View Single Post
stare 11.02.2015, 09:39   #12
Słodki Pan Ciastek
 
Zarejestrowany: 12.11.2012
Wiek: 22
Płeć: Mężczyzna
Postów: 512
Reputacja: 14
Domyślnie Odp: "Rosie RouVills"- The Sims Fotostory by Ciastek.

Dziękuję za komentarze i zapraszam do kolejnego odcinka....

"Rosie RouVills, Odcinek II"


"Fotografia"


Stanęłam na kamiennym chodniku przed ceglaną knajpą. Spojrzałam w lewo, a później w prawo. Niepewne uchyliłam drzwi i zaglądnęłam do środka. Weszłam do pomieszczenia, gdyż zobaczyłam spokojnie jedzących gości i Jane zajmującą się barem.
Zdjęłam swoją czarną, skórzaną kurtkę i niedbale położyłam ją na śnieżnobiałej komodzie podstawionej przy wejściu. Długi korytarz był wypełniony rzeczami przychodzących ludzi. Byłam oczarowana wielkimi oknami i pięknymi obrazami, ale przeszłam do dalszej części budynku.





Szarość jaką świat dysponował na zewnątrz, była świetnym kontrastem do piękna otaczającego mnie w tamtej sali. Brak jednolitości kolorów w pewien sposób pasował do ogólnego klimatu. Nie chciałam zachowywać się niecodziennie i dziwnie, więc po prostu podeszłam do baru mijając przy tym uśmiechniętą Cameron, która przytakując głową powitała mnie, po czym usiadła z posiłkiem przy stoliku nieopodal. Ja obracając się, czułam jakbym znajdowała się w królestwie. Oglądnęłam szybko wzrokiem całą jadalnię. Widać, że właścicielka musiała zainwestować dużo czasu i pieniędzy, aby stworzyć tak na swój sposób urocze, klimatyczne i piękne w prostocie miejsce.













Usiadłam przy barze i spojrzałam na Jane, która z uśmiechem zaczęła rozmowę pytaniem:
- No co tam, kochana?
- I co ja mam teraz powiedzieć?- podniosłam jedną brew.
- Naprawdę cię przepraszam - skinęła głową. - Zrobiłam to pod wpływem nerwów. Nie zostawiłabym cię celowo, ok. To chyba oczywiste - nieśmiało się uśmiechnęła.
Przerażało mnie to, że z każdym spotkaniem rozmowa z nią stawała się "normalniejsza"?
- Spokojnie- złagodziłam ton.- Chyba to rozumiem - dodałam.- Lepiej wezmę się już do pracy.
Wstałam, upięłam niedbale włosy i weszłam do kuchni.



W środku od razu dała się we znaki duża ilość wyblakłego odcienia niebieskiego. Popękane płytki i miejscami białe ściany nie dawały uroku, który zachęcał do pozostania w pomieszczeniu dłużej. Mimo to musiałam zostać, to przecież praca.
Jane pochyliła się lekko do drzwi dzielących jadalnię z kuchnią i mierzwiąc swe długie blond włosy z góry na dół, rzuciła mi lekko pogniecioną karteczkę na której napisana była pierwsza potrawa, jaką miałam przygotować. Pokwitowała to słowami: "czas wziąć się do pracy" po czym z uśmiechem wróciła do obsługi gości.
Wzięłam się do roboty. Przemyłam swoje dłonie i poszłam do spiżarki z której wzięłam ciasto orzechowo-jabłkowe wcześniej przygotowane przez Cameron. Ukroiłam jeden kawałek, a później dobrałam do niego kilka smacznych dodatków. Zaparzyłam czarną kawę i cały zestaw zaniosłam Jane.
Właśnie tak mijał cały mój dzień. Gości z każdą minutą było coraz więcej, a ja zaczęłam wczuwać się w swoją pracę. Powoli wszystkie czynności stały się dla mnie banalnie proste i czułam, że poddawałam się fantazji w wykonywaniu przeróżnych czynności. Praca w towarzystwie stawała się dla nas zabawą.
Cameron uświadomiła nam, że jeśli będzie szło dalej tak dobrze, a goście tak chętnie jak dziś będą przychodzić, to nie będę miała problemu, aby część comiesięcznej wypłaty oddawać do ratusza i spłacać rachunki. Na pewno po takich wydatkach, zostaną mi jeszcze pieniądze na życie. Cieszyłam się, że jestem blisko ustatkowania się.
Powoli zbliżała się godzina dwudziesta pierwsza, byłam coraz bardziej wykończona i wiedziałam, że zaraz będę musiała zbierać się do domu. Odkładając resztki jedzenia niepodanego gościom do spiżarki dostałam zlecenie od Cam, aby zaparzyć kawę spieszącemu się ostatniemu gościowi. Rzucając dotychczasowe czynności to właśnie zrobiłam.



Jane żegnając się ze mną spytała o odwiezienie, ale odmówiłam. Cameron poszła na zaplecze, a ja wchodząc na salę nikogo nie zobaczyłam. Stojąc przez minutę w jednym miejscu, jak głupia sama wypiłam kawę przygotowaną dla klienta. Ze spokoju wyrwał mnie dotyk obcej ręki na mym ramieniu. Znajomy, męski głos przemówił:
- To chyba moje- na co odwróciłam się przerażona i popatrzyłam na mężczyznę, który szybko dodał śmiejąc się ze mnie- nic nie szkodzi.



Zachłysnęłam się napojem i szybko, zdenerwowanym ruchem przetarłam usta ręką.
- Ja... naprawdę nie wiedziałam- plątałam się.- Zrobię ci nową. Przepraszam R-rayan- przez chwilę myślałam, że zapomniałam jego imienia.
Zobaczyłam jak za nim przechodzi Cameron, która nie stroniła od śmiechu. Zasiadła do stołu i oddała się lekturze.
- Nie trzeba -machnął ręką.- i tak już się zbieram, możesz dokończyć-objął mnie i pożegnał się ciepłym głosem.- Do zobaczenia, Rosie.
Wyszedł. Nie zdążyłam się z nim pożegnać. Byłam jak w hipnozie. On... tak dziwnie na mnie działał, jakby "kojąco"? Śmiech Cameron powoli można było zaliczyć do wycia, a swój uśmiech od ucha do ucha opisała słowami kierowanymi do mnie "ach te młodzieńcze miłości" . Zareagowałam ironiczną miną, na którą od razu zwróciła uwagę.



Wzięłam ostatnią porcję jedzenia, aby ją odnieść. Weszłam do spiżarni i zapaliłam ledwo działającą lampę. Migała kilka razy przez co wszystko było mniej widoczne. Otworzyłam lodówkę, włożyłam jedzenie i nagle nad moją głową... Ten ogromny huk. Ktoś rzucił cegłą w okno, trafiła wprost do pomieszczenia lekko raniąc moje nogi. Szkło walało się po pokoju, a ja nie wiedziałam co robić, potem tylko ta cisza. Przerażona schyliłam się i podniosłam kamień. Przywiązane do niego linianym sznurkiem były trzy fotografie. Na wszystkich byłam ja, ktoś zrobił mi zdjęcia, ktoś mnie śledził. Przeraziłam się, a zimny dreszcz przeszył mnie całą. Nie wiedziałam co robić. To tak jakbym zasnęła, stojąc i mając oczy otwarte, z całkowitą świadomością. Po prostu się nie ruszałam. Z tego okropnego uczucia ocucił mnie krzyk Cameron:
- Co się tam dzieje?!-wrzeszczała.
Szybko wywaliłam kamień znów przez okno, a fotografie schowałam głęboko w tylnej kieszeni spodni.



Odwróciłam się w lewo słysząc otwierane drzwi i przełknęłam ślinę. Od razu oślepił mnie blask lamp dochodzący z kuchni, przez co natychmiastowo zasłoniłam twarz dłonią. Cameron szalenie zmartwiona i zadyszana spytała:

- Co tu się dzieje- nie dokończyła-, coś ci jest słońce?
- Nie -złapałam się w okolice pośladków, gdzie znajdowały się fotografie i po dłuższej chwili ciszy jąkając się dokończyłam- jakieś dzieci robią sobie żarty, wybiły szybę.-pokazałam palcem na okno.- Ja.... chyba będę się już zbierać, mogę już iść, prawda?
- Tak, tak -powtórzyła kilkakrotnie mówiąc z dystansem.

Wyszłam z restauracji. Było ciemno, a mgła atakowała coraz większe obszary. Zaczął wiać wiatr, a ja powoli gubiłam się, nic nie widziałam. Jedynym moim ratunkiem były ogromnie daleko od siebie położone latarnie i rzadko pojawiające się światła z lamp samochodów.
Dobiegałam do lasu, prowadzącego do miejsca mojego zamieszkania. Biegłam w głąb niego, a deszcz małymi krokami zniósł mgłę. Zaczęłam iść wolniej, byłam już zmęczona. Ze strachu i zmartwienia, które wymiennie mnie trapiły zapomniałam z pracy kurtki, było mi coraz bardziej zimno.
Zostawiłam tam samą Cameron? Co jeśli coś jej się tam stanie? Została sama, całkiem sama. To wszystko moja wina. Kto może mi to robić? Komu mogłam zawadzić? Komu mogłam zrobić coś takiego i komu chciałoby się robić to mi?
"- Komu do cholery!"-krzyczałam.

Powoli mój stan był wręcz opłakujący. Mokra, styrana kręciłam się z jednego boku drogi na drugi, a ona wydawała się dłuższa z każdym moim krokiem. Zgubiłam się, to chyba oczywiste. Mimo to miałam przeczucie, że jestem na dobrej drodze. To tak jakby drzewa mi podpowiadały. To dziwne, ale ja słyszałam ich głos.
Nagle stanęłam bez ruchu. Zobaczyłam przed sobą światło, a za sobą słyszałam z każdą chwilą głośniejszy ryk silnika samochodowego. Odwróciłam się, a blask był niemiłosiernie oślepiający, byłam spanikowana. Nie myśląc odwróciłam się po raz kolejny i zaczęłam biec prosto przed siebie, prosto przed nim.





Szybko poczułam, że nie mam szans. Chciałam zbiec z drogi i uciec w głąb lasu. Obróciłam się o dziewięćdziesiąt stopni i próbowałam odskoczyć. Część auta uderzyła mnie ze słabą siłą w biodro, ale wystarczającą, abym upadła. Leżałam w rowie, ale wiedziałam, że żeby się uratować muszę uciekać. Podpierając się rękoma wstałam i zobaczyłam wykręcające auto.
- Jeszcze ci mało? - spytałam i nie oczekując odpowiedzi zaczęłam uciekać.

Przez szybę zobaczyłam jednak coś dziwnego. To była twarz, znajoma twarz. Nie, nie rozumiem tego.
Biegłam póki mogłam, schowałam się między krzakami i czekałam.
Ból nie dawał mi spokoju, zobaczyłam w jego miejsce, a rana już zaczęła siwieć. Poczułam ogromne ukłucie w plecach przeszywające mnie na wylot. Upadłam na kolana. Ktoś mnie postrzelił? Zdenerwowanym ruchem obmacałam plecy, a drugą dłonią brzuch i klatkę piersiową. Nic mi się nie stało, nie krwawiłam. Żadnego śladu, ból zaś na to nie zważał i atakował dalej. Klęczałam tak, a łzy ciekły, znów, po raz kolejny.



Nikogo w pobliżu nie było, żadnego odgłosu, czy światła. Nie wytrzymałam, upadłam, poddałam się. Zamknęłam oczy. To chyba mój koniec.

__________________________________________________ ___________

To już koniec ^^ Mam nadzieję, że wam się podobało i liczę na wasze odpowiedzi w komentarzach

Ostatnio edytowane przez Słodki Pan Ciastek : 11.02.2015 - 19:08
Słodki Pan Ciastek jest offline   Odpowiedź z Cytatem