View Single Post
stare 09.05.2008, 21:22   #69
scarlett
 
Avatar scarlett
 
Zarejestrowany: 05.02.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 286
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Czwarty Świat

Słowem wyjaśnienia
Przepraszam za tą oszałamiającą prędkość dodania nowego odcinka. Lepiej nie pytajcie, czemu tak długo...
Ale do rzeczy
To już koniec. Ale nie znaczy, że całkowity. Tak jak był prolog, tak będzie też i epilog, zawierający to, co w normalnym odcinku w ogóle by nie pasowało. No to miłego czytania^^ Mam nadziję^^


ODCINEK 7

Nie odczuwałam tego, ale czas nie stanął w miejscu - płynął dalej. Nie wiem, ile czasu minęło, jednak nagle zrobiło się bardzo ciemno.
-Nie!!! – donośny krzyk Alory przeciął martwą ciszę niczym nóż.
Rozwścieczona jak nigdy kobieta raz po raz atakowała Lidię. Dziwne światło wydobywające się z ciał ich obu skutecznie rozświetlało mrok.
Poczułam, że moje oczy są całkowicie suche… Czyżby zabrakło mi łez? Chcąc odciągnąć swoją uwagę od tego, co się stało, spojrzałam na siostrę Marlona.
Miała wyraźną przewagę nad przeciwniczką, przynajmniej tak to wyglądało. Niewiadomo skąd spod jej dłoni wyleciał strumień błyszczącej wody. Gdyby nie ta sytuacja, można by było uznać to za całkiem miłe dla oka zjawisko.


Kiedy Alora w swoim szale traciła coraz więcej sił, Lidia, robiąca tylko uniki, wydawała się doskonale bawić. Uśmiech z sekundy na sekundę coraz bardziej wykrzywiał jej wąskie usta.
Wpatrzona w tą groteskową walkę nawet nie zauważyłam, że tuż koło mnie przykucnął Eryk, wyraźne zdezorientowany. Położył dłoń na moim ramieniu i spojrzał w moje oczy wzrokiem przepełnionym… współczuciem? Z pewnością mi się przewidziało…
-Kończ już to przedstawienie! – krzyknął do Lidii już swoim typowym, pełnym zaciekłości głosem – musimy wracać do zamku!
Moja domniemana kuzynka odruchowo odwróciła głowę w stronę dochodzącego głosu, co spowodowało, że ponownie oberwała.
-Mój drogi… Zabawa dopiero się zaczyna – zaśmiała się cicho, po czym z wrzaskiem rzuciła się na Alorę.
-Szkoda, że byłaś taka bezużyteczna… - westchnęła ironicznie, przyciskając kobietę do drzewa – Nawet nie dałaś mi się porządnie zabawić…
Palce Lidii coraz mocniej zaciskały się na smukłej szyi Alory.
Chciałam podbiec, odepchnąć ją, mimo, że wiedziałam, że nie mam z Lidią najmniejszych szans. Niestety, silne ramiona księcia skutecznie mnie unieruchomiły, kiedy tylko oderwałam kolana od ziemi. Nie byłam w stanie nawet spróbować pomóc… Z rezygnacją osunęłam się na trawę.
-Eryk – ostatkami sił szepnęła Alora
Ten, usłyszawszy swoje imię, podszedł i z szerokim uśmiechem spojrzał na z trudem łapiącą oddech siostrę. Myślałam, że to da mi jakąś szansę, jednak on wciąż ciągnął mnie za sobą.
-Ona… - wychrypiała słabym głosem bezwłosa kobieta – Nie ufaj jej… Proszę.
-Milcz! – wrzasnęła Lidia, którą słowa Alory wyraźnie doprowadziły do szału, po czym zwróciła się do Eryka – Nie słuchaj jej. Razem to zakończymy, mam już tego dość, zaczyna się robić nudno.
Po chwili zamilkła, a wraz z nią wszystko wokół. To, co nastąpiła chwilę potem, wstrząsnęło całym lasem niczym uderzenie potężnego pioruna. Mdłą ciszę przerwał przeraźliwy zgrzyt łamanych kości. Długie palce Lidii przestały dotykać szyi Alory, która bezwładnie osunęła się na ziemię. Pustym, niewidzącym wzrokiem poprzez korony swoich ukochanych drzew wpatrywała się w niebo. Teraz mogła połączyć się z nimi na zawsze.


Łucja, Igor, Marlon… a teraz Alora. Z piątki rodzeństwa pozostał tylko on, Eryk.
-Jak śmiesz! – krzyknęłam histerycznie wyrywając się z jego silnego uścisku – Oni byli twoim rodzeństwem!
-Mylisz się – odparł spokojnie, pozwalając mi opaść na trawę – To były po prostu przeszkody. Bariery zagrażające mojemu celowi.
-O czym ty mówisz?
-Władza, moja kochana – wtrąciła Lidia.
-Co?! Tylko dlatego ich zabiliście? Zrobiłeś to po to, aby mieć pewność, że to ty zostaniesz królem po tym, jak zabiłeś własną matkę!
-Trafiony! – krzyknął, a kiedy całkowicie doszło do niego znaczenie tych wydarzeń, wybuchł szaleńczym śmiechem – Teraz już nic nam nie przeszkodzi…
Zerwałam się z ziemi i z całej siły rzuciłam się na opętanego mężczyznę. Jedyne, co chciałam zrobić, to go zabić. Nie dbałam o to, że stanę się taka jak on, po prostu musiałam sprawić żeby w końcu się zamknął.
Kiedy leżeliśmy już na ziemi, a ja obejmowałam dłońmi jego szyję, poczułam, że coś dziwnego rozpływa się po moim ciele. Dziwne gorąco, rozprzestrzeniające się od serca do pozostałych części organizmu. Chciałam to zignorować, zacisnęłam więc mocniej palce na szyi Eryka. Nie przyniosło to jednak żadnego efektu – moje dłonie znajdowały się w takiej samej pozycji, co chwilę temu. Nie wiedząc, co się dzieje, spróbowałam jeszcze raz, z tym samym skutkiem. Książę zepchnął mnie ze swojej piersi i upadłam na twarz na trawę, która drażniła moje oczy. Zamiast się podnieść, wciąż tkwiłam w tej pozycji. Nie mogłam się ruszyć, a jedyne co czułam oprócz łaskotania trawy, to łzy spływające po moich policzkach. Jestem naprawdę żałosna. Dopuściłam do śmierci osób, na których naprawdę mi zależało, a na koniec tylko leżę i płaczę. Zanim moje powieki całkiem opadły, ujrzałam ich oboje, stojących nade mną z dumnymi minami. Osiągnęli swój cel, mieli powód do radości.
Ale czy na pewno?

---

W życiu nie wyobrażałam sobie tego dnia w ten sposób. W sumie, szczerze mówiąc, w ogóle go sobie nie wyobrażałam. Prawdą było to, że nie było dziewczyny w tym królestwie, która nie chciałaby teraz znaleźć się na moim miejscu. Ślub z bogatym, przystojnym księciem, piękny zamek, służba, stroje… Może jestem nienormalna, ale w ogóle mnie do nie obchodzi. Nie wiem, co w ogóle tutaj robię, z dnia na dzień stałam się całkowicie inną osobą. Wszystko, cały świat, jaki znałam, nawet, jeśli nie był dla mnie łaskawy… To wszystko znikło, a ja dopiero wtedy to doceniłam. To, co miałam, nawet, jeśli nie było tego wiele. A tutaj? Co dał mi ten świat? Nie byłam córką własnej matki, jedyna przyjaciółka wrogiem, a chłopak, na którym tak niegdyś mi zależało, okazał się po prostu zimnym dupkiem. Mimo wszystko próbowałam nauczyć się żyć w nowej rzeczywistości, nie poddawałam się. Czy się opłaciło? I tak i nie. Poznałam ludzi, którym na mnie zależało, prawdziwych przyjaciół i mężczyznę, którego naprawdę pokochałam.


Teraz stałam przed lustrem w wymarzonej chwili. Piękna służąca, jaka zajęła miejsce Sandry, która wiedziała za dużo, układała welon na moich spiętych włosach raz po raz prawiąc mi komplementy. Za godzinę miała rozpocząć się ceremonia – ślub i koronacja. Najbogatsze elfy z całego królestwa zjechały się do zamku, aby podziwiać nowego króla i królową. To żałosne, żeby tylko wiedzieli, jakimi środkami ich cudowny król doszedł do władzy.
On naprawdę jest idiotą. Czy on nie widział, że Marlon, Alora, Łucja i Igor ułożyli sobie życie w inny sposób? Co z tego, że żyli skromnie, byli o wiele szczęśliwsi niż Eryk mógłby to sobie wyobrazić. Oni nie musieli się martwić o to, że następnego dnia mogą stracić wszystko. Jednak stracili swoje życia z ręki własnego brata.
-Ach…skończone – westchnęła radośnie służącą, mierząc mnie wzrokiem od stóp do głów – Wyglądasz pięknie, pani. Jak zwykle – dodała pośpiesznie.
-Dziękuję – odpowiedziałam po chwili – Chciałabym się przejść.
-Oczywiście. Tylko proszę uważać, żeby nie natknąć się na księcia! Pan młody nie może zobaczyć swojej przyszłej żony w…
Jej głos całkowicie ucichł, gdy tylko zamknęłam z drugiej strony wielkie drewniane drzwi. Wcale nie miałam ochoty na spacer. Moje nogi jednak same kierowały się do przodu. Nie mogłam stać w miejscu. Korzystając z przejść, które odkryłam podczas mojego pobytu w tej złotej klatce, wydostałam się na zewnątrz. Biegłam prosto przed siebie, nie zwracając uwagi na krzewy i drzewa obijające się o moja śnieżnobiałą suknię. Śnieg… odkąd tu jestem, ani razu nie padał. Ciekawe, czy elfy znają śnieg? Już nie mam kogo o to spytać.


Minęła już godzina? Czy rozwścieczony książę kazał mnie już szukać? A może w ogóle nie zauważył, że znikłam? W końcu nic dla niego nie znaczę, mam być jedynie żoną na pokaz, nikim więcej. Moje zniknięcie, czyli opóźnienie nałożenia korony na jego głowę, jest jedynym sposobem, w jaki mogę mu dokuczyć. Ale czy robię to dlatego? To niestety marny sposób na zemstę.

Dokąd uciekam? Całe moje życie było jednym wielkim biegiem. Biegiem do nikąd, w poszukiwaniu szczęścia, samej siebie. Ale również ucieczka od problemów, z którymi sama nie potrafiłam sobie poradzić. Tylko gdzie tym razem znajdował się mój cel? Najpierw pomyślałam o matce. To ona zawsze była dla mnie oparciem w najtrudniejszych chwilach. Ale czy zrozumie i ta sytuację? Przyszła królowa rozpaczająca po śmierci zwykłego biedaka, który w ostateczności okazuje się być znienawidzonym bratem króla… Brzmi… banalnie. W ilu bajkach pojawiał się już ten motyw? Bajka… Rozejrzałam się wokół. Racja, zielone krzewy, radośnie skaczące zwierzęta, powiewające na wietrze gałęzie starych drzew. Istna sielanka. Tylko czemu moja bajka nie może zakończyć się w podobny sposób, co wszystkie inne? Dobro zwycięża zło…

Nagle jedna z gałęzi boleśnie uderzyła mnie w twarz. Zatrzymałam się i mętnym od łez wzrokiem spojrzałam na jej zielone listki.
-Masz rację – powiedziałam spokojnie do owej gałęzi – Nie ma czegoś takiego. Nie ma ludzi ani dobrych, ani złych. To wszystko to…
Nie potrafiłam dokończyć własnego zdania. Nie dość, że zorientowałam się, że gadam sama do siebie, to tak naprawdę, nie wiedziałam do końca o czym mówię.

Skro moje życie to nieistotna opowiastka, jedna z wielu, jakie opowiada się dzieciom na dobranoc, sprawię, żeby chociaż zakończenie było inne. Mimo wszystko byłam niepoprawną egoistką.

Skierowałam swe kroki wprost przed siebie. Z każdym pokonanym metrem ilość drzew malała, a do mych uszu zaczynał dochodzić szum wody. I wcale nie był to dźwięk potoku łez, spływających po moich policzkach.
W końcu się zatrzymałam. Nie miałam dokąd już pójść – przede mną ziała swoją niewiarygodną głębokością skalista przepaść, na dole której płynął dziki strumień rzeki. Hałas był niesamowity – woda, płynąca wartkim prądem, raz po raz uderzała o wystające z koryta rzeki wielkie kamienie. Zamknęłam oczy.


Spod przymkniętych powiek świat wydawał się zupełnie inny – szum wody… Morze. Dom. Ten prawdziwy, jedyny,. Ten, który już nigdy nie powróci.
Wzięłam głęboki oddech, a moje płuca natychmiast napełniły się tym świeżym powietrzem, dając mi uczucie błogiego odprężenia i odcięcia się od rzeczywistości. Rozłożyłam ramiona. Wiatr targał moją białą suknią, będąca kolejnym fałszywym symbolem. Czułam, że mogłabym stać tak wieczność. Poczułam, że od mych włosów odpina się welon. Zdecydowanie nikt nie mógł przewidzieć, na jaką próbę zostanie wystawiony. Lekki jak puch, niczym biała chmura, odleciał w tył, aby zaczepić się o koronę jednego z drzew i dać świadectwo mojej obecności na tym świecie.
Bose stopy stanęły na samej krawędzi. Nie otwierając oczu, które były już całkowicie suche, przeniosłam ciężar swojego ciała do przodu. Wolna jak ptak, opadałam w dół, aby zanurzyć się w pienistej toni… Wymyta z tego niewiarygodnego świata.

Wolałam nie zastanawiać się, czy postąpiłabym tak samo, gdybym wiedziała, że nosiłam w sobie nowe, całkowicie niewinne życie.
scarlett jest offline   Odpowiedź z Cytatem