View Single Post
stare 07.03.2008, 19:11   #40
scarlett
 
Avatar scarlett
 
Zarejestrowany: 05.02.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 286
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Czwarty Świat

Zapraszam wszystkich do czytania i komentowania^^.

ODCINEK 4

Nigdy nie widziałam tak wielu smutnych ludzi w jednym miejscu. Najpierw z przejęciem słuchali słów księcia – przyszłego króla – a teraz powoli, ze spuszczonymi głowami opuszczali wielką salę. Mimo, że byłam tu dość krótko, zdążyłam poznać, dlaczego królowa cieszyła się takim autorytetem. Zamyślona nawet nie zauważyłam, jak za ostatnim wychodzącym z sali mężczyzną zamykają się wielkie drzwi. Wszystko ucichło… Nie, słyszałam jakieś głosy, ale nie mogłam rozpoznać wszystkich słów. To Eryk i Lidia rozmawiali o czymś półgłosem, śmiejąc się co chwilę. Widać znudziło mu się udawanie załamanego śmiercią własnej matki. Zaintrygowana ruszyłam z drugiego końca pomieszczenia ku nim. Koniecznie chciałam dowiedzieć się, kim jest Lidia(oprócz tego, że moją morderczynią… ).


-Ale ja nie chcę! – syknął Eryk niczym siedmiolatek, któremu mama kazała iść do szkoły.
-Musisz – odparła szorstko Lidia żywo gestykulując – Trzeba dbać o swój… wizerunek.. Później się nią zajmie…
Kiedy tylko podeszłam, od razu zamilkli.
-Kuzynka Maja! – krzyknęła z nutą ironii – Jak miło znów cię widzieć!
Kuzynka? A więc to tak… Jednak ta wiedza zburzyła cała moją dotychczasową. Cały czas wydawało mi się, że nikt stąd nie wie, kim jest moja matka, czyli skąd mieliby wiedzieć o jej rodzeństwie i w końcu o ich dzieciach? To wszystko jest takie zagmatwane.
-Co tak stoisz i się gapisz? – warknął mój narzeczony – zrób coś ze sobą i nam nie przeszkadzaj, mamy coś ważnego do załatwienia!
Skończywszy mówić odeszli od trumny aby po chwili zniknąć z mojego pola widzenia.

---

Chwilę krążyłam po zamku, jednak przyciągałam swoją osobą zbyt wiele spojrzeń. Postanowiłam więc udać się do naszej sypialni, aby chociaż chwilę odpocząć.
Chwyciłam za klamkę i usłyszałam dźwięki jakiejś rozmowy. Czyżby tutaj Eryk zajmował się „ważnymi sprawami”? Nawet jeśli, to niestety będę musiała mu przeszkodzić. Ta sukienka była niewiarygodnie niewygodna i strasznie krępowała ruchy, musiałam się przebrać.
Delikatnie pchnęłam drzwi i zerknęłam do środka. Zupełnie nie spodziewałam się zastać takiego widoku.


Plan zmiany sukienki od razu odszedł w niepamięć. Nie miałam zamiaru spędzić ani chwili więcej w jednym pomieszczeniu z narzeczonym obściskującym się z moją kuzynką. Nie wiedząc, co robić, znów bezsensownie snułam się długimi korytarzami. W końcu doszłam w miejsce, które wydało mi się jednocześnie znane i obce. Rozejrzałam się na boki i rozpoznałam to miejsce. Za drzwiami na wprost był kiedyś mój pokój, w którym świadomie zdążyłam pomieszkać godzinę. Co najdziwniejsze, nie było tu ani żywej duszy. Wcześniej minęłam wiele elfów – gości i służby, a tu nie było nikogo.


Korzystając z okazji postanowiłam zobaczyć, jak wygląda wnętrze owego pomieszczenia po dość długim czasie. Cały czas rozglądając się na boki, aby upewnić się, czy nikt nie idzie(w sumie to nie jestem pewna, czy robiłam coś złego)delikatnie pchnęłam drzwi. Ogromnie się zdziwiłam, były zasunięte na zasuwę od zewnątrz. Odsunęłam ją i z oczami dookoła głowy weszłam do środka.


Delikatnie zamknęłam drzwi i rozejrzałam się po ciemnym pomieszczeniu. Gdy tylko przeniosłam wzrok z drzwi, zamarłam. Ze zniszczonych tapet spływała krew, gruba warstwa kurzu pokrywała każdy centymetr kwadratowy kamiennej posadzki. Otworzyłam usta do krzyku, jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Chciałam uciekać, ale nogi po prostu przykleiły mi się do podłoża. Poznałam ten pokój! To to samo miejsce, które zobaczyłam w kuli Alory!

Jak mówią, do trzech razy sztuka. Jak dotąd w dzisiejszym dniu przeżyłam „tylko” dwa wstrząsy, przyszła więc kolej na czwarty. Nie wiedziałam jeszcze, jak bardzo ważne okaże się to, czego za chwilę miałam się dowiedzieć…

Na razie jedyne co dostrzegałam, to para przeraźliwie wyglądających.... elfów? Ludzi? Boże, to jakieś potwory!


Czarnowłosi kobieta i mężczyzna siedzieli na zimnej posadce w ogóle nie naruszając zwartej powłoki kurzu. Ich szczupłe ciała były pokryte ogromnymi, sinymi bliznami. Puste oczy jeszcze bardziej potęgowały ich… martwość.

Nagle oboje wstali i zaczęli kierować się w moją stronę. Cały czas stąpali po ziemi, ale nie pozostawili ani jednego śladu, kiedy kurz pod moimi stopami całkowicie znikł. Zaczęłam się cofać, ale po kilku małych krokach już z powrotem dotykałam plecami drzwi.
-Nie bój się – rzekła kobieta , a serce podeszło mi niemal do gardła.
-Myśleliśmy, że to ta wiedźma – dodał mężczyzna odgarniając z twarzy długie włosy.
-Kim… kim jesteście? – wydukałam przerażona, przyklejając się do ciepłego drewna.
-Wierz mi, moja droga, kimkolwiek jesteś, że kiedyś byliśmy… normalni – roześmiała się opętańczo, co jeszcze bardziej mnie sparaliżowało.
-Wybacz mojej siostrze – odezwał się mężczyzna – Dawno nikt nas nie odwiedzał, zapomnieliśmy jak to jest… no wiesz.
Widząc moje zdziwienie, wyjaśnił.
-Nasz brat zamknął nas tu wiele lat temu.
-To niemożliwe! – wykrzyknęłam, ale po chwili przypomniałam sobie o swoim przerażeniu i ściszyłam głos do minimum – Byłam tu jakiś czas temu , jestem pewna, że to było zwyczajne pomieszczenie.
-Iluzja – wrzasnęła kobieta i znów wybuchła przeraźliwym rechotem.
-Co?
-Iluzja, coś, co widzisz, dotykasz, ale tego nie ma – wyjaśnił szaroskóry mężczyzna – Powiedz, piękna, czy… czy książę Eryk wciąż żyje?
Z każdą minutą rosło wrażenie, że nie wiem o co chodzi.
-Żyje i chyba ma się rewelacyjnie.
-Słyszałaś, Łucjo, chociaż on ma się dobrze…
-A co z jego rodzeństwem? – spytała Łucja poważnym tonem.
Aż otworzyłam usta ze zdziwienia.
-On ma rodzeństwo?!

---


Szliśmy w trójkę do domu mojej matki. Udało nam się wyślizgnąć z owego lochu. Zaopatrzyłam Łucję i Igora w ubrania znalezione w pokoju służby i pod osłoną nocy uciekliśmy z zamku.

Sama do końca nie wierzyłam, że to robię. Jeszcze bardziej nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałam. Eryk, jeden z czterech synów królowej Rakle miał jeszcze dwie siostry, a jedna z nich szła właśnie obok mnie wraz ze swoim bratem. Mój narzeczony wyeliminował ich wszystkich, aby mieć pewny dostęp do tronu. Igorowi i Łucji jednak udało się uciec, jednak inni nie mieli już takiej możliwości. Dawno znajdowali się tam, dokąd niedawno udała się ich matka.

Dwa elfy miały wieli dar przekonywania. Na początku przerażona i sceptyczna teraz miałam do nich zaufanie. Może znów byłam naiwna? Mam nadzieję, że nie, bo za chwilę mieliśmy przekroczyć próg chatki matki gdzie, jak mi się wydawało, przynajmniej na razie będą bezpieczni.

---

Tak jak myślałam rodzice byli przerażeni, jednak nie byli w stanie odmówić przyszłej żonie króla. Rodzeństwo miało zostać tu kilka tygodni i odzyskać nieco sił, przyzwyczaić się di dziennego światła. Co będzie potem – pomyślimy.

Nie chciałam siedzieć zbyt długo, wyszłam więc po mniej więcej godzinie. Pożegnałam się z matką, zamknęłam za sobą stare drzwi i… wpadłam na konia.


A na nim siedział nie kto inny, jak Marlon. Co on tu robi?
-Śledzisz mnie?! – warknęłam podejrzliwie.
-Dziwisz się? – odpowiedział uśmiechając się lekko kącikiem ust – Ta czarownica jest w zamku, a ty sobie gdyby nigdy nic, urządzasz nocne spacery po lesie.
-Nie twoja sprawa.
-Wskakuj – wskazał na konia – Zawiozę cię gdzie trzeba.
Miałam straszny dylemat. Z jednej strony nie chciałam wracać teraz do Eryka (Marlon z pewnością nie chciał mnie tam zawieźć) ale bałam się konsekwencji. Wcale nie chciałam, żeby znów zaczął mnie bić. Sama nie wiem czemu, ale podzieliłam się moimi obawami z Marlonem.
-Nie musisz tam wracać – stwierdził i wyciągnął rękę w moją stronę.
Zbliżyłam się i chwyciłam jego dłoń.
-Pod jednym warunkiem.
-Co takiego?
-Nauczysz mnie jeździć konno.

---

Weszliśmy do domku Alory. Na podwórku nie było oni żywej duszy, w żadnej w pozostałych chat nie świeciło się światło.

Kobieta stała na środku pomieszczenia całkowicie naga, trzymając w ręce nóż.
-Aloro, możesz się ubrać? – spytał mężczyzna odwracając wzrok.
Wzruszyła ramionami i odłożywszy nóż usmarowany masłem zniknęła za tą samą kotarą, za którą skryła się podczas mojej ostatniej wizyty.
Marlon zrzucił z siebie brązowy płaszcz i kaptur, ukazując swoje długie ciemne włosy, po czym rozłożył na małym stoliku talerze i kanapki przygotowane przez jego siostrę.
-Co prawda to nie królewska kolacja, ale da się zjeść – zapewnił, gdy zauważył mój speszony wzrok.
-Nie, nie o to chodzi. Po prostu… Czuję się zagubiona.
Podszedł do mnie, objął swoimi silnymi ramionami i spojrzał mi prosto w oczy.
-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
Uśmiechnął się i zanim zdążyłam w jakikolwiek sposób zareagować pojawiła się Alora i zaczęliśmy późną kolację.


---

Noc spędziłam w domku Marlona, a on sam zniknął niewiadomo gdzie. Wydawało mi się, że cały czas siedzi pod drzwiami i pilnuje, aby nikt tu nie wszedł. Rano dostałam od Alory białą sukienkę i po śniadaniu wyszłam z jej bratem na podwórko. Tak jak obiecał, zaczęliśmy naukę jazdy konnej.

Chciał pomóc mi usiąść na grzbiecie pięknej białek klaczy, jednak kategorycznie odmówiłam. Jeśli mam się czegokolwiek nauczyć, muszę zrobić to sama. Krótka sukienka okazała się fatalnym strojem. Jak w takim czymś usiąść okrakiem na koniu?!
-Musimy to przełożyć – powiedziałam zażenowana.
Marlon jakby odgadnął powód mojej rezygnacji i zaczął się śmiać. Miałam powiedzieć coś nie za bardzo miłego, ale w tym samym momencie znudzony koń postanowił podgryźć trochę trawy. Zrobił to tak gwałtownie, że zaczęłam spadać z jego grzbietu.


Przed twardym lądowaniem w ostatniej chwili uchronił mnie Marlon. Skończyło się na tym, że oboje leżeliśmy na zielonej trawie tuż obok wiadra z wodą. Tkwiliśmy w tym bezruchu kilka minut, jedynie wpatrując się w siebie, jakbyśmy spotkali się pierwszy raz po wielu latach. I tak właśnie się czułam. To jak spotkanie z nielubianą koleżanką, która po latach okazuje się całkiem inną, sympatyczną osobą. Tylko o wiele mocniejsze. Gwałtownie zerwałam się na nogi, sekundę potem obok mnie pojawił się elf. Chwycił moją rękę, pociągnął za sobą na konia i pojechaliśmy wgłąb lasu.

---

Zeszłam z konia i siadłam na jakimś wielkim głazie pod drzewami. Przez chwilę pomyślałam o Igorze, Łucji, Lidii, jednak gdy podszedł do mnie Marlon, to wszystko przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Pocałował mnie i delikatnie zaczął muskać palcami moje ramiona. Wiedziałam, do czego to zmierza i tym razem wiedziałam, że tego chcę, właśnie tu i teraz. Z nim. Poczułam, że lekka sukienka opada na ziemię i zaczęłam odpinać guziki jego kamizelki.


scarlett jest offline   Odpowiedź z Cytatem