View Single Post
stare 31.01.2009, 16:15   #27
Panna Lawenda
 
Avatar Panna Lawenda
 
Zarejestrowany: 20.06.2008
Skąd: Chatka Ech
Wiek: 30
Płeć: Kobieta
Postów: 1,209
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Spalona Kartka

Dziś mi się udało włączyć simy. No wszystko super, pomyślałam, że wreszcie dokończe fs <no ta, bo tresc mam, ale bez zdjec> i zrobie fotki.
Niestety radosc nie trwala dlugo, bo komputerek szybko sie zawiesil i nie zdarzylam zrobic wszystkich zdjec. Musicie sie zadowolic tym co jest...
I w ogole odcinek krotki. Ale postaram sie nastepny dac szybciej.
Wiecej zdjec wkleje jak simsy wreszcie mi sie wlacza. A teraz prosze nastepny odcinek. Ogolnie nie jestem z niego zbytnio zadowolona, chyba znow namieszalam no, ale:

Rozdział 3.
Ojciec- Moderca

Odprężająca chwila dzięki, której zupełnie zapominamy o kłopotach. Jakby mieliśmy inny rodzaj amnezji polegający na tym, że pamiętamy tylko to co dobre. Relaksująca kąpiel w wannie pełnej piany i ciepłe krople na skórze to właśnie rodzaj takiej dobrej amnezji, ukojenia. A przynajmniej dla tej dziewczyny. Jednak kiedy znika ostatnia kropla wody po odkręceniu korka równocześnie wracają i nasze problemy. Martyna, dziewczyna, która straciła bliską jej osobę zawsze uwielbiała marzyć. Dziś rozmyślała o tym jak to było jej dobrze ze swoim chłopakiem. Odrzuciła włosy do tyłu i wygramoliła się z wanny. Okryła się ręcznikiem i wytarła niedbale brązowe kosmyki. Przesunęła ręką po półce. Żadnego balsamu do ciała? Przewróciła oczami.
"Ach ci dzisiejsi faceci... W ogóle nie dbają o swój wygląd"- powiedziała i zaśmiała się radośnie. Nawet nie wiedziała co w tym takiego zabawnego. Świadoma tego, że nie ma z czego drwić zaczęła chichotać jeszcze głośniej. Do łazienki wpadł zdezorientowany chłopak.
-Hej, ty! Zajęte jest!- rzekła śmiejąc się dalej i zakrywając ręcznikiem aż po szyję.
-Ups, przepraszam- powiedział wycofując się i zamykając za sobą drzwi. Kiedy Martyna zdołała powstrzymać atak śmiechu, wyszła z łazienki.

-Masz jakąś piżamę, albo coś w tym stylu?- zapytała nieśmiało.
-Hm... Czekaj, dam ci jakąś starą koszulę.- odpowiedział i skierował się do potężnej szafy na końcu salonu. Po chwili już wędrował w stronę dziewczyny z dość dużym, szarym, dresowym swetrem.
-Może być królowo?- spytał ironicznie, wręczył jej wieszak wraz z ubraniem i poszedł patrzeć na telewizor. Nastolatkę trochę to zdenerwowało. Zaczęła mieć wyrzuty sumienia z powodu tego, że tu zostaje.
"Może on jest jednym z tych co szukali Witka? No, bo czemu przejeżdżał tak najmniej uczęszczaną drogą?"-myśli zaprzątały jej głowę. Nie, nie na pewno się myli. Jak zwykle wyolbrzymia. Wprawdzie była trochę naiwna, ale po zdarzeniu z tym "policjantem" zaczęła nie ufać obcym ludziom. Skierowała się powoli do sypialni, aby zadzwonić do rodziców.
-Mamo? Dziś śpię u koleżanki. Będę jutro nad ranem. Dobrze? Tak, tak nie będziemy siedzieć to późna... Mamo, ja mam już prawie siedemnaście lat i naprawdę nie musisz się o mnie martwić. Cześć!- powiedziała i wyłączyła telefon. Usiadła na rogu łóżka z ponurą miną. Nigdy nie czuła się tak potwornie. Wychowywała się w szczęśliwej rodzinie, nikt nigdy jej nie umarł. Może to dlatego, że nie miała kontaktów z rodziną? Ojciec był w konflikcie z babcią już od ponad ośmiu lat, a matka nie miała rodziny, była z domu dziecka.
-Kiedyś mnie to musiało czekać...- powiedziała po cichu- Przecież musiał kiedyś umrzeć, ale boże... Czemu akurat teraz?!- rozpłakała się i przykryła kołdrą.

Chciała zasnąć, zapomnieć. Jednak to nie było takie proste.
-Boże, co ci się stało?- do pokoju wszedł Wojtek. Dziewczyna otworzyła oczy. Był już ranek. Promienia słońca oślepiały twarz Martyny i sprawiały, że jej buźka wyglądała na wesołą, co oczywiście było nie zgodne z prawdą.
-Eee, no nic?- odparła zdziwiona dziewczyna dotykając policzka. No tak, teraz już wie o co mu chodziło. Jej skóra była cała mokra jak i również poduszka.
-Przepraszam... Ja...- powiedziała zakłopotana. Chłopak machnął ręką i wyszedł z pokoju.
"Nie był taki... No oczywiście! Boże przecież ja go nie znam! Co ja zrobiłam!"- wybiegła z pokoju. Wojtek właśnie wychodził z domu, nawet nie zauważył dziewczyny. Ona pośpiesznie ubrała się, wzięła swoje rzeczy i wyszła z domu. Kiedy doszła już do swojej posiadłości, zauważyła matkę czekającą w progu.
-Nie było Cię u żadnej koleżanki...
-Przepraszam mamo, nie wiem czemu się czepiasz, ale ty nigdy się tym nie interesowałaś i nie znasz numerów telefonów moich koleżanek, ty przecież nawet nie wiesz z kim ja się kumpluje!
-Od dziś masz mi mówić gdzie i kiedy idziesz, zrozumiano?!- krzyknęła jak dotąd zapracowana i obojętna matka.

-Chciałam ci przypomnieć, że za niedługo kończę siedemnastkę, więc nie jestem dzieckiem! Idź zajmij się swoimi sprawami! Albo raczej swoimi kochankami! Myślisz, że nie wiem czemu się rozwiodłaś z ojcem?! Przez tego całego Patryka, no nie?!- wkurzona nastolatka zamknęła za sobą drzwi swojego pokoju. Za tydzień kończy siedemnaście lat, a jak na razie w jej życiu nie zdarzyło się nic szczęśliwego...
"Niech przynajmniej impreza będzie fajna... Czy w życiu wszystko ma efekt uboczny?"

* * *

-Słuchaj! Ona tu na pewno jest... Przecież tu była, ufała mi!
-Widać nie postarałeś się.
-Nie, ja na prawdę się starałem, tylko potem nerwy mi wysiadły i wiesz...
-Wiem jedno. Nie jesteś mi już potrzebny.
-Ale szefie!
-Masz jeden dzień. Inaczej cię zabiję...

* * *

-Jaki mi się dziś dziwny sen śnił...
-Taak? Opowiadaj.- sobotnie popołudnie. Anka i Martyna, dwie najlepsze przyjaciółki, które mogłyby dostać oskara za największe podtrzymywanie siebie nawzajem na duchu, przechadzały się po ośnieżonych ulicach ich małego miasteczka. Zalodzone klamki u drzwi przy wszystkich domach oraz te kolorowe i jakże wesołe światełka połyskujące na tych zielonych, iglastych drzewkach. Zbliżały się święta. W tym mieście widać to było od razu. I choć zaledwie kilka dni do świąt, ulice i centra handlowe były puste. Czyżby w tym roku ludzie nie chcieli się obdarowywać prezentami? A może przestali obchodzić tradycję świąt bożego narodzenia? Dwie nastolatki, zupełnie inne niż cały świat wokół podążały smutnymi ulicami i rozmawiały. O czym? O całym życiu, a właściwie życiu jednej z nich, o tym co się stało.
-No mów... Ja cię słucham, co ci się śniło?
-Śnił mi się jakiś chłopak i taki łysy typ... On miał przetrzymywać jakąś dziewczynę, ale ona mu zwiała i ten typ chciał go za to zabić... Dziwny sen, nawet nie znałam tych ludzi.
-Aha.- przytaknęła Martyna. Skierowała się do potężnych drzwi domu przyjaciółki. Jakieś wyryte znaki... Ciekawe co one mają znaczyć? Hm, może po prostu architekt tak chciał, może też miał jakieś problemy... Nie umiał się nikomu wyżalić, więc wszystko co miał w sercu, wyrył na drzwiach. Tu coś co przypomina ogień... Ogniska miłość? A tam jakby kropla wody, czyżby zgasiła płomień miłości?
-Hej, dziewczyno! Ty dziś w innym świecie czy jak?- wyrwała ją z zamyślenia Anka.
-Jakbyś nie zauważył to ja od śmierci Witka cały czas jestem w innym świecie. W jego świecie- z pięknych, zielonych oczu popłynęły kropelki słonych łez. Gorące, ocieplały jej twarz.
-Przepraszam. Ale przecież widzę, że to nie o niego tylko chodzi. Prawda?
-Taak. Chodzi o to... W sumie, nie chce o tym gadać.
-Wiesz, facet z tego snu był całkiem przystojny. Ha, nawet znałam jego imię. Wojtek.
-Co?!- krzyknęła głośno nastolatka opuszczając swój własny świat i zaczynając myśleć racjonalnie.
-Eee, znasz takiego?
-Tak! To przecież ten facet, który mi pomógł w ten wieczór kiedy Witek umarł... Myślisz, że to o nim miałaś sen? Na pewno! Pewnie był w zmowie z tym typkiem... Może do oni doprowadzili do śmierci mojego chłopaka?
-Przesadzasz. Policja mówi, że to pewnie z problemów miłosnych, albo z powodu złych ocen. Zresztą ten sen to tylko przypadek!
-W życiu nic nie dzieje się przypadkiem!- rzekła i zbiegła ze schodów domu państwa Milans. Choć na chodniku było ślisko, gdyż kałuże z wczorajszego deszczu zamarzły, ona nie przejmowała się tym i przemierzała szybko dróżkę w swoich kilku centymetrowych kozakach. Na dworze co prawda bardzo chłodno, ale dziewczyna zdjęła czapkę i szal, schowała do torby i szła dalej. Było jej ciepło, wręcz gorąco. Nie wiedziała co myśleć, czyżby była w niebezpieczeństwie? Wie jedno. Od dziś musi przestać być taka naiwna i dobroduszna jak kiedyś. Musi bardziej na siebie uważać... Musi...
-Muszę się dowiedzieć czy Wojtek maczał w tym palce! Jeśli to jego wina to obiecuję, gorzko za to zapłaci. Nikt nie będzie mi odbierał życia! Nikt!- wykrzyknęła to tak głośno, że nawet przechodnie, którzy byli kilkanaście metrów dalej, usłyszeli jej krzyki. Ona nie kulturalnie pokazała im środkowy palec i pobiegła do domu. Nie mogła pozwolić na to, by ta sprawa została niewyjaśniona.

* * *

-Dzięki za tą bajeczkę. Masz tu swoje i spadaj.
-Eee... Stówka? Umawialiśmy się inaczej!
-Coś nie pasuje panienko?
-Owszem! Chcę więcej, albo jej to powiem, rozumiesz?!
-A chcesz skończyć jak twój kolega? Piśnij słówko, a stanie się to co na dyskotece...
-Taak? Wie pan co? Nie nadaje się pan na ojca.
-I właśnie dlatego nigdy nie będę mieć dzieci.
-Więc będzie musiał mnie pan zabić. A tylko ja mam dobry kontakt z tą dziewczyną... Jestem w ciąży!

BONUS: Sesja zdjęciowa Martyny i jej matki:




A tu z pierwszego odcinka:

I scena wycięta z drugiego odcinka <drugi odcinek pisałam trzy razy, bo za kazdym razem cos mi sie nie podobalo>:

Dzięki za uwagę, pozdrawiam wszystkich czytelników serdecznie i jeszcze raz przepraszam za tak małą ilość zdjęć.
__________________

Ach, Marylo, wszak oczekiwanie czegoś daje nam już połowę przyjemności!
Może się zdarzyć, że się tego nie otrzyma wcale, ale nikt nie może zabronić cieszyć się z oczekiwania.

Lucy Maud Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza


Ostatnio edytowane przez Panna Lawenda : 01.02.2009 - 10:09
Panna Lawenda jest offline   Odpowiedź z Cytatem