No dobra, doczekaliście się kolejnego odcinka, cieszę się że jest więcej komentarzy ale obiecuję, że jeśli ich nie będzie to będę się przypominać

. Acha, nie zdziwcie się z końcowej części odcinka, jest trochę dziwna
ODCINEK 8

Otworzyła oczy, bolały ją tak bardzo, jak jest to możliwe. Zauważyła tylko Curtisa leżącego na plecach, z rozkraczonymi nogami. Wyglądał jakby spał i rzeczywiście tak było, dowiedziała się o tym, po sprawdzeniu jego tętna. "Ale co z Eddiem?" pomyślała na głos, co zbudziło odpoczywającego, który zaraz obudził się ze snu. Jego ślepia powoli się rozchyliły, usiadł jak do skłonu, po czym spojrzał na dziewczynę... tym samym była to ostatnia czynność, którą uczynił... po zanurzeniu się w jej błękitnych narządach do spoglądania na świat, złapał się za głowę i upadł na ziemię... tym razem nie oddychał... Jane bezskutecznie próbowała robić mu reanimację, płacząc przy tym wniebogłosy. Powtórzyła to zajęcie pięć czy sześć razy jednak to już był koniec...

Dziewczyna nie wiedziała co ma z sobą zrobić, czuła się zagubiona i winna śmierci kolegi. Bała się cokolwiek uczynić ale ciekawość wygrała, rozejrzała się w okół siebie. W otoczeniu, gdzie znajdowała się teraz, nie wiele się zmieniło, zobaczyła tylko rzekę, to już nie było jezioro lecz szeroka łuna wody rozciągająca się nie wiadomo jak daleko...

Nagle coś się w niej poruszyło, nie, to nie była ryba, coś jakby wir, jednak gdyby tak było nie zwróciłaby na to uwagi...Wstała ocierając przy tym łzy z oczu brudnymi rękoma, podeszła do przezroczystej cieczy i przejrzała się w jej odbiciu. Nie zauważyła nic ciekawego, chyba że twarz morderczyni jak od kilku minut na siebie mówiła. Pochlapała wodą twarz, która już nie była tak nieczysta. Dopatrywała się w niej jeszcze raz tego dziwnego zjawiska lecz nie zauważyła już nic...Po chwili zerwał się silny wiatr, można powiedzieć nawet, że huragan. Włosy plątały i przyklejały jej się do mokrej twarzy, z trudem trzymała się na nogach. Drzewa o mało co nie wylatywały z korzeniami, a nagle wszystko ucichło i wyglądało zupełnie tak jak kiedy nastolatka znalazła się tu przy boku Curtisa...Znów stała twarzą do rzeki, w tyle usłyszała jakby szuranie, być może ktoś coś ciągnął, zbliżało się to do niej dramatycznie szybkimi krokami, zdążyła zaledwie odwrócić głowę, po czym zauważyła zwłoki murzyna z zapadniętymi oczodołami...Sunęły w jej kierunku, nie dała rady już uciec, bowiem wpadły do wody zabierając ze sobą ciało Jane...

W wodnej otchłani mogła spokojnie oddychać co niezmiernie ją zdziwiło, ale było jeszcze coś... słyszała piosenkę Cry Me A River, Justina Firerlaka'e... pamiętała ją z płyty swojej matki, która była jego wielką fanką, przy czym cały smutek dotyczący śmierci Curtisa minął, w ogóle już o nim nie myślała. W jej głowie kłębiły się teraz inne powody do rozpatrzenia. Jane podobał się jego syn, też piosenkarz na taką samą wysoką skalę jak sam książę popu. Podobni byli do siebie jak dwie krople wody, wszyscy dziwili się porównując zdjęcie młodego Justina do tego starszego, bowiem mieli również tak samo na imię. Tak, on był i zawsze pozostał jej ideałem...
Przestała w końcu myśleć o swojej nieosiągalnej miłości i przekręciła głowę w prawo, tak dla sprawdzenia co się dzieje w tej rzece. Oczywiście uwadze nie uszły soczewki kontaktowe znajdujące się właśnie w miejscu zatrzymania jej wzroku.... były strasznie podobne do tych z chrupek. Nie... ależ tak, to musiały być one. Poczuła w głębi siebie siłę, która wołała w jej głowie "Weź je, musisz je założyć", myślała na początku, że ma jakieś schizy jednak gdy dźwięk stawał się coraz głośniejszy, założyła je, na swoje piękne oczy...Teraz wszystko ucichło, nie czuła już nic, jak to bywa przy każdej teleportacji tego świata...
Obudziła się w dwuosobowym łóżku, prawie tak jak wiedziała, że przed chwilą znajdowała się w rzece.

Mimo iż ten moment wydawał się bardzo odległy. Ubraną miała na sobie niebieską, jedwabną piżamkę, zdała sobie z tego sprawę dopiero po kilku, kilkunastu sekundach. Leżała na brzuchu i myślała, o wszystkim co działo się przed chwilą, o całemu dziwnemu zdarzeniu, które trwało nie cały tydzień. "Dlaczego to akurat mnie spotkało", przypomniał jej się Curtis... zmarł przez nią, nie da się już tego odwrócić. Właściwie nie był dla niej kimś szczególnie wyjątkowym, ale lubiła go... jeszcze do tego świadomość, że to wszystko z jej winy... Łzy od razu pojawiły jej się w oczach, nie mogła nic zrobić, postanowiła być twarda, chciała zapomnieć...
Sprężyny łóżka głośno skrzypnęły... przecież ona się nie ruszała... przechyliła głowę w prawą stronę....
------------------------------
Mam nadzieję, że się podobało

, przypominam o komentarzach