View Single Post
stare 12.10.2008, 19:07   #15
Robynka
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: "2047 lat do tyłu"



Chłopcy stali jak wryci pośrodku cichej i malutkiej polanki. We wszystkie strony rozciągał się niebezpieczny i tajemniczy las. „Co robić?” myśleli oboje. Jackson zwinął powoli słuchawki i wsunął je do kieszeni.
- Jakieś pomysły? – zapytał młodszego brata.
- Może znajdziemy jakiś kąt, gdzie będziemy mogli spędzić noc…? Bezpiecznie?
- Świetny pomysł, to co? Zaczniemy szukać hotelu o nazwie „Utknąłeś na zadupiu? Świetnie trafiłeś!”? – zapytał ironicznie.
- Nie… Mam na myśli rozpalenie ogniska na tej właśnie polanie.
- Cudownie, będę spać na trawie razem ze świerszczami! – krzyknął już bardziej aby rozluźnić atmosferę, ale zaraz po tym dodał gniewnym tonem – I na dodatek kończy mi się bateria w MP4!
- Jakoś wrócimy… Chodź, trzeba znaleźć drewno w miarę suche.
Jackson spojrzał na niego oszołomiony tym, co usłyszał: ma iść do ciemnego lasu, po jakieś drewno! Właściwie bracia różnili się tym, że Nicolas, mimo że był młodszy o 8 lat myślał bardziej logicznie i poważniej. Jackson natomiast zachowywał się śmiesznie, można by powiedzieć jak dziecko w skórze dorosłego człowieka. Wszędzie wilgoć aż „pożerała” drzewa. Chłopaki słysząc raz po raz wycie - najprawdopodobniej wilków – nawoływali się i wracali z powrotem na polankę, gdzie cichutko przygrywał świerszcz. Wielki problem stanowił brak narzędzi typu piła, aby jakoś to drewno porąbać.

Błąkali już się godzinę, kiedy stwierdzili, że tyle ile mają im wystarczy. Rozpalili ognisko i przycupnęli obok siebie. Od ziemi dawało znać zimno, a powietrze dręczyło, nie dając im zasnąć. Jednak potrzeba przezwyciężyła humory Matki Natury i oboje zasnęli w cichym, drętwym śnie. Nicolas jednak w tym zimnie coś ujrzał…
Znajdował się w ogromnej sali. Była ona okrągła, a po jej brzegach poustawiane były ławki. Pośrodku stał wielki stół, a przy nim miejsce dla 3 osób. W pewnym odcinku ściany znajdowały się wielkie, mosiężne drzwi, które nagle się otworzyły, a przez nie do sali wysypało się z kilkaset ludzi, a właściwie to nie tylko ludzi. Były wśród nich elfy, krasnoludy, a nawet gnomy! Gdy towarzystwo uspokoiło się, do sali weszła wielka Trójca. Musieli być bardzo ważni, ponieważ na ich widok wszyscy na sali powstawali. „Pani przewodnicząca” podniosła rękę, na co zgromadzeni zareagowali, jak wytresowany pies na słowo„siad”.
- Nastały ciężkie czasy, Nestilla atakuje… Elfy, krasnoludy, gnomy, wróżki, nimfy, i ludzie. Zbliża się koniec… Jednak będziemy walczyć! Nasze wróżki mówią jedno i to samo. Tylko jedna, właściwa osoba potrafi zabić tę niewdzięcznicę! Czy są ochotnicy? – kobieta rozejrzała się po sali. Była ona staruszką z podkrążonymi oczyma, oraz długimi, siwymi włosami.
Na sali po słowach „Jednak będziemy walczyć!” panowała wrzawa i pobudzenie do walki. Jednak po pytaniu wszyscy wpatrzyli się w ziemię, lub w sufit, jak kto woli. Tylko jedna kobieta podniosła delikatną dłoń.
- Ty, Adrienne? Czy nie ma mężczyzn na sali? – zapytała z nutką nadziej, bo, przecież, jakie miała szanse młoda, delikatna kobieta z bogatej rodziny? Minimalne… „Już po nas!” myślała kobieta. – A więc dobrze…
Nagle jakby został przyśpieszony czas, Nicolas się obudził.

- O ludzie… - szepnął do siebie. Spojrzał na swojego brata, mruczącego coś na temat jego MP4.
- Nicolas… Nicolas… Nicolasie… Chodź do mnie… Chodź. – nagle usłyszał szepty. Dochodziły z lasu. Zerwał się na równe nogi.
- K… Kim jesteś? – wyjąkał, wpatrując się pomiędzy drzewa.
- Jestem kimś, kto zna drogę powrotną do „Twojego” Riverstone… Ale musisz iść do mnie, szybko…
- Naprawdę? – spytał z nutką nadziei w głosie – idę…

Nicolas ostrożnie szedł w stronę gęstwiny. Bał się tego, co na niego czyha, albo i nie... Przerażał go raczej ten szept, i jego wydźwięk. Była to kobieta, ale nie miała ona głosu ciepłego, przymilnego, był on zimny i oschły… Nicolas coraz bardziej oddalał się od obozowiska. Szedł ostrożnie, a co jakiś czas słyszał te same szepty, nawołujące go. W końcu stanął zniecierpliwiony. Ile już tak chodził? Z pół godziny! Jednak szybko odczuł, że źle zrobił, bo usłyszał za sobą skamlenie i warczenie.
- O ludzie… Byleby to nie było to, o czym myślę!

Obejrzał się za siebie. Za nim stał wilk, albo raczej demon. Zamiast oczu, miał dwie czerwone kule, które świeciły się jak opętane. Z jego jamy gębowej wydobywała się ślina, i właśnie szykował się do skoku na przerażonego chłopaka. Nicolas rzucił się w ucieczce. Ku jego zdziwieniu wilk nie skoczył do gonitwy od razu, odczekał chwilę. Nicolas biegł ile sił w nogach, nagle wpadł w… bagno! Nie mógł wyjąc nogi, a odgłosy spragnionego krwi wilka były już niedaleko… I nagle wyskoczyła czarna bestia. A Nicolas nic nie mógł począć.

- W imię Ojca i Syna i Ducha Św… - Zaczął się żegnać ze światem, gdy nagle – tuż przy nim – stanęła kobieta, ubrana w piżamę z gorsetem. Trzymała w rękach łuk, a jej oczy lśniły niebieskim kolorem.
- No to lecimy! – krzyknęła napinając łuk, ale najpierw spojrzała ukradkiem na chłopaka, którego zaczęła bronić. Wpatrzyła się w jego oczy i opuściła broń, jakby zahipnotyzowana i szepnęła: - Nicola…
I w tym momencie z oczu wilka wystrzeliły kule, powalając kobietę na ziemie.
- Narien?! – Nicolas usłyszał nawoływania z lasu.
Kiedy „wilk” miał już się rzucić na oszołomionego tą całą sytuacją chłopaka, zza krzaków wyskoczył z nożem mężczyzna, bardzo dziwnie ubrany. Przekuł jednym ruchem serce zwierzęcia i jakoś wyciągnął z kleistej mazi Nicolasa.

______________________

Dobra, idę na film xP
  Odpowiedź z Cytatem