View Single Post
stare 29.03.2015, 17:51   #8
Sovillian
 
Avatar Sovillian
 
Zarejestrowany: 06.12.2014
Płeć: Kobieta
Postów: 69
Reputacja: 15
Domyślnie Odp: Tiamaranta (+18)

Cytat:
Napisał Bulletproof Heart Zobacz post
Fotostory zapowiada się ciekawie. Chociaż wątek aniołów jest trochę oklepany, ale zobaczę jak to się dalej potoczy.

Mam nadzieję, że nie będzie wątku romantycznego. Ale gusta są różne

Tylko jeśli chodzi o zdjęcie, na którym Rebecca czyta książkę - czy ona coś widzi? Wzrok sobie popsuje tylko.
Nie powiem, że takie wątki nie są oklepane, ale co poradzić jak są to dosłownie moje klimaty? ;D Co do wątku romantycznego, być może jakiś będzie, ale nie na nim będzie się opierało FS. To będzie tylko taki smaczek. A Rebecca czytająca książkę, cóż powiedzmy, że ma super dobry wzrok i widzi w półmroku ;p

Cytat:
Napisał Diana Zobacz post
No cóż, robi się coraz bardziej dziwnie. Anioła to ja bym się tu nie spodziewała.
I będzie jeszcze bardziej dziwnie, ale mam nadzieję, że się spodoba i nie przesadzę czasem Cieszę się, że podoba ci się imię Kamael. Ponoć gdzieś tam jest naprawdę anioł o takim imieniu ;p

Dziękuję wam za te komentarze, Dosyć długo nic nie dodawałam, ale przez ostatnie dni wzięłam się do pracy i powstał nowy odcinek. Mam nadzieję, że zdjęć nie będzie za dużo (ale tak mi się podobają *.*) i przede wszystkim, że się spodoba.

ODCINEK III


Piękny niedzielny poranek zazwyczaj zwiastował przyjemny dzień, jednak ona czuła się źle. Większość nocy nie przespała martwiąc się o siostrę. Dopiero nad ranem dostała sms i odetchnęła z ulgą, że z Rachel wszystko porządku i wróci późnym wieczorem. Oprócz tego w głowie nadal pozostawało jej wspomnienie tajemniczego mężczyzny, o jakże dziwnym imieniu Kamael. Obwiniała się o to, że mogła inaczej zareagować. Iść z nim, zadzwonić na pogotowie, cokolwiek. Biorąc pod uwagę jego dziwne zachowanie mógł być w ciężkim stanie. „A jeśli już umarł?” Sumienie nie dawało jej spokoju. Mogła powiedzieć o nim Amy w momencie, gdy wszedł do jej domu. Lecz tego nie zrobiła, nawet nie wiedziała czemu. Jej całe zachowanie było po prostu absurdalne. Zastanawiała się czy teraz powiedzieć o tym współlokatorce, ale najprawdopodobniej zebrałaby srogie baty za tą bezmyślność. Leżała jeszcze w łóżku, tępo wgapiając się w sufit. Pocieszała się chociaż faktem, że dziś mają się wybrać do klubu gdzie przesiaduje Rachell wraz z Bastianem. Miała nadzieję, że coś się wyjaśni. Że przekona się, iż jest on porządnym, zwyczajnym chłopakiem.

***
]

- Nie przesadziłyśmy? – spytała czarnowłosa przeglądając się w lustrze. Upięte włosy odsłaniały jej długą szyję. Mocny makijaż dodał jej parę lat. Nie mogła zaprzeczyć, wyglądała wyjątkowo dobrze.
- Nie wychodzimy za często, więc możemy sobie zaszaleć. Szesnastolatki noszą się tak na co dzień.
- Może i masz rację, ale czuję się niepewnie tak wyglądając – spojrzała na Amy. Ona ani trochę się nie przyjmowała tym, co ma na sobie.
- Teraz tak mówisz, poczekaj, aż obsypią cię komplementami w klubie. Od razu poczujesz się pewnie.
Uśmiechnęła się lekko. Słońce już chowało się za horyzontem. Jeśli coś pójdzie nie tak, będą bezbronne pośród nocy. W życiu nie odważyłaby się sama pójść do tego klubu. Tym bardziej, gdy naczytała się tych wszystkich strasznych rzeczy w internecie.


Niedługo potem stały już przed wejściem do klubu. Spodziewały się podrzędnej spelunki, a zastały dosyć elegancki klub. Długo nie myśląc weszły do środka. I znowu ich wyobrażenia nie spełniły się, gdy zobaczyły w większości zupełnie normalnych ludzi. Jedni bardziej wystrojeni, drudzy mniej. W oddali dostrzegły Rachell, lecz najpierw postanowiły rozejrzeć się i porozmawiać z imprezowiczami. Rebekah usiadła przy barze, a Amy zaczęła krążyć po cały budynku z nadzieją na jakieś informacje o tym miejscu, jak o samym Bastianie.


Brunetka zamówiła małoprocentowego drinka na rozluźnienie się. Jednego mogła pozwolić sobie wypić, większa ilość tylko namieszałaby jeszcze bardziej. Postanowiła do nikogo na razie zagadywać czekając, aż sytuacja sama się rozwinie. Po chwili obok niej usiadł mężczyzna. Spoglądał na nią co jakiś czas, zbierając się na odwagę by zagadać. Po chwili wydusił z siebie.
- Cześć, wybacz, ale jeszcze cię tu nie widziałem. Z reguły zaglądają tu stali bywalcy.
- Oni kiedyś też pojawili się tu po raz pierwszy – odparła z obojętnością. Dopiero chwilę później uświadomiła sobie, że z takim podejściem nic nie zdziała. Zebrała się na czarujący uśmiech i wyciągnęła rękę w stronę zmieszanego mężczyzny.


– Jestem Rebecca, a ty? Skoro jestem tu po raz pierwszy mógłbyś mi opowiedzieć to i owo.
- Michael. To powiedz mi, co konkretnie cię interesuję?
- Wszystko, a tak na początek to, co tu jest tak wyjątkowego, że ludzie powracają?
- Ciężko powiedzieć, szczerze mówiąc trafiają tu ludzie głównie z polecenia innych. Tak, więc z reguły wszyscy się tu praktycznie znają. Ty też o tym klubie usłyszałaś od kogoś.
- Tak, bliska mi osoba tu przychodzi. Wiem, że pytanie, które teraz zadam będzie dziwne, ale czy dzieje się tu coś wyjątkowego? I mam na myśli coś naprawdę wyjątkowego – podkreśliła bardziej dobitnie. Michael uśmiechnął się.
- Nie wiem, co masz na myśli.
- Coś nie codziennego, co nie zdarza się w większości klubów. – Zamyślił się na chwilę.
- Chodzi ci o jakieś ekscesy? Narkotyki?
- Nie, bardziej o rzeczy typu: zaginieni ludzie, podejrzane typki, ciemne sprawki. – Nim dokończyła zaczął się śmiać.
- No, co ty, za dużo filmów oglądasz. To zupełnie normalne miejsce – zrobiło jej się głupio. W jego oczach musiała wypaść jak jakaś psychopatka, poza tym sprawiał wrażenie jakby nic nie wiedział. Zapytała o jeszcze kilka innych rzeczy, żeby nie urwać ot tak rozmowy. Żadnym swoim gestem, ani słowami nie sprawił, że się zaniepokoiła.




Używając wymówki ruszyła do Amy. Ona też niczego się nie dowiedziała, a jedyne, co do tej pory udało się jej osiągnąć to poderwać faceta, który postawił jej kilka drinków. O Bastianie ludzie mówili tylko tyle, że jest równym gościem i przychodzi tu dosyć często. Rebecca już widziała ten tryumfujący uśmiech na twarzy współlokatorki mówiący „a nie mówiłam”. Ostatecznie postanowiła pogadać z Rachell i jej nowych chłopakiem. Siedzieli w kącie zajęci tylko sobą. Brunet wyglądał na zrelaksowanego. Jego twarz nie wyglądała tak groźnie, jak gdy zobaczyła go w bibliotece. Amy zapoznała się z nim i usiadły obok zakochanej pary.
- Co wu tu robicie? – spytała zaskoczona Rachell. Rebekah miała coś powiedzieć, gdy przerwała jej blondynka.
- Jak to, co? Chciałyśmy się wybrać gdzieś zaszaleć, a ja przy okazji poznać twojego mężczyznę –zachichotała, niezauważalnie szturchając w bok Rebece, by nie wyskoczyła z czymś, co od razu odsłoni ich zamiary. – Poza tym jeszcze tutaj nie byłam.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz. – Do rozmowy włączył się Bastian. – Może napijecie się czegoś? Ja stawiam – uśmiechnął się kierując to pytanie do dziewczyn, ale głównie spoglądając na Amy.
- Nie wiem czy powinnyśmy – powiedziała brunetka, ale widząc minę współlokatorki zmieniła zdanie. – W sumie nie zaszkodzi wypić po jednej szklance czegoś dobrego.
- W takim razie zaraz wracam. – Gdy tylko oddalił się na kilka kroków Rebekah zaczęła zasypywać wyrzutami swoją siostrę. Rachell była tak zdezorientowana i zaskoczona tym, co brunetka wygaduje, że ostatecznie kazała jej się zemknąć.
- Co?! – wykrzyknęła Rebekah. – Ja się o Ciebie martwię jak głupia, a ty każesz mi się zamknąć?
- Tak, powinnaś posłuchać sama siebie. Bastian jest jak milion innych chłopaków. Nie ma w nim nic dziwnego. Przyszłaś tutaj by się o tym przekonać, mam rację? Więc zobaczysz, że jest w porządku.. I to tyle na ten temat. Proszę cię nie psuj mi tego wspaniałego wieczoru. – Rachell wydawała się poruszona brakiem zaufania u siostry. Żadna już się nie odezwała, zła jedna na drugą, że brak między nimi nici porozumienia. Lada moment wrócił Bastian. Amy złapała za szklankę sącząc kolejnego drinka tego wieczoru. Widać było po niej, że jeszcze jeden, a będzie bardzo pijana. Jednak ona wydawała bawić się wyśmienicie. Minęła godziny na luźnej pogawędce. Rebeka powoli opuszczała swoją gardę i postanowiła nie atakować ani Bastiana, ani swojej siostry. Wydawało się jakby wszyscy wokół niej mieli rację, wina leżała po jej stronie. Bezpodstawnie obrzuciła błotem chłopaka swojej siostry.


Zaczynało jej się robić przykro z powodu jej wcześniejszego zachowania do momentu, gdy zostali sam na sam obok baru. Chłopak nie sprawiał już wrażenia dobrego kumpla. Jego mina zaczęła być obojętna. Mimo to postanowiła, że nie będzie oceniać go tylko po tym, jaką robi minę.
- Ty i Rachell. Tego bym się nie spodziewała. Chciałam ci tylko powiedzieć, że może początek naszej znajomości nie był za fajny, ale cieszę się, że trafiła na ciebie. – Wiele wymagało, by zebrała się na te słowa.
- Jasne, też się cieszę. – Wydusił nieprzekonująco. Becca nie wiedziała już, co myśleć. Chciała coś dodać, ale poczuła na sobie czyjś wzrok. Mogłaby przysiąc, że towarzyszyło jej to samo uczucie, co w bibliotece, gdy spotkała Bastiana.
- Wydaję mi się, że ktoś się na nas patrzy – szepnęła z nadzieją, że on czuje to samo. Spojrzał na nią zaciekawionym wzrokiem, a po chwili oboje rozejrzeli się po całej sali. Większość ludzi zajęta była sobą, ale co poniektórzy również rozglądali się niepewni, jakby wyczuwali coś złego. Ujrzała jak jakiś mężczyzna idzie w ich stronę i szepcze coś na ucho Bastianowi. Zauważyła jak brunet wzdrygnął się na to, co usłyszał.
- Jak myślisz, kto na ciebie patrzy? – Spytał, tym samym zaskakując ją.
- Nie wiem, nie widzę tu nikogo. A powinnam? Co się dzieję?
- Spokojnie, tylko się skup. Rozejrzyj się jeszcze raz i powiedz czy widzisz kogoś. – Zrobiła tak jak kazał. Zimno pot zaczął oblewać jej czoło. Bastian wyglądał na faceta z krwi i kości, któremu nic nie było straszne. Mimo to widziała panikę w jego oczach. Skoro on tak bardzo się wystraszył, to, co dopiero ona. Nie widziała nigdzie realnego zagrożenia, ale jego reakcja była wystarczająca. Jeszcze raz rozejrzała się dookoła zwracając uwagę na nawet najmniejszy szczegół. Widziała, kto jaki napój trzyma w dłoni, kto dobrze się bawi, jednak nie dostrzegła, by ktokolwiek im się przypatrywał.
- Przykro mi, ale nic nie widzę! Czy to źle? Proszę, musisz mi powiedzieć, co się dzieję! – zaczęła panikować. Nie potrafiła nawet wytłumaczyć tej całej sytuacji. Wiele rzeczy ostatnio było dla niej nielogiczne.
- Uspokój się, to dobrze. Dobrze, że nikogo nie widzisz. – Bastian odetchnął z ulgą.
- Tylko tyle? Ty dobrze wiesz, o co chodzi, masz mi powiedzieć!
- Czemu myślisz, że byś to zrozumiała? Uwierz mi, im mniej wiesz, tym lepiej dla ciebie. – Rzucił na odchodne. Znowu została sama z pytaniami bez odpowiedzi. „Który to już raz w tym tygodniu?” pomyślała. Wraz z odejściem Bastiana przestała mieć to dziwne wrażenie. Zamówiła ostatniego drinka tego wieczoru, żeby, choć przez chwilę zapomnieć o tych wariackich dniach. Piła pomału smakując każdą kropelkę. Nie chciała już o tym wszystkim myśleć.




***

Drzwi od mieszkania trzasnęły z hukiem. Niechlujnie rzuciła buty w kąt pokoju i czym prędzej ruszyła na górę. Starała się powstrzymać od płaczu, by nie dać im satysfakcji. Gdy była już w swoim pokoju rzuciła się na łóżko ciesząc się z faktu, że Rachell nie wraca na noc. To, co pod koniec wieczoru od niej usłyszała dosłownie ją zabolało. Bastian nagadał Rachell niestworzonych rzeczy, a ta później odegrała się na niej. Na nic zdało się tłumaczenie, że ten facet coś ukrywa. Zakochanej kobiecie nigdy nie przemówisz do rozsądku. Ale to nie wszystko, bo za jej siostrą wstawiła się również pijana Amy. Obydwie nawymyślały jej, począwszy na paranoiczce skończywszy na stukniętej wariatce. Nie chcąc się więcej z nimi kłócić wróciła do domu. Położyła się na łóżku marząc o chwili spokoju. Zamknęła oczy.


To, co ujrzała przed sobą zabrało jej dech w piersiach. Najzwyczajniej w świecie musiała usnąć i była o tym świadoma. Czytała o czymś takim wiele razy, ale dopiero pierwszy raz jej się to przytrafiło. Świadome śnienie, była tego stuprocentowo pewna. Usiadła na dwuosobowym łóżku i rozejrzała się. Znajdowała się w wielkiej sali, a jej łóżko znajdowało się na samym środku. Koło obrośniętych bluszczem ścian płynęła spokojnie woda. Oniemiała z wrażenia i dopiero po chwili ujrzała, że przed łożem stoi krzesło, na którym siedzi mężczyzna o białych jak śnieg włosach. Gdy zauważył, że mu się przypatruję, wstał i ruszył usiąść obok niej. Pierwszy raz jej się coś takiego przytrafiło i nie wiedziała, co powiedzieć. Po chwili zdała sobie sprawę, że może powiedzieć dosłownie to, na co ma ochotę. Jednak postanowiła odegrać to jak najbardziej naturalnie.




- Kim jesteś? – spytała przyglądając się każdej rysy twarzy mężczyzny. Uśmiechnął się do niej i odpowiedział wpatrując jej się w oczy.
- Jestem Tiamat. Ciężki dzień Rebecco?
- Nie musisz mi o tym przypominać, po to są sny żeby oderwać się od tej ponurej rzeczywistości.
- Przykro mi z tego powodu, ale muszę cię rozczarować. To nie jest sen.
- Tak, to jest sen i zapewne moja podświadomość mówi mi, że to nie jest sen, żebym bardziej się wczuła w ten sen.
- Lubisz kombinować, co? W takim razie zostawmy ten temat w spokoju. Musimy porozmawiać o ważniejszych rzeczach.
- Czyli na przykład, o czym?
- Na przykład o twoich znajomych. Nie są odpowiednim towarzystwem dla ciebie. – Przez chwilę wybiła się z rytmu. Czemu sen, który niby może kontrolować schodzi na takie tory? Mimo to postanowiła nimi podążać.
- Kogo masz na myśli?
- Bastian i Kamael. Jeden to demon, drugi to anioł. Czego ty się spodziewasz po takiej kombinacji? Życia usłanego różami? – uśmiechnął się widząc jej zdezorientowaną minę.
- Teorie o aniele Kamaelu już słyszałam, ale Bastian, jako demon? Tego się nie spodziewałam. Czy jest coś jeszcze absurdalnego, czym chciałbyś się ze mną podzielić, Tiamacie? – zaśmiał się delikatnie.






- Czy mogłabyś przez ten wspólnie spędzony czas założyć, że to, co mówię jest prawdą? Uwierz mi taka pogawędka z tobą i wykreowanie tego wszystkiego wymaga dużo wysiłku. – Zastanowiła się, po czym pokiwała głową na znak, że się z nim zgadza. – Dobrze, więc. Myślałem wiele czasu jak ci to wszystko wytłumaczyć tak po krótce i w miarę przejrzyście. To wszystko, co teraz widzisz, to całe miejsce to Tiamaranta. Nie wiem ile czasu już minęło odkąd zostałem tu uwięziony, ale mniemam, że dużo.
- Dużo to jest tych niewiarygodnych rzeczy do przyswojenia.
- Trudno mi zrozumieć jak musisz się czuć, bo ja wiedziałem to wszystko od samego początku mojego istnienia. Oni, będę mówił niebo i piekło, walczą po swojemu. Nie licząc się z wszystkim innym dookoła. Wierzą albo w dobro, albo w zło. Nie widzą szarości. Ja tak. Ja jestem poza tym wszystkim, co oni reprezentują. Nadążasz?
- Myślę, że tak. To trochę dużo do przeanalizowania, ale dam radę.
- Dobrze. To jeszcze nie czas bym mówił ci, czemu mnie uwięzili, ale zrobili to. Czy wiesz, jakie to uczucie, gdy wiesz tyle rzeczy, a inny w to nie wierzą?
- Ha, myślę, że tak. – Od razu przyszła jej na myśl Rachell.
- Nie wierzyli mi, a gdy dopuścili do siebie fakt, że może to być prawdą, zamknęli mnie w moim własnym, osobistym więzieniu. Być może i jest tu miło i przytulnie, ale samotność potrafi być doskwierająca. I teraz przychodzi kolej na ciebie. Musisz mnie stąd uwolnić Rebecco. Nie wiem czy zdążyłaś już zauważyć, ale oni przyssali się do twojego życia. Kamael od momentu, gdy pierwszy raz go spotkałaś jeszcze się nie pokazał, ale to nie znaczy, że tego nie zrobi. Pomyśl o swojej siostrze, jak myślisz, czy chłopak–demon będzie miał na nią dobry wpływ?
- Chyba powinnam najpierw spytać:, dlaczego ja?
- Dlaczego ty? Ty potrzebujesz mojej pomocy, a ja twojej. To proste, tylko ja mogę sprawić, że zostawią cię w spokoju.
- Mówisz to tak jakbyś ty był moją jedyną nadzieją na święty spokój. Zakładając, że to, co mówisz jest prawdą, pewnie istnieje sposób na pozbycie się ich. Jakieś rytuały, modlitwy, voodoo. Na pewno znalazłabym jakąś książkę, która by mi w tym pomogła. – Zaśmiał się i zaczął krążyć dookoła niej.




- To nie film Rebecco. Jak mogło w ogóle przyjść ci coś takiego do głowy, że ty, jako człowiek dałabyś radę demonom i aniołom? Nawet jakby udało ci się jakimś cudem przegnać Kamaela i Bastiana, to na ich miejsce pojawią się nowi.
- Niby czemu miałby ktoś zająć ich miejsce? Brzmi to tak jakby oni czegoś ode mnie oczekiwali. – Po raz kolejny nie potrafił powstrzymać uśmiechu.
- Przykro mi to mówić, ale nie jesteś wyjątkowa. Oni nie przychodzą po ciebie.
- To czego chcą? – Natłok informacji zaczynał ją męczyć, tyle było rzeczy do zrozumienia. Miała nadzieję, że gdy się obudzi nie będzie pamiętać, ani jednej rzeczy z tego pokręconego snu.
- Przychodzą do ciebie tylko, dlatego, że to ja pierwszy przyszedłem do ciebie. Obserwowałem cię od dłuższego czasu.
- Tiamacie, czy wiesz jak strasznie teraz brzmisz? Jak prześladowca. Nie podoba mi się ten sen, liczyłam na coś zupełnie innego – wstała z łóżka, oburzona tym jak potoczyła się akcja.
- Na co liczyłaś? – zbliżył się do niej. Dzieliło ich tylko kilkanaście centymetrów przestrzeni.
- Ja i przystojny mężczyzna w jednym pomieszczeniu. Wnioski nasuwają się same. – To, co po chwili Tiamat zrobił bardzo ją zaskoczyło. Ujął lekko jej dłoń, a na ustach zostawił lekki pocałunek. Stałaby dłużej zaskoczona tym, co się stało, ale on postanowił wyrwać ją z tego zamyślenia.








- Nic więcej dzisiaj nie zdziałam. Do zobaczenia Rebecco. – Były to ostatnie zdania, które wypowiedział do niej w tym śnie.




Uff mam nadzieję, że nie było źle, błędów pewnie znowu dużo zrobiłam, za co z góry przepraszam. Staram się jak mogę.
Sovillian jest offline   Odpowiedź z Cytatem