Po pierwsze przepraszam za post pod postem. Po drugie jestem zawiedziona tak małą liczbą komentarzy

Po trzecie - Daję nowy odcinek.
ODCINEK X
Przełom
Dziewczyny przycupnęły pod ścianą, rozglądając się dookoła. Siedząc i co parę chwil rzucając sobie porozumiewawcze spojrzenia,
spędzały pierwsze pół godziny balu.

Lecz po chwili pojawił się przed nimi wysoki, czarnowłosy mężczyzna, proszący Leę do tańca.
Ta zgodziła się, i już po paru sekundach znikła w tłumie. Tym razem ludzie podskakiwali wesoło w rytmie ostrego rock'a.
Monique zamknęła oczy próbując przypomnieć sobie czemu tu przyszła. Teraz coraz bardziej utwierdziła się w przekonaniu, że to nie był dobry pomysł.
I w tym momencie w tłumie zobaczyła znajomą, chociaż mało lubianą postać. Na jej twarzy pojawił się kpiący uśmieszek.

Jej nagły przypływ radości spowodowany był widokiem Dave'a w schludnym, czystym garniturze, a jego oczu nie przykrywały ciemne okulary.
Stał, również sam, siedzący przy barze i popijający jakiś trunek. Dziewczyna, przecząc wszystkiemu w co wierzy i z wielkim oporem stwierdziła, że jest on bardzo przystojny.
Natychmiast odgoniła od siebie tę myśl napawając się obrzydzeniem. Z głośników wypłynęła wolna melodia. Monique opuściła powieki, wsłuchując się w rytm piosenki,
kołysząc się na krześle. W pewnym momencie poczuła, że ktoś lekko ciągnie ją za rękę. Natychmiast otworzyła oczy i wyszarpnęła swoją rękę z ręki ciągnącego.
Ten, jakby niezrażony przysunął się do niej bliżej. Monique czuła walenie swojego serca, jakby za chwilę miało jej wyskoczyć z piersi.
Jej czoło oblał pot, oddychała szybko, wszystkie mięśnie miała napięte, była przygotowana do ucieczki. Zamknęła oczy, ale nie poczuła na sobie najmniejszego dotyku.
Czuła tylko jego oddech przy swoim uchu.
-Tańczysz? - Szepnął. Dziewczyna nie miała pojęcia co nią kieruje. Była zahipnotyzowana, nie wiedziała co robi. Przełknęła ślinę i kiwnęła głową w geście zgody.
Dave objął ją niezręcznie w pasie, a ona przywarła do niego, jakby zaczarowana. Poczuła silny zapach wody kolońskiej, który wleciał nieproszony do jej nozdrzy.
Rozluźniła mięśnie i teraz, obracali się razem w tłumie. Dave z rozkoszą wtulił twarz w jej słodko pachnące, jedwabiste włosy.
Było jej dobrze. Po prostu. Nie chciała tego przerywać. Teraz już, wiedziała dobrze z kim tańczy, ale czuła się szczęśliwa przy tym człowieku.
Wiedziała, że nie jest to stosowne, wiedziała, co się stało z tamtą dziewczyną... Jednak nie odeszła, tylko nadal obejmowała swojego największego wroga.

Poczuła, że jego ręce osuwają się niżej, na biodra, później jeszcze niżej...
I nagle odchylił się nieznacznie. Monique pomyślała, że piosenka się już skończyła, jednak melodia dalej rozbrzmiewała w jej uszach.
Wtedy Dave przysunął swoją twarz do twarzy dziewczyny. Dotknął jej ust. Nie spodziewał się, że stawi jakikolwiek opór.
Nie, żadna nie stawiała. Ich wargi spotkały się w długim ciepłym pocałunku. Nim zdążyła się zorientować, Dave wybiegł z sali pozostawiając ją samą.
Wzięła głęboki oddech i opierając się o ścianę, spojrzała na wielki ścienny zegar wiszący nad drzwiami.
Dziesięć po jedenastej.
Stwierdziła, iż natychmiast musi wyjść na powietrze, bo się udusi. Wyszła więc na wielki taras. Niżej rozciągał się wielki labirynt.
Wciągnęła nosem zimne powietrze i zeszła w dół po schodach. Weszła do labiryntu. Szła i szła, mijając po drodze ludzi na ławeczkach bądź stojących u uśmiechających się do siebie.
Ale ona nie słyszała o czym mówili. Jakaś magiczna siła pchała ją do przodu. Nie wiedziała dokąd i po co oraz obawiała się, że nie znajdzie drogi powrotnej.
I w pewnym momencie zatrzymała się widząc jego za zakrętem. On stał do niej bokiem, uśmiechając się do kogoś. Monique zrobiła pół kroku w przód i za chwilę tego pożałowała.
Obok niego stała tleniona blondyna w skąpej sukience. Obejmował ją, całując po szyi. Monique zrobiła krok do tyłu, o mało nie potykając się o wystający korzeń.
Jej wargi zaczęły drżeć, a nogi miała jak z waty. Kręciła głową powtarzając ciągle:
-Nie, nie, nie...

Lecz doszło do najgorszego. Dave pocałował czule blondynkę, a w oczach Monique zaszkliły się dwie wielkie łzy.
W pewnym momencie cały świat zaczął wirować, żeby po chwili zniknąć, a zastąpiła go najczarniejsza ciemność i potworna, trupia cisza.
Zemdlała.
***
-Budzi się! - Usłyszała nad sobą niski, męski głos przepełniony niesamowitą ulgą.

Uchyliła lekko powieki i zobaczyła nad sobą twarz. Przymknęła je i starała się przypomnieć sobie skąd zna tego człowieka.
Ach tak! To ten ochroniarz, który wpuszczał ją i Leę do sali balowej. Kiedy świadomość powróciła poczuła nieznośny ból głowy.
-F**k! - Krzyknęła ni stąd ni zowąd. Facet wytrzeszczył oczy ze zdziwienia, ale już po chwili, kiedy Monique złapała się za głowę, zrozumiał co miał na celu wrzask.
-Wszystko dobrze? - Spytał mężczyzna nie wiedząc za bardzo co ma powiedzieć. Dziewczyna spojrzała się na niego bezmyślnie, po czym podniosła się z ziemi.
Obróciła się dookoła próbując ustalić gdzie się znajduje. Skąd ona się tu wzięła... A no tak, bal. Pamięć zaczęła wracać a wraz z nią przygnębiające obrazy sprzed niedalekiej przeszłości.
-Czy... - Nie wiedziała jak ma sformułować pytanie. - Czy widział pan tu takiego...murzyna w garniturze z... - Nie mogło jej to przejść przez gardło. -...ekhem...towarzyszką.
-Tak, przechodził obok pani, kiedy próbowałem panią ocucić, ale nie zwrócił na nas uwagi. Był z niewysoką, szczupłą blondynką we fioletowej sukni.
Co za bydlę. Jak mogłam dać się w to wrobić?
-Odprowadzić panią na salę?
-Z chęcią. Dziękuje.
-Nie przedstawiłem się. Jestem Michael Vendetta.
-Ja jestem Monique Vista.
Uśmiechnęli się do siebie, Michael wziął Monique pod ramię i razem weszli do sali balowej,
gdzie przywitała ją już lekko nietrzeźwa Lea z kieliszkiem wybornego szampana w ręku.
-Witaj kochanie! Widzę, że masz nowego znajomego. A nie łaska nas sobie przedstawić?
-Lea to jest Michael, Michael, to jest Lea, moja przyjaciółka.
-Miło mi panią poznać.
-Mi też! Słuchajcie, zostawiam was samych sobie. Monique, jakbym gadała jakieś głupoty po pijaku, to mnie nie słuchaj i zabierz ze sobą taksówką do domu, ok?
-Jasne! - Powiedziała rozbawiona. Lea oddaliła się rzucając się w wir zabawy i znikając przyjaciółce całkowicie z oczu.
Dziewczyna spojrzała na zegarek. Dochodziła dwunasta. Monique stała na przeciwko Michaela nie wiedząc co ma robić.
Z głośników poleciała kojąca wolna melodia, a była to piosenka "I have a Dream" ponadczasowego zespołu ABBA.
Michael kiwnął głową w stronę parkietu, a Monique nie pytając o nic, podała mu rękę. Objął ją i przytulił czele do siebie.
I w jednej chwili zapomniała o całym złu, które dziś ją spotkało. Tańczyła tu, z zupełnie obcym mężczyzną znów czując się bezpiecznie.

Kręcili się po sali, niczym książę i księżniczka na jakimś wielkim balu. Z ich twarzy nie znikał uśmiech. Piosenka dobiegła końca, Monique podziękowała za taniec i podążyła w stronę stołu z jedzeniem,
gdzie rozpoczęło się odliczanie do godziny dwunastej. Dziewczyna wzięła jeden kieliszek i wzniosła go w górę. To samo zrobił Michael, który nagle pojawił się obok niej.
Naprzeciwko niej stała Lea, obejmująca mężczyznę, który na początku poprosił ją do tańca. Monique pomachała jej, a ta uśmiechnęła się promiennie.
-Pięć, cztery, trzy, dwa,... JEDEN!!! Korki z dziesięciu butelek szampanów wyskoczyły jednocześnie, szybując gdzieś w górę i spadając w niewiadome miejsca.
Napój został porozlewany do kieliszków, a następnie wzniesiono toast za pomyślny nowy rok.
Kątem oka, dziewczyna dostrzegła obejmujących się Dave i blondynkę i znów przepełniło ją uczucie bólu. Jednak już po chwili podeszła do niej Lea, a Michael objął ją ramieniem, więc zapomniała o udrękach i poczęła bawić się na całego.
Raz skakała w rytmie "Hey, Hi, Hello", za drugim razem kołysała się przy "The Winner Takes It All", i tak aż do czwartej nad ranem, kiedy nie miała już siły na wstanie z krzesła.
-Zawiozę was do domu. - Zaproponował Michael patrząc na Leę, która nie potrafiła utrzymać głowy w pozycji pionowej.
Stali przed wyjściem z sali balowej. Powoli wszyscy opuszczali to miejsce, najczęściej wracając taksówkami do swoich domów.
-Nie ma takiej potrzeby, zamówię taksówkę. - Nie ulegała Monique.
-Co ty gadasz, o tej porze taksówką? Chodźcie już, podwiozę was. Tylko bez żadnych wykrętów.
Dziewczyna, nie mając siły na dalszą walkę, zgodziła się. Lea została odwieziona jako pierwsza i natychmiast położona do łóżka.
Po chwili stali już pod domem Monique. Na dworze nadal było ciemno, jednak widać było już przebłyski nadchodzącego dnia.

Siedzieli tak w samochodzie, aż w końcu Monique odezwała się:
-No to do zobaczenia. - Pocałowała Michaela w policzek i szybko wyszła z samochodu.
-Do zobaczenia. - Odpowiedział patrząc na oddalającą się dziewczynę, która w końcu zniknęła w mroku nocy.
------*******-------
I teraz muszę się z wami rozliczyć. Dziękuje za tyle pozytywnych komentarzy.
Prawda jest taka, że FS dobiega końca i ten koniec nieuchronnie musi nadejść. Z przykrością informuję, iż zostały nam 3 ODCINKI DO KOŃCA.
Ale nie odchodzę od was na dobre. W planach mam nowe FS, już teraz mogę wam zdradzić, że będzie ono fantastyczne.
Zapraszam do komentowania