View Single Post
stare 01.03.2008, 16:54   #11
Simona
 
Avatar Simona
 
Zarejestrowany: 11.11.2007
Wiek: 30
Płeć: Kobieta
Postów: 169
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Spojrzenie na czas"

JEST! W końcu udało mi się coś wykombinować z 7-mym odcinkiem. Iternetu w nowym komputerze wprawdzie nie mam, ale mam w starym.

Precyzując poprzednią wypowiedź: mam dwa komputery w domu + laptopa. W starym komputerze jest internet, a w nowym nie ma. Post napisałam przez internet w starym kompuerze. Natomiast dzisiejszy odcinek był napisany i stworzony w komputerze nowszym. Proszę się już o to nie wypytywać.

Cóż, więc ponownie przepraszam, że nie udało mi się dać odcinka w lutym, ale miałam, jak już pisałam, problemy. Wybaczcie za małą różnorodność zdjęć.
Życzę miłego czytania !

"Spojrzenie na czas"
Odc. 7 „Obiad u czarodzieja”

Gospoda stała na skraju lasu. Nie miałyśmy wyjścia i musiałyśmy uciekać. Za pierwszym razem nie było potrzeby ucieczki, ale uciekłyśmy i mamy za swoje.
Przeczekałyśmy burzę i poszłyśmy w gąszcz lasu. Z przemoczonymi ubraniami przedzierałyśmy się przez mchy i paprocie kryjąc głowy przed kroplami wody spadającymi z drzew iglastych. Po ulewie w takim miejscu jest niesamowicie cicho, no prawie cicho. Zwierzęta siedzą pochowane w swoich norkach i dziuplach, roślinność wydaje się zieleńsza, a niektóre ptaki przygrywają wesołe melodie na znak, że deszcz i grzmoty ustały. Na naszych twarzach pojawiły się uśmiechy.



Po jakimś czasie byłyśmy już w głębi lasu. Wtedy przystałyśmy.
- Co teraz? Będziemy tu siedzieć? – zapytałam.
- Nie sądzę, trawa jest mokra – powiedziała Stefania.
- Ale nie „siedzieć” dosłownie. Co teraz robimy?
- Stoimy.
- Ech!
- Nie wiem. Może chodźmy dalej a natkniemy się na wioskę. Kiedyś do naszej gospody przychodził pewien mężczyzna. Gdy opuszczał nasz dom kierował się w stronę lasu. Może coś znajdziemy za lasem, może jakieś schronienie, najlepiej wioskę.
- Dobrze, a więc chodźmy.
Nie minęło wiele czasu w dalszej podróży, a ujrzałyśmy w centrum „puszczy” chatkę z kamienia. Postanowiłyśmy ją zbadać. Zapukałyśmy, a w drzwiach frontowych stanął mężczyzna o zabawnej twarzy oraz w samej koszuli i spodniach.
- Przepraszamy, ale czy mogłybyśmy pana czcigodnego spytać, czy za tym lasem leży jakaś wioska? – zapytałam uprzejmie.
Na to mężczyzna przyjrzał się nam i rzekł:
- Chcecie wy to panienki do wioski zachodzić, gdy sukienki mokre, a na ziemi błoto? Na dodatek żadnej wsi za lasem nie ma tylko puszcza gęsta. Wejdźcie do mej gościny skromnej. Gdybym wiedział, że zajdą do mnie młode damy to ubrałbym się odpowiednio. Wejdźcie!
Wypowiedział to wszystko w stylu starodawnym i niezbyt zrozumiałym jak dla mnie. My, nie do końca pewne, weszłyśmy do kamiennego domu.
Chatka niczego sobie, złożona z dwóch pomieszczeń. Korytarz z frontowymi drzwiami służył też jako kuchnia, jadalnia oraz sypialnia. Mężczyzna posadził nas na dwóch krzesłach przy drewnianym stoliku. Nieznajomy podszedł do kotła i podpalił leżące pod spodem drewno opałowe. Po zamieszaniu jakiegoś wywaru, usiadł przy nas na stołku.
- Co was, więc, dziewuszki sprowadza? – spytał.



- Właściwie to, chcemy się dowiedzieć czy jest za lasem jakaś wieś? – zapytała Stefania powtórnie.
- Jak już powiedziałem, że wsi za lasem nie ma. W tej puszczy jedyne domostwa to moja chatka oraz gospoda na skraju lasu.
- My właśnie z tej gospody – powiedziałam niepowstrzymale.
- Ach tak! – powiedział z lekko wytrzeszczonymi oczami. – Czemu chodzicie po lesie gdy mokro na dworze i na ciele?
- Widzisz, panie, my uciekłyśmy i… cóż to dosyć długa historia – rzekła panna Hierfit.
- A ty kochana, masz już swojego wybranka? – zapytał jak dla mnie bezczelnie.
- Nie, ale jeszcze mam czas – uśmiechnęła się Stefania.
Mężczyzna skinął głową, podszedł do kotła i zamieszał wywar. Przez kilkadziesiąt minut nic nie mówił tylko kręcił się koło wielkiego garnka.. W tym czasie obserwowałyśmy jego poczynania.



Nagle w małym okienku zauważyłam zarys stworzenia spadającego pod stolik z różnymi naczyniami, jarzynami i potrawami. Gdy przechodził pod ścianą Stefania głośno wrzasnęła, a ja siedziałam z wypukłymi oczami szybciej oddychając. Okazało się, że to ta sama dziwna koto-wiewiórka, którą niedawno spotkałyśmy. Mężczyzna odwrócił się do nas z pytaniem: „Co się stało?”.
- Zabierzcie ją, zabierzcie! – krzyknęła córka gospodarza.
- Spokojnie, panno Hierfit, to tylko Fesciurus – rzekł.
- Kto? – odwróciłam wzrok od zwierzaka.
- Fesciurus, mój niby-kot.



- A dokładniej?
- Cóż, widzicie kiedyś, gdy miałem jeszcze pstro w głowie, wyrabiałem praktykę rycerską. Moja rodzina należała do szlachty i chciała zapewnić mi piękną przyszłość. Mimo to chciałem poznać coś nowego, nieznanego. I tak jeżdżąc z rycerzami w lesie ujrzałem opuszczoną chatkę. Byłem ogromnie ciekaw, co ona kryła. Tam właśnie poznałem magię. Lecz pamiętałem, że byłem jeszcze giermkiem. To była trudna decyzja, ale zrezygnowałem.
- Dlaczego? Dla samotności i dla braku majątku? – zapytała Stefania.
- Majątek był, choć skromny i zaprawdę też się nad tym zastanawiałem. Cóż, ale czegoż się nie robi dla spełnienia marzeń?



Widać wiele. Więc, zrezygnowałem z życia szlacheckiego i wybrałem gorsze i skromniejsze, jak niektórym może się wydawać. Uczyłem się sztuki magicznej poprzez wiele doświadczeń. I właśnie Fesciurus jest jednym z nich. To połączenie kota (z łac. Felis) i wiewiórki (z łac. Sciurus), a także trochę lisa.
Mężczyzna przerwał i podszedł do kotła. Nalał do trzech misek grochówkę i podał ją do stołu.
- Życzę smacznego! – rzekł uśmiechając się.
- Mówi pan, że ten… koto-wiewiór… czy nie wydaje się panu, że może mieć jakieś jakieś niezwykłe zdolności? – zapytałam.
- Tak, jest przecierz moim doświadczeniem magicznym. A dlaczego pytasz?
- Hmm… - zamyśliłam się i wziełam łyżkę zupy.
Po kilkuminutowej ciszy Stefania zmieniła temat:
- Pan chyba mnie pamięta, panie…
- Och! Proszę mi wybaczyć moje nieokrzesanie. Na imię mi Leszek i jak rzekłem zajmuję się magią. Ciebie, młoda damo, pamiętam z gospody jak zabawiałaś nas, gości. Ale nie znam tejże dziewuszki. Twoja siostra, może?



- Nie, nie, to nasza pomocnica.
- Proszę mi mówić Lena – rzekłam wczuwając się w rozmowę.
- Lena, czyż tak? – powiedział czarodziej. – Skąd to jesteś?
- Eee… - jąknęłam niezdecydowanie.
Stefania znów widząc, że coś jest nie tak, powiedziała:
- Ona stąd jest, ze wsi naszej.
- No dobrze – czarodziej łyknął parę łyżek zupy – Leno, nie odpowiedziałaś mi jeszcze na pytanie. Spotkałyście już Fesciurusa, czy może podobne stworzenie? Bo nie wydaje mi się, że koto-wiewiórka przyszła tu przez przypadek. Powiadam, nie ma na świecie drugiego takiego stwora – rzekł, jakby odgadując me myśli.
- On tu mieszka – spostrzegłam.
- Czy potrafisz, panienko, zrozumieć? Fesciurus mimo, że mieszka u mnie, to jeśli wejdzie w drogę komuś innemu niźli mnie, to nie byle komu.
Łyknęłam parę łyżek grochówki i zaufałam czarodziejowi Leszkowi. Powiedziałam w końcu co się stało:
- Widzi pan, panie Leszku, jeszcze dziś przed burzą spotkałyśmy tego „kota” zupełnie przypadkiem.
- Spotkanie z Fesciurusem nie może być przypadkiem! – zaprzeczał mężczyzna.



- Więc, Stefania widząc go przeraziła się okropnie, ale przez chwilę wbił on wzrok w moje oczy, a ja w niego. Czułam jakby ból w piersi i… - przerwałam, gdy tylko zauważyłam jak czarodziej zdziwił i zaciekawił wzrok.
Spojrzał najpierw na mnie, potem na Fesciurusa, potem znowu na mnie.
- Leno… - rzekł nietypowym i poważnym głosem. Mówił wolno, akcentując końcówki wyrazów. – Czyż nie zauważyłaś jak Fesciurus przykuwa swój wzrok do ciebie?
Moje źrenice spotkały się z siedzącą postawą koto-wiewiórki.
- Jeszcze nigdy on tak się nie przyglądał nikomu – kontynuował czarodziej.
Jego wyraz twarzy lekko mnie przerażał.
- Coś się stanie, coś jest nie tak! – nagle zmienił postawę.
Ja i Stefania patrzyłyśmy na niego jak na człowieka, który nie potrafi się wyjęzyczyć lub z chorobą psychiczną. O co mu chodzi? I dlaczego wszyscy się tak we mnie wpatrują? I czarodziej Leszek, jakby zobaczył ducha, i Stefania, jak na osobę niegodną zaufania… I kot,ten który jest zarazem stworzeniem skrzyżowania trzech zwierząt, ten który zadaje ból nieznośny, i ten, który w ślepiach świat ma większy od naszego. I właśnie mnie porywa w ten tajemniczy świat pełen niebezpieczeństw. Co ja takiego mam? Co mu zabrałam?

Simona jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.