Temat: Szansa
View Single Post
stare 18.11.2008, 20:02   #33
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,666
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Szansa

Nie cieszcie się na zapas... To jeszcze nie jest to. Wena po części mi wróciła, ale to jednak jeszcze nie jest wielki powrót.
Niektóre fragmenty są takie jakie powinny być (w szczególności środek). Początek i końcówka takie jakieś, ale zostawiłam to takimi jakie są.
To moje zdanie. Naprawdę nie zdziwię się, jeśli potwierdzicie albo napiszecie, że nadal jest do d****.

IV
Powrót do domu


Dojeżdżali. Mimo, że nikt mu tego nie powiedział wprost, on to czuł.
Czuł, że być może to będą jedne z najcięższych minut w jego życiu…
Teraz mogło się wydarzyć dosłownie wszystko. Akcja mogłaby być skierowana na najróżniejsze tory…
Było ich tak dużo, że nie sposób zgadnąć, którą Los wybierze kombinację.
Przed każdą jednak czuł strach.
Nie miał pojęcia, kim byli ludzie, którzy ośmielili się zabrać jego córeczkę. Przecież mogły to być bestie żywiące się tylko ludzkim cierpieniem. Śmierć, rozpacz- to było coś, co było dla nich niemalże pożywieniem dla dusz, którymi zawładnęły szatańskie moce.
Tacy zdolni są do każdej, nawet najokrutniejszej zbrodni…
Ale czy zrobiliby to tej małej, bezbronnej dziewczynce?
Czy zrobiliby to jej matce, truchlejącej ze strachu o ukochane dziecko?

Serce mu się ścisnęło. Niepokój ogarniał jego duszę.
Przecież zaraz się rozpocznie…
Nie, już się rozpoczęło…
Choćby nawet chciał, stąd nie było ucieczki.

Ale nie chciał uciekać. Nie mógł.
Musiał temu stawić czoło. Skoro już się zdecydował, nie może się wycofać. Jego duma na to nie pozwalała.
Pójdzie tam, znajdzie ją całą i zdrową i zabierze do domu!
Tak!

Gdzieś tam głęboko zaczęła się wzbierać odwaga i nadzieja, że ostatecznie zakończy to piekło.

***

Samochód się zatrzymał w dróżce prowadzącej do lasu. Do magazynu było jeszcze parę minut drogi pieszo.

Cała brygada stróżów prawa wraz z Dustinem udała się w stronę kryjówki.

Tej nocy księżyc ukazał swoje piękne oblicze, rozświetlając wszystko, co tylko napotkał na swojej drodze.
Wszystko, co pod przykrywą ciemnej płachty nocy, teraz nabrało blasku i wyrwało się z mroku. W takie dni noce stawały się mniej straszne, a ludzie z chęcią wybierali się na wycieczki pod rozjaśnionym niebem.

On wiedział, że ta szczególna, księżycowa noc, zapadnie mu w pamięć na całe życie. Może jako jedna z najgorszych, albo i najszczęśliwszych…

***

- Panie Wing, na razie zostanie pan tutaj- oznajmił umundurowany mężczyzna- Musimy sprawdzić, czy teren jest „czysty”.
- Dobrze- zgodził się Dustin.

Wraz z nim zostało jeszcze paru innych policjantów. Reszta udała się w stronę starego, opuszczonego magazynu w pobliżu niedziałającego tartaku.

***


Wpatrywał się w budynek ze strachem.
Tam była ona. Jego córeczka…
Przełknął ślinę.
Panował nad nim niepokój i zniecierpliwienie. Tak bardzo chciałby tam wejść, znaleźć to miejsce, gdzie była, i powiedzieć do niej „Zabiorę cię do domu”, do tego mocno ją przytulając, by tylko czuła się bezpieczna. Żeby wiedziała, że już po wszystkim…
Mijała kolejna minuta. On coraz bardziej się niecierpliwił.
„Kiedy oni w końcu wyjdą?!”- pytał się w duchu.
Magazyn wbrew pozorom nie był duży, więc co oni mogli tam tak długo robić?

Ale nagle…
- Czysto!- usłyszał zagłuszony dźwięk głosu.
Jak szaleniec rzucił się w tamtą stronę. Zaraz tam będzie… Uratuje ją.

***

Rozejrzał się po wnętrzu. Było tu pełno starych, przerdzewiałych maszyn, nadających się tylko i wyłącznie na złom.
Czy tu, gdzieś między nimi była Tania Tereska?
„Nie…”- stwierdził.
Wzrokiem zaczął szukać jakichś drzwi.
Zamiast nich znalazł schody. Pobiegł w ich stronę…
- Proszę wracać! To niebezpieczne!- krzyknął ktoś za nim.
Ale on nie słuchał.

***

Wbrew swojemu wyglądowi, okazały się dosyć stabilne. Fakt, gdzieniegdzie brakowało stopni, ale to nie było aż taką przeszkodą, by nie móc dostać się na piętro.

Podłoga z desek o bardzo prymitywnym wykonaniu, nie była w najlepszym stanie. Były one zbutwiałe i nadawały się tylko i wyłącznie do wymiany.
Ściany pozostawały w surowym stanie- ceglane, bez żadnego strupka farby.

Rozglądnął się.
Dopiero po chwili dostrzegł trójkę zielonych drzwi. W jednych z nich zauważył zatrzask.

Serce gwałtownie przyspieszyło. Tak, to tam musi być ona!
Przystawił ucho do drzwi. Usłyszał cichutki płacz…

Teraz i z jego oczu popłynęły łzy. Żyje!
Ogarnęła go szaleńcza radość. Uśmiechnął się przez łzy.
Szybko złamał zabezpieczenie i gwałtownie otworzył drzwi.

***

Całe pomieszczenie było zewsząd oświetlone blaskiem księżyca.
I nagle w jednym z rogów dostrzega maleńką, skuloną postać.
Bez najmniejszego namysłu podchodzi do niej.
- Taniuś- mówi łagodnie, ściszonym głosem, łapiąc ją za rączkę.
Dziewczynka podnosi główkę.
Na jej pięknej gładkiej twarzyczce oprócz łez, widać jeszcze świeżą ranę, widniejącą na prawym policzku.

Spogląda na niego wzrokiem pełnym strachu i niepewności. Nie poznaje go.
- Taniuś…- głos mu lekko drży- To ja, tatuś…
Dziewczynka uważniej mu się przygląda.
Jemu prawie, że pęka serce. Czy ona go naprawdę nie rozpoznaje?
Ale nagle…
Dziewczynka wstaje i owija swoje zmarznięte rączki wokół jego szyi.
Co to była dla niego za ulga!
Kamień spadł mu z serca.
Mocno ją do siebie przytulił.

- Zabiorę cię do domu, do mamy…- mówił przez łzy. Przez łzy szczęścia.

***

Po zakończonej akcji Dustin zabrał dziewczynkę do szpitala.
Nie wiedział, czy rana jest bardzo poważna i czy w ogóle wszystko jest z nią dobrze.
Lekarka przemyła jej ranę i założyła opatrunek.
Jak się okazało, nie miała żadnego poważniejszego uszczerbku na zdrowiu, z czego jej ojciec bardzo się ucieszył.
Zaraz potem pojechali prosto w stronę domu.

***

Zegar wybijał właśnie dziesiątą wieczorem.
Lily, odziana w nocną koszulę, od jakiegoś czasu wypatrywała, czy nie wracają.
Dustin i Tania…
Nie mogła pójść spać, dopóki jeszcze dziś się z nią nie zobaczy. Dopóki jej serce nie zazna spokoju.
Dzielnie walczyła ze zmęczeniem, mimo, iż nie było to wcale takie proste.
Ale… W końcu!
Usłyszała warkot silnika. Wrócili!
Uradowała się tym niezmiernie. Uśmiech pełen oczekiwania wstąpił na jej usta.
Jeszcze tylko chwila…

***

- Taniuś!
Tak, tego jej było trzeba.
To znowu ona, jej Słoneczko… Znów będzie rozświetlać mroki szarego, ponurego dnia codziennego. Znowu usłyszy jej piękny, dziecięcy głosik, bardzo przypominający jej własny. Każdy kolejny dzień zacznie z nią.
Tak jak to zawsze było.

Prawie, że postradała zmysły ze szczęścia. Nie chciała puścić małej z uścisku… Dopiero interwencja jej męża przyniosła skutek.
W jej 26 latach życia bywało wiele pięknych, niezwykłych wieczorów, ale ten wpisywał się w czołówkę.
Utraciła skarb, ale go odzyskała- to było piękniejsze, niż cokolwiek innego.
To się wydarzyło tego wieczora, 24 listopada 2024 roku…

***

Tym razem to pan Wing przejął codzienny obowiązek swojej żony polegający na położeniu Tanii Tereski spać.
Postarał się zrobić to w miarę szybko, gdyż widział, że ta mała również była zmęczona.

„W końcu zasnęła”- pomyślał, obserwując córeczkę.
Uśmiechnął się. Nigdy nie podejrzewał, że kiedyś tak będzie go cieszył widok spokojnie śpiącego dziecka.
Po cichutku opuścił różowy pokoik.

***

Wziął jeszcze szybki prysznic, a po nim ostatecznie udał się do sypialni, by odpocząć po całym dniu.

- Ty jeszcze nie śpisz?- zapytał zdziwiony żonę- Przecież byłaś zmęczona…
Lily siedziała pod kołdrą, z utkwionym w suficie wzrokiem.
Zaraz jednak odwróciła głowę w stronę czarnowłosego.
- Jakoś nie umiałam zasnąć…- skłamała. Bardzo chciało jej się spać, ale…
- Po co kręcisz?- zapytał Dustin, wyczuwając w tym co powiedziała nieprawdę- Mnie nie oszukasz…
- No dobra. Chciałam ci jeszcze coś powiedzieć.
- A nie może to poczekać do rana?
- Nie. Bo widzisz…
On zmarszczył czoło, jakby nie rozumiejąc jej.
- Dziękuję…
- Za co?
- Za to, że byłeś i jesteś.
- I zawsze będę- dodał, przesyłając jej szczery uśmiech.
I ona się uśmiechnęła.

Zaraz potem opadła na poduszkę i zasnęła.
Ucałował ją na dobranoc.
„Boże, dzięki Ci za te dwie istotki, które tak kocham”- pomyślał z wdzięcznością, po czym sam odpłynął do krainy snów…

***

Wspominałam Wam o rocznicy.
Tak, otóż dokładnie rok temu, 18 listopada 2007 roku, wtedy jeszcze uczennica pierwszej klasy, niezarejestrowana tutaj, wpadłam na pomysł napisania FS. Był nim oczywiście "A neverending dream".

Od tego się zaczęło:


A tutaj pierwsza strona scenariusza. Ja NAPRAWDĘ według tego pisałam odcinki
(I pierwsza propozycja jak widać miało być "Cienie przeszłości"
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem