Flash, zamknij się bo nie jesteś fajna. Ostatni odcinek, może i nudny. Ale koniec ^^ No i krótki. xP
ODCINEK V

- Kochanie, ktoś przyszedł cię odwiedzić - takimi słowami małą, przygnębioną Kingę powitała pani Beata. Dziewczynka była bardzo zaskoczona, kto mógł ją przyjść odwiedzić? Kto wogóle jeszcze o niej pamięta? Poszła do swojego pokoju, który dzieliła jeszcze z kilkoma innymi dziewczętami w jej wieku. Zobaczyła bladą kobiete całą ubraną na czarno, przyszła z jakimś mężczyzną.
- Kinga, ah... Jak dobrze... w końcu cię znaleźliśmy! - powiedziała.
Dziewczyna dziękowała, że byli sami w pokoju, bo nie chciała żeby ktoś się temu przyglądał.
- Ale... kim wy tak w ogóle... jesteście? - spytała.
- Twoimi rodzicami... - powiedział mężczyzna.
Dziewczyna odwróciła się do nich tyłem.
To niemożliwe, Maria opowiadała mi, że Gabrysia jest śliczna, ma jasne włosy, zielone oczy i jest pogodną osobą, tak jak Marek.... Kobieta podeszła do niej.
- Co się stało?
- Bo ja... Ja... Inaczej sobie was wyobrażałam... Inaczej... - Kindze załęły napływać łzy do oczu.
- Kochanie ja wyjechałam, zmieniłam się... Ale nie przestałam cię kochać.
- To... to czemu... czemu mnie zostawiliście?
- Miałam osiemnaście lat jak ciebie urodziłam... Byłam młoda, za młoda na dziecko... Pamiętasz misia, którego ci podarowałam?

Kinga bardzo szanowała tego misia, kochała go nad życie.
- Mamo... - dziewczynka kiedyś usłyszała piosenkę happysadu "Zanim pójdę" bardzo jej się spodobała, tekst pamiętała na pamięć i wypowiedziała tylko kilka słów tej piosenki - miłość, to nie pluszowy miś, ani kwiaty...
Gabrysię zatkało, była to jej ulubiona piosenka, a teraz tekst jej obrócił się przeciwko jej samej. Nie miała pojęcia co zrobić, jak zareagować. Nie wiedziała kompletnie nic. Z jednej strony chciała uściskać swoje dziecko, a z drugiej... wyjść i się rozpłakać.
- Kinia... kochanie, chcesz z nami wrócić do domu, do Warszawy?
Dziewczynka podeszła do ojca.
- Tato, o niczym innym nie marzyłam, nie chciałam mieć nigdy ładnych ubrań, dobrych ocen, przyjaciół, ciekawych książek, ładnie śpiewać, mieć swoją własną płytę CD, komputer, być sławną... Chciałam mieć poprostu normalny dom i prawdziwych, kochających rodziców. Miałam wielką nadzieje, że takimi właśnie jesteście, ale wam chyba na mnie nie zależy, jesteście materialistami, dla was się liczy jak jestem ubrana, a nie to czy jestem szczęśliwa...
Gabrysia się rozpłakała, dziewczynce zrobiło się nagle przykro.
- Przepraszam, nie chciałam tego powiedzieć, mamo... nie gniewaj się na mnie, proszę - powiedziała szybko.

- Nie, to nie przez ciebie, to ze szczęścia... tak bardzo cię kocham, nie przypuszczałam że aż tak bardzo, nie wiedziałam że mam tak mądrą córkę...
Kilka lat później wspominali jeszcze ten wieczór. Gdy taka mała dziewczyna wypowiedziała tak wiele znaczących, do tej pory nawet słów. Dopiero teraz Gabrysia zdała sobie sprawę z tego co straciła, oddając to dziecko Marii, ale gdyby się tak nie stało, to kto wie co by teraz z niej było. Gabrysia była wtedy bardzo dziwną osobą, która raczej nie potrafiłaby wychować dziecka. Kinga pluszowego misia zachowała do teraz. Tyle ile to dziecko przeżyło przez kilka lat napewno nie przeżyła jedna starsza osoba...