uwaga, wstawiam 
***
- A… Afryka? – Biednemu Sevowi o mało co kopara nie zjechała do poziomu morza, czyli jakieś 11 kilometrów w dół.
- Afryka. Kontynent, gdzie procent zubożenia jest największy. Obszary głównie pustynne, temperatura powyżej przypuszczalnej normy europejskiej. Afryka słynie z…
- Kopalni diamentów – Dodała blondynka siedząca przed nimi. Odwróciła się i ukazała swe białe zęby o kształcie podobnym do łopaty – Bjork jestem. SEV?!
- OMG…
*
- Moja noga! Nie czuję moich nóg! – darła się niepokorna, ledwo co wybudziwszy się z głębokiego snu.
[img] http://i44.************/znpxkx.jpg[/img]
- Zamknij się! – Wrzasnęła Veripma, wstając – Dumbek ci leży na nogach, on to jest sumo, tyle zżarł.
- Spadu spadu stary dziadu! – Dla lepszego efektu zaśmiała się szaleńczo – Ej, co jest?
Dumbledore pierdnął przez sen i głośno mlasnął w odpowiedzi.
- Dawaj lagę! Podobno ma turbodoładowanie, więc zgreda wywali na Marsa!
- Seeeeeeeeeev! – Wydarła się Veripma, rozdziawiając szeroko paszczę z zębami jak rekin – Dawaj lagęęę!
[img] http://i44.************/316vmz5.jpg[/img]
Tym razem zawarczała dupa Kocura.
- OMG! – Wrzasnęły jednocześnie, zatykając sobie nosy.
- Ona nas zagazuje! – Pisnęła niepokorna, bojąc się o swoje zdrowie fizyczne i psychiczne.
Po chwili siła pierdnięcia Luthiee wyrzuciła je z pokoju i rozpłaszczyła na ścianie wraz z drzazgami w plecach, które były pozostałością podwójnych drzwi. Wałek potoczył się w ich stronę, uciekając przed swoją właścicielką, która ma problemy z wiatrami o sile huraganu.
- Wałek! – Zapiszczała Veripma, próbując wygramolić się z dziury.
- Blablabla…
Spojrzała na swoją świeżo upieczoną żonę z znakiem zapytania wymalowanym na twarzy.
- Mam pomysła – Wycharczała – Wsadźmy tam tych bulwoziemniakokartoflo maniaków. Powinno im przejść! – Uśmiechnęła się i ząb jej wypadł.
Spięła się w sobie, a po chwili wyrósł jej nowy. Natomiast Veripma właśnie się wygramoliła i ruchem ręki (była dobrą czarownicą) posłała wałek do gazowni w pokoju obok, gdzie wbił się w czoło Dumbledora, który właśnie się wybudzał i chciał uciec. Coś cicho jęknęło.
- Bulwaa!Ziemniaaak!Katrofeeeeeeeeel!
Veripma odruchowo wskoczyła do dziury, trafiając do niej za trzecim razem. To był dobry ruch, ponieważ w tej samej chwili w miejscu, w którym stała pojawili się:
Bulwa, czyli Malfoy;
Ziemniak, czyli Potter;
Kartofel, czyli nowo dotarły do tej grupy Ron.
Wszyscy trzymali w rękach miłości ich życia, czyli coś, z czego ludzie z premedytacją robią frytki, smażąc je na głębokim oleju i skazując je na męki w przełykach.
- Niepuś! – Szepnęła Vera – Twoja kolej!
Wyszła do nich po cichu, stając z tyłu. Stali jak grupa hien, czekając na pierwszą lepszą ofiarę, węsząc nosami. Pstryknęła palcami, narażając siebie i dom na atak. Z nosa Pottera wydobył się obłok pary.
- Bulwaaaaaaaaa!
- Ziemniaaaaaaaak!
- Kartofeeeeeeeel!
Zgrabnym ruchem ręki otworzyła drzwi, a następnym ruchem wrzuciła tam śniętą trójcę, odskakując w tył jak Lara Croft, gdzie ta animacja doszła w Legendzie albo innej części. Wpadli tam, robiąc ogromny hałas. Zamknęła prędko drzwi, opierając się o nie.
- Łaaaaaaa! – ktoś wrzasnął ktoś z środka, prawdopodobnie Luthiee lub Kocur. Albo Dumbek.
- Łiiiii! – Pisnęła niepokorna, gdyż siła jej woli nie spowodowała całkowitego zrośnięcia się drzwi. Odwróciła się, masując cztery litery. Z małej dziury wystawała szczęka, z której toczyła się piana. Kopnęła ją całej siły, a z środka wydobył się przeciągły skowyt. Po chwili prawdopodobnie Lut znowu puściła bąka, gdyż ktoś zaczął walić w drzwi, wręcz płacząc, by ich wypuszczono.
- Bulwuśśś! Nie gnij!!
*
- Proszę przestać! – Krzyknęła stewardesa, podbiegając do Severusa.
- Arggggggh – Wymamrotała zelkam, duszona kablem telefonicznym.
- Kwakilikis! – wrzasnął Sev, celując lagą w czarnowłosą.
- Kwaa! – Zapiszczała. Zakryła sobie usta dłonią – Kwa!
Tymczasem Sev wrócił do mordowania nieznajomej, a stewardesa właśnie zaczęła się pierzyć i gdakać. Zelkam ostatkiem sił chwyciła filiżankę ze swoją moczopędną herbatką i roztrzaskała ją na ciemnej masie, o przepraszam, głowie Snape’a. opadł bezwładnie na fotel, a po jego twarzy popłynęła stróżka krwi. Bjork zasłoniła dłonią usta i odwróciła się prędko.
- Twardaaaa – Mruknęła zelkam, biorąc lagę Seva.
- Tak? Pokaaa.
- Szanowni pasażerowie, prosilibyśmy, abyście państwo wyłączyli różdżki, zapięli pasy i nie deportowali się aż do momentu dotknięcia pasu startowego. Aaaa… - Dopowiedział – Wyrzucanie innych za okno i duszenie jest zakazane. Co do… - Coś cicho zagdakało – Lol.
Przed dotknięciem pasa startowego samolotem zaczęło rzucać. Bjork, w ramach relaksu, zaczęła odmawiać relaksu przerobioną wersję inwokacji „Pana Tadeusza”
- Hogwart, ojczyzno moja!
Ile trzeba się w tobie uczyć,
By dostrzec, co się traci,
Gdy się z niego wypiertaczy.
I tak w kółko. Natomiast zelkam znalazła inny sposób na rozładowanie napięcia.
- To nieee ja byłaaam Ewąąą! – I zamilkła, bo unicestwiła się lagą.
- Łelkom tu de Afika! – Zapiał pilot.
*
Po godzinie hałasy umilkły. Obie żony Seva siedziały w kuchni, pocierając nerwowo skronie, aż z uszu Veripmy wydobył się syk podobny do tego, jaki wydaje mózg rzucony na głęboki olej.
- Mózg ci się smaży.
- Nu.
I nagle przed jej oczami zaczął się malować obraz, przedstawiający Seva targanego przez dwie kobiety do małej chatki, którą zrównałoby z ziemią pierdnięcie Lut. Otworzyła oczy, aż z wrażenia te wybiły nowo wstawione szkiełka.
- Afryka! Już Berliso mu nie starczy, zachciało mu się diamentów!
- A może to na nasze pierścionki zaręczynowe? – Podpowiedziała niepokorna, oglądając swoją dłoń bez żadnych błyskotek.
- Miał kobietyyy! – Zawyła Veripma, spuszczając głowę na stół z łoskotem.
[img] http://i43.************/15mct1h.jpg[/img]
- Zatłukę! – Niepokorna wstała, wyciągając różdżkę ze sklepu Olivandera z zamiarem pyknięcia tam, gdzie mógł być jej mąż.
- Czekaj! A co z Bronkiem i Walentyną?
Spojrzała znacząco na gazownię w pokoju obok.
- O nieeee….
- O taaaaak. Kocur! – Otworzyła oczy i zastała tam wszystkich zbitych w ciasną kupę ludzkich kończyn, gdzie na samym szczycie siedziała wołana.
- Miau! – pisnęła i kocim ruchem zsunęła się ze sterty jęczących ludzi, podchodząc do niej.
- Zaopiekuj się dziećmi.
Podbiegła do swojej żony, chwyciła ją za ręce i pyknęły do miejsca, w którym znajdował się ich wspólny mąż.
*
- Idą tu – powiedziała Bjork, a jej oczy z zamglonych zmieniły się na normalne.
- No niee – powiedziała zelkam i pstryknęła palcami. Obok niej na tacy nagle pojawiła się miska z wodą, ręcznik i nowe Berliso o smaku cynamonowym o działaniu zbliżonym do heroiny.
- Udawaj chorego – Mruknęła ciemnowłosa, przytykając mu lagę do jego żeber.
- Nie musi. Ta filiżanka ogłuszyła go na – Zamyśliła się – Dokładnie 14 minut, 27 sekund i 4 milisekundy od teraz. A one będą to za minutę.
[img]http://i42.************/2d8mbt4.jpg[/img]
*
- Ciulu ty! Mówiłam, że to nie ta chatka, a ty się uparłaś! – krzyknęła Veripma na niepusia, biegnąc.
*
Bjork ruchem ręki wylała zawartość miski na Seva i swą towarzyszkę, a Berliso eksplodowało, obryzgując każdego, nawet nieomylną Bjork.
- Teraz możemy powiedzieć, że Sev miał atak agresji i musiałyśmy go unieszkodliwić – Stwierdziła, wachlując się dłonią – Nawet dobre to Berliso.
Zmyśliła się i pstryknęła palcami. Siedzenie zelkam wylądowało na krześle, a miska ponownie napełniła się wodą, a w rękach ciemnowłosej znalazła się wilgotna szmatka. Po dosłownie sekundzie z drzwiach znalazły się zdyszane żony, z rozwianymi włosami, a jedna nawet była wciąż w sukni ślubnej.
- Zatłukę!
- Żmije!
Veripma rzuciła się na blondynkę z zamiarem wyrwania jej kłaków, a niepokorna zagapiła się na nieprzytomnego Seva, który miał być nieprzytomny jeszcze jakieś 12 minut i 48 sekund. To chwilowe zagapienie wykorzystała zelkam, rzucając się na nią. Wspólne zetknięcie się dwóch potężnych sił magicznych spowodowało, że obie wyleciały na dwór, gdzie małe dzieci grały w piłkę.
- Ona ma lagęęę! – Zawyła niepokorna, a po chwili słychać było jedynie głuche tąpnięcie.
Veripma na chwilę przestała wbijać głowę blondynki w ziemię i zdegustowana spojrzała w stronę wyjścia. Narastający ryk powietrza i wrzasku niepokornej powodował drżenie ziemi. W końcu, po jakieś minucie lotu i turbulencji w dach chatki wbiła się niepokorna, rozrywając go na dwie części i opadając nieprzytomnie na podłogę. Veripma mruknęła coś i wróciła do wybijania zębów pół łysej Bjork.
[img] http://i39.************/i19t0j.jpg[/img]
- Ja… jestem…jego… przyja…ciółką! – Krzyczała, gdy siedząca na niej kobieta w samych oprawkach wbijała jej głowę w glebę.
- Co?! – Z wrażenia aż ją przycisnęła.
- Argggh…
- Ups – Podniosła głowę za włosy i badawczo jej się przyjrzała.
- Puuuść – zaskamlała.
Wykonała polecenie, a jej głowa wpadła do niemałej dziury.
- Znam Seva z baru „Pod Końską Szczęką” – Wysapała- Jestem tam barmanką. Zawsze zamawia Malibu.
Do chatki przykuśtykała ledwo żywa zelkam.
- Wiedźmaaa… - pokazała palce na wciąż nieprzytomną niepokorną i runęła na ziemię.
- Od tamtego czasu często ze sobą gadamy za pomocą Skype’a.
- Dlaczego uprowadziłaś Seva?
Zelkam cicho jęknęła.
- Ona go porwała. Ja miałam pecha przebywać w tym samym samolocie.
- O Boże, matko jedyna, cholibka i całe zuo! – krzyknął Sev, gwałtownie się budząc.
[img] http://i41.************/35i6hs1.jpg[/img]
- O losie! – Krzyknęła Veripma, biegnąc do niego i taranując niepokorną – Jak ty wyglądasz!
Biegł w jej stronę z wyciągniętymi ramionami jak zboczona babcia w filmie „Gruby i Chudszy”, z taką różnicą, że mu nic nie merdało na klatce piersiowej. Ominął ją i chwycił w swoje objęcia lagę, tuląc ją serdecznie. Zerknął z zakładkę „ostatnio używane” i cicho jęknął.
- Kto używał zaklęcia „Zatłukę, k***a” ?
Obie panie wskazały na zelkam, która cicho jęknęła.
- Na kim? – rozejrzał się – Niepuśśśś!
Podbiegł do niej i porwał ją w objęcia. Cicho wymamrotał zaklęcie i trzasnął ją lagą w zakurzony łeb. Natychmiast się ocknęła.
- Seeev!
- Co jej zrobiłaś? – wskazał na zmasakrowaną zelkam, na którą niechcący nadepnęła Veripma.
- Użyłam zaklęcia „Róbta co chceta, ale za minutę zemdleta”.
- Moja krew! – I ją pocałował.
- Wracajmy do domu – zaproponowała Veripma, odrobinę zazdrosna.
Wszyscy chwycili się za ręce (łącznie z zelkam, którą wybudzono) i pyknęli do domu, gdzie zastał ich…
- Sajgon?!
[img] http://i39.************/29ze7pt.jpg[/img]