Odc.5.

Kiedy nastał ranek, Martyna obudziła się w kiepskim nastroju. Jest wilkołakiem i już nigdy nie będzie sobą. Zrezygnowana poszła do łazienki nie patrząc ani na siebie ani na lustro. Wzięła szczoteczkę do zębów i zaczęła je myć. Kiedy zobaczyła się w lustrze, szczoteczka wypadła jej z ręki i odbiła się o umywalkę.
-Ja... ja... O boże! Jestem sobą!- wykrzyknęła. Szybko pobiegła do kuchni gdzie była reszta dziewczyn.
-Martyna?- zapytała Judyta.
-Tak! To ja! Widzisz?! Nie jestem już tym brzydkim wilkołakiem! Znowu jestem człowiekiem.- powiedziała tak radośnie, że wszystkie dziewczyny zaczęły się śmiać. Czuła, że na nowo się odrodziła.
-Cieszymy się twoim szczęściem!- zawołała Ewka.
-Heh...dzięki!- odpowiedziała szczęśliwa nastolatka.
-Dobra, dobra dosyć tego gadania. Siadaj, Marti. Zrobię śniadanie- powiedziała Judyta.

Kiedy Judyta podawał dziewczynom śniadanie, zadzwonił telefon. Martyna, Ewka, An i Judyta wdrygnęły się na dźwięk telefonu.
-M-może t-to p-po c-ci-ciebie, Mar-Mart-Marti- zaczęła się jąkać Ania.
-Ale Ania! Czego ty się boisz?- zapytała Ewa.
-N-no b-bo...- An wzięła głęboki oddech i zaczęła kontynuować- Wiecie o co mi chodzi! Te całe wampiry, elfy, wilkołaki! To nie jest normalne!- wykrzyknęła.
-Ej! Cicho! Wypadało by odebrać!- rzekła spokojnie Judyta i odebrała telefon. Marti poczuła uporczywy ból brzucha. I to nie był ból z tego, że była głodna, ale to był ból jaki doskwiera jej kiedy się czegoś boi. A bała się tego telefonu potwornie.
-Mama, Tata? Ach.. to wy!- powiedziała z ulgą Judyta patrząc złowrogo na An i Ewkę. Martyna odetchnęła z ulgą tak jak resztą dziewcząt.
-A ja już się tak bałam, że to wampiry, albo ta elfka- szczerze wyznała Marti.
-Ja też!- powiedziały razem Ewa i Anka. Po chwili zaczęły się śmiać.
-Przyjeżdżacie dzisiaj?!- w tym momencie kiedy Judyta to powiedziała śmiech ucichł. Kiedy dziewczyna skończyła rozmawiać, zwróciła się do An:
-To teraz niech Marti pójdzie to ciebie.
-Ok.- tak, więc Martyna z An szybko wybiegły z domu Judyty. Pobiegły do domu An i wbiegły do jej pokoju z hukiem zatrzaskując drzwi.

Dopiero teraz An zapytała się Martyny czemu w ogóle miały tu biec.
-Eee... No tak- Marti zaczęła się śmiać- w końcu nie jestem już wilkołakiem- i obie zaczęły się śmiać ze swojej głupoty. Potem zaczęły ze sobą gadać i czas im upłynął. Zbliżał się wieczór. Obie nastolatki poszły przygotowywać kolację, ponieważ mama An zaraz powinna wrócić do domu.
"Hm..gdzie Ania ma ketchup? Może w tej spiżarce"- pomyślała Marti i otworzyła drzwiczki.
-Nie! Nie otwieraj ich!- usłyszała krzyk An, ale było już za późno. Martyna została oblana kubłem zimnej wody.
-Ups... Marti, sorka wielkie! Chciałam zrobić dowcip mamie, ale ty otworzyłaś te drzwi i...
-Hm... to nawet dobrze! Bo gdybyś tak oblała swoją mamę to miałabyś na pewno szlaban!- przerwała Ani, Martyna.
-No...chyba masz rację- zaśmiała się An. Nagle usłyszały huk dobiegający z salonu. Obie przestraszyły się i schowały w spiżarce. Usłyszały kroki. Ktoś szedł w ich stronę. An krzyknęła, a Martyna spojrzała na nią złowrogo. Ten ktoś już wiedział gdzie dziewczyny są. Otworzył drzwi spiżarni. Dziewczyny zamknęły oczy i poczuły się sennie. W końcu straciły przytomność.

Obudziły się w innym mieszkaniu. To mieszkanie sprawiało wrażenie nie dokończonego.
Nad nimi stała elfka.
-Co się stało, gdzie jesteśmy?- zapytały razem.
-Spokojnie... To ja, Beata. Pamiętasz mnie, Martyno?
-Tak pamiętam cię. Zmieniłaś mieszkanie?
-Nie... tu trafiają moje ofiary- oj teraz to Martyna zaczęła się bać. Znowu poczuła nieprzyjemny skurcz w żołądku.
-Chcesz nas zabić?!- zapytała Ania.
-Przykro mi, ale muszę was oddać wampirom- w tej samej chwili An zemdlała, a serce Martyny biło jak szalone.
-Ale czemu?! Jak to?!- zapytała ze łzami w oczach.
-Wampiry powiedziały, że jak oddam ciebie i jakąkolwiek ofiarę to nie będą już nas męczyć.
"To było właśnie dzisiaj..."- Beata zaczęło opowiadać Martynie o zdarzeniu-"... kiedy nastał ranek. Zaczęłam przechadzać się po lesie. Po jakimś czasie zobaczyłam wampirkę. Podeszła do mnie i zaczęłyśmy rozmowę.

-Proponujemy, wam elfom pewien układ.
-Jaki?
-Jeśli oddacie nam jakąś dziewczynę i tą całą Martynę, to wtedy damy wam spokój. Jeśli nie to nie damy wam spokoju. Przykro mi, nie macie wyboru.
-Dobrze. Zgadzam się- i wampirka odeszła. Musiałam to zrobić. Bardzo mi przykro".