View Single Post
stare 27.06.2008, 18:28   #107
Fobika
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Otwórz oczy...+18

Dziś trochę krócej, ale zawsze coś Dzięki za wszystkie miłe komentarze :*

Nancy odsunęła się od drzwi przepuszczając ich przodem. Wnętrze niewielkiego baraku stanowiła jedno pomieszczenie, oświetlane jedynie przez światło latarni przedostające się przez otwarte drzwi, które z trudem przebijało się przez unoszące się gęsto w powietrzu drobiny kurzu. Każdy, najdrobniejszy skrawek podłogi przykryty był specyficzną mieszaniną błota i kurzu, idąc w głąb baraku pozostawiali za sobą ślady swoich butów, tworząc wyłom w brudnej powierzchni. Nancy na krótką chwilę zniknęła w ciemnych czeluściach sali, by po chwili wrócić trzymając lampę naftową.
- Masz zapalniczkę?- zapytała. Siwan jedną ręką przytrzymując wciąż kołyszącą się Anę, podał Nancy zapalniczkę. Po chwili wnętrze baraku rozgrzało wątłe światło lampy naftowej. Był mniejszy niż wydawało im się na początku. Pod ścianami porozrzucane były stare, przegnite fragmenty mebli, gazety, pokrowce, szmaty i zużyte strzykawki (pamiątka po ostatnich lokatorach). W jednym z kątów pomieszczenia ustawiony był niewielki, zasmolony piecyk. Nancy odstawiła na podłogę lampę naftową i krzątając się wśród sterty śmieci, zbierała szmaty, pokrowce i dawne poduszki. Niektóre z materiałów były tak stare, że rozsypywały się w jej dłoniach. Rozłożyła to wszystko przy piecyku.
- Połóż ją tutaj- powiedziała. Siwan podniósł Anę i z największą ostrożnością i delikatnością ułożył ją na stercie brudnych szmat. Sam usiadł obok niej i czule gładząc ją po policzku, przyglądał się jej uśpionej twarzy. W dawnych, szczęśliwych czasach, kiedy byli razem uwielbiał na nią patrzeć, kiedy spała. Wyglądał wówczas tak spokojnie, a on był przekonany, że już zawsze tak będzie, że zdoła ją uchronić przed całym złem współczesnego świata. Teraz, tamte chwile wydawały mu się być odległe o setki lat, jakby nigdy nie istniały, lub były częścią jakiejś pięknej baśni o dwójce zakochanych ludzi, historią, która nigdy się nie wydarzyła.
Nagle za murami baraku rozległ się krzyk przerażenia i pojedyncze wystrzały. Siwan zesztywniał.
- Co to było?- wyszeptał.
- Jesteśmy w strefie C. Tutaj ciągle ktoś ginie- odpowiedziała spokojnie Nancy. Ponownie zapuściła się w mroczne zakamarki baraku, tym razem przynosząc stertę gazet i drewniane fragmenty mebli. Wszystko to wrzuciła do pieca i rozpaliła ogień.

Gdy żarzące się iskierki na dobre owinęły się wokół suchego drewna przysiadła obok Siwana i Any.
- Może powinniśmy zawieść ją do szpitala?- zasugerował zatroskany Siwan. Nancy prychnęła pogardliwie.
- Tak, jasne czemu nie? Postaraj się choć przez chwilę ruszyć mózgiem ośle, całe miasto nas szuka. Lepiej dla niej, żeby umarła tutaj, niż miałaby zostać zabita przez kapłanów- widząc zszokowaną twarz Siwana, pożałowała swoich ostrych słów. Do cholery Nancy, co się z tobą dzieje? To, że masz zły dzień nie usprawiedliwia cię byś zachowywała się jak ostatnia suka. Kątem oka spojrzała na zasmuconego Siwana. Chyba powinna go przeprosić... E tam, nie zamierza go niańczyć. Otworzyła walizkę i wyjęła z niej butelkę whisky. Patrząc w ogień upiła kilka łyków.
- Chcesz?- zapytała przysuwając w stronę Siwana butelkę.
- Nie- pokręcił głową. Nancy westchnęła ciężko.
- Nic jej nie będzie. Jest osłabiona to wszystko. Musi tylko trochę odpocząć i dojdzie do siebie- powiedziała łagodnie. Siwan uśmiechną się delikatnie i pokiwał głową. Bez słowa przyjął przeprosiny Nancy. Przez dłuższy czas oboje siedzieli w milczeniu.
- Co wiesz o projekcie Nova?- zapytała Nancy.
- Zupełnie nic- odpowiedział marszcząc brwi- Ana nigdy nie wtajemniczyła mnie w szczegóły swojej pracy. Wiedziałem tylko, że pracuje dla kapłanów, nad tajnym projektem. Z czasem projekt Nova zaczął ją pochłaniać, widywałem ją coraz rzadziej, noce i dnie spędzała w laboratorium. Praca stała się jej nowym życiem. Nie rozumiałem tego, chciałem się dowiedzieć co tak bardzo ją zajmuje. Wszcząłem więc własne, małe śledztwo, by dowiedzieć się nad czym ona pracuje. Jestem dziennikarzem i znam kilku ludzi... popytałem tu i tam, ale nikt nic nie wiedział. Ana w jakiś sposób dowiedziała się, że interesuje się projektem Nova. Postawiłem ją przed wyborem. Ja, albo praca. Wybrała ten cholerny projekt.

- Byliście parą.
- Tak, byliśmy nawet zaręczeni- powiedział uśmiechając się mimowolnie na myśl o starych czasach. Nancy spojrzała na zegarek.
- Za cztery godziny będzie świtać. Prześpij się.
Siwan spojrzał niepewnie na butelkę.
- Jesteś pewna?
- Tak, obudzę cię za dwie godziny, wtedy się zmienimy.
Siwan, bez dalszych protestów położył się obok Any. Zasnął, gdy tylko ułożył głowę na brudnych szmatach. Nancy w milczeniu, popijając od czasu do czasu whisky, zapatrzyła się w ogień. Iskierki płomieni wesoło tańczących w osmolonym piecyku ułożyły się w twarz mężczyzny. Nancy mrugnęła nerwowo. Złudzenie minęło. Zbliżyła butelkę do ust. To dziwne, że po tylu latach jego twarz wciąż ją prześladuje. Twarz czterdziestoletniego mężczyzny wykrzywiona w złości. Jego spojrzenie będące mieszanką szaleńczej wściekłości i nienawiści. Usta wygięte w demonicznym uśmiechu. Zapach alkoholu, który zawsze drażnił jej nozdrza, gdy tylko on zjawiał się w pobliżu. Twarz diabła. Jej ojca. Jego wielka brudna dłoń uderzająca ją w policzek, tak mocno, że aż upadła na podłogę. Ostatnią rzeczą, jaką pamięta z tamtego wieczoru to ogromny ból w dłoni. Ojciec nadepnął na nią, łamiąc jej kruche dziecięce palce. Po tamtym zdarzeniu pozostał jej na pamiątkę lekko wygięty palec. Nancy energicznie potrząsnęła głową, starając się wyrzucić z myśli jedenastoletnią dziewczynkę kulącą się z bólu na podłodze i kurczowo ściskającą lewą rączkę. Jednym łykiem opróżniła butelkę. Była do niego podobna bardziej, niż by tego chciała. Te same rysy twarzy, gesty, słabość do alkoholu.... Stała się taka jak on i właśnie za to, tak bardzo siebie nienawidziła. Prawdziwa córeczka swojego tatusia. Pochyliła głowę i z jej oczu pierwszy raz od wielu lat popłynęły łzy.
  Odpowiedź z Cytatem