EPILOG
Powoli uniosłam powieki. Czyżbym jednak przeżyła? Widać nawet nie potrafię się zabić. Potarłam oczy dłońmi, które wydały mi się wyjątkowo ciężkie. Wbiłam wzrok w sufit i nie miałam najmniejszej ochoty się ruszać. Jak tylko wstanę, zaczną się pewnie pytania, co właściwie zrobiłam, czemu… A ja nawet nie wiem, jak na to odpowiedzieć.
-Babciu! – krzyknęła mała dziewczynka, która właśnie wbiegła do pokoju.
Najbardziej zdziwiło mnie to, jak była ubrana… Krótka spódniczka i bluzeczka z krótkim rękawem… Nie widziałam takiego stroju od wieków.
-Wstawaj! – krzyknęła szarpiąc mnie za ramię – Obiecałaś mi, babciu! Zapomniałaś?
Zrobiło mi się dziwnie słabo. Co tu się dzieje? Błędnym wzrokiem rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Tuż obok łóżka, stała mała szafka, a na niej lampa… Elektryczność? Czyżby…
Pospiesznie zerwałam się z łóżka i stanęłam na twardych panelach. Czułam się słabiej niż zwykle… A moje dłonie…
Z narastającą paniką podbiegłam do wiszącego na sąsiedniej ścianie lustra. Niemożliwe! Moja skóra pokryła się zmarszczkami, włosy siwizną… Znów działo się ze mną coś, czego nie rozumiałam.
-No babciu! Zawsze ładnie wyglądasz! – przypomniała o sobie mała blondynka – Ale pośpiesz się już!
Babcia? Ja niby miałabym być babcią tego dziecka?
-Ja… - odezwałam się po chwili wahania – Nie wiem, o czym mówisz.
Po chwili pożałowałam swojej szczerości – błękitne oczy dziecka od razu zaszły łzami.
-Zapomniałaś o moich urodzinach? – wyszeptała tłumiąc szloch.
-Eee… Oczywiście, że nie! Chodziło mi o.. A z resztą, mówiłaś, że musimy się spieszyć, co nie?
-Jasne! – krzyknęła radośnie i wtuliła się w moją piżamę.
-No to, dokąd idziemy? – spytałam, całkowicie nie wiedząc, co w obecnej sytuacji mogę zrobić.
-Wszędzie! – dziewczynka aż podskoczyła z radości – Powiedziałaś, że będę mogła przejechać się na wszystkich karuzelach.
-Powiedziałam tak? – zdziwiłam się. Z pewnością nic takiego nie miało miejsca.
-Yhm.
-Kiedy?
-Babciu! Wczoraj! Tylko nie mów, że zmieniłaś zdanie…
-Nie, nie… Dobra, poczekaj na mnie, ubiorę się i możemy iść.
-Tylko szybko, babciu! Wykupią wszystkie balony! – roześmiana wybiegła z pokoju, a ja znów zostałam sama.
Czy przez mój upadek wróciłam do rzeczywistości? A przynajmniej do świata, w którym się urodziłam? Podobnie było za pierwszym razem, więc to dość możliwe… Tylko, czemu czas przesunął się aż tak dużo do przodu? I skąd wzięło się to dziecko, niby moja wnuczka? W dodatku zachowywała się, jakbym była z nią zawsze, tak jak poprzednio… Będę musiała spytać ta dziewczynkę jeszcze o wiele rzeczy…
---
-To najlepsze urodziny w moim życiu! – cieszyła się mała blondynka, zapychając się ciastkami.
Było mi naprawdę głupio, nie wiedziałam nawet, które to urodziny, a nawet, co gorsza, jak ona ma na imię! Przecież nie mogłam spytać o to wprost…
-Wiesz.. – zaczęłam – Tak sobie pomyślałam… Może powiesz mi coś…
-Co takiego, babciu? Tylko szybko, musimy zdążyć na moją ulubioną bajkę!
-Chciałam tylko spytać… Czy dobrze się bawisz.
-Świetnie, ale musimy już wracać do domu!
-Tak, tak, twoja bajka…
To było bardzo dziwne uczucie. Znów przechadzać się zatłoczonymi ulicami, pełnymi ludzi, spieszących się w różne miejsca. Nawet mała dziewczynka. Za bardzo przyzwyczaiłam się do tamtego, spokojnego świata…
Z każdym krokiem uliczka robiła się coraz bardziej pusta. To chyba dziwne, o takiej godzinie w wesołym miasteczku powinien być naprawdę spory ruch. Idące obok mnie dziecko jakby w ogóle tego nie zauważyło.
Nagle stanęłam jak wryta, wpatrując się w samotnie stojąca kobietę, która pojawiła się praktycznie znikąd. Uśmiechała się szyderczo, patrząc raz na mnie, raz na moją małą towarzyszkę.
-Babciu, znasz ta panią? – spytała, cały czas pamiętając o zbliżającej się porze jej telewizyjnego programu.
-Oczywiście, że się znamy, Lidio – rzekła spokojnie młoda kobieta – Właściwie, to nie przyszłam to twojej babci, tylko do ciebie.
-Do mnie? – zdziwiła się.
-Czego od nas chcesz? – warknęłam ze złością.
-Trochę się zmieniłaś, od naszego ostatniego spotkania, księżniczko Maju… Ach, żałuj, że nie ma cię teraz z nami… Król Eryk niestety zaraz po tobie odszedł ze świata żywych, a ja dziwnym trafem tuż przed tym wydarzeniem zdążyłam zostać królową… Tylko teraz mam mały problem, a to dziecko jest jego rozwiązaniem…
-O czym ona mówi, babciu? – spytała przestraszona – Chcę wracać do domu…
-Nie bój się – prawdziwa Lidia przykucnęła przed młodszą – Z tobą nie popełnię tego błędu, co z twoją babcią… Już niedługo o niczym nie będziesz pamiętać.
Po chwili wstała, wyjęła zza paska pistolet i skierowała go w moją stronę.
-Pamiętasz? Ta wiedźma, jak jej tam.. Alora? Pokazała ci kiedyś, że zginiesz z mojej ręki… Jak widzisz, przepowiednie zawsze się spełniają.
Roześmiała się, tak samo przeraźliwie, jak kiedyś i celując w moją głowę, pociągnęła za spust. Nie zdążyłam nawet zrobić kroku w tył.
-Nie! Co ty zrobiłaś mojej babci! – krzyknęła dziewczynka podbiegając do ciała Mai.
Chwyciła ją za rękę i z płaczem spojrzała w otwarte, martwe oczy, które już nigdy nie zobaczą jej roześmianej twarzy.
Dziewczynka bezwładnie upadła na chodnik, tuż obok ciała swej babci, a z jej oczu lał się istny potok łez.
-Nie rozpaczaj, mała – rzuciła Lidia, chowając niepotrzebną już broń – Mówiłam, że niedługo już niczego nie będziesz pamiętać. Zobaczysz, spodoba ci się twoje nowe życie. Będziesz moją córką, dobra? Z resztą, nie muszę cię pytać, po prostu nią będziesz. Będzie fajnie, bo wiesz, ja jestem królową…
-Nie obchodzi mnie to! – krzyknęła zrywając się na nogi – Ja chcę moją babcię z powrotem!
-Nie gadaj tyle, idziemy – odpowiedziała chwytając dziewczynkę za bluzkę i popchnęła ją przed siebie.
Kierując się wprost na mur, Lidia już teraz rozmyślała nad tym, co stanie się po powrocie do domu…
KONIEC
Dzięki wszystkim za wytrwanie do końca i mam nadzieję, że miło się czytało^^