Temat: Jane
View Single Post
stare 15.02.2009, 16:55   #79
Souris
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Jane

Dzisiaj kończę to fotostory...
Daję teraz dwa odcinki pod rząd i nie zraźcie się dużą ilością tekstu na końcu...Do niej miały być zdjęcia, ale jak już tłumaczyłam, w ogóle nie miałam weny na tworzenie nowych simów. Do rzeczy.

ODCINEK 13 (I OSTATNI)

- Wiedziałem, że będzie łatwiej, a ty? Właściwie czemu się do mnie nie odzywałaś przez całą drogę? - milczenie - No co się tak patrzysz?

Stanęli do siebie twarzą w twarz, piasek nadal przemieszczał się po panującej to widocznie wcześniej burzy.
- Czy ty nie rozumiesz, zabiliśmy człowieka - w oczach Jane można było ujrzeć kryształki łez.
- Ale musieliśmy to zrobić, mógł zniszczyć ziemię. Nas. Jak byśmy tego nie zrobili, nie moglibyśmy być razem, Till by na to nie pozwoliła!
- Ech, wiem - westchnęła - Ruszajmy dalej...
- ...ścieżką promienia - dokończył Justin.

***

Po kilku tygodniach.
- Jak sądzisz, tutaj przenocujemy?
- Jane, wszędzie gdzie chcesz tylko nie tu - co prawda było już ciemno ale widział te wszystkie krzaki, zarośla, kamienie. Za każdym z nich mogło czyhać niebezpieczeństwo. Dziwną sprawą jest iż wcale nie czuli się zmęczeni, wędrowali ponad dziesięć godzin bez przerwy, a tu ani odrobiny potu. Dodatkowo wcale nie szli wolnym tempem, jak siostry wracające ze szkoły do znienawidzonego domu, a wręcz przeciwnie, uczciwie można powiedzieć, że było to 6 km/h.

Po chwili sprzeczki Jane zgodziła się iść trochę dalej, jeśli w ogóle nie czuła się zmęczona to czemu miałaby tego nie robić? Może to intuicja, która mówiła jej, że to właśnie miejsce na nocleg powinni wybrać? Ale cóż, urok Justina był silniejszy. Znajdowali się na polu, wędrując w ciszy, kiedy nagle chłopak stwierdził:
- Tu będzie dobrze, nikt nas nie zauważy w tej trawie.
- Jak sobie chcesz. Przypomniało mi się coś...
- Ekhm. Co? - zapytał siadając przy tym na ziemię. Chciał wyjąć z plecaka koc, ale nie zdążył się skupić na tej czynności, ponieważ usłyszał kolejne pytanie. Nie wiedzieć czemu poczuł dzikie zmęczenie odbierające siłę w nogach, tak jakby rzeczywiście przebył 30 kilometrów i to biegiem. Właściwie myślał już tylko o tym aby jak najszybciej pójść spać.
- Ta cała Till twierdziła, że szybko znajdziemy jakieś miasto, tak?
- No... - odparł ziewnięciem.
- ...i widzisz gdzieś chociażby najmniejszą osadę? - Jane zdawała się nie wiedzieć, że chłopak ja olewa, myślała tylko o zadanym pytaniu. A nagle wszystko zgasło, nie widziała już kompletnie nic, wcześniej było ciemno, oj było, ale przynajmniej dało się dostrzec zarysy postaci, przedmiotu, a teraz...zasnęła.

***


Obudzili się równocześnie. Słońce jeszcze całkowicie nie wzeszło, ale za najwyżej dwie godziny miało się pojawić całkowicie. Znajdowali się w miasteczku, ciężko było ocenić czy jest małe, czy duże jednak z pewnością można było powiedzieć iż dominował tam styl z XII, XIII wieku. Skromne chatki, kilka barów takich jak na westernach oraz wielki gmach ministerstwa. Musieli być na środku jakiegoś rynku widząc to wszystko i tak też było. Leżeli przed pomnikiem przedstawiającym nagą kobietę zakrywającą się bezbarwną chustą. Na pierwszą myśl przypominała nagrobek, ale nie, pozory mogą mylić...Przy jej stopach miejsce miała spora, marmurowa tabliczka, na której swoje podpisy oddało widocznie wiele mieszkańców miasta.
- Co to jest? - Jane nie wiedziała nawet co ma myśleć, znowu teleport tym razem do wsi? Przecież ona tylko zasnęła, a niemożliwe jest aby to wszystko pojawiło się w ciągu jednej nocy...A jednak.
- Patrz - Justin już dawno stał na nogach i kilka razy obszedł pomnik, dopiero za drugim zauważył coś istotnego - Tu pisze, że pomnik przedstawia jakąś czarownicę, która dopiero co ma się pojawić, a on ma ich (ludność) chronić przed jej złymi mocami...Ej, ona jest...Nie, to niemożliwe.
- Co się stało - podeszła do niego i przeczytała informację, rzeczywiście było tam tak wyryte kamieniem.
- Ona...jest podobna do ciebie. Tak mi się wydaje.
- Czyli uważasz, że mam krzywą twarz, tak? Słuchaj, ja nigdy nie nosiłam takiej fryzury i nigdy bym nie wystąpiła nago publicznie, więc? Wymagam przeprosin.

- Dobra, dobra, uspokój się, bo wiesz, znowu przeczucie.
Nawet się nie spostrzegli, a tu koło ósmej nad ranem, słychać było donośny dźwięk, wydawany przez zegar. Wybił dokładnie osiem razy, także co do godziny się nie mylili. Z domów zaczęli wychodzić ludzie, najpierw była to staruszka, najwyraźniej ślepa, ponieważ co chwilkę się potykała o kamenie, które dla widzącego człowieka byłyby przeszkodą, którą trzeba pokonać.

Zmierzała w ich stronę, mamrocząc coś pod nosem, za każdym słowem ktoś wychodził ze swojego mieszkania. Grupka ludzi powiększała się z sekundy na sekundę, było ich naprawdę sporo i wszyscy zmierzali w kierunku dwójki ludzi stojących przy pomniku...Justin i Jane nie wiedzieli co mają robić, także stali tam patrząc się z niedowierzaniem.

Nagle ktoś zaatakował ich od tyłu, chłopaka związało dwóch masywnych mężczyzn, a dziewczynę posadzono na wiklinowy wózek, ledwo się tam trzymała, bo jego objętość nie była większa niż dla małego dziecka. Nie mogła krzyczeć, ponieważ miała zakneblowane usta, czuła jak ogarnia ją strach, nieuniknione przeczucie, że zaraz stanie się coś złego...Dlaczego oni to robili, czy oni w czymś im przeszkadzali? Tylko patrzyli na pomnik, po za tym nie znajdowali się tam specjalnie, gdyby mogli dokonać wyboru, z pewnością nie byłaby to ta wieś...
Sekundy zamieniały się w minuty, minuty w godziny...Nie wiadomo jak długo jechała na tym wozie ale w końcu usłyszała głos skierowany do niej.
- Wysiadaj, laleczko.
Otworzyła oczy i ujrzała ogromną kupę siana, jednak po chwili dopiero zorientowała się, że jest to stos...Zaczęła panikować.
- Co wy chcecie ze mną zrobić, gdzie Justin?
- Sulieudi Quoes, czyli koniec zła - odparła ta sama wiedź ma, która prowadziła niedawno szereg ludzi na rynek.
- Śmierć dla ciebie, życie dla nas! - wiwatowali ludzie, widać było że wszyscy są szczęśliwi, nawet najmniejsi mieszkańcy się uśmiechali...
- Ale dlaczego? - głos jej się załamał, a w oczach pojawiły się łzy. Till mówiła, że wszystko będzie dobrze, miało być jak w bajce...Nie rozumiała dlaczego tak się dzieje, ale wiedziała, że nie będzie próbowała się bronić, i tak nie dałaby im wszystkim rady...Poczuła jak ktoś łapie ją za talię, po czym unosi w górę...Zauważyła swojego chłopaka, próbującego wyrwać się z objęć grubych mężczyzn, chociaż był daleko, widziała, że w jego oczach pojawiają się łzy...

***

Przywiązana to stosu, stała przodem do ludzi aby wszyscy mogli obejrzeć czarownicę, która odważyła się odłączyć wszystkie kable życia. Ale to co przykuło jej uwagę, wzbudziło w niej naprawdę spore zaskoczenie - Till krzyczała i dowodziła wiwatującymi...Zwróciła się do dziewczyny.
- To był podstęp, sztuczka. Ale tak będzie lepiej, wiedźmo! Sulieudi Quoes! - po chwili kolejnej porcji oklasków, jakie otrzymała za tą wypowiedź kazała zawołać swoją przyjaciółkę - Azzie, to ją pierwszą ujrzała Jane w tym mieście...Kiedy ta przyszła, Till podała jej pochodnię...Spojrzała na nią, po czym powiedziała
- Po prostu to zróbmy - a odpowiedź, którą otrzymała, brzmiała - Z wielką chęcią.
Jane nie miała już nawet siły płakać...wiedziała że ostatni raz widzi Justina, ostatni raz ma kontakt z ludzką rzeczywistością...Kobiety zbliżały się do niej coraz bardziej, tym samym śmierć była coraz bliżej...Stanęły przed nią.
- Sulieudi Quoes - krzyknęły jednocześnie kraczącym głosem , co dało się słyszeć naprawdę daleko.
- Sulieudi Quoes - odkrzyknął tłum.
Niby miła królowa, prosząca o pomoc, a okazała się zdrajcą - tak to Till pierwsza rzuciła palącą się pochodnie na kupę siana. Druga zetknęła się z kolbami kukurydzy po kilku sekundach...Jane zaczerpnęła ostatni łyk chłodnego powietrza i krzyknęła triumfująco - KOCHAM CIĘ, JUSTINIE!
Prawie w całości zajęło się już suche żyto, od razu potem poszła sukienka i włosy.
- KOCHAM CIĘ, JUSTINIE!
Kiedy umierała, nie czuła bólu, łagodziła go miłość do swojego chłopaka, świadoma była jedynie ciepła. Ostatnią jej myślą było - dlaczego ja...miało być tak pięknie...


-------------------------------

Gratuluję tym , którzy dotrwali z moim FS do końca. Mam nadzieję, ze się podobało.
  Odpowiedź z Cytatem