View Single Post
stare 08.02.2008, 20:37   #10
scarlett
 
Avatar scarlett
 
Zarejestrowany: 05.02.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 286
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Czwarty Świat

ODCINEK 1

W końcu szum dzikiego strumienia stał się całkowicie niesłyszalny. Z każdym krokiem drzew było coraz mniej, a ich miejsce zaczęła zajmować rozległa polana, otoczona innymi drzewami. Wyglądała jak hala w górach, w których byłam z ojcem wiele lat temu. Niewiarygodnie palące słońce bardzo ograniczało mi widoczność, więc przez jakiś czas szłam, widząc na odległość zaledwie kilku metrów.

Co to za miejsce? Jakaś wielka bezludna wyspa? Zaczęła ogarniać mnie panika. To pewne, że nie jestem sobą – jedyne, o czym teraz marzyłam, to siedzieć na nudnej lekcji historii i wysłuchiwać chamskich komentarzy Sandry.

Weszłam w małą dolinę co spowodowało, że po chwili świetlna kula skryła się za pagórkiem i moje źrenice powróciły do normalnego stanu. W krajobrazie przez długi czas nie pojawiło się nic nowego. W pewnym momencie jednak coś przykuło moją uwagę. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom – gdy już straciłam nadzieję na zobaczenie kiedykolwiek człowieka, wśród małych drzew w ogrodzie pracowała jakaś kobieta w długiej sukni.


Tuż za nią znajdował się mały domek, bardzo dziwny domek. Podeszłam nieśmiało bliżej, aby niepotrzebnie nie niepokoić mieszkanki tego miejsca.
-Przepraszam, czy mogłaby pani… - urwałam wpół zdania, kiedy kobieta zwróciła się do mnie przodem.

To wprost niemożliwe! Nie, to na pewno sen! Wyglądała… wyglądała, jak moja matka! Stałam chwilę wbita w ziemię jak drzewo z bardzo głębokimi korzeniami. Miałam coraz większy mętlik w głowie, o ile cokolwiek tam miałam. Uczesane w zawinięty warkocz włosy odsłaniały uszy rudej kobiety. Albo miałam halucynacje, albo były szpiczaste, jak u stworzeń, o których tak lubiłam czytać. Odruchowo ręka powędrowała do moich własnych – to samo!
-Co tu robisz, pani? – spytała mama klękając przede mną ze spuszczoną głową.


Pani?! Matka, która klęka przed własną córką? Poczułam, że nagle robi mi się bardzo słabo. Chyba tylko szok sprawiał, że jeszcze trzymałam się na nogach. Niewiele myśląc podbiegłam do kobiety i postawiłam ją na nogi.
-Mamo! – krzyknęłam ze łzami w oczach – To ja! Nie poznajesz mnie?
Mówiłam tak głośno, że aż wybawiłam z domu komicznie ubranego mężczyznę.
-Co się tu dzieje, Anno? - spytał, a gdy jego wzrok zatrzymał się na mojej sylwetce, zamilkł i padł na kolana podobnie jak żona.

Kobieta, mężczyzna… Moi rodzice! Znów razem… Podbiegłam do ojca z nadzieją, że chociaż on pozna własne dziecko… Kiedy puściłam ramiona mamy, ona natychmiast powróciła do dawnej pozycji na ziemi.
-Tato, powiedz, że chociaż ty wiesz kim jestem! Co to wszystko ma znaczyć?
Spojrzał na mnie tak samo, jak patrzył wiele lat temu, gdy byliśmy jeszcze prawdziwą rodziną. Odezwał się w końcu tak dobrze znanym mi głosem, który brzmiał jednocześnie bardzo obco.
-Kochanie – słowa te skierowane były jednak nie do mnie, lecz do mojej matki. Zaczął powoli wstawać, cały czas patrząc na mnie, jakby obawiał się, że mogę mieć coś przeciwko temu. Zachęcił również do tego matkę, za co byłam mu bardzo wdzięczna.
-Panienka jest chora – kontynuował – Musimy powiadomić królową. Zajmij się nią, a ja spróbuję jak najszybciej dostać się do Królewskich Drzew.

Świetnie. Właśni rodzice mają mnie za wariatkę. Chociaż… nie było to wcale wykluczone. Już miałam zaprotestować, ale słowa po prosu ugrzęzły mi ze wściekłości w gardle i z moich ust wydobył się jedynie cichutki, nic nieznaczący szept. Zza pleców dobiegł mnie kolejny głos.


-Tu jesteś, pani, wszędzie cię szukałam!
Kobieta i mężczyzna odetchnęli z ulgą, a ja ani drgnęłam. Nie dam się wciągnąć w kolejną pułapkę.
-Maju, idziemy – powiedziała delikatnie, a jednocześnie pewnie i zdecydowanie dziewczyna o czarnych włosach. Znałam ten głos. To głos Sandry!
-Czego chcesz? – burknęłam zirytowana. Jeszcze nigdy nie odzywałam się do nikogo w ten sposób.
Podeszła do mnie i lekko, acz stanowczo, złapała mnie za rękę.
-Musimy wracać do domu. Pani narzeczony będzie się martwił.
-Narzeczony?! – wybuchłam, co spowodowało wystraszenie dwojga ludzi nie biorących udziału w rozmowie.
-Proszę o wybaczenie, jeszcze nie powinnam go tak nazywać, ale rano panience to nie przeszkadzało… Książę Eryk czeka, chodźmy.
Wcale nie chciałam opuszczać rodziców, jednak oni nie wyglądali na osoby pragnące mego towarzystwa.

---

Sandra pomogła mi przebrać się w piękną, zwiewną i lekką niczym puch suknię.


Cały czas prawiła mi komplementy i ani razu nie powiedziała nic obraźliwego w moim kierunku. Odnosiła się do mnie wręcz z szacunkiem i szczerą sympatią.

W tym świecie (może śnie) wszystko stało na głowie. Sandra moją służącą i przyjaciółką, z Erykiem podobno byłam ja, nie ona… Jeszcze rano dałabym za to tak wiele. Ale nie tak wysoką cenę, jaką stanowili rodzice. Z drugiej strony, wyglądali na szczęśliwych. Beze mnie.

Nie mogąc nadziwić się swoim obecnym wyglądem, wpatrywałam się w wielkie lustro oprawione w złotą ramę. Po chwili do pokoju weszła jakaś starsza kobieta w przedziwnej sukience. Sandra skłoniła się jej i natychmiast opuściła pomieszczenie. Widocznie miałam gościa.

-Musimy się śpieszyć, moje dziecko. Ceremonia zacznie się lada chwila – rzekła śpiewnym głosem – Kiedy będziesz gotowa, wezwij służbę. Jeden z pachołków zaprowadzi cię do mego syna.


Zniknęła równie szybko, jak się pojawiła. Jedynym dowodem, że na prawdę tu stała, był roztaczający się wokół zapach świeżych leśnych kwiatów. Nie zdążyłam nawet spytać, kim jest, oprócz matki Eryka. A może tylko nią? Wyglądała dość majestatycznie – wysoko upięte czarne włosy, poprzecinana zmarszczkami cera i poważny wyraz twarzy.

Usiadłam na małym stołku przy toaletce i rozejrzałam się po pokoju, który chyba był mój. Niczym nie przypominał tego, w którym dotąd mieszkałam. Przede wszystkim tamten nie znajdował się w zamku pośrodku elfiego lasu.

Za wszelką cenę pragnęłam dowiedzieć się, co się dzieje. Postanowiłam więc postąpić zgodnie z zaleceniem nieznajomej. Ceremonia? Jaka ceremonia? Sandra powiedziała, że czeka na mnie Eryk… Co to wszystko ma ze sobą wspólnego? Swoją drogą, ciekawe, gdzie podziewała się ta dziewczyna? To niewiarygodne, ale była teraz jedyną osobą, o której miałam jakiekolwiek pojęcie w tej rzeczywistości, nawet, jeśli była wytworem mojej wyobraźni.

Po kilku chwilach ktoś zapukał do drzwi. Z nadzieją, że jest to moja niedawna prześladowczymi, wstałam z taboretu aby zobaczyć, czy mam rację.

Byłam blisko. W korytarzu stał mężczyzna, który także należał do służby. Pewnie zbyt długo czekał, musiał mnie pogonić. A ja go nie zawołałam, bo najzwyczajniej w świecie, nie wiedziałam jak!
-Książę pani oczekuje, goście również – mówiąc to skłonił głowę. Ten gest zaczynał mnie już denerwować.


Nie wiedząc, co powiedzieć, wykrztusiłam z siebie jedynie „dobrze” i ruszyłam za sługą, który jak wszyscy tutaj nie był człowiekiem…

CDN

Ostatnio edytowane przez scarlett : 08.02.2008 - 22:46
scarlett jest offline   Odpowiedź z Cytatem