Noo dobra, macie już:
Odcinek 6

Dziewczyna poszła do góry ubrać się, umyć i uczesać. Miała wszystkiego dosyć. Nel wyjeżdża w środę. Pogrzeb babci pewnie za tydzień będzie. Ania miała wszystkiego dosyć! Nie chciało jej się żyć, w ogóle nic się jej nie chciało. Zarzuciła na siebie czarną spódniczke i bluzkę. Upięła włosy i zeszła na dół na śniadanie. Na dole siedziała tylko mama, tata od rana chodził po mieście szukając ogłoszeń o prace. Bliźniaczki biegały po podwórku, a Asia jak zwykle spała. Dziewczyna wzięła miseczke owsianki przygotowanej specjalnie dla niej i usiadła na kanapie w salonie obok mamy.
- Pójdę do Nel jak zjem, dobrze? To ostatnie chwile jakie możemy ze sobą spędzić...
Mama skinęła głową, na znak że się zgadza. Ania zjadła w milczeniu, odłożyła miskę do zlewu i wyszła z domu. Zadzwoniła zdzwonkiem, otworzyła jej, o dziwo - Nel.
- Hej! - pomachała i zaprosiła ją do siebie
Weszły do pokoju, w którym panował straszny...
- Sorry za bałagan - powiedziała szybko, nie wyglądała na niezadowoloną. Było wręcz przeciwnie. Nel tryskała pozytywną energią.
- Spoko... Już wiesz gdzie się dokładnie przeprowadzacie?
- Noo... Taki tam domek... Niedaleko kuzynek mojej mamy, Niny i Diny Kaliente...
- To są kuzynki twojej mamy?!
- A co w tym dziwnego?
- Przecież... gazety się o nich rozpisują jako o złodziejkach... chłopaków! Podobno ta cała Dina wyszła za tego Morthimera tylko dla pieniędzy...

- Moment! Kto... to jest Morthimer? - zapytała Nel
Ania westchnęła.
- Najbardziej znany Astronom w całym Miłowie!
- Uhu... Mam pomysł! Chodźmy na ostatnie zakupy! - zaproponowała Nel
- Ale ja...
- Ja stawiam! - wyprzedziła ją Nel.
Przyjaciółka wiedziała o stanie finansowym Ani. Najczęściej to ona za wszystko płaciła, żeby "nie obciążać jej własnymi zachciankami", bo to najczęściej Nel proponowały wypady do miasta. Ania po chwili oporów zgodziła się. Nel powiadomiła panią Kasię, że wychodzi do miasta i że bierze złotą karte kredytową. Pani Kasia odpowiedziała, żeby wróciła przed piętnastą, na obiad, na co Nel powiedziała, że zjedzą coś na mieście i wyszły z domu. Wsiadły w autobus 398, który jechał do centrum. Gdy już dojechały odwiedziły kilka sklepów, w których Nel kupiła im dwie takie same bluzki i spódniczki, a później poszły na pizzę. Po zkonsumowaniu jedzenia pochodziły jeszcze trochę po sklepach, kupując przy tym masę ciuchów i pojechały do domu.
***
Ania weszła do domu z zakupami.
- Co tam masz ciekawego? - zapytała ją pani Maria, jakby trochę weselsza.
- A byłyśmy z Nel w mieście... No i kupiła mi kilka rzeczy...
Mama Ani uśmiechnęła się.
- To miło z jej strony.
- Noo - Dziewczyna wzięła rzeczy i poszła do góry.

Poprzebierała się trochę, po czym została w zwiewnej tunice i jeansach trzy-czwarte. Później znowu wyszła na dwór, pomyślała, że pogada może trochę ze swoimi koleżankami, bo widziała je wcześniej na huśtawkach. Wyszła z domu i poszła na plac. Zobaczyła Wiktorię i Beatę.
- Cześć Ania! - krzyknęła Beata
Dziewczyna uśmiechnęła się i usiadła na trzeciej, wolnej huśtawce.
- Co tam u ciebie? - zapytała Wiktoria.
- W sumie nic nowego, ale życie mi się spypie - zażartowała, żeby nie wyczuły, że jest tak naprawdę.
- Nie przesadzaj! Pewnie nie możesz żyć bez przedstawień w szkolnym kółku?
- Beciu... Aż tak źle nie jest, masz rację - uśmiechnęła się dziewczyna.
Później dziewczyny wybrały się do pobliskiego parku. Po kilku godzinach spędzonych razem rozeszły się do swoich domów. Ania weszła do domu i zobaczyła łkającą matkę. "Znowu!" - pomyślała, chciała się spytać co się stało, ale jej mama ją wyprzedziła.

- Aniu, oni... oni chcą mi was zabrać!
I jak się podobało? oceniajcie!