View Single Post
stare 18.06.2008, 13:52   #12
Lorette
 
Avatar Lorette
 
Zarejestrowany: 27.07.2006
Skąd: ąbruje
Płeć: Kobieta
Postów: 1,151
Reputacja: 11
Domyślnie Odp: Fontanna życzeń...



Odcinek 2

Zdziwiłam się tą wiadomością. Zapytałam się go dlaczego tak sądzi.
Ja nie sądze, ja to wiem...
Wiadomości wydawały się bardzo tajemnicze, ale wydawało mi się, że znam skądś taki styl pisania, no i takie "przemyślenia", jeżeli można to wogóle nazwać przemyśleniami. Zapytałam się, kim jest. Odparł, że nikim szczególnym, chce poprostu pogadać. Zapytałam się, czy z każdym zaczyna taką rozmowe.
Nie, ale wydajesz mi się jakaś szczególna. A po za tym zaabsorbował mnie Twój nick... ;]
No tak! Kto normalny daje nick Im-Not-Okay?! Zaczęłam z nim pisać. Bardzo dobrze mnie rozumiał. Tak zaczęłam z nim pisać, że nie poszłam na rysunki, bo zapomniałam. Gdy było już ciemno do mojego pokoju weszła mama.
- Nie poszłaś na rysunki? - spytała.
- Nie mamo, źle się czuję - skłamałam
- No dobrze, ale temperatury nie masz, ani nic?
- Nie mamo, nie mam.
Wyszła z pokoju. A ja pisałam dalej z nowo poznanym kumplem. Okazało się, że tak jak ja mieszka pod Warszawą, ale nie w tej samej miejscowości. Miał na imię Karol. Haha, Karol i Karolina - zabawne doprawdy, zabawne! Powtarzałam sobie ciągle to zdanie w myślach. Przez cztery godziny opowiedziałam mu o sobie, poznał sporą część mojego życiorysu. O drugiej w nocy poszłam spać. Cały czas myślałam o Karolu. Chciałam go poznać bliżej. Na następny dzień, gdy się rano obudziłam włączyłam komputer. Sprawdziłam gadu-gadu, ale nic nie napisał.Później rzuciłam się w wir codzienności czyli - mycie się, ubieranie, patrzenie w lustro, układnie włosów, powtarzanie zdania: "Karolinko, i tak już lepiej nie będzie, więc nie masz na co liczyć", zjedzenie śniadania i tu nastąpiła wiela zmiana! Do szkoły odwiózł mnie mój tata! Rozmawiałam z nim trochę, ale od kąd skończyłam dziesięć lat przestałam mieć z nim wspólne tematy, więc rozmowa była trochę drętwa. Wysadził mnie i pojechał dalej. Powlokłam się powoli do drzwi wejściowych szkoły. Jakoś nie cieszyłam się na myśl, że pierwszą moją lekcją jest geografia. Usiadłam na ławce w hallu i zaczęłam czytać książke, którą ostatnio wypożyczyłam. Opowiadała o dziewczynie, która mieszkała w wielkim mieście, jej matka była aktorką i zupełnie się nią nie opiekowała, wracała późno. Dziewczyna dowiedziała się pewnego wieczoru, że potrafi latać, chciała skoczyć z okna i się zabić, ale się nie udało. Książka była bardzo fajna, ale niestety nie mogłam jej dokończyć czytać, gdyż zadzwonił dzwonek. Poszłam do sali od geografi. Jeszcze nikogo w niej nie było.

Usiadłam tam gdzie zwykle, czyli w drugiej ławce w środkowym rzędzie. Po chwili do klasy weszła Beata, o dziwo sama! Zdziwiłam się lekko, czyżby dzisiaj Kingi nie było w szkole? Ja chyba śnię! To będzie mój najlepszy dzień w życiu! Beata usiadła przede mną.
- Cześć - powiedziała.
Moje zdziwienie było jeszcze większe.
- Cześć... - odpowiedziałam jej - Kingi nie ma dzisiaj w szkole?
- Ehh... Nie będzie jej przez dwa tygodnie... - powiedziała smutno - wyjechała gdzieś tam, nie wiem zupełnie po co. Głupia idiotka, zostawiła mnie!
Spojrzałam na nią z ukosa. Nigdy nie powiedziałabym o swojej przyjaciółce, że jest "głupią idiotką", nawet gdybym się z nią pokłóciła. Po chwili do klasy weszli: Dawid, Kamil i Patryk. Czyli większej liczby osób nie można było się spodziewać. Niedługo później pani Kąs przyszła i zaczęła się geografia. Cały czas myślałam o Karolu. Hmm... Ciekawe jak on wygląda, jaki jest... Z moich przemyśleń wyrwał mnie dzwonek.
- No, Karola, wstawaj! - powiedziała Beata - Chodź, pójdziemy do parku, bo w szkole gorąco...
Czemu ja mam zawsze takiego pecha? Przyczepiła się do mnie słodka panienka i będę musiała z nią łazić cały dzień... I tak przez dwa tygodnie! Chyba nie wytrzymam.
- Wiesz... Miałam teraz coś innego w planach. Muszę iść do biblioteki... - w tym przypadku nie musiałam kłamać, bo tak było. Miałam się tam spotkać z Markiem.
- Nie ma sprawy, pójdę z Tobą - odparła jak gdyby nigdy-nic.
Super, poprostu bosko. Tylko o tym marzyłam, żeby przyczepiła się do mnie różowa laleczka. Ahh... Porozmawiajmy o tipsach, sukienkach i idolach muzyki pop. Ohh... Jaki ten Justin jest boski! Jak tylko będe w Ameryce, to wbiję się za kulisy i się z nim ożenię! Fuj, słyszałam kiedyś taką rozmowę pomiędzy Beatą, a Kingą. Poszłam więc do biblioteki wraz z moim Dużym Różowym Problemem. Zobaczyłam, że Marek siedzi już i czeka na mnie. Zrobił wielkie oczy jak zobaczył lalkę barbi u mojego boku.

- Cześć... Nie pytaj! - wyprzedziłam jego pytanie.
- Okey...
- Beata jestem, a ty to pewnie ten Marek... Chłopak Karoli?
- Tak jestem Marek, ale nie jestem jej chłopakiem, jesteśmy dobrymi przyjaciółmi.
- Oh, to super! To znaczy, że jesteś wolny?
- Tak - odparł krótko.
Fakt, Marek nie należał do najbrzydszych. Z moich źródeł wynikało, że kocha się w nim połowa szkolnej populacji dziewcząt. Dalsza rozmowa z nim była raczej drętwa, a była to wina Pani Różowej, ale cóż. Po dzwonku rozeszliśmy się do swoich klas. Oh, żeby Beata się ode mnie odwaliła na kolejnej przerwie, jeżeli tego nie zrobi to poproszę o interwencje Marka, on ma cięty język, więc nie powinno być problemu. Lecz, niestety... Na kolejnej przerwie Marka niegdzie nie było, a Beata łaziła za mną jak jakaś opętana. Gdy wróciłam do domu, odpaliłam komputer, włączyłam gadu. Czekała na mnie wiadomość od Karola:
Co powiesz na spotkanie? W świecie realnym lepiej rozmawiać...
Odpisałam, mu że owszem, ale dopiero w sobotę. Po chwili napisał, że super i że nie może się doczekać, bo przez te 5 godzin rozmowy bardzo mnie polubił. W końcu umówiliśmy się w parku, niedaleko mojej szkoły. Zadzwoniłam do Marka i opowiedziałam mu o wszystkim:
- Karola, nie wiem czy powinnaś iść... Boję się że jeszcze coś ci zrobi, albo coś.
- Oh, nie martw się. A skoro tak bardzo się boisz, to możesz przyjść też, usiądziesz na innej ławce i będziesz go obserwował. Dla mnie to nawet lepiej.
- W sobotę... Ale o której?
- O 14, o kurczę! Macie trening, nie?
Marek należał do szkolnej drużyny piłkarskiej, był jej kapitanem, więc nie mógł opuścić meczu.
- Noo, o 14.30 zaczynamy. Mogę przyjść zobaczyć czy nie jest takiś podejrzany...
- Super!

Rozmawialiśmy jeszcze trochę, później on musiał kończyć, bo go mama na obiad wołała. W końcu nadeszła sobota. Nie szykowałam się specjalnie. Ubrałam tylko bluzę i luźne spodnie, czyli tak jak lubiłam. Do 14 nic specjalnego nie robiłam, po za siedzeniem przed telewizorem i opychanie się chipsami, siedzeniu przed komputerem i pięciu rozmowami przez telefon z Markiem. Poprosiłam mamę, żeby zawiozła mnie do szkoły. Miałam wrócić sama, autobusem. Była 14.25, gdy dojechałam wysiadłam z samochodu. Gdy moja mama odjechała stwierdziłam, że przecież nawet nie wiem jak ten Karol wygląda! Gdy weszłam do parku zobaczyłam osobę siedzącą na ławce...

Powiem tak, imiona polskie są, gdyż stwierdziłam, że lepiej jakby wszystko działo się w Polsce no i w ogóle. Co do akcji, to rozwinie się w następnym odcinku, to mogę wam obiecać ;] I, uwierzcie mi - nie będzie to takie oklepane fs, jak myślicie. A z resztą, sami się przekonacie w odc. 4, albo może nawet i 3... =D Proszę o komentarze!
__________________

Ostatnio edytowane przez Lorette : 18.06.2008 - 14:39
Lorette jest offline   Odpowiedź z Cytatem