Odcinek 8 cz.2

…Kasia! Obok niej klęczał Adrian próbując ją ocucić. Wszyscy z akademika zaczęli się zbiegać próbując się dowiedzieć, co się stało. Nie pytając, co się wydarzyło złapałam za telefon i zadzwoniłam na pogotowie. Po siedmiu minutach pojawiła się karetka i zabrała Katarzynę do szpitala. Dwóch mężczyzn, położyło kasie na noszach i znikło z nią za drzwiami. Adrian ledwo stał bardzo zdenerwowany. Chyba byłam jedyną osobą, której w tej chwili jasno myślała, przynajmniej tak mi się wydawało na początku. Złapałam rękę Adriana i pociągnęłam za sobą. Miałam na celu oczywiście dotarcie do szpitala, ale zapomniałam o jednym bardzo ważnym szczególe. Nie wiedziałam gdzie jest szpital! Byłam gdzieś na pustkowiu z Adrianem. Zaczęłam się rozglądać. Nie widać było żadnych budynków ani kogoś, kogo by można było zapytać o drogę. Była gdzieś trzecia w nocy, było strasznie zimno, a ja nie wiedziałam gdzie jestem. Zrezygnowana usiadłam na krawężniku i przeklinałam w duchu, że nie zadzwoniłam po taksówkę. Podszedł do mnie Adrian i przytulił. I wtedy mi się przypomniało. Adrian ma komórkę.
-Adrian daj swój telefon. Szybko.
-Nie mam go. Jak jestem w akademiku to zostawiam go w pokoju.
To był koniec nie było innego wyjścia trzeba iść. Tylko, w którą stronę? Jak się wrócimy to dojdziemy do akademika i wezwiemy taksówkę, ale z drugiej strony możemy już być bardzo blisko szpitala. Zdecydowałam, że wracanie zajęłoby nam ponad pół godziny, więc idziemy prosto. Jak się później okazało popełniłam błąd. Gdzieś o piątej rano w końcu zobaczyliśmy pierwszy budynek. Był to bar „pod kloszem”. Weszliśmy do baru gdzie wrzało od rozmów. Stanęłam przy wejściu, a Adrian poszedł się zapytać barmana o drogę. Wrócił z dwoma kubkami kawy. Usiedliśmy gdzieś w kącie pijąc kawę. Nie odzywaliśmy się do siebie. Po kawie zrobiło mi się trochę cieplej. Wstaliśmy i ruszyliśmy w dalszą drogę mijaliśmy coraz więcej budynków, aż w końcu zobaczyliśmy szpital. Była wtedy siódma i zrobiło się już widno. Ja i Adrian staliśmy na nogach tylko dzięki temu, że bardzo chcieliśmy wiedzieć, co z Kasią. Weszliśmy do środka od razu domyśliliśmy się, że sale chorych są na piętrze. Gdy wpadliśmy na pielęgniarkę wskazała nam ostatnią salę po lewej, jako tą, w której ma leżeć chora.
Adrian mnie wyprzedził i trzymał już za klamkę, gdy mnie zatrzymał lekarz. Adrian wszedł na salę, a ja stałam przed średniego wzrostu, łysiejącym już mężczyzną.
- Czy pani jest z rodziny? – zapytał, tak jakby od dawna chciał kogoś o to spytać.
-Ee…Tak, jestem siostrą- skłamałam.
-Proszę za mną.
Poszłam za nim z niezbyt zadowoloną miną. Wszedł ze mną do gabinetu.
- Proszę usiąść – powiedział uprzejmie.
-Nie dziękuję, postoję – odparłam twardo
- Może jednak …- i urwał, gdy zobaczył moją minę- No tak …. A więc pani siostra jest chora na…
Ta rozmowa była dość długa, a ja byłam w takim szoku, że zaniemówiłam. Dopiero po chwili wszystko mi się rozjaśniło. Wtedy, kiedy Adrian pytał się Kasi czy była u lekarza i jak na imprezie Kasia wyglądała blado. Moje uczucia się zmieszały. Byłam zła, przerażona, rozżalona.
Gdy zakończyłam rozmowę nie byłam pewna czy chcę iść do sali chorych. Podeszłam do drzwi, odetchnęłam i nacisnęłam klamkę. Dałam krok i światło prawie mnie oślepiło. W porównaniu do gabinetu doktora ta sala była przerażająco widna. Ściany były białe pokryte do połowy kafelkami. W pomieszczeniu stały trzy łóżka. Na łóżku naprzeciwko drzwi, leżała Kasia. Usiadłam na krześle obok Adriana.

-Muszę z tobą pilnie porozmawiać- powiedziałam do Adriana, po czym obróciłam się do Kasi- Jak się czujesz?
-Nie najgorzej.
- Lekarz powiedział, że możemy cię zabrać już dziś.
- To wspaniale…
W tej chwili wszedł lekarz. Napisał coś na karcie choroby i powiedział, że możemy zabrać Kasie do akademika. Powrót do domu zajęła nam 10 minut! Gdy byliśmy już w akademiku odprowadziłam Kasię do jej pokoju. Weszłam do pokoju wspólnego na dole zawołałam Adriana i zaczęłam się z nim kłócić.

- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że Kasia ma raka.
- Bo mnie o to prosiła. Zaraz wszyscy by jej współczuli.
- Ale mi, myślałam że nie mamy przed sobą tajemnic.
- Bo.. nie mamy.
- Nie wiem czy będę mogła Ci znowu zaufać. A jeśli ty też jesteś chory i mnie zostawisz….
- Uwierz nie jestem chory. Przepraszam.

- A ty, dokąd, nie idziesz się położyć przed testem?
- Nie, muszę coś jeszcze załatwić.
Weszłam po schodach i od razu dostrzegłam mój rudy cel, podeszłam do niej i wrzeszcząc „To za Kaśkę” ….

…chlusnęłam ją ze szklanki. No i poszłam spać.
Co do testu wszyscy zdaliśmy…