View Single Post
stare 05.07.2008, 21:12   #22
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,666
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Powrót do przeszłości

Rzadko mi się zdarza, żeby na przedmowie do odcinka nie wiedzieć, co mam napisać. Ale bez słowa nie mogę się obejść...
Z jednej strony jestem trochę wściekła, ale mam trochę kpiący uśmieszek na ustach...
Gdy byłam w trakcie wstawiania "AND", trochę denerwował mnie brak komentarzy. Zaledwie 4 między kolejnym odcinkiem. OK, może się komuś nie podobało, że w TS1.
Teraz: FS w TS2, komentarzy: 4. I najlepsze:
Cytat:
kiedy nowy odcinek ?????
Stąd ten uśmieszek.
Ludu, czego wy ode mnie oczekujecie? Że Wam od razu napiszę i wstawię całe FS, a nawet nie będę wiedziała, czy w ogóle to przeczytaliście?
Wstawiłam odcinek, oczekuję czegoś w zamian. Czyli Waszej opinii o nim. Naprawdę, wnerwia mnie takie coś, jakie odwaliła osoba, której wiadomość zacytowałam. Nie można było nawet napisać, czy się podoba? Autorzy FS (ja TEŻ) chcą wiedzieć, co o nim myślicie. Więc proszę Was, żeby ta sytuacja już się nie zdarzyła.
A jak nie komentujecie, bo się Wam nie podoba, to w ogóle nie czytajcie.

No, chyba już.
A odcinek miał być wczoraj, ale Firefox doprowadził mnie do szału, przez co odechciało mi się.

Odcinek 4


10 minut później byłam w domu. Zaraz jak weszłam, na spotkanie wybiegł mi mój kuzyn.
Nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam. Był cały zapłakany... Co się takiego stało?!
- Lily!- krzyknął załamanym głosem- Dobrze, że już jesteś... Mama i tata nie żyją...
- Co?!- byłam w szoku- Jak to?
- Wypadek...
Oczy mi się zaszkliły, i zaraz po mojej twarzy spłynął strumień łez (rozmazując tym samym mój piękny makijaż...).
Wiedziałam jednak, że nie mogę i ja się załamać. Mimo, iż byłam rozklejona, zaczęłam pocieszać chłopaka.
- Skoro cioci i wujka nie ma, ja się wami zajmę- powiedziałam
To zaraz wywołało błysk nadziei w oczach Josha.
W końcu, nie mogłam ich zostawić samych... To byłoby nie w porządku. Oczywiście, nie mogę cały czas być z nimi... Pewnie wujek miał rodziców czy jakieś rodzeństwo, którzy mogliby się zająć dziećmi.
- Dzięki, Lily- odparł po chwili- Nawet nie wiesz, jacy jesteśmy ci wdzięczni.
- Nie ma sprawy. Tylko nie mogę być z wami cały czas...
- Dziadkowie i ciocia pewnie też już wiedzą. Na pewno znajdzie się dla nas opieka.
- Macie do nich numer?
- Tak. Na pewno jest w książce.
- Dobra. Jak tam twoje siostry?
- Są w równie kiepskim stanie, jak ja. Daisy zamknęła się w łazience, a Viv śpi.
Skierowałam się w stronę łazienki...

Gdy weszłam, widok był okropny.
Nigdy nie lubiłam, gdy dzieci płakały (chyba zbyt dużo takich scen naoglądałam się w sierocińcu).
Ja sama kiedyś tak właśnie płakałam...
- Daisy- zwróciłam się do dziewczynki
- Lily, mogłabym sobie popłakać w samotności?- zapytała
- Jeszcze będzie na to czas- odpowiedziałam- Ale póki co mam dobre wiadomości.
- Co takiego?- twardo utkwiła w mnie swój wzrok
- Ja się wami teraz będę zajmować.
Kuzynka zaraz wskoczyła mi w ramiona.
- Jesteś najlepszą kuzynką, jaką mam- powiedziała, zasypując mnie pocałunkami.
Wtedy w mojej głowie pojawiła się myśl: co z pieniędzmi... Trzeba by poszukać pracy.

Autobusem pojechałam do San Fracisco.
W ciągu godziny byłam już w 5 miejscach, jednak nigdzie nie spełniałam żądanych warunków. W niektórych nawet trzeba było mieć ukończone studia...
Zaczęła się druga godzina poszukiwań. Szłam właśnie chodnikiem wzdłuż Liberty Street, gdy moją uwagę przykuła tablica ogłoszeń. Zaczęłam czytać...
"Klub nocny "Superstar" zatrudni wokalistkę na pół etatu na czas wakacji. Wymagane umiejętności: ładny śpiew, znajomość piosenek. Płaca: od 6 dolarów za godzinę. Adres: Liberty Street 209, San Francisco"
Przecież właśnie teraz byłam na Liberty Street. Spojrzałam na numer budynku. 209! To tutaj!
Zaczęłam się zastanawiać. Mam ładny głos, śpiewam czysto, mam akcent...

- Hej, ty!- ktoś zawołał w moją stronę
Obróciłam głowę. Obok mnie stał jakiś facet o orzechowych włosach i zielonych oczach.
- Czego ode mnie chcesz?- zapytałam trochę podirytowana
- Widzę, że szukasz pracy.
- Tak.
- Pewnie zauważyłaś już ogłoszenie klubu "Superstar"?
- Tak... I co z tego?
- I zastanawiasz się, czy nie przyjąć pracy.
Kurczę, ten gostek zaczyna mnie denerwować! Nie dość, że bezczelnie mnie zaczepił na ulicy, to jeszcze czyta w moich myślach!
- Tak- powiedziałam od niechcenia
- Dobrze ci radzę, weź tę pracę- powiedział
Zdziwiło mnie to. I on będzie mi jeszcze mówił, co ja mam robić?!
- A niby dlaczego mam to zrobić?- zapytałam
- Fajna praca- odparł z największym spokojem
- Ach tak... A niby skąd ty to możesz wiedzieć?
- Też tam pracuję. Ciekawa i fajna robota, mówię ci. Wydajesz się być OK, więc szef cię przyjmie. No, spróbuj!
Dziwny gostek, ale naprawdę miły.
- Jak chcesz, mogę cię zaprowadzić- zaproponował
- To prowadź- powiedziałam.
Uśmiechnął się do mnie. Chyba go polubię...

Chwilę później byłam już na rozmowie w pokoju pana McKenzy`iego.
Mimo dwóch okien, było tu dość ciemno. I pusto.
Z moich rozmyślań wyrwało mnie pytanie pracodawcy.
- Możemy już zaczynać?
- Tak, proszę- odpowiedziałam
- No dobrze. Pani imię i nazwisko?
- Lily Muchomorek.
- Proszę?
- Mu- cho- mo- rek. Jestem z Polski, to dlatego.
- Ale pani świetnie mówi po angielsku.
- Moja mama jest ze Stanów.
- Rozumiem. Niech pani tylko przeliteruje imię i nazwisko.
- L- I- L- Y M- U- C- H- O- M- O- R- E- K.
- Dobrze. Data urodzenia?
- 23 czerwca 1998.
- Wykształcenie?
- Średnie.
- Imiona rodziców?
- Victor i Tania Muchomorek.
- Mogłaby pani przeliterować?
- Tak. V- I- C- T- O- R i T- A- N- I- A.
- Hmmm. Gdy otwierałem ten biznes, moja pierwsza wokalistka też się nazywała Tania. Pięknie śpiewała... A jak z tym jest u pani?
- Dobrze.
-W takim razie proszę coś zaśpiewać.
Dobrze, że na poczekaniu wymyśliłam, co zaśpiewam.
Mina szefa wyrażała zadowolenie. Chyba spodobał mu się mój głos. Gdy skończyłam, od razu podał mi kartkę i powiedział:
- Proszę to podpisać.
Była to umowa o pracę. Szybko przeczytałam, i chwilę potem znalazł się tam mój podpis.
Oddałam ją szefowi. Ten uścisnął mi rękę.
- Jednego ze swoich kolegów już znasz. On ci wszystko pokaże.
- Dobrze. Dziękuję.
Wyszłam. Za drzwiami czekał na mnie "kolega".

"Kolega" zaraz zaprowadził mnie na zaplecze.
Było całkiem nieźle urządzone. Była nawet lodówka i umywalka! (Do ubikacji wchodziło się przez salę) Pewnie miło mi się będzie tu odpoczywało w czasie przerwy.
Swój pierwszy występ miałam mieć dzisiaj wieczorem. Wcześniej miały być jeszcze próby...
Taka typowa dyskoteka była zawsze w soboty i piątki. W tygodniu było natomiast coś odmiennego- "potańcówka", ale grał zespół. Czyli także i ja...
Może i jest to nietypowe, ale podobno cieszy się dużą popularnością. To się okaże...
- Ładnie, co nie?- zapytał chłopak
- Tak, dość- odparłam
- Zawsze godzinę przed występem się tu spotykamy. Potem idziemy ćwiczyć na salę.
- Aha.
- Słuchaj, a jak ty się w ogóle nazywasz?- zadał trochę "spóźnione" pytanie
- Lily. Lily Muchomorek.
- Że jak?
- Mu- cho- mo- rek. Jestem z Polski...
- W życiu bym nie pomyślał- powiedział zdziwiony- Ale pasuje ci "Lily".
- Dzięki- naprawdę mi tym schlebił...- A ty?
- Alan Stewart, czyli po prostu Alan.
- Mieszkasz gdzieś tutaj?
- Mieszkam i studiuję w Los Angeles, ale tu przyjechałem na wakacje.
- Los Angeles?
- Tak. Stamtąd pochodzę...
- Ja też.
- Mówiłaś, że jesteś z Polski.
- Ale urodziłam się w Stanach i mieszkałam tu przez 9 lat. I ja też jestem tu na wakacjach.
Rozmowa ciągnęła się dalej. Ja i Alan mieliśmy, jak się okazało, wiele wspólnego. I już wiedziałam, że zostaniemy przyjaciółmi...
************************************************** **********
Jakie przygody czekają Lily w nowej pracy?
Czy poradzi sobie jako opiekunka swoich kuzynów?
Odpowiedzi (mam nadzieję) wkrótce.

Aaaa... Właśnie.
Wyjaśniam:
Cytat:
Napisał Lira
Tylko zdziwiło mnie w tym opowiadaniu to, że Lili, jadąc do Stanów, nie zabrała ze sobą swojej komórki, tylko dostała od cioci(?).
Po co ten znak zapytania? Chyba wyraźnie napisałam, że dostała od cioci...
Co do tego, co teraz napiszę, mogę się mylić, gdyż nie znam się na komórkach (może mi nie uwierzycie, ale ja sama nie mam).
Sieć ma jakiś zasięg, który nie wszędzie dochodzi, w tym również za ocean. No więc w związku z tym Lily nie miałaby zasięgu.
Brałam to na mój rozum. Jeśli jest inaczej, napiszcie, chociażby dla mojej własnej informacji.
Cytat:
Napisał Atlantis
Mi się wydaje że twoja historia też jest niestandardowa (...)
Mylisz się. Pewne wątki co prawda będą oryginalne, ale historyjka z leksza oklepana, szczerze powiedziawszy. Chociaż mam nadzieję, że "AND 2" jeszcze Was czymś zaskoczy.

Ostatnio edytowane przez Liv : 06.07.2008 - 21:38
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem