Czytając Wasze posty wydaje mi się, że pomyliliście pojęcia. Gangster a Mistrz to nie to samo! Gangster to ten, który porwał Lily, Mistrz to jego szef.
I jeszcze żeby była jasność sytuacji (wyrażenie, którego często używa moja polonistka) wyjaśniam, że:
Gangster (jego pseudo to Kaktus) miał zamierzone, żeby porwać cudzoziemkę. Bo jeśli była z bogatej rodziny, to jej rodzice zapłaciliby sporą sumkę, żeby ją odzyskać. Ale Kaktus zrobił to z własnej inicjatywy. Chciał zrobić przyjemność Mistrzowi. Ale Mistrz nie wiedział, kogo on porwał.
Być może znajduje się tu odpowiedź na Wasze pytanie. Ale ani nie zaprzeczam, ani nie potwierdzam Waszych podejrzeń. Za parę odcinków wszystko się wyjaśni...
ODCINEK 13

- I jak się spało?- zapytał następnego dnia "Kaktus"
- Źle. To łóżko jest okropnie niewygodne. A woda w łazience zimna! Jak tak można?
- Ano, można.
- I śniadania w dalszym ciągu nie dostanę?
- Dokładnie.
- Ale jestem głodna!
- Co mnie to? Słowo Mistrza jest nie do odwołania.
- Straszny dupek z tego Mistrza.
- Nie mów tak!
- A bo co?
- Chyba nie chcesz pójść "na dywanik"?
- Nie, ale ja wyrażam moje WIELKIE niezadowolenie! Możesz to powiedzieć Mistrzowi!
- Pożałujesz tego.
Wyszedł. Zaraz potem jednak wrócił.
- Na górę!
- Co?
- Trzeba było siedzieć cicho!
- Ty...
Popłakała się. Za nic nie pójdzie na spotkanie z Mistrzem!
- Jak nie pójdziesz sama, to cię tam zaprowadzę.
Ona jednak dalej protestowała. Nie miał innego wyjścia. Wziął dziewczynkę na bluzkę i zaciągnął na górę. Ona nie przestawała płakać.
Aż w końcu znaleźli się przed tymi drzwiami. On otworzył je i wepchnął Lily do środka...

Upadła. Tak mocną ją popchnął. Za biurkiem siedział wysoki mężczyzna w ciemnych okularach i szarej chustce. To właśnie był Mistrz.
Ciarki ją przeszły na jego widok. A on nagle wstał z krzesła i podszedł do niej. Widział, że płakała.
Myślała, że ją kopnie, ale tak się nie stało. Wręcz przeciwnie: pomógł jej wstać. Może wzruszyły go jej łzy?
Zaraz potem zamknął na zamek drzwi. Lily myślała, że nie ma dla już żadnego ratunku.
- Usiądź- rozkazał jej po angielsku
Wykonała polecenie. Stołek był ustawiony dokładnie na przeciwko niego. On po chwili także usiadł.
- Boisz się?- zapytał
- Bardzo.
- A czego?
- Pana.
On spojrzał na nią takim wzrokiem, jakby ją przeszukiwał.
- Dlaczego się pan tak patrzy? Nie widział pan nigdy płaczącego dziecka?
- Widziałem. Ale nikt nigdy mnie się mnie tak nie bał jak ty.
- Ale nie zabije mnie pan, prawda?
- Nie mam zamiaru. Chciałem tylko z tobą porozmawiać. Wydaje mi się, że ty się nie boisz cierpieć.
- Może.
- Wiesz, nie siedzisz tutaj pierwsza. Wiele innych dzieci było tu przed tobą. Wszystkie wiedziały, że tu zakończą swój żywot. Tobie się chyba tak nie wydaje.
- Tak. Czyt pan w moich myślach. Ja tak nie potrafię.
- Nie musisz umieć. Ja też wcześniej nie umiałem. Nauczyłem się tego.
Zaraz jednak zmienił temat.
- Jak się nazywasz?
- Imię i nazwisko?
- Nie. Wystarczy imię.
- Lily.
- Jesteś cudzoziemką, prawda?
- Tak. Jestem z USA, ale mam polskie korzenie. A właśnie... Skąd pan tak dobrze umie angielski?
- Uczyłem się. Byłem kiedyś w Stanach. A ty: umiesz mówić po polsku?
- Umiem. Idzie mi to całkiem swobodnie.
I tak z angielskiego przerzucili się na polski.
- Jesteś sierotą?
- Tak. Nigdy nie widziałam moich rodziców. A jeżeli już, to na zdjęciach. Moja mama zmarła przy porodzie, a tata... Sama nie wiem. Podobno wyjechał do Polski i słuch po nim zaginął. Wiem też, że siedział 5 lat.
Przestała się go bać. Z kieszeni wyciągnęła zdjęcie swoich rodziców.
- To twoi rodzice?
- Tak.
On bardziej przypatrzył się fotografii. Jakby skądś ją znał...
- Twój ojciec nazywał się Wiktor, a mama Tania, tak?
- Skąd pan wiedział?
- Znałem ich.
Spojrzał na zegarek. Otworzył drzwi i kazał Lily wyjść.

Wyszła mimo iż nie chciała.
Długo zastanawiała się, skąd on mógł znać jej rodziców. Może był ich znajomym? Tak, tylko że na pewno by ją znał.
Kim więc był ten człowiek?