Od Giovanni’ego:
Musicie wiedzieć, że mam ogromny przypływ weny i gdy tylko zostałem zbanowany napisałem nowy odcinek

To chyba działa na mnie pozytywnie
Od Intenso
Dżon poprosił mnie o dodanie odcinka, więc dodaje. No to WiO.Musicie wiedzieć, że napisał już 3 odcinki
CZĘŚĆ VII
Zakrwawione ciało George’a leżało na drewnianym stoliku, uprzednio położone tam przez Alex’a, otoczone kałużą skrzepniętej już krwi. Wokół było cicho, nie było słychać żadnych oznak życia. Przynajmniej przez chwilę byli bezpieczni. Mary miała na dłoniach krew, którą raz po raz próbowała wytrzeć o zawilgoconą ścianę, jednak niewiele to pomagało, dlatego zabrała się też do usunięcia wszystkie, co mogłoby wskazać, że oni to zrobili. Kiedy Mary zabrała się do „wiosennych porządków”, jej brat stał jak wryty patrząc się na ciało- jeszcze oddychające, żyjące. Pierwszy raz był świadkiem takiego czegoś, pierwszy raz widział cierpienie takie, jakie właśnie zobaczył. Słyszał zagłuszone krzyki, błagania o pomoc. Przeżył chwilowy szok. Pierwsze raz zobaczył słabość ludzkiego ciała pod taką postacią. Słyszał nawet odgłos łamania się kości i nawet nie próbował sobie wyobrazić, jakie olbrzymie cierpienia przeżywa teraz ten człowiek.
[IMG]http://i41.************/2vjvgah.jpg[/IMG]
Przecież on też jest takim człowiekiem, jego ciało też jest takie wiotkie, takie słabe, podatne na wszelkie urazy, złamania, na ból. Co, jeśliby w swym życiu natrafił na taką drugą „Mary”. Zrobiła całą brudną robotę- SAMA. Dwudziesto paroletnia kobieta jest oprawcą dorosłego mężczyzny w sile wieku. Albo to nieco wykraczało po za rzeczywistość, albo jego wiedza w tych sprawach była bardzo znikoma. Najprawdopodobniej była znikoma, gdyż nic na ten temat nie wiedział. Nigdy go nie przeszkalano do samoobrony, nigdy nie miał w dłoni pistoletu, nigdy nikomu nie zadał żadnego ciosu. Był tylko kołem u wozu swojej siostry. Jednak idzie z nią- po co? To już jej sprawa. On tylko ma wykonać to co należy do jego obowiązków.
Wciąż w pamięci miał obraz sprzed kilku chwil. Pobiegli w kierunku tego mężczyzny. Przez ułamek sekundy zobaczył, że Mary trzyma w dłoni nóż. Już wtedy wiedział jakie ma zamiary i co zrobi. Chciał ją powstrzymać, jednak jej determinacja zagłuszała jakiekolwiek głosy z zewnątrz. Biegła o wiele szybciej od niego. Wkrótce go dopadła. Zobaczył krew płynącą wąską ścieżką po posadce. Przez chwilę ów człowiek jeszcze się szarpał, próbował się bronić, jednak niewiele to poskutkowało, po zadanym ciosie w plecy. Wkrótce jego ciało obezwładniało, poranione setkami ran. Mary zrobiła to tak- profesjonalnie? Alex bał się tego słowa, jednak mógł określić siostrę tylko jednym mianem- morderca.
- Przecież ty go mogłaś zabić!- z wyrzutem w głosie podszedł do oprawcy.
- My, albo on- kobieta odpowiedziała i odwróciła się do swego brata plecami. Z nosa płynęła jej krew- to akurat nie było najgorsze. Najgorsze było to, że była ogromnie wściekła- chyba na Alex’a. Dlaczego jej nie pomógł?! Bo nie umiał… Ćwok!
- Nie musiałaś go ranić. Mogliśmy go gdzieś zamknąć, przywiązać… nie wiem! Ale na pewno nie robić czegoś takiego! Czy ty w ogóle masz świadomość tego co się stało?! On umiera! Słyszysz? Umiera! Przez ciebie.
- Przymknij się! Chcesz, żeby nas złapali? Już mam przez tą głupią misję wystarczająco dużo problemów. Mamy uwolnić tego informatyka za wszelką ocenę. Tak polecił Olivier. Jeżeli nie, będziemy mieli jeszcze poważniejsze tarapaty.
- Ale to nie znaczy, że…
- Zamkniesz się w końcu?!
Nastąpiła cisza i czas na zebranie myśli. Mary miała rację. Nic już teraz nie da żałowanie nad tym „prawie trupem”. Muszą wykonać zadanie- w przeciwnym razie, oni sami mogą wygląda jak ten facet.
۞
Poświata księżyca płynnie wpadała przez okno do ciemnego pokoju, rozświetlając go niebieskim światłem. Panowała cisza przerywana od czasu do czasu ciężkim sapaniem, które miało być oznakami zmęczenia. Victoria leżała nieruchomo na łóżku wpatrując się w sufit. Rozmyślała nad tym wszystkim co się stało, co się dzieje i o tym, co dopiero ma nadejść. Nigdy w życiu nie była w takie sytuacji- chyba nikt nie był. Dziwny wypadek, niewidzialna postać i jeszcze teraz jakaś dziewczynka, która wmawia, że Oni na nią polują, pomijając fakt, że zupełnie nie wiedziała co rozumieć przez słowo „oni”. Mętlik w głowie nie ustępował już od paru dni. Nie potrafiła jeść, spać, normalnie funkcjonować.
Jej życie tak bardzo się zmieniło w zaledwie kilka chwil. Czy ten głupi Thomas musiał do niej zadzwonić?! W ogóle o nim zapomniała, nawet nie wie gdzie teraz jest, zniknął bez śladu, zostawił ją, a z początku wydawał się jej taki wspaniały- wreszcie ten jedyny… Widocznie była w błędzie. Nie znała się na miłości, nie znała się na życiu. Mogła siebie nazwać nieprzygotowaną do życia babą, której okres młodości dawno już minął. Powinna się wreszcie ustatkować. Już dawno powinna znaleźć swoją drugą połówkę. Czy tak chce los, czy to jej wina? Odpowiedź była banalna. Jej wina. Nie potrafiła się zorganizować, a w mężczyznach budziła niemal że obrzydzenie. Taka już jest i nic tego nie zmieni. Pewnie będzie gdzieś się tułać do końca życia nie zaznawszy ani miłości, ani prawdziwie rodzinnego ciepła ogniska domowego.
[IMG]http://i44.************/15mnxhl.jpg[/IMG]
[IMG]http://i40.************/2rhrziu.jpg[/IMG]
Z przemyśleń wyrwały ją odgłosy dochodzące z kuchni, prawie niesłyszalne. Skrzypienie desek w podłodze, dźwięk szklanek kładzionych na kuchennym blacie. Instynktownie uniosła się z łóżka i jeszcze bardziej wytężyła słuch. Hałas nie ustawał. Nie chciała wstawać, jednak musiała. Jeżeli to jakiś intruz? Nigdy nikt się do niej nie włamywał, lecz wiedziała jak postępować. Z szafki wyciągnęła nóż, chociaż miała cichą nadzieję, że nie będzie musiała go użyć. Za to tam- w kuchni- jest noży pod dostatkiem. Ciarki ją przeszły, gdy wyobraziła sobie- siebie, „poplasterkowaną”- leżącą na podłodze- martwą.
To może nawet nie byłoby złe- wreszcie miałaby święty spokój z tym wszystkim. Tylko czy mogła tak odejść, nie uporządkowując wszystkich spraw tutaj na ziemi? Nie, nie była taka. Ktokolwiek tam jest musi mu stawić czoło. Przynajmniej będzie widziała, kto jest jej oprawcą.
Ruszyła przed siebie z wyciągniętym nożem. Stąpała na palcach, by nie wywołać najmniejszego hałasu. Światło w sąsiednim pomieszczeniu było zapalone- ktoś chyba był tak bardzo pewny siebie, że nie dbał nawet o specjalny kamuflaż. Jeszcze tylko jeden próg dzielił ją od czegoś, co za chwilę miała zobaczyć. Może to ostatni przebyty próg w jej życiu, może to ostatnie jej chwile… Nie dopuszczała do siebie tych myśli, musi się skupić.
Podłoga pod nią zgrzytnęła. Victoria zobaczyła cień na ścianie, jakby lekko panikujący. Wcale nie dodało jej otuchy, wręcz przeciwnie. Tylko utwierdziło w przekonaniu, że to nie jest złudzenie. Przeszła próg. Niech to szlag!
۞
- Myślisz, że na pewno nie wyjdzie?
- Nie wiem jak miałby się uwolnić pół żywy, przywiązany do słupa linami okrętowymi- Mary – zdawałoby się- opanowała sytuację z zimną krwią. Krew z rąk zmyła ich jedynym zapasem wody mineralnej, lecz wytłumaczyła się, że jeśli znajdą jej DNA to w więzieniu też będzie konać z pragnienia.
Zamknęli pomieszczenie, w którym znajdował się George i za pomocą metalowego narzędzia (którego bliższa identyfikacja w celu ustalenie jego nazwy trwałaby znacznie dłużej) wyważyli zamek, który Max schował do swojego plecaka. Rozejrzeli się dookoła. Nadal nie było śladu by ktoś coś zauważył. To dobrze. Mają więcej czasu no i- nie muszą ranić kolejnego człowieka.
- Wiesz gdzie jesteśmy? Ciągnęliśmy go ładne parędziesiąt metrów- Max rozejrzał się dookoła w celu znalezienia jakiegoś planu, jednak nic takiego nie znalazł. Zrezygnowany oparł się o mur- miał nadzieję, że Mary przygotowała się bardzo dobrze i wie, którędy mają ruszyć.
- Musimy się kierować na południowy wchód- do południowego skrzydła.
- Czyli tym korytarzem- Alex wskazał na przejście, od którego dzieliło ich tylko parę metrów.
- Tak. Później do końca i znów w prawo.
Faktycznie- ze swą siostrą nie ma się o co martwić. Na pewno nigdzie nie zginą, a w dodatku za pomocą zwykłego noża „sprzątną” każdego, kto stanie na ich drodze do wykonania zadania. Ciekawe dlaczego Mary jeszcze nie została policjantką?
Poszli w kierunku wcześniej ustalonym przez Mary. Korytarz był długi i ciemny- nie oświetlała go ni jedna lampa, dlatego też oboje włączyli latarki, a ich światło długo wędrowało po kamiennych ścianach pomieszczenia- bez celu.
۞
Nie było się czego bać. Gdy Victoria przestąpiła próg kuchni, jej oczom ukazała się dziewczynka jedząca kanapkę. W szklance obok parowała świeżo ugotowana woda. Kobieta stała przez chwilę w drzwiach patrząc na czynności Lucy. O nie! Albo ona jest nienormalna, albo cały świat zwariował. Nie dość, że przyjęła pod dach tą ośmioletnią smarkulę, to ona urządza sobie śniadania o….”Która tak właściwie jest godzina”- czarnowłosa odruchowo spojrzała na ścianę przy aneksie kuchennym. Na szczęście stary zegar po babci wciąż tam był.
- Co się tak patrzysz?- Lucy z niezadowoleniem przełknęła kolejny kęs swej kanapki.
- Jest czwarta nad ranem! Nie wiem co tu robisz.- złość sięgnęła zenitu. I na dodatek pyskuje „smark” jeden! Tego już dość! Miarka się przebrała. Albo za chwilę dojdzie do rękoczynów, albo do przemocy psychicznej!
- Jem- Lucy z zimną krwią połykała kolejne kawałki chleba.
- To akurat widzę!- Victoria usiadła obok dziewczynki i wzięła jej kanapkę. Wiedziała. To było brutalne, jednak nie zastanawiała się nad tym. Wszystkim jest ciężko. Mała dziewczynka- musi wiedzieć, że świat jest okrutny i nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli, czy tego chcemy czy nie. Nie wiedziała, czy to co zrobiła było dobrym postępowaniem- nigdy nie lubiła dzieci i nie chciała ich mieć. Ponadto nie miała zielonego pojęcia w ich wychowaniu. Czy pokazując maluchom brutalne oblicze świata przygotuje ich do wejścia w dorosłe życie? Tak, to pytanie dla matek w ciąży, jednak po jednej z ostatnich nocy…
- Dlaczego zabrałaś mi kanapkę?- z wyrzutem w głosie Lucy pochyliła głowę. Victoria poczuła, że mała zaraz zacznie płakać, jednak mimo tego jej serce nadal pozostało twarde jak kamień- nieugięte, jak sama ona.
- Musimy porozmawiać.
- Słucham, tylko oddaj mi moją kanapkę- dziewczynka wyciągnęła rękę po posiłek. Jej stanowczy ton podkreślał zadziorne usposobienie- tym lepiej.
- Dobrze- Victoria podała przez stół kawałek chleba. Lucy łapczywie ugryzła kolejny kęs i popiła go wodą.- Powiedz mi dlaczego tu jesteś.
Zapanował cisza. Kanapka wylądowała na stole upuszczona przez ośmiolatkę. Lucy nie spodziewała się takiego pytania. Ona pomaga tej starej babie, a ona oczekuje jeszcze niewiadomo czego!
- Bo muszę cię chronić.
- Ty?
[IMG]http://i43.************/2n21s2x.jpg[/IMG]
- Tak.
- Przyznam, nie rozumiem.- Victoria chwyciła się za głowę, która właśnie zaczęła ją boleć. Jeszcze jedna zagadka do rozgryzienia… Miała już tego naprawdę dość! Kiedy wreszcie to wszystko się skończy?! To niewiarygodne jak życie może zmienić się z dnia na dzień. Wszystko wywróciło się do góry nogami. Jest ścigana za przejechanie trzech ludzi i współpracę w kradzieży zwłok z zakładu pogrzebowego, w którym sama pracuje. Nie… Pracowała. Jeszcze na dodatek jest bez pracy. Nie utrzyma się. Na koncie ma równowartość dziennego wyżywania. Chciało jej się płakać, jednak nie mogła- jest kobietą, wyjątkową, twardą babą, która nie boi się niczego! Ten tytuł zobowiązuje.
- Możesz mi wytłumaczyć?- dokończyła po chwili swoje zdanie.
- Oczywiście. Wszystko polega na tym, że ja cię mam chronić i zaprowadzić to szefa.
- Co? Jakiego szefa i…po co mnie chronić?!
- Jesteś dla nas bardzo ważna. Wiesz coś, co musimy i my wiedzieć. A moim szefem jest Olivier. Więcej zdradzić nie mogę.
Tak. Victoria była głupia, jeżeli spodziewała się rozwiązania w tej rozmowie choć kilku zagadek. Wręcz przeciwnie- przysporzyła ich sobie jeszcze więcej. Zwariuje! Pozwoliła sobie jeszcze na jedno pytanie. Wcale nie spodziewała się odpowiedzi. Dokładnie wiedziała, co za chwilę usłyszy. Może chce wypróbować charakter swojego nowego ośmioletniego anioła stróża? Testy ludzi nie są w modzie- nigdy nie były- jednak odmawianie ich sobie było jeszcze bardziej niemodne.
- A kim ty właściwie jesteś?
- Ja?- Lucy zrobiła duże oczy, szukając w międzyczasie odpowiedzi.- Jestem natrętną, nie poukładaną i niegrzeczną ośmiolatką. Mam nadzieję, że to zaspokoi twoją ciekawość.
- Tak, zaspokoi- powiedziała, choć sama przeczyła swym myślom.