I doczekaliście się! Przepraszam, że tak długo, ale były problemy techniczne, no i bark weny. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Podpowiem, że zajdzie teraz trochę zmian [tzn. po tym odciunku] w życiu Ashley. Nie będe zdradzała jakich... Zapraszam do lektury:
Odcinek 6 - Hotel po drugiej stronie ulicy

I stało się. Następnego dnia o dziesiątej wsiadałam do taksówki razem z Michaelem.
- Na lotnisko proszę - powiedziałam.
Obydwoje siedzieliśmy na tylnich siedzeniach. Wiedziałam, że Michael chce mi coś powiedzieć, ale nie do końca byłam pewna co... Po piętnastu minutach byliśmy na miejscu. Michael wziął bagaż, a ja zapłaciłam za taksówkę. Przy kasie, gdy kupowałam bilet zdecydowałam się na wyjazd do Nowego Jorku, bo takowy odbywał się za godzinę i było jeszcze kilka wolnych miejsc. Dziwiło mnie tylko jedno... dlaczego policja mnie nie szuka? Nie mówią nic w radiu? Dziwne... Razem z Michaelem usiedliśmy w kawiarence i zamówiliśmy po kawie z expresu. Michael cały czas się na mnie patrzył... jakby chciał mi coś powiedzieć.
- Słuchaj... Ash - zaczął trochę nie pewnie - szkoda... że wyjeżdżasz...
- Ale zrozum, że muszę! - przerwałam mu - Sorry... Mów
Uśmiechnął się i złapał mnie za ręke.
- Ashley... Nic nie musisz. Ja... chciałbym żebyś wiedziała tylko, że ja... Ashley. Nie wiem jak mam Ci to powiedzieć?
- Zależy co... Czy to takie straszne, czy coś?
- Niee... Wydaję mi się, że to chyba nie odpowiednie miejsce...
- Michael! Błagam! Nie zamierzam się z tąd ruszać...
Chwilę pomilczeliśmy.
- Zaraz jest mój lot, jeszcze 10 minut.
- Ashley, znam Cię już trochę... Ale już od dawna skrycie się w Tobie podkochuje. Ashley... ja kocham Cię! Chcę żebyś o tym wiedziała. Myślałem, że to wszystko jakoś się ułoży...
- Michael... ja zdania nie zmienię muszę wyjechać. Napewno kiedyś wrócę, narazie obiecałam sobie - żadnych facetów!
- Ja to chyba nie do końca...
W tym samym czasie wywołali mój lot.
- Michael, dużo dla mnie zrobiłeś. Bardzo Ci za to dziękuje!

Pocałowałam go i odeszłam. Po dwóch godzinach leciałam w stronę Nowego Jorku. Teraz dopiero zacznie się wielkie życie. Będe zaczynała od zera, tam jestem nikim... Ale zawsze marzyła mi się światowa kariera. Po kilku godzinach byłam na miejscu. Odebrałam moją walizkę na kółkach. I wyszłam z potężnego lotniska. Zatkało mnie. Gdzie mam teraz iść? Zobaczyłam wielki napis: "Hotel Nathure **** Green Road". Złapałam taksówkę.
- Poproszę na Green Road... Jest tam taki hotel...
- No jaha! Jedziemy maleńka! Chodzi Ci o ten, no Narture, nie? - odezwał się taksówkarz niezbyt uprzejmie
- Nathure... - poprawiłam go spoglądając ukradkiem na banner i sprawdzając czy aby dobrze przeczytałam - wie... pan gdzie to?
- Spoko maroko! Ze mną zawsze i wszędzie!
I ruszyliśmy. Taksówkarz nie odzywał się do końca drogi. Słuchał jakiegoś bluesa, czy czegoś.
- Należy się 15 $
Zapłaciłam i wyszłam z taksówki, nie mówiąc nic. Hotel Nathure mieścił się w wielkim ciągu nowoczesnych kamienic. Weszłam do środka, a raczej mnie do niego wpuszczono. Podeszłam do recepcji.
- Dzieńdobry, ja chciałabym wynająć pokój jednoosobowy...
- Przykro mi, nie ma wolnych pokoi przynajmniej do jutra, chyba że miała pani zarezerwowany?
- Nie... nie miałam - powiedziałam wahając się - wie pani może, czy jest na tej ulicy jeszcze jakiś hotel?

- Jest po drugiej stronie ulicy... Trochę na skos. Hotel Silton... Pięć gwiazdek.
- Dziękuje
Wyszłam z budynku, faktycznie po drugiej stronie stał hotel o nazwie Silton. Jest to dość znana sieć hoteli. Ta cała Maris Silton jest dziedziczką hotelarskiej fortuny... Przeszłam na drugą stronę ulicy. Przy drzwiach stała obstawa, otworzyli mi uprzejmie drzwi. Hotel, a przynajmniej recepcja nie różniła się za bardzo od poprzedniej, były trochę inne ozdoby, inne twarze no i napisy. Zapytałam się o wolny, jednoosobowy pokój. Był takowy, uff, ulżyło mi. Wynajęłam go na trzy noce. W razie jakbym nic nie znalazła. Pokój był przytulny i dość spory. Położyłam się na łóżku, ale stwierdziłam, że nie będe marnowała takiej okazji na leżenie w pokoju. Przebrałam się w kieckę od Tiffaniego i zeszłam na dół, do hotelowej restauracji. Usiadłam przy ostatnim wolnym stoliku. Był dwuosobowy. Zamówiłam jakąś kolację o francuskiej nazwie. Na przeciwko mnie siedział facet w garniturze. Był przystojny. Starszy odemnie o jakieś 5, 7 lat. Zerkał na mnie dość często. Pochlebiało mi to. Po jakichś 20 minutach, gdy zjadłam już moją kolację dosiadł się do mnie.
- Czy mógłbym zamienić z panią słowo? - zapytał się
- Oczywiście, słucham?
- Od jakiegoś czasu przyglądam się pani i sądze iż nadawałaby się pani na...
Proszę o komentarze. Następny odc. 2.05 lub 3.05 =d