View Single Post
stare 23.05.2008, 19:58   #84
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,666
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: A neverending dream

O lol... 3000 obejrzeń. Chwilę wcześniej pisałam o tym w innym temacie. Tutaj pozostawię to bez komentarza...
A przed Wami pierwsza część ostatniego odcinka.

ODCINEK 18
CZęść I


Pani Mary Kelley była oficjalną wicedyrektorką sierocińca. A że pani dyrektor prawie nigdy nie było, dlatego też ona miała na głowie wszystkie sprawy związane z zorganizowaniem pracy w sierocińcu.
Często jednak zamiast siedzieć nad stertą dokumentów, bawiła się z podopiecznymi. Dzieci nie raz się jej pytały, dlaczego to ona nie jest dyrektorką.
Ją jednak cieszyło to, że jest przynajmniej zastępczynią. Lubiła swoją pracę, a dzieci traktowała jak swoje własne.
Każdemu z nich zawsze życzyła, żeby znalazło kochającą rodzinę. Owszem, rozstania były dla niej trudne, ale wiedziała, że jedno dziecko więcej jest naprawdę szczęśliwe. A jak dzieci się cieszą, to ona również.
Cały czas śledziła postępy w rozprawie dotyczącej przyznania Wiktorowi praw do Lily. Była przekonana, że już wkrótce jej mała Lil będzie ze swoją wymarzoną, prawdziwą rodziną. "Tylko szkoda, że jest tak mało rodziców jak Wiktor"- myślała nieraz wspominając te wszystkie dzieci, które weszły w dorosłość samotnie, nie mając nikogo, kto by je kochał, bez wsparcia. Przynajmniej Lily tak nie skończy....

Któregoś grudniowego dnia jej pracę przerwało pukanie do drzwi. Nie zastanawiając się zawołała "Proszę!".

Do gabinetu weszła znana jej osoba- Wiktor Muchomorek.
- Dzień dobry- powiedział
- Dzień dobry- odparła kobieta- Domyślam się w jakiej sprawie Pan przychodzi.
- Dobrze Pani myśli. Przyjechałem po Lily. Już jestem prawnie jej opiekunem.
- To wspaniale. Lily w końcu naprawdę będzie szczęśliwa.
- Ja też. I cała nasza rodzina.
- Ma pan dokumenty?
- Tak- powiedział podając kartkę- To one
- Dobrze. Potem to przejrzę. Teraz zaprowadzę pana do Lily.
- Ależ proszę.
I tak ta dwójka poszła w stronę pokoju Lily.

Pani Mary zapukała do pokoju dziewczynki. Zaraz potem (wcześniej było "Proszę!) weszła.
- Lily stało się coś wspaniałego. Zaraz przekonasz się, co.
Serce dziewczynki zaczęło bić szybciej. Domyślała się...

Zaraz potem do pokoju wszedł Wiktor. Dziewczynka rzuciła mu się w ramiona. Okazało się, że miała rację.
- Tatusiu... - powiedziała płacząc
- Zabiorę cię do domu, Lily. Teraz już jesteś naprawdę moja.
Lily w tym momencie stała się najszczęśliwszą dziewczynką na świecie. Tyle lat czekała na ten moment! Jej marzenie w końcu się spełniło.
Gdy była już spakowana poszła się pożegnać z koleżankami i podziękować za wszystko pani Mary.
Ale była jeszcze jedna osoba, z którą chciała się pożegnać.
- Tatusiu- zwróciła się do Wiktora, gdy na zawsze opuszczała mury sierocińca- Jest jeszcze jedna osoba, z którą chciałabym się pożegnać.
- Kto taki?
- Mama...
Wiktor wiedział, co to oznacza. Zamiast na lotnisko, zamówił taksówkę na cmentarz.

Tania nie była jednak pochowana na cmentarzu w LA, tylko w swoim rodzinnym mieście, którym było San Mateo. Lily wiedziała o tym, i dzięki temu nie musieli błądzić bez celu po cmentarzu w LA.
Nie trwało długo szukanie jej grobu. Była pochowana na środku drugiej przecznicy w lewo.
Jej grób był w dobrym stanie. Na pewno zajęła się nim jedna z dawnych sąsiadek państwa Williams, jeszcze z czasów, gdy tu mieszkali.
Lily trochę posmutniała. Teraz było jej trochę żal, że musi zostawić to wszystko, z czym była związana już od urodzenia. Jednak doskonale zdawała sobie sprawę, że to, co jeszcze przed nią będzie jeszcze szczęśliwsze.

"Mamusiu"- powiedziała w myślach Lily stojąc nad grobem swojej mamy- "Nadszedł czas, żeby się pożegnać. Trochę mi przykro, że zostawiam to wszystko, co było mi tak bliskie. Ale jednocześnie się cieszę.
Bardzo ci dziękuję za to, że mi pomogłaś w poszukiwaniu szczęścia i w spełnieniu moich dwóch największych marzeń. Możesz być pewna, że będę (a właściwie, to już jestem) szczęśliwa. I to bardzo.
Szkoda tylko, że ty nie możesz być z nami. Ach, mamusiu, jakby fajnie to było, gdyby się na przykład okazało, że nie umarłaś... Ale wiem, że tak nie jest i nie będzie. Mam jednak nadzieję, że moja rodzina jakoś wynagrodzi mi twój brak. A z resztą... Na pewno tak będzie.
Może jeszcze kiedyś przyjadę cię odwiedzić. Tata chyba nie będzie miał nic przeciwko temu.
A teraz już kończę. Ale tatusiowi chyba się nie śpieszy..."

"Tania, tyle lat minęło od twojej śmierci, a ja jestem tu po raz pierwszy. Złość i żal już dawno minęły, przynajmniej u mnie. Nie dziwiłbym ci się, gdyby z tobą było inaczej.
Życie pokrzyżowało mi plany. Ty się pewnie też do tego przyczyniłaś i postawiłaś na mojej drodze tą znienawidzoną osobą, jaką była Lily. Może stwierdziłaś, że nadszedł czas, żeby poznała prawdę. I poznała. A ja poznałem ją.
I widzisz, do czego to nas doprowadziło. I mnie i jej w parę dni zmieniłaś całe życie.
Nie żałuję tego, bo nie mam za co. Dzięki temu jestem naprawdę szczęśliwy. Niegdyś na zawsze się straciłaś, ale odnalazłem cię w Lily.
Życie dało mi niezłego kopniaka, ale przydał się. Nigdy już nie zejdę na złą drogę. Dla Lily będę dobrym, kochającym ojcem. Mogę ci to przyrzec i... przyrzekam.
I jeszcze muszę ci podziękować, za to, że Lily i ja jesteśmy razem. Gdyby nie ty, pewnie byłoby inaczej. I jeszcze za to, że przez nią sprowadziłaś mnie na dobrą drogę.
Za pół godziny mamy samolot do Polski. Lily chyba już się pożegnała, a ja powiedziałem, co miałem powiedzieć.
Jeszcze raz wielkie dzięki, Tania. Za to, co zrobiłaś, nigdy nie przestanę ci dziękować. Lepszej żony nie mogłem sobie wybrać. Jesteś ideałem. Zawsze to powtarzałem.
Do zobaczenia, kochana. Jeszcze kiedyś przyjadę tu z Lily. Na pewno."

Spędzili tam prawie 10 minut. Po tym pojechali na lotnisko, by wrócić do domu.
************************************************** ********
Jak się zakończy to FotoStory?
Odpowiedź w drugiej części ostatniego odcinka.
I tak oto skończy się historia Lily...
Długi mi wyszedł ten ostatni opis. Jest nowy, bo pisany dopiero wczoraj. Gdybym mogła, to napisałabym jeszcze więcej . Ale tyle, ile przeczytaliście to chyba wystarczająco dużo.
Drugą część postaram się dać tak szybko, jak to będzie możliwe, niezależnie od komentarzy. Przy ich braku, edytuję tego posta.
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem