Temat: Szansa
View Single Post
stare 30.12.2008, 15:20   #106
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,666
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Szansa

Od razu przepraszam Was za tak znikomą liczbę zdjęć. Myślałam, co dać na początek, ale nic nie wymyśliłam. I dlatego pod koniec macie 2 fotki.
Tak jak mówiłam, odcinek króciusieńki, z „opuszczeniami”. Jakimi- zobaczycie, czytając.


VIII
Forgive me…



3 XII

Po tygodniu Dustin doszedł do siebie- mógł wrócić do domu. W końcu…
Z tego, co mu powiedziała Lily dowiedział się, że Mała bardzo za nim tęskni… I mimo obaw, ciągle się nic nie działo. Upłynął już tydzień… Czyżby ten gość naprawdę nie zgłosił sprawy na policję? Z każdym dniem nabierał co do tego większej pewności. Czyli, tak po prostu wróci do domu i będzie sobie żył jak dotychczas… Pięknie!

***

- Zapomniałam ci wspomnieć, że przyjeżdżasz prosto na obiad- oznajmiła z uśmiechem. Tak, ona też się cieszyła. Przynajmniej teraz będzie mogła spać spokojnie, a jej wyobrażenia o „mężu kryminaliście” odejdą w głęboką niepamięć. Cieszyła się na te wszystkie nowe dni, które na nich czekały. Na ten czas spędzony razem- tak bardzo cenny i ważny. W końcu… W końcu nadszedł kres wszystkich smutków, wypadków i problemów. Znowu słońce wyjrzało na tę rodzinę i swym blaskiem wyprowadziło ich na dobrą ścieżkę. Wydawało się, że nastały dni radosne, zewsząd przepełnione śmiechem i szczerymi uśmiechami. Było dobrze. I to było najważniejsze.
Radowały ją niezmierne te myśli. Od razu humor, tak zachwiany w ciągu ostatnich kilku dni, wracał na swoje miejsce w jej życiu.
- Lily, teraz żadne zmartwienie nas nie zaskoczy- powiedział radośnie i bardzo pewnie.
- Wierzę w to całym sercem- odpowiedziała mu, z miłością.
- Nawet nie wiesz, jak ja długo czekałem na ten moment…
- Oj, nie tylko ty!- zaśmiała się
Miło było tak rozmawiać podczas podróży w stronę domu. To był dopiero początek. Tak im się zdawało…

***

- Wydawało mi się, czy ktoś dzwonił?- zapytała Lily, wsłuchując się w nagłą ciszę.
Po chwili słyszała już wyraźnie: rzeczywiście- ktoś dzwonił.
- Pójdę otworzyć- oznajmiła, po czym „przekazała” Tanię Tereskę mężowi, aby on skończył ją karmić.
„To nie będzie nic dobrego”- nagle przeleciało w głowie Dustinowi. Nie wiadomo skąd, i dlaczego…

***

- Dzień dobry- przed nią stał policjant, z niewesołą miną. Trzeba było przyznać- przeraziła się na ten widok. Wizyta policji nic dobrego nie wróżyła.
- Dzień dobry…- odpowiedziała zmieszana Lily- W czym mogę pomóc?
- Dustin Wing to pani mąż, prawda?- zapytał. Ona zaczęła się coraz bardziej bać…
- Tak…
- Można go poprosić?
- Tak, chwileczkę…
Łzy cisnęły jej się do oczu. Wiedziała, po co oni przyjechali…
- Dustin, policja…- wybełkotała przez zaciśnięte gardło. Pierwsze łzy spoczęły na jej policzkach.
Przeraził się. Oboje wiedzieli, co się za chwilę stanie… Mimo to mężnie wyszedł na spotkanie z przeznaczeniem.
- Pan Wing?- odezwał się funkcjonariusz, widząc zbliżającego się czarnowłosego- Mamy nakaz zatrzymania pana…
Dalej już nie słuchał- nie mógł. Chciało mu się krzyczeć, był wściekły na siebie jak nigdy. Teraz naprawdę wszystko spieprzył! Gniew opanował jego duszę. Ale mimo szastających nim emocji musiał zachować spokój. Pokazać, że potrafi stawić temu czoło…
- Proszę się ubierać- skończył mężczyzna w mundurze- Idzie pan z nami.
- Dajczie mi chwylkę- odparł
To było straszne. Lily stała w progu i płakała. Obok niej stała dziewczynka… Ona też wszystko widziała. Tylko, że ona nie płakała- była jeszcze za mała, by zrozumieć, co się tak naprawdę stało. Jednak obraz zabieranego tatusia pozostanie jej w pamięci przez całe życie.
Podszedł do nich, najpierw do żony. Mocno ją objął. Przy niej czuł jakby otuchę...
- Dustin…- powiedziała po cichu
- It`s all my falout- powiedział wściekły. Nie potrafił się wysilić na polski- to nie byłoby to samo.
- Lily, forgive me- poprosił, błagalnym, a właściwie płaczliwym tonem.
Zaraz uklęknął przy małej. Miała takie smutne ozy… Serce mu się krajało.

Wziął ją na ręce i mocno uścisnął.
Chciało mu się płakać. Musiał je zostawić same na pastwę losu. Jego dziewczyny…
W końcu puścił córeczkę z uścisku. Szybko założył buty i kurtkę, po czym stanął przed drzwiami, czekając na ciąg dalszy.
Jego ręce zostały uwięzione przez kajdanki. On tylko winowajczo spuścił głowę.

- Tata!- usłyszał wołający, przerażony głosik.
Obrócił się w tamtą stronę.

Zobaczył ją- jego królewnę, maleństwo, drugą miłość jego życia. Ona płakała… Chciała do niego podbiec, ale jej mama ją zatrzymała.
Nie wytrzymał… Obraz przed oczami mu się zamglił, a na policzkach poczuł dwie gorące łzy.
To był koniec…

***
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem