Cytat:
Napisał Libby
Liv, lubisz gnębić ludzi? Ach te komentarze...
|
Nie, nie lubię

. Jak sama wstawisz FS, to pogadamy... ;D
Cytat:
Napisał Atlantis
Trzy oceny w 10 minut. Ty to masz popyt!
|
Nom
Moje FS popularne, czytelnicy online... Co zrobić... ;D
Cytat:
Napisał ptasie mleczko
Milly
|
Eeee... Kto? :/
Namieszam, ale niedużo. Taki zwrot akcji jeszcze będzie. Ale i tak skończy się cukierkowo- klamka zapadła.
U mnie to już tak jest- każde FS kończy się happy endem. Z AND 3 też tak będzie, chociaż wydarzy się niezła tragedia (że to tak nazwę).
Na własne życzenie

:
Odcinek 17
Część II
Jak się okazało, przynajmniej 1/4 gości miała więcej, jak 40 lat. Pewnie byli to wszyscy ci, którzy przed 25 laty przychodzili tu na dyskoteki.
I znowu przypomniała mi się mama- pewnie było tutaj wielu jej znajomych, o których nawet nie miałam pojęcia.
Gdyby jeszcze żyła, pewnikiem teraz siedziałaby w jednej z loży i słuchałaby jak te same piosenki, które niegdyś ona śpiewała, teraz, po 25 latach śpiewa jej córka.
Z pewnością towarzyszyłby jej tato. Postawiłby jej drinka a potem zaciągnął na parkiet, by przypomnieć sobie czasy, gdy się miało 20 lat...
Westchnęłam. Jak zawsze, gdy o nich myślałam. I było mi zarazem żal- również jak zwykle.
Z tego wszystkiego aż zapomniałam, co teraz będzie za piosenka. Lekko obróciłam głowę i spojrzałam na Dustina. Od razu zrozumiał, o co mi chodzi.
"A neverending dream"- szepnął.
Zaraz też skinął na Alana, by zaczął.
Tamten zaczął wstęp. Najpierw kilka krótkich uderzeń w talerze, które potem zamieniły się w równy rytm. Zaraz potem do akompaniamentu dołączyła gitara. I w końcu ja.
Kończył się refren, gdy rozejrzałam się po publiczności.
Miny gości wskazywały, że im się podoba.
Spojrzałam na loże z mojej lewej strony...
Szok, jakiego wtedy doznałam, jest nie do opisania.
W jednej z nich siedział on...

Mój ojciec.
Szczęśliwie dobrnęłam do końca utworu. Właśnie nadszedł czas na przerwę, więc wszyscy zeszliśmy ze sceny.
Wpatrując się w minę mojego taty stwierdziłam, że na pewno mnie nie zauważył. Postanowiłam coś z tym zrobić.
- Chłopaki, miałabym prośbę...- zwróciłam się do siedzących za stołem.
- Cóż to takiego?- zapytał mój chłopak
- Chciałabym komuś zadedykować piosenkę... Jednemu z gości.
- Któż jest tym szczęśliwcem?- spytał Alan
- Eee... Mój ojciec.
Dustin słysząc to o mało co się nie zadławił. Chyba nie spodziewał się, że tak szybko pozna ojca swojej ukochanej...
- Co wy na "Daddy cool"?- poprosiłam o opinię
- Pasuje- odparł Alan- Chyba to nawet gdzieś się wplątało w nuty...
Jak się potem okazało, rzeczywiście.
- Na pewno dacie radę?- wolałam się upewnić
- Dzieciaku, za kogo ty nas masz?- fuknął Dustin- Grało się trudniejsze.
- Dzięki- powiedziałam- Co ja bym bez was zrobiła...
Oboje się uśmiechnęli.

- Szanowni goście- zaczęłam- Piosenkę, która teraz zagramy, chciałabym zadedykować jednemu z gości, który jest dla mnie bardzo bliską osobą, a pewnie nawet nie wie, że tu jestem.
Po minach ludzi spostrzegłam, że zastanawiają się, o kogo może chodzić.
Ustaliliśmy, że zaśpiewamy to na dwa głosy, tak jak w oryginale.
"She`s crazy like a fool"- zaczął Dustin
"What about it daddy cool?"- zaśpiewałam
Publiczność osłupiała. Każdy zaczął się rozglądając po sobie- zrozumieli moje intencje.
Spojrzałam na tatę. Konsultował z jakimś kolegą chyba to samo co inni.
A muzyka i słowa piosenki dalej leciały.
"Daddy, daddy cool"- śpiewałam
"Daddy, daddy cool
Daddy, daddy cool
Daddy, daddy cool"
I odruchowo powiedziałam, w dodatku po polsku:
"Dla mojego taty!"
I znów na niego spojrzałam.
Wpatrywał się we mnie niedowierzającym wzrokiem. Na pewno myślał "Nie, to nie może być moja Lily!".
Natrafiłam na jego wzrok. Przesłałam mu uśmiech.
Teraz już nie miał wątpliwości, że to właśnie jego córka stoi na tej scenie.
Odwzajemnił go.
Zaraz po tym zaczęły się dziać niebywałe rzeczy: tato podszedł do sceny i poprosił mnie do tańca!
Spojrzałam w tył. Oczy moich towarzyszy mówiły same za siebie: "Idź!"
No i poszłam...
Muzyka zmieniła się na typowo taneczną.

Pierwszą parą na parkiecie byliśmy oczywiście ja i tato. Po niedługim czasie zaczęli dołączać i inni.
Wszyscy roześmiani wirowali w rytm muzyki. Impreza wymknęła się spod kontroli!
A z resztą, mało kogo to obchodziło... Liczyło się to, że wszyscy świetnie się bawią!
- Tato, a właściwie, to co ty tu robisz?- zapytałam mojego partnera
- Potem ci wyjaśnię. I ty mi też coś wytłumaczysz...
- OK.
W końcu nadeszła godzina 11 wieczorem- koniec imprezy.
Szczerze powiedziawszy byłam strasznie zmachana, ale jednocześnie bardzo zadowolona i szczęśliwa.
Ledwo co zeszliśmy ze sceny, już dopadł nas szef.
- Lily, jesteś niemożliwa!- zwrócił się do mnie- Z koncertu z okazji rocznicy zrobiłaś niesamowitą dyskotekę!
- Szefie, proszę się na mnie nie gniewać...- prosiłam

- Nie, ja się nie gniewam... Jestem z ciebie DUMNY. I was chłopaki też. Spisaliście się na medal!
- Dzięki szefie- wydyszał Alan
Zaraz na stole wylądowały trzy koperty. Każda była podpisana imieniem i nazwiskiem. Jedna z nich- moim.
- Chciałbym mieć to już z głowy. Z resztą, ty i tak już kończysz pracę tutaj, Lily... A szkoda, bo byłaś świetna.
- Oh, dziękuję...- odparłam
Poszłam się przebrać do łazienki. Strój "rocznicowy" wrzuciłam do torby. W domu zrobię z nim porządek...
Odziana we własne ubranie wyszłam z łazienki na zaplecze.

Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, zastałam tam mojego tatę.
Moich dwóch towarzyszy nigdzie nie było- możliwe, że pojechali już do domu.
Nie mogłam ukryć swojego zdziwienia. Wiedziałam, że i tak i tak będę musiała z nim porozmawiać, ale nie myślałam, że jeszcze dzisiaj...
Z drugiej strony, bardzo się cieszyłam. No cóż, "córeczka tatusia" nie wiedziała się z nim ponad miesiąc, więc pewnie się stęskniła. I on pewnie też...
Oczywiście od razu wpadliśmy sobie w ramiona, na co wcześniej nie było czasu.
- Tato, ty jeszcze nie zmęczony?- zapytałam, opadając na krzesło
- Owszem, jestem... Dzisiaj, po dwóch konferencjach i tej imprezie... Ale musiałem z tobą pogadać. Jeszcze dzisiaj.
Ton jego głosu nie zwiastował nic dobrego... Przynajmniej tak mi się wydawało.
- Masz mi za złe, to, że poszłam do pracy?
- Nie, no ale mogłaś coś o tym wspomnieć!- powiedział z wyrzutem
- Mogłaś mi przynajmniej wspomnieć, że gdzieś pracujesz- kontynuował- Przecież nie zabiłbym cię za to...
- Tato, ale ja już jestem dorosła!- próbowałam się tłumaczyć- Przecież ty, będąc w moim wieku też pracowałeś!
- I nie tylko...- dodał tato- Ale moja mama wiedziała, co ja tu robię. Owszem, nie o wszystkim jej mówiłem, ale miała pewność, że jej syn ma za co przeżyć i że sobie radzi.
- A po za tym- ciągnął- Nie jestem dla ciebie tylko "starym", no nie?
Ze skruchą kiwnęłam głową.
- No więc, Lily. Przyjaźń też do czegoś zobowiązuje...- spojrzał na mnie groźnymi oczyma
- Przepraszam- wymamrotałam z żalem.
No tak, zapomniałam o reszcie świata rzucając się w wir obowiązków. Zapomniałam o najważniejszych dla mnie osobach...
Teraz wydawało mi się to straszne. Ja, osoba tak przywiązana a do najbliższych zapomniałam o nich...
- To może skoro już jesteśmy w temacie, opowiedz mi coś o swojej pracy- zaproponował tato
Zaczęłam snuć opowieść o tym wszystkim, co mnie tu spotkało.
Nie mogło się obyć bez wspomnienia o tych dwóch, którzy w tak krótkim czasie obrócili moje życie do góry nogami.
Gdy opowiadałam mu o Dustinie, wyglądał na zamyślonego. W końcu Dustin go w czymś przypominał...
- Czyli mam rozumieć, że mam zbierać kasę na wesele?- zapytał żartobliwie
- To jeszcze nie jest wiadome...- odparłam
- Znając ciebie, chajtniesz się, a nawet nie będziesz wiedziała kiedy- zaśmiał się
Uśmiechnęłam się. Kto wie, czy tak nie będzie... (
Zaraz zmieniliśmy temat rozmowy.
Okazało się, że firma księgarska, w której tato jest wicedyrektorem ma zamiar podpisać umowę z pewnym wielkim wydawnictwem amerykańskim. Chodziło tu głównie o przetłumaczenie i rozprowadzenie książek, które ta firma wydała, po całej Europie. Umowa ta była bardzo ważna- od niej zależała przyszłość wydawnictwa.
I jak się również okazało, tato miał pojutrze wracać do Polski, ale miał jeszcze na miejscu parę spraw do załatwienia. I został mu bilet. A że ja miałam zamiar wrócić do kraju, nie zmarnowałby się.
Myśmy rozmawiali sobie w najlepsze, gdy drzwi od strony sali otworzyły się, a do środka wpadł... Dustin.

Chyba nie zauważył mojego taty, bo szybko rzucił swoim językiem:
- Ja pie****! Jeśli zaraz stąd nie spie***, szlag mnie trafi w tym klubie!
Gdybyście widzieli jego minę, gdy spostrzegł gościa.
- O ku... kurczę- jąkał się zawstydzony- Sory... Znaczy przepraszam za to.
Tato się zaśmiał.
- Nic nie szkodzi- odparł z wyrozumiałością- Będąc w twoim wieku też kląłem jak szewc.
Chłopak lekko się uśmiechnął.
Teraz nadeszła kolej na mnie:
- Dustin, to jest mój ojciec- zaczęłam ich przedstawiać
- Tato, to właśnie Dustin.
Panowie podali sobie ręce.
- Victor Muchomorek, miło mi- powiedział tato
- Dustin Wing, mnie również- odparł drugi z nich
- Wybaczcie mi, ale muszę was zostawić- powiedziałam- Strasznie mnie suszy, a w lodówce już nic nie ma.
- Idź, bo jeszcze nam uschniesz- powiedział żartobliwie starszy z nich
Uśmiechnęłam się, po czym zniknęłam za drzwiami.
Jak się okazało, w barku też prawie że nic nie zostało. Nalałam sobie pełną szklankę soku wiśniowego. Zaraz poszła następna...
Piłam jak smok wawelski.
W końcu po kilku szklankach postanowiłam wrócić do moich facetów.
Już chciałam nacisnąć klamkę i otworzyć drzwi, gdy usłyszałam kawałek rozmowy:
- ... świetnie spiszesz się w tej roli. Jestem pewien, że moja córka będzie z tobą szczęśliwa.
- Też na to liczę i zrobię wszystko by tak było... To... To mogę pana prosić o rękę Lily?
Myślałam, że skonam. Serce zaczęło walić jak szalone.
To wszystko wydawało mi się takie nieprawdziwe. Uszczypnęłam się. Nie, to nie sen...
Więc Dustin naprawdę...
Ale, nie, jeszcze nie wiadomo, co dopowie tato...
- Jest twoja- odparł- Dbaj o nią, jak o własną.
- Obiecuję, że będę.
Łzy napłynęły mi do oczu. Byłam najszczęśliwszym człowiekiem na całym świecie.
Przyszłość stanęła mi przed oczyma: oficjalne zaręczyny, ślub jak z bajki...
Uśmiechnęłam się do swoich marzeń. Byłam niemal pewna, że wkrótce się spełnią.
Otarłam słone kropelki z mojej twarzy. Przecież nie mogą wiedzieć, że ja to słyszałam...
- No hej panowie, już jestem!- rzuciłam wchodząc
- Wypiłaś całą zawartość barku, mała- stwierdził mój "nieoficjalny” narzeczony
- Nie, na szczęście nie- odpowiedziałam
- Robi się późno, a ja się zasiedziałem. Mam jeszcze dużo rzeczy do zrobienia, więc zobaczymy się dopiero w domu, Lily- powiedział ojciec
- To pa, tatusiu- zaczęłam się z nim żegnać
- Pa, córciu- powiedział, ściskając mnie lekko
Zaraz potem zwrócił się do Dustina
- Mam nadzieję, że wkrótce nas odwiedzisz w Polsce- powiedział
- To może być trudne, ale się postaram- zapewnił czarnowłosy
Podali sobie ręce, po czym tato opuścił klub.
- To pod jakim numerem mieszkasz?- zapytał Dustin, gdy mijaliśmy znak z napisem "Las Gatos"
- 22 na Oak Street.
- Spoko.
Znowu siedziałam w tej samej, czarnej furgonetce, naprzeciwko mnie znowu siedział on... Ale tym razem jechaliśmy w stronę mojego domu.
Był taki miły i zaoferował, że mnie podrzuci. Owszem, nie miał po drodze, ale stwierdził, że wolałby, żebym bezpiecznie trafiła do domu...
No cóż...
- Masz strasznie fajnego ojca, wiesz?- zagadnął
- Tak wiem. Polubiliście się?
- I to jak!- Dustin był wyraźnie zadowolony- Facet ma 40 lat, a zachowuje się jakby był w moim wieku.
- Albo moim...- wtrąciłam
- Powiedzmy. Dwa lata w te czy we wte- nie robi różnicy.
- Teoretycznie nie...
- Daj se z tym siana- nie będziemy się nad tym rozklejać.
- Może masz rację...
- Śmiesz w to wątpić?
Zaśmiałam się.
- Och, Dustin...
- No co?- na chwilę obrócił głowę w moja stronę
- A już nic...- odparłam
Uśmiechnął się lekko. Nie potrzeba było słów, by dowiedzieć się, co chce powiedzieć. Jakby miał na twarzy wpisane to "Och, Lily, Lily...".
- Nikogo u ciebie nie ma?- zapytał
Dopiero teraz spostrzegłam, że właśnie podjechaliśmy pod mój dom.
- Nie, są, tylko, że właśnie śpią.
- Coś wcześnie...- zauważył- Przynajmniej się wyśpią.
Przytaknęłam.
- Odprowadzisz mnie?- zapytałam
- Boisz się przejść te parę metrów sama?
- Nie, ale...
- Dobra, niech stracę.
- Zobaczymy się jutro?- spytałam
- Niestety nie- odparł
- Szkoda. Czyli widzimy się ostatni raz...
- Dokładnie- przytaknął z odrobiną smutku- A zobaczymy się też nieprędko... Nawet nie wiem, kiedy.
- Jeszcze do porządku nie wyjechałam, a już za tobą tęsknię...
Nie mogłam się opanować- łzy znów zagościły na mojej twarzyczce.
- Ja też, Lily, ja też...- powiedział ze smutkiem
Więc on nie był takim twardzielem. Chyba, że to miłość sprawiła, że wymiękł.

Przytulił mnie.
- Podałbym ci chusteczkę, ale nie mam- oznajmił
- Ja też nie...
Obydwoje się zaśmialiśmy.
Tak, będzie mi go brakowało na co dzień. Mimo, iż nie mam z tym żadnego doświadczenia, ja to już wiem. I pewnie będę miała rację.
- Dobra, możesz użyć mojej bluzy. Ale żeby to było pierwszy i ostatni raz...
Postanowiłam wykorzystać propozycję. Z resztą- nie miałam innego wyjścia.
- A może na święta przyleciałbyś do Polski, co?- zapytałam z nadzieją
- Jeśli będzie mnie stać na bilet, to przylecę- odparł

- Musisz... Ja nie wiem, jak ja bez ciebie przeżyję...- chlipałam
- Lily, proszę... Serce mi mięknie, gdy to mówisz.
- Dustin, jedź ze mną!- prosiłam- Nie zostawiaj mnie...
- Lily, błagam...
- Dustin...
Naprawdę się rozkleiłam. Jedyne, co byłam w stanie zrobić, to płakać.
Serce mi się ścisnęło, i zaczęło bić coraz szybciej...

Pocałował mnie.
Tak nagle, niespodziewanie.
Chyba nie mógł się powstrzymać.
Cały ten smutek został daleko w tyle. Liczyła się ta chwila.
Szczęście, które tak nagle wybuchło w mojej duszy.
Słodycz i otucha... I bezpieczeństwo.
I świadomość tej bezgranicznej miłości. Tak- to Dustin był tym, z którym miałam przejść przez życie.
Wtedy doskonale zdałam sobie z tego sprawę.
Ale nagle...
Nie... Co on robi?

Ucieka? Ale... Ale przed czym?!
- Dustin!- wołałam za nim
Nie zawrócił. Szybko wsiadł do samochodu i jeszcze szybciej odjechał.
Myślałam, że pęknie mi serce.
Dlaczego on to zrobił? Dlaczego uciekł w takim momencie? PRZED CZYM uciekł?
A może zrozumiał, że to jednak nie ja jestem kobietą jego życia?
Najgorsze w tym wszystkim było to, że nieprędko się tego dowiem. O ile wcale do tego dojdzie...
Wzięłam ciepłą kąpiel, by chociaż na chwilę się zrelaksować po tym ciężkim dniu.
Od razu poszłam spać.
Jutro też będzie nowy dzień- pocieszałam się.
Trzeba żyć dalej- to jeszcze nie jest koniec...
************************************************** **
Dlaczego Dustin uciekł?
Co tak naprawdę było między nim a Lily?
I w końcu, jak się zakończy "Powrót do przeszłości?"
Odpowiedzi w ostatnim, 18 odcinku, czyli w piątek, 19 września.
I koniec AND 2

Przerwa w pisaniu...
I "A neverending dream 3" (tytułu w dalszym ciągu nie zdradzę

)
Mój 400 post