Witam! Przedstawiam Wam moje pierwsze fotostory pod tytułem "Dlaczego?". Jest ono pierwszym moim fotostory, więc proszę nie ocieniać zbyt surowo
-----
Moja simka, Sarita Wystrzał (obecnie emerytka) zgodziła się, bym opublikowała pamiętnik opisujący jej życie

Z chęcią przedstawi Wam swoje losy xD
-----
Powiem tylko, że będzie strasznie mało zdjęć. Kiedy pisałam sobie pamiętnik Sarity nie przypuszczałam, że dam go jako fotostory... dlatego w jednym odcinku będzie minumum jedno zdjęcie :/
-----
Wpis pierwszy - poniżej
Wpis drugi
Wpis trzeci
Wpis czwarty
17.01.07
Witam…
Niektórzy mówią, że mają koszmarne sny i piękne życie. U mnie za to jest odwrotnie. Od urodzenia…
Tak, od urodzenia byłam skrzywdzona. Jak? Chociażby samym imieniem – Sarita. Jest to hiszpańskie zdrobnienie od imienia Sara. Nigdy nienawidziłam swojego imienia! Nie wiem dlaczego. Tak po prostu. Zawsze chciałam mieć na imię Nina. Wydawało mi się, że jestem nawet podobna do Niny Kaliente – słynnej podrywaczki z miasteczka oddalonego dziesięć kilometrów od mojej wioski. Sarita Polan doprawdy nie brzmi wspaniale. No cóż, musiałam się z tym pogodzić.
Teraz, kiedy przypomnę sobie moje problemy z dzieciństwa to chce mi się śmiać. To było nic w porównaniu z tym co stało się w moje czternaste urodziny… Pamiętam tylko, że wracając ze szkoły zastałam puste mieszkanie i kartkę z napisem: „Do zobaczenia w niebie”. Charakter pisma był mojej matki. Najpierw stwierdziłam, że ktoś ją zabił, ale z kolei wtedy nie mogłaby napisać liściku.
Cały wieczór przerażona przepłakałam w toalecie. Nie było ani taty, ani mamy. No i jeszcze ten tajemniczy list… Do zobaczenia w niebie? O co chodzi… Może mama popełniła samobójstwo?! Nie miałam pojęcia, co kryje się pod tymi słowami.
Aż do godziny siódmej rano… Wtedy wszystko się wyjaśniło. Przyszła do mnie sąsiadka, Genowefa Tuptuś.
- I co dziecko, jak sobie radzisz? Co za kobieta… - powiedziała pani Genia
- Wie pani, co się stało?
Dokładnie pamiętam długie milczenie staruszki.
- Tak… Twoja matka zrzekła się praw rodzicielskich. Wyjechała z kochankiem zagranicę. Już nie wróci…
Łzy momentalnie pociekły mi po policzkach.
- A tata? Co z nim?
- To nie wiesz, dziecko? Zginął… Zginął w pożarze!
Nie wiem ile w tych słowach było prawdy. Wiem tylko, że później trafiłam do bidula. A mamy nigdy więcej nie zobaczyłam. Nic więcej nie pamiętam.
W sierocińcu było okropnie. To nie był przytulny dom – tylko jakieś schronisko dla szczurów. Wszystkie dziewczyny miały strasznie ostry język. Przeklinały, biły się, robiły dzikie i świńskie psikusy innym wychowankom. Jeszcze gorsi byli chłopcy… Czułam się tam jak niepotrzebna mucha. Z nikim nie miałam dobrych kontaktów. Oni wszyscy mnie odpychali… Nie chcieli zadawać się z grzeczną dziewczynką, uczennicą ze świadectwem z czerwonym paskiem i ze średnią ocen pięć osiemdziesiąt.
W końcu nie wytrzymałam. Nie chciałam dalej być samotna. Zaczęły się pierwsze problemy. Zaczęłam stawać się taka jak oni. Malowałam się, ubierałam się tak jak dziewczęta, przestałam się uczyć. Zaczęłam cholernie przeklinać. Aby sprawić sobie radość wystarczyło sięgnąć po pigułkę i już świat był kolorowy…
Nie sposób opisać tutaj tych wszystkich nocy, które spędziłam na policji. Wiele razy znajdywano mnie naćpaną na ulicy. To cud, że w ogóle przeżyłam…
Drogi pamiętniku, resztę napiszę jutro. Może pojutrze. Muszę znaleźć czas… Muszę odświeżyć pamięć.
--------------------------
Nie bądźcie zbyt surowi

:* Pozdro