View Single Post
stare 30.05.2008, 16:11   #25
Kliii
 
Avatar Kliii
 
Zarejestrowany: 22.05.2008
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta
Postów: 177
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Namiastka życia"

[QUOTE=Milcia96;793041]Eeeeee napisałaś "mój MARCIN nie może umrzeć" czy coś takiego. Hmmm Marcin powiadasz??? xd [QUOTE]

Ups... Już poprawiam

"Namiastka życia"
Odcinek 4
Wróciłam do domu. Do domu, w którym spędziłam 6 lat mojego życia, z którego po śmierci dziadka wyprowadziliśmy się z rodzicami. Niedawno wróciliśmy, ale nie mam tu już znajomych, wszyscy, których znałam wyprowadzili się. W domu była już mama. Płacząc poszłam do pokoju się przebrać.



Nagle przypomniałam sobie o Julii. Przecież jechała z Markiem. Marek… Pobiegłam do łazienki. Długo płakałam. Na szafce leżała żyletka. Szybko wygoniłam mojego umysłu myśl o samookaleczeniu się. Przypomniałam sobie, jak kiedyś czytałam artykuł o dziewczynie, która się cięła. Myślałam wtedy: Jaka ona głupia… Nie przyszło mi wtedy do głowy, że sama mogę mieć takie pomysły. Ze strachem zeszłam do salonu, do mamy. Nie mogę być teraz sama.



- Mamo…
-Tak, córeczko?
- Julia jechała z Markiem. Co jej jest?
-Nie powiedziałam ci od razu, żeby cię nie przytłaczać, ale skoro pytasz… Julia zginęła na miejscu.
Spazmy płaczu dławiły mnie. Mama próbowała mnie przytulić.
-Nie, zostaw…-szorstko odepchnęłam ją i powróciłam do pokoju.
Z płaczem rzuciłam się na łóżko. Nagle uświadomiłam sobie przerażającą prawdę: zabiłam podwójnie moją przyjaciółkę i chłopaka. A chłopaka nawet potrójnie. Po pierwsze, jechali do mnie. Gdyby mnie nie znali, nie zdarzyłoby się to. Po drugie, zaproponowałam im pociąg o 7, choć chcieli pojechać o 12. Pociąg o 12 szczęśliwie dojechał na stację. I po trzecie, Marek zginął z miłości do mnie. Jestem okropna, nie powinnam żyć. Poszłam do łazienki. Chciałam pociąć się po żyłach. Wzięłam żyletkę. Dotknęłam nią skóry. Ból był przerażający. Może lepiej tego nie robić? Zabiłam przyjaciółkę i chłopaka i jeszcze się płaszczę i próbuję usprawiedliwiać? Oni przeze mnie przeżyli katusze.



Przecięłam sobie skórę ramienia do łokcia. Już miałam zabrać się za żyły, gdy do łazienki weszła mama.
- Co ty robisz? Zwariowałaś? Wiem, że cierpisz, ale nie należy krzywdzić własnego ciała!
Szybko zabrała mi z rąk żyletkę. Opatrzyła ranę. Nie była ona wielka.
- Powinnaś iść do psychologa- zobaczyłam strach w oczach matki.
- Już nie będę- było mi jej żal i dopiero teraz zrozumiałam, co robię. Robię to, z czego miesiąc temu się naśmiewałam.
Upadłam już tak nisko, na samo dno. Nie może się już zdarzyć nic gorszego. Po raz kolejny pobiegłam do pokoju. Pamiętam, że płakałam bardzo długo. Tego dnia nie jadłam obiadu ani kolacji. Postanowiłam głodem ukarać się za morderstwo. Nie czekałam na powrót taty. Chyba w końcu zasnęłam, albo płakałam do rana. Nie pamiętam. Gdy wstałam, nawet się nie przebierałam, zasnęłam ( lub płakałam) w spodniach i swetrze. Zeszłam na śniadanie-dłużej nie wytrzymam tego głodu.



- No i jak wczoraj spędziłaś dzień?- pytanie taty wstrząsnęło mną.
- Mamo, nie powiedziałaś mu?
- Powiedziałam. Kochanie, nie pamiętasz?- mama zwróciła się do taty.
- A no tak. Martusiu, nie przejmuj się, na pewno jeszcze kogoś sobie znajdziesz – tata jak gdyby nigdy nic nie przestawał jeść.
Nie wytrzymałam. Odstawiłam talerz i pobiegłam do pokoju. Znów płakałam. Przez cały dzień nie wychodziłam z pokoju. Mama przyniosła mi kanapki około piątej. Jedną zjadłam, a drugą wyrzuciłam przez okno. Mama nie wychodzi przed dziesiątą rano i po czwartej po południu, a ojciec niczego nigdy nie zauważa, kanapkę wyrzucę w drodze do szkoły. Szkoła… Nie odrobiłam lekcji, ale się nie przejmowałam. Zasnęłam.
Rano poszłam do szkoły. Byłam w okropnym humorze. Dostałam tego dnia 3 jedynki. Nawet niespecjalnie gadałam z Karoliną. Po szkole podeszli do mnie Dariusz i Jakub. Przywitali się i przedstawili, machinalnie odpowiedziałam. Zaczęli tłumaczyć mi, dlaczego wczoraj się nie przywitali. Nie słuchałam ich. To, co w piątek byłoby dla mnie odkryciem zagadki, dzisiaj nie miało znaczenia. Szybko zorientowali się, że ich nie słucham i ulotnili się. W drodze do domu towarzyszyli mi Monika i Dawid.
- Co się stało, że dzisiaj jesteś taka przygnębiona?- zapytał Dawid.
- Przedwczoraj zmarł mój chłopak i najlepsza przyjaciółka.
- I to już powód do rozpaczy?- wtrąciła się Monika.
- Tak
- Pewnie i tak byli głupi.-Monika wytrąciła mnie z równowagi.
Gniew we mnie buzował. Marek i Julia głupi??? To ona jest głupia! Przywaliłam jej z całej siły w policzek.



- Spokojnie- Dawid próbował mnie odciągnąć od przerażonej Moniki.
- Po pierwsze nie mieszaj się w nie swoje sprawy, a po drugie należało jej się. Nikt nie będzie obrażał moich Ś.P. przyjaciółki i Ś.P. chłopaka!– wykrzyczałam mu to prosto w twarz.
- Jeszcze się policzymy- zawziętość Moniki rozbawiła mnie. Ta blond paniusia mi grozi???
Niedoczekanie. Taka pusta paniusia jak ona nie będzie się wypowiadać na temat wspaniałych osób, którym nie dorasta do pięt. Dostojnym krokiem odeszłam do domu.

W następnym odcinku:
- Co Marta zastanie w domu?
- Jakie konsekwencje będzie miała „walka” z Moniką?
__________________

Ostatnio edytowane przez Kliii : 30.05.2008 - 19:17
Kliii jest offline   Odpowiedź z Cytatem