
- Skądże! Szybciej li my będziemy musiały zapłacić za próbę kradzieży. Ech! A to może doprowadzić do przerwania praktyki mojego brata. Tata już do końca moich dni będzie się na mnie gniewał – westchnęła.
Na chwilę spuściłam głowę. Widocznie ta rodzina ma problemy finansowe.
Wczorajszego wieczoru Dama z Papużką odbyła poważną rozmowę z panem Grego, jak się dowiedziałam. My miałyśmy pójść do łóżek. Nazajutrz gospodarz był wściekły i zamknął nas w kamiennej spiżarni z parą drzwi na cały dzień. A teraz padam z nudów. Nie wiem, co lepsze- cały dzień przy pracy czy cały dzień na krześle, na którym kości strzelają, ze wzrokiem wbitym w ścianę.
Stefania stanęła, westchnęła drugi raz i powiedziała:
- Chodź, odwiedzimy naszego braciszka.
Zdziwiłam się. My byłyśmy zamknięte, a brat Stefani mieszkał aż w mieście. Panna Hierfit nic tylko podeszła do jednego z czterech kątów. Nie widziałam, co ona tam robi.
Po chwili odwróciła się do mnie z niewielkim kluczem.
- Te drzwi zamknięto jeszcze za czasu, gdy byłam małą dziewczynką. Potem dostęp do drugiego pomieszczenia miałam tylko ja – nikt inny nie wiedział gdzie zaginął klucz.
- Chcesz powiedzieć, że go ukradłaś? – spytałam podejrzliwie.
- Nie wiem tylko czy na pewno jesteś godna zaufania tej tajemnicy – rzekła nie zwracając uwagi na to co jej mówię.
Po chwili zastanowienia Stefania otworzyła drzwi. W środku na ścianach wisiały różne obrazy. Jedyne ściany, które nie były gołe. Byłam w szoku i padałam ze zdziwienia. Obrazy przedstawiały najczęściej najbliższych krewnych panny Hierfit. A namalowane były zupełnie jak fotografie. Oglądałam te dzieła sztuki i aż ust nie mogłam otworzyć. Stefania wytłumaczyła mi, że te dzieła były namalowane jej ręką.
- Oglądaj śmiało – mówiła uśmiechając się. – Zaczęło się dawno… Jeszcze za czasu, kiedy wiosną motyle łapałam i biegałam w luźniejszych sukniach. Mama codziennie dawała mi lekcje dobrych manier. Zawsze mnie to nudziło i stresowało z lekka. Miałam już myśleć, że pouczania matki się nie zakończą, ale pewnego dnia, gdy tata zabrał mnie ze sobą do miasta po nowy specjał gospody natknęłam się na handlarza, który sprzedawał obrazy. Wszystkie dzieła były boskie, wiesz, co mam na myśli?
- Tak, wiem były przepiękne – rzekłam gładząc płótno dziecinnego obrazu przedstawiającego zwierzaki.
- Nie. Kto tam myśli o pięknie?! Boskie znaczy przedstawiające świętych, aniołów, boże cudy,… Zamarzłaś na 1000 lat, czy jak? Widząc te obrazy też chciałam rozpocząć malarstwo. Ale kobiety powinny tylko zajmować się domami albo kobiecymi zajęciami. Mimo to nie poddałam się. Znalazłam klucz od zamkniętej części spiżarni, która służyła mi za pracownię. Potem go schowałam. W pierwszych latach malowałam na ścianach pracowni skradzionymi końskimi włosami i tym, co ukradłam.
W tym momencie nieźle się pokłóciłam ze Stefanią. Byłam zaskoczona tym, że kiedyś sama kradła. Gdy potem pogodziłyśmy się córka gospodarza opowiadała dalej:
- Ścian zaczynało brakować, kradzież stawała się coraz trudniejsza i musiałam wymyślić coś innego. Zaczęłam zarabiać na zabawianiu gości. Za pieniądze kupowałam barwniki, bezbarwne płótno,… Z gałęzi zrobiłam kiedyś sztalugę.
Pracownię wyczyściłam ze wszystkich wspaniałych obrazkach. Nigdy jednak nie myślałam, aby malować bosko. Nie wiem, dlaczego. Lubiłam za to odwzorowywać moją rodzinę na obrazach – ludzi, którzy jeszcze żyją.
Opowieść skończyła się po jakimś czasie. Potem Stefania pokazała mi swojego brata na obrazie, przy którym wyżaliła mi się jak przy przyjaciółce.
Później dała mi lekcję malarstwa, a gdy znów dopadła nas nuda Stefania pokazała mi tajne wyjście. Niesamowite! Zadziwiała mnie jej pamięć, wiedza i historia oraz jej poglądy.
Podczas gdy wyszłyśmy, uznałyśmy, że jest godzina jedenasta i że pan Grego poszedł do wsi, aby załadować worki zboża, wysuszyć siano oraz przygotować do podróży do młyna – to praca na ok. 3 dni. Zastanowiłyśmy się, co możemy zrobić. Po konwersacji postanowiłyśmy pójść do miasta, w którym ja osobiście poznam Bogdana, brata Stefani, a przy okazji postaramy się zdobyć trochę pieniędzy.