Temat: Dziś Ewy
View Single Post
stare 08.03.2008, 15:59   #5
Apostołka
 
Avatar Apostołka
 
Zarejestrowany: 09.11.2005
Płeć: Kobieta
Postów: 257
Reputacja: 13
Domyślnie Odp: Dziś Ewy

Cholera, ilość komentarzy aż mnie powaliła xD Ale nie szkodzi, bo to i tak już ostatni odcinek. Możliwe, że akcja w nim jest trochę naciągana, a może nawet bardzo naciągana, ale musiałam to doprowadzić w miarę sensownie do sceny finałowej. To miłego! ;>

***
Kilka dni. Długich jak wieczność. Kilka dni męki, kilka dni obłędu. Wypatrywania w każdej mijanej osobie twarzy Ewy i twarzy mordercy. Tak, podejrzewał, że wie, jak on wyglądał. Złożył nawet zeznania. Ale w autobusie był przecież tłok, to mógł być każdy! Kilka dni wyczekiwania na wyniki sekcji. Kilkanaście godzin szału i rozpaczy po ich otrzymaniu. Kilka chwil zapomnienia, kiedy wydawało mu się, że słyszy dzwonek komórki o w pół do siedemnastej, że zaraz usłyszy jej radosny głos, z niepokojem pytający, czy aby się nie spóźni. Adam znów siedział na kanapie oglądając wieczorne Wiadomości. Bo może coś o niej powiedzą, może policja coś znalazła. Za oknem było już ciemno, a niebo pokryte było grubą warstwą burzowych chmur, pewnie w nocy będzie padać. Chłopak wstał, nie dowiadując się niczego nowego. W domu nikogo nie było, uchylił więc drzwi sypialni rodziców. Komoda. Zaczął otwierać po kolei wszystkie szuflady i dokładnie przeglądać ich zawartość. Jest! Na samym dole, wciśnięty w rogu. Jeśli ojciec się dowie, to go zabije. W bardziej optymistycznej wersji zrobi mu wykład o prawie karnym i wyda mu mandat o treści: szlaban do matury. Po chwili dało się słyszeć dźwięk zamykanych drzwi wejściowych.

***
Ewa spojrzała na mężczyznę. Tak, widziała go już...
- Tak?
- Hm, szukam tej ulicy, ale zupełnie nie mogę się tu zorientować – wskazał palcem na ulicę zaznaczoną na mapie.
Dziewczyna podeszła bliżej, by przeczytać jej nazwę. Przecież to kawał drogi stąd!
- Musi pan pojechać do innej dzielnicy. Jak pójdzie pan w lewo i prosto, to będzie ulica, potem w prawo i tam jest przystanek. Wsiądzie pan w 189, a potem to najlepiej jeszcze kogoś zapytać.

Mężczyzna pokiwał głową, ciągle patrząc na Ewę.
- Aha. A mogłaby przejść pani kawałek ze mną, dopiero poznaję to miasto... A zależy mi na czasie – w jego głosie słychać było prośbę. Ewa spojrzała na zegarek. W porządku, szybko pokaże mu tą drogę i wróci. Pokiwała głową na znak zgody.

***
Adam szedł główną ulicą, potem skręcił w stronę cmentarza. Gdzieś słyszał, że przestępcy zawsze wracają na miejsce zbrodni. Nie przypuszczał, by była to prawda, no bo kto normalny wróciłby w miejsce, które powiedzmy okradł. Bez sensu. A on jednak tam szedł, jakby z cichą nadzieją, że ktoś tam będzie. Pod górkę i w las. Wśród drzew było już zupełnie ciemno, z kieszeni wyjął podręczną latarkę. Oparł się o pień, patrząc tępym wzrokiem w niewielki krąg światła. Usłyszał kroki. To pewnie wraca ktoś na skróty z cmentarza. A może i nie. Wyłączył latarkę. Ktoś tam był i wcale nie wyglądał na zbolałego krewnego. Raczej jakby czegoś szukał. Adam wciąż stał nieruchomo, mężczyzna był kilkanaście metrów od niego, zaraz go zauważy. I zauważył. Odwrócił się nagle na pięcie i wyjątkowo szybkim krokiem zaczął wspinać się w górę. Coś tu jest nie tak. Adam nie myśląc wiele rzucił się za nim. Mężczyzna przed nim jeszcze bardziej przyspieszył, po chwili już biegł.

Gdy Adam wybiegł na otwartą przestrzeń na szczycie, ściganego już nie było. Nie mógł w to uwierzyć, to musiał być on. Na skórze poczuł krople wody, zaczęło padać. Rzucił się w dół, w stronę pobliskiego osiedla. Serce waliło mu jak młotem, znów widział jego sylwetkę, mężczyzna zniknął w... budynku? Przyspieszył do granic możliwości, wpadł za mężczyzną do klatki. Co za dureń, zbiegł do piwnicy? No to teraz pożałuje, że nie wybrał mieszkania. Adam zszedł na dół i włączył słabe światło. Hałas z lewej strony. Już nie myślał racjonalnie, myślał o zemście. Dopadł mężczyznę, rzucił na ścianę. Nie był chyba wiele starszy od Adama, może pięć, dziesięć lat.

W ruch poszły pięści i nogi. Dysząc ciężko, wydobył z kieszeni pistolet. Dość duży, policyjny. Jednym ruchem pomści Ewę, siebie, jej rodziców, znajomych. A on... leżał przy ścianie z obleśnym, psychopatycznym uśmiechem.

***

Ewa szła szybkim krokiem. Zatrzymała się w końcu i wyciągnęła rękę.
- Jeszcze ze sto czy dwieście metrów prosto i będzie główna ulica – nie czekając na słowa podziękowania odwróciła się, chcąc odejść.
- Piśnij słówko, a pożałujesz – usłyszała zamiast podzięki, a gdzieś przy szyi poczuła coś zimnego i ostrego. Przez jej ciało przeszła fala słabości, serce gwałtownie przyspieszyło, zmiękły jej nogi.

***
- Strzelaj – odezwał się. Prowokował go. Adam wystawił broń w jego kierunku.
- No, strzel. Przecież to takie proste. A jakie honorowe, celować w leżącego. Mścisz się? Na co czekasz... – mężczyzna ciągnął dalej.
Adam zaciskał już palec na spuście. Nie zabijaj. Jak to nie?! On na to zasługuje.
- Śmiało. Zabawa zacznie się dopiero, gdy policja zapuka do twych drzwi. Oskarżenia. Podejrzenia. Może pomyślą nawet, że miałeś coś wspólnego ze śmiercią... Ewy? – jego głos, jego szalony uśmiech doprowadzały Adama do szału. Imię jego dziewczyny płynące z jego ust.
Adam znów przygotował się do strzału. Nie zabijaj. Zabije go. Zabije z zimną krwią tego człowieka, szaleńca, psychopatę, mordercę, gwałciciela. Nie zabijaj. Zasługuje na to. Krew za krew. Śmierć za śmierć. Nie zabijaj. On ją skrzywdził. On ją zabił. On porzucił jej okrwawione ciało. Adama przeszedł dreszcz. Nie zabijaj. Nie zabijaj. Nie zabijaj. Gdzieś w jego głowie wciąż łomotały te słowa. Nie zabijaj. Gdzieś w jego sercu, głęboko. Ciągle od nowa. Przeszła go kolejna fala dreszczy. Nie zabijaj. Pobladł, osunął się na ścianę. Z kieszeni wyjął komórkę, nie spuszczając mężczyzny z celownika. Blade światło żarówki zaczęło migotać. Zgasło w momencie, gdy Adam zakończył rozmowę. Szary betonowy korytarz i dwie postacie naprzeciwko siebie okryły się w półmroku.

***
Krzyk. Donośny, przeszywający... Niknący z każdą sekundą coraz bardziej. Kilka krótszych, pełnych bólu. Rozmywających się wśród drzew. Cisza. Jeszcze bardziej przerażająca niż poprzedzający ją krzyk.

***
Adam ostatni raz spojrzał na twarz Ewy. Prawie jakby spała. Zdążył jeszcze wyszeptać dwa słowa. Kocham cię. Wyrysować w pamięci jej blade oblicze. Wieko trumny zostało zamknięte z głuchym stuknięciem. Wraz z nim w głowie Adama odezwały się inne słowa. Nie zabijaj. Nie zabił. Przyjechała policja. Zabrali tamtego mężczyznę. Potem okazało się, że był poszukiwany od kilku miesięcy. Adam popatrzył na ludzi wynoszących trumnę. Z jego dziewczyną. Z jego Ewą. Poczuł znowu skurcz w brzuchu. Zamrugał gwałtownie. Pojedyncza łza rozbiła się o płatki jednej z lilii, których trzymał cały bukiet. Drugą dłoń zaciskał na pudełku czekoladek. Dzisiaj były imieniny Ewy.

***
Jestem ciekawa waszych opinii, tudzież krytyki ;]
__________________
I'm always amazed how we're so self destructive
Apostołka jest offline   Odpowiedź z Cytatem