wybaczcie, ale dziś znów tylko jedno zdjęcie

Bardzo proszę narazie nie przenosić pamiętnika do "Naszej twórczości"

Potem będzie dużo zdjęć.
--------------
22.01.07
Witam!
Znalazłam trochę czasu, by znowu coś dopisać. W moim wieku jest wiele obowiązków – niektórzy mogliby pomyśleć, jakie niby obowiązki mają emeryci? Musiałam ugościć Ramzesa i Zoję, przyjechali do mnie na trzy dni. Potem sprzątanie i wracanie do normalnego życia…
Powróćmy do pisania mojej dalszej historii.
Moje życie w domu dziecka nabierało jeszcze bardziej szarych barw. Przypomniał mi się drugi najgorszy dzień w moim życiu. Dzień, w którym poznałam całą prawdę o moich rodzicach.
Pamiętam, że dyrektorka domu dziecka wezwała mnie do swojego gabinetu. Szłam niechętnie, byłam niewyspana i zmęczona. A tu od rana taka wiadomość…
- Siadaj, Sarito. Mam dla ciebie ważną informację. Chodzi o twoich rodziców.
Już miałam ochotę wstać i wyjść, ale jakaś siła zatrzymała mnie na miejscu. Miałam nadzieję, że matka jest w sierocińcu i pragnie ze mną porozmawiać. Wtedy upokorzyłabym ją najgorzej na świecie i odeszłabym bez słowa.
- Słucham. – powiedziałam szorstko
- Jak wiesz, twoja matka zrzekła się praw rodzicielskich do ciebie. Proces o to trwał już bardzo długo. Dlatego właśnie znalazłaś się tutaj.
- I co mnie to obchodzi?
- Tyle, że twoja matka ponownie chciała stać się twoją prawną opiekunką. Ale niestety – zginęła razem ze swoim kochankiem. Jak na razie nie mamy więcej wiadomości. Twój tata również nie żyje.
- Wiem, zginął w pożarze. Ale wisi mi to.
Dyrektorka krzywo na mnie spojrzała. Nie pamiętam, co stało się po tej rozmowie.
Wiem tylko, że było mi okropnie głupio.
Zawsze byłam smutna, kiedy tata wychodził rano do pracy. Wiedziałam, że zawód strażaka był bardzo niebezpieczny. Ale on z chęcią pomagał innym i za nic w świecie nie chciał trudnić się czymś innym.
W nocy, tego samego dnia, myślałam o mamie i tacie. Uroniłam nawet kilka łez, ale za tatę, bo mama – jak to powiedziałam – „wisiała mi gdzieś”. Mamę znienawidziłam, kiedy dowiedziałam się o tym, że zrzekła się praw rodzicielskich. Bardziej od swojego dziecka wolała kochanka! To mnie strasznie uderzyło. Kochałam ją strasznie, ona także zapewniała mnie co do swojej miłości. Myślałam, że mogłam jej ufać… Tata nigdy czegoś takiego by nie zrobił. Kochał mnie i wierzyłam mu z całego serca. Było mi przykro, że spalił się w tym pożarze. Gdyby przeżył nie byłabym sierotą i jakoś razem poradzilibyśmy sobie. Nigdy nie stoczyłabym się tak, jak w domu dziecka…
Kolejne dni w domu dziecka mijały coraz wolniej i wolniej… Miałam ochotę popełnić samobójstwo. Na zabicie nudy wraz z koleżanką Anią podcinałyśmy sobie żyły w toalecie. Ona moje, a ja jej. I to tak mocno, że ja do dzisiaj mam ślady…
Któregoś dnia jednak żarty się skończyły. Jak co dzień spotkałyśmy się w toalecie dla chłopców. Tam przeważnie nikogo nie było, ponieważ chłopacy woleli sikać po ścianach, a swoje bardziej, że tak powiem twarde potrzeby załatwiali w kątach pustych korytarzy.
Ania przyniosła nowe, świeżo naostrzone noże, a ja mnóstwo chustek do zatamowania krwi.
- Rita, dzisiaj będzie nieco mocniej niż zwykle. Stawimy czoło śmierci. Chcesz wziąć udział w tym pojedynku? – powiedziała Anka.
Kiedy nazywała mnie Ritą zawsze chodziło o coś poważnego.
- Oczywiście, ale… Mam pewne wątpliwości… Jeśli ktoś się dowie?
- Nikt się nie dowie! Pozwól, że ja zacznę.
Anka podeszła do mnie z ogromnym, błyszczącym nożem. Patrząc na jego ostrze już zaczynałam czuć ból.
Dziewczyna wbiła czubek noża do mojej ręki. Do dziś pamiętam ten ogromny ból, chciało mi się płakać. Teraz, pisząc, spoglądam na tę ranę i jeszcze bardziej przypomina mi się ta sytuacja.
Krew tryskała i spływała po mojej dłoni, a Ania cięła coraz dłuższą kreskę.
- Dość! – krzyknęłam z bólu w pewnym momencie
- Ale z ciebie tchórz, Rita… Przecież to nie boli… Trudno, pobawię się z kimś innym. – powiedziała Ania i wyszła z toalety, zostawiając mnie
Przez chwilę siedziałam na ziemi, próbując zatamować krew. Ale nie było tak łatwo. Krwi było coraz to więcej… Ostatnia chusteczka, jaką miałam przemieniła się tak jak pozostałe w czerwoną szmatę. Mnie zaczęło się robić ciemno przed oczami… Czułam zimno w całym ciele. Podeszłam do zlewu, by przemyć rękę i nagle obraz mi się urwał.
Pamiętam, że obudziłam się w szpitalu, podłączona do kroplówki. Nade mną stał lekarz i dwie pielęgniarki…
Muszę już kończyć, ponieważ ktoś dzwoni do drzwi. Obiecuję, że coś dopiszę w najbliższych dniach.
--------------
Pozdrowiska! :*