Stwierdziłam że akurat Piwonią, najmłodszą córką jednej z moich simorośli bardzo lubię się bawić. Jakoś tak miło się ją gra. Nie wiem dlaczego. A więc do rzeczy...
Marina była tajemnicą. Piwonia trzymała ją w ogródku za domem. Wiedziała że kiedy dorośnie, tajemnica stanie się trudniejsza w utrzymaniu.
Gdy Piwonia dostała kartę członkostwa do klubu "moja muza" nie omieszkała tam zajść. Wzięła udział w konkursie tańca. Nie wygrała. Ale postanowiła poderwać rudzielca, który nawet nieźle tańczył.
I zrobiła to.
Za chwile rozmawiali jak starzy znajomi.
Po kilku spotkaniach, Piwonia umówiła się z Bazylim (bo tak miał na imię) na randkę i pikantnie ją zakończyła. Nie spodziewałam się tego po niej. Ale mniejsza z tym...
Marina w końcu zmieniła grupę wiekową.
Romans Piwonii i Bazylego trwał. Zaliczyła z nim pierwszy pocałunek.
Potem były zaręczyny i wprowadzka. Dopiero przy wprowadzce, Bazyli oświadczył Piwonii był studentem ale właśnie studia rzucił. Piwonia była trochę zła że nie kontynuował nauki, ale w końcu Bazyli to tak samo jak ona niezależny artysta.
c.d.n