DWA komenty?! Ludu, co Wy se jaja robicie?! Albo Wam się na serio nie podoba :/.
Za nudne? Styl się nie podoba? Zdjęcia do bani?

Nie mówię o tych dwóch osobach, które skomentowały. Za to oczywiście bardzo im dziękuję.
Odcinek 6
Gdy wszelkiego rodzaju kłótnie i zażalenia dobiegły końca, zaczęliśmy próbę.

Każdy zajął swoje miejsce: ja, na środku sceny, w dodatku z bezprzewodowym mikrofonem, Alan przy perkusji, Dustin natomiast przy gitarze elektrycznej.
Niezły z nas duet- pomyślałam.
- Ale chwileczkę...- zaczął gitarzysta- Przecież jak wy wyglądacie?!
- O kurczę, zapomniałem się przebrać!- przypomniał sobie Alan.
Zaraz pobiegł na zaplecze- chyba się przebrać.
- Ale ja jestem ubrana- wtrąciłam.
- Blondi, nie udawaj ślepej- zwrócił się do mnie z kpiną Dustin- Przecież w takiej tapecie nie będziesz występować!
- A niby dlaczego nie?- spytałam trochę urażona
- Pogięło cię? Z takim czymś na twarzy mogłabyś robić za anioła na jasełkach!
Boże, to jego słownictwo... Jak Alan z nim tak może wytrzymać?
- Nie mam tu przyborów do makijażu- powiedziałam ostatecznie
- To pożyczysz sobie coś od Alex. Ona ma w ch***** tego.
Zeszłam ze sceny/ Musiałam iść do łazienki i zmyć ten makijaż... Ciekawe tylko, kiedy ta Alex przyjdzie... (jest barmanką)
Okazało się, że nie tylko pożyczy mi kredkę, szminkę i cień (pudru nie miała), ale jeszcze i pomoże mi się dobrze wymalować.

Dziwnie się czułam z nową "tapetą". Nigdy nie miałam ciemnego makijażu- do mnie, blondynki z niebieskim oczami, jakoś nie pasował.
Teraz- pomyślałam- najlepiej byłoby mi w jakiejś ciemnej peruce. No, ale nie byłam w posiadaniu takiego czegoś...
Gdy wszystko było już OK, rozpoczęliśmy.
Każda piosenka rozpoczynała się krótkim wstępem- najczęściej był to gotowy podkład z towarzyszeniem któregoś z instrumentów.
Muszę przyznać, że oboje byli profesjonalistami- żadna nuta nie była źle zagrana, rytm równy... Owszem, zdarzały si pomyłki, ale to najczęściej z moim udziałem. Nic dziwnego- to moja pierwsza próba.
- Jeszcze raz!- co chwilę zarządzał Dustin.
Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, bardzo dobrze się na tym znał. To on właściwie prowadził całą próbę.
- Dobra, ludzie, generalka- zarządził, po czym zwrócił sie do mnie:
- Teraz skup się, Blondi.
- Za przeproszeniem- przerwałam mu- Ja mam imię.
- No co ty nie powiesz...- zakpił ze mnie
- Dustin, weź już przestań- w mojej obronie stanął Alan- Mnie też się nie podoba, jak się do niej zwracasz.
- Alan, siedź cicho. To, że ty mówisz do niej "Lily" nie znaczy, że ja tez muszę. Będę się do niej zwracał tak, jak MI się podoba.
Ha! To on wie, jak ja mam na imię! Szkoda tylko, że wiedzy nie stosuje w praktyce...
Koncert świetnie nam wyszedł. Bardzo spodobał mi się ten widok ludzi wirujących przed nami na parkiecie w rytm muzyki. Niektórzy nawet oklaskiwali nas, ale mnie w szczególności.
Polubiłam tę pracę, a w szczególności publiczność.

Nie wiem, jakim cudem, ale występ się przedłużył- z 22.30 do 23.00. Ostatni autobus do domu miałam o 22.50...
Skapłam się dopiero po zejściu na zaplecze. I jak ja teraz wrócę?- zaczęłam się zamartwiać.

- Ej, co jest?- opiekuńczym głosem spytał mnie Alan
- Przez to, że koncert się przedłużył, nie zdążyłam na ostatni autobus...
- Nie masz jak wrócić, prawda?
- Tak...
- Jestem samochodem (od autorki: proszę tego nie brać dosłownie!

), mógłbym Cię podwieźć...
Wstąpiła we mnie nadzieja.
- Byłabym ci naprawdę bardzo wdzięczna...
- To chodź.
Poszłam za nim w stronę parkingu.

- Wsiadaj- polecił mi, gdy zatrzymaliśmy się koło małego, starego Volvo.
Otworzyłam drzwiczki z drugiej strony i usiadłam na siedzeniu obok kierowcy.
- Gdzie mieszkasz?- zapytał, zapalając silnik
- Las Gatos, Oak Street 22.
- Trochę daleko, ale to nic- odparł.
W tym samym momencie przypomniało mi się pytanie, które tak mnie nurtowało...
Ale postanowiłam poczekać na odpowiedni moment.

A ten nadszedł... Postanowiłam spróbować.
- Czemu, gdy przyszedłeś, byłeś taki smutny?
On westchnął i znowu posmutniał.
- Zerwałaś kiedyś z chłopakiem?- zadał mi pytanie
- Tak- odpowiedziałam. Do mojej głowy zaczęły wracać wspomnienia, ale musiałam je powstrzymać- najchętniej bym je w ogóle wyrzuciła... I z pamięci wymazałabym tych wszystkich moich ex, przez których nocami płakałam...
- To już wiesz, co czuję. Moja dziewczyna po prostu mi powiedziała: "To koniec".
- Dlaczego?- chciałam wiedzieć
- Znalazła sobie nowego...
Zrobiło mi się go żal. Przecież Alan to taki fajny chłopak... Chyba teraz zadaje sobie to samo pytanie, co ja parę lat temu- "Co we mnie jest takiego gorszego?".
- Ja też niestety wiem jak to jest- powiedziałam na pocieszenie.
- To ciebie też już ktoś zostawił dla kogoś innego?
- Tak. Między innymi mój pierwszy chłopak...
Teraz i ja posmutniałam.
- Rose też była moja pierwszą dziewczyną- powiedział- Chodziliśmy ze sobą prawie 5 lat...
5 lat! Co za idiotka z tej Rose!
- Naprawdę mi przykro- odparłam
- A teraz- chyba chciał zmienić temat- Masz chłopaka?
- Nie- odpowiedziałam
Przez resztę drogi już nie rozmawialiśmy.
W końcu zobaczyłam znajomy budynek.
- No to jesteśmy na miejscu- oznajmił, gdy dojechaliśmy.
- Dzięki, naprawdę dzięki, Alan- zaczęłam mu dziękować
- Ależ nie ma z co- odpowiedział, po czym dodał żartobliwie- Polecam się na przyszłość.
Uśmiechnęłam się.
- Odprowadzę cię do drzwi- zaproponował
- Nie mam nic przeciwko temu- odparłam
I tak przemaszerowaliśmy w stronę wejścia do domu.
- To dobranoc- zaczęłam się z nim żegnać
- Dobranoc, Lily.

Objął mnie na pożegnanie. Trochę tak staliśmy wtuleni w siebie, gdy w końcu wypuściliśmy się z uścisku.
- Widzimy się jutro!- powiedział, oddalając się.
Jeszcze pomachałam mu ręką. Potem już nie miałam na co czekać- jego biały samochód zniknął mi z oczu.
Wzięłam jeszcze krótki prysznic i udałam się do łóżka. Cały czas o nim myślałam. Był ideałem... A może i "tym jedynym"?
************************************************** *****************
Czy Lily ma rację?
A jeśli tak, to kiedy nastąpi przełom?
Odpowiedzi w najbliższych odcinkach.
Kto jeszcze czyta, niech da komenta. Przynajmniej będę wiedziała, dla ilu osób piszę.
Następny odcinek za tydzień.