Namiastka życia
Odcinek 10
- Kim był ten mężczyzna?
- Jaki mężczyzna?- mama udawała niewiniątko.
- Ten z którym się całowałaś.
- To Norbert, znajomy z liceum. Kiedyś się we mnie kochał, ale ja wolałam tatę. Okazało się, że to był zły wybór.
- Ale po co się z nim całowałaś? Nie masz jeszcze rozwodu z tatą!
Na myśl o przyszłym rozwodzie moich rodziców ciarki przeszły mi po plecach. Nie często widuję tatę, ale nie mogę zaakceptować związku mamy z innym facetem, kiedy tata o tym nie wie. Może i jest nieodpowiedzialny, ale mama nie powinna się zniżać do jego poziomu.
- To taki rodzaj zemsty na nim. Niech wie, że nie tylko on może mieć potajemny romans. Norbert nie chce zobowiązań, szczególnie gdy jestem w ciąży, ale mi to odpowiada. Kiedy wezmę rozwód z twoim ojcem zakończę też związek z Norbertem, nie martw się o to.
Nie rozumiałam toku myślenia mamy. Po co całuje się z facetem, skoro i tak wie, że go nie kocha? Po co te wszystkie intrygi? Zachowałam te myśli dla siebie. Czułam, że coraz bardziej oddalam się od mamy.
- Idę spać- dalsza dyskusja nie miała sensu.
Następny dzień szkolny minął mi bardzo przyjemnie w towarzystwie Dawida. Wróciłam do domu rozpromieniona, myśląc o moich bardzo szybko zbliżających się szesnastych urodzinach. Tylko dwa tygodnie… A zostało jeszcze tyle do zrobienia… Planowałam cichą imprezę na pięć osób. Od razu gdy weszłam do domu powitał mnie sygnał telefonu.
- Słucham- usłyszałam głos mamy.
Po chwili wróciła z bardzo dziwną miną.
- Kochanie, co się stało wczoraj w parku? Dzwonili z komendy policji, masz dzisiaj na osiemnastą jechać do sądu na rozprawę.
Opowiedziałam mamie całe zdarzenie. Słuchała ze zdziwieniem na twarzy. Gdy skończyłam mówić, mama objęła mnie.
- A ja cię po takiej sytuacji wyprosiłam z domu… Bardzo cię przepraszam.
- Nie ma za co- mocniej ją przytuliłam. – Kocham cię.
- Ja cię też.
Stałyśmy w uścisku jakieś 10 minut.
O siedemnastej założyłyśmy eleganckie garsonki i zamówiłyśmy taksówkę. Sąd znajdował się na drugim końcu miasta. Był to wysoki, szary gmach otoczony równo przystrzyżoną trawą, która sprawiała wrażenie, jakby za odciśnięcie na niej śladu swojej stopy groziło wieczne potępienie. Przy wejściu stało dwóch ochroniarzy.
- Nazwisko? – zapytał bardziej umięśniony.
- Krystyna Norton i moja córka, Marta Norton. Przyszłyśmy na rozprawę z powodu napadu na moją córkę.
- Aaa… napaść w parku? Proszę wejść – zdecydował chudszy mężczyzna.
Przekroczyłyśmy z mamą drzwi wejściowe. Do sali rozpraw prowadził wąski, szary korytarz wypełniony ławkami. Usiadłyśmy na jednej z nich i czekałyśmy, aż skończy się poprzednia rozprawa. Naprzeciwko nas zobaczyłam…zapłakaną kobietę, która wczoraj siedziała na placu zabaw i przyglądała się bawiącym się pociechom.
Ciekawe, co ona tu robi… Niewiele pamiętam z rozprawy. Tylko tyle, że ta kobieta okazała się żoną faceta, który na mnie napadł i że ten mężczyzna został skazany na trzy lata odsiadki. Czyli moje przeczucia okazały się słuszne… Te dzieci nie będą miały szczęśliwego dzieciństwa. Spokojne wróciłyśmy do domu. Przynajmniej jedna sprawa się rozwiązała. Szkoda, że romans mamy z Norbertem wciąż trwa, a Marek… Nie mogę o tym myśleć, łzy napływają mi do oczu.
W następnym odcinku:
- Jak jeszcze pogmatwa się życie Marty i jej najbliższych?
- Czy Karolina i Kuba zostaną razem?