View Single Post
stare 26.01.2008, 19:00   #11
xXxKl@udU$!axXx
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: ...Dlaczego...

Również witam Prosze, oto odcinek Przepraszam za kiepską jakość zdjcia

---------------------------------------------



23.01.07

Witam ponownie.
Dzisiejszy dzień jest jedynym takim dniem, w którym nie mam żadnych obowiązków. Toteż z samego rana zabrałam się za „skrobanie” mojej historii.
Na czym to skończyliśmy? Już sobie przypomniałam. Trafiłam do szpitala.
Pamiętam, że lekarz sprawił mi strasznie długie kazanie i za dwa dni wypuścił do domu dziecka. Przyznam szczerze, że bardziej wolałam pobyt w szpitalu niż w domu dziecka. Tam przynajmniej chociaż ktoś się mną interesował.
Dalsze życie w domu dziecka było udręką. Dlatego tez nie będę tutaj opisywała dalszych moich losach w sierocińcu. Było jednym słowem źle. A może nawet gorzej!
Po ukończeniu podstawówki poszłam do szkoły zawodowej. Wyuczyłam się zawodu krawcowej. Nie chciałam marnować czasu na studia. Oczywiście teraz nie myślę, że studia to marnowanie czasu, ale kiedyś tak właśnie uważałam.
Po ukończeniu zawodówki rozpoczęłam normalne życie. Wykupiłam duży dom w Górnym, w mojej małej miejscowości, w której obecnie mieszkam. Wydałam na niego i na jego urządzenie moje wszystkie oszczędności. Musiałam na siebie jakoś zarabiać.
W Górnym nie znałam nikogo. Sąsiedzi wydawali się niezwykle sympatyczni, jednak nie utrzymywałam z nimi zbyt poufnych kontaktów. Nigdy nie odwiedzaliśmy się w swoich domach – co najwyżej, mijając się w sklepie lub na ulicy powiedzieliśmy sobie „dzień dobry” - i nic więcej.
Pewnego dnia moją uwagę szczególnie przykuła pewna stara kobieta, która z puszką siedziała pod jednym ze sklepów i prosiła o datek. Wyglądała na cygankę, ponieważ miała piękną, ciemną karnację (taką jak ja) oraz barwny strój. Obok puszki stała nieduża, szklana kula, w którą od czasu do czasu kobieta spoglądała.
Pewnego razu nie wytrzymałam i skusiłam się, by wrzucić kobiecie simoleona.
- Dziękuję, dobre dziecko, jesteś w opiece, miej się na baczności, nie przegapiaj tego co barwne i zawsze pamiętaj o swoim pochodzeniu.
Pewnie dziwicie się, skąd pamiętam to długie zdanie? Otóż cyganka wypowiadając te tajemnicze słowa, dała mi karteczkę, na której były spisane. Nie za bardzo rozumiałam, o co jej chodzi. Przyznam, że nawet trochę się przestraszyłam, że kobieta rzuciła na mnie jakąś klątwę.
Przy odkluczaniu drzwi mojego domu myślałam, że dostanę zawału. Czyjaś nieznajoma dłoń dotykała moje ramię. Odwróciłam się.
Kto to był? Cyganka. Tak, ta sama, której przed chwilą dałam simoleona, a ona odwdzięczyła się jakimś zdaniem.
- Dziecko, nie bój się.
Kobieta dotknęła mojego czoła.
- Jesteś samotna. Nigdy nie byłaś kochana, choć niektórzy cię o tym zapewniali. Chciałabyś mieć mężczyznę.
Niewiarygodne! Nie wiem, co ona jeszcze mówiła, ale to, co powiedziała było prawdziwe!
- Czekaj na swoje przeznaczenie. Ono przybędzie już wkrótce. Może być walka… Kontrast nie zawsze się podoba.
Stałam i bałam się. Staruszka odeszła. Jaki kontrast? Jaka walka…
No cóż, weszłam do domu z walącym sercem.
Przez kolejny tydzień dostałam depresji. Nie wystawiłam nawet czubka nosa zza drzwi frontowych. Bałam się.
Któregoś dnia usłyszałam dzwonek do drzwi. Bałam się otworzyć, miałam wrażenie, że to ta cyganka przyszła mnie dręczyć. Jednak nie. W drzwiach stał mężny, wysoki, przystojny murzyn. W ręku trzymał kosz z wyrobami mlecznymi.
- Dzień dobry. Mogę rozmawiać z panią Saritą Polan? – spytał swoim seksownym głosem
- Tak. O co chodzi?
- Proszę podpisać swoje zamówienie.
Zdziwiłam się. Jakie zamówienie?
- Słucham? Ja niczego nie zamawiałam.
- Niemożliwe. Dziś rano dostałem informację, ze mam przywieźć towar do Sarity Polan. Podano mi właśnie ten adres.
- To pomyłka! Nie potrzebuję produktów. Chociaż… Skoro się pan pofatygował, to niech będzie. Zapłacę i kupię produkty.
Na tym nie poprzestało. Zaczęliśmy się spotykać. Pewnego dnia wybraliśmy się na randkę. Nazajutrz rano dostałam list miłosny z wierszykiem…
Mężczyzna miał na imię Stefan Ćwirko. Kochałam go jak szalona, z resztą on mnie też. Uwielbialiśmy się kochać w świetle księżyca na trawie w moim ogrodzie.
Doszło do tego, że zaproponowałam Stefanowi wprowadzenie się do mnie. Chłopak bez namysłu zgodził się. Moje fundusze wzrosły. Stawałam się piękną, bogatą damą. Czułam się jak Nina Kaliente. Zrobiłam sobie nawet taką samą fryzurę jak Nina, którą z resztą mam do dziś…
Pewnego ranka Stefan poprosił mnie, bym urządziła uroczyste śniadanie. Poprosił też, bym ubrała się naprawdę odświętnie i wyjątkowo. Nic więcej nie chciał zdradzić. Spełniłam jego prośby.
Podałam śniadanie. Przy jedzeniu rozmawialiśmy na różne tematy, romantycznie przy ty flirtując.
W pewnej chwili Stefan spoważniał. Pomyślałam, że źle się czuje, miał skamieniałą minę.
- Stefan, co ci jest?!
- Nic, moja najmilsza. Jesteś sensem mojego życia. Kocham cię najmocniej w świecie.
Po wypowiedzeniu tych magicznych słów, Stefcio wyciągnął małe, czarne pudełeczko.
- Wyjdziesz za mnie? – spytał, promieniując z zachwytu
Bez namysłu wykrzyczałam: „Tak!”.
Parę dni po przemyśleniu tej decyzji byliśmy w połowie przygotowań ślubnych.
Którejś nocy wstałam i spojrzałam w okno. Do dziś pamiętam blask pięknego, gwieździstego nieba.
- A może by tak…


Oj, niestety muszę już kończyć. Właśnie przyszła moja córka, Zoja. Dokończę później.



--------------
Pozdrówko! Cieszę się, że pamiętnik Wam się podoba
  Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.