View Single Post
stare 27.06.2011, 08:24   #1
Kjalvör
 
Avatar Kjalvör
 
Zarejestrowany: 19.06.2011
Płeć: Kobieta
Postów: 292
Reputacja: 10
Domyślnie Klub białych kotów



Odcinek 2
Odcinek 3
Odcinek 4
Odcinek 5
Odcinek 6
Odcinek 7
Odcinek 1

Mam na imię Penelopa. Mam 16 lat.


Jestem brzydka, wiem. Nie oszukujmy się. Zresztą moja babcia też nie należy do najurodziwszych.

Przyjechałam do niej na jeden rok szkolny. Tu jest cieplej niż w Islandii. W sumie nie jestem zbyt przyzwyczajona. W Islandii we wrześniu temperatura wacha się między 5 a 9 stopni Celsjusza, przynajmniej ostatnio.

Miałam przyjaciółkę, która nazywała się Kattie, pisałyśmy wiersze, opowiadania, zwykle o aniołach. Wiecie, takich mrocznych i zwykłych. Tworzyłyśmy własny świat. Ale Kattie wyjechała do Ameryki. Pisałyśmy do siebie listy, ale Kattie się zmieniła. Dle niej ważne są teraz tylko dwie rzeczy:
imprezy i chłopcy.
Tak więc nic już mnie przy Islandii nie trzyma. Rodzice zabiegani, kiedy ja ostatni raz z nimi rozmawiałam?

Poszłam się przejść po okolicy dzień przed szkołą. Dobrze jest znać okolicę, babcia mi to poradziła.

Tutaj ludzie zdawali się być w porządku. Wszyscy byli opaleni i bardzo serdeczni. Kiedy poszłam na plażę, byłam już naprawdę zmęczona chodzeniem. Zobaczyłam w oddali leżaki. Piknie!- pomyślałam, relaks na plaży, mnie w domu nie miałam takiego komfortu. Ale leżak był zajęty. I to nie przez byle kogo. Była to dziewczyna, była ubrana w modne ciuchy, ale to nie to przykłuło moją uwagę. Emitowało z niej coś... nie dosłownie! Ale robiła wrażenie.

Była... Była piękna! A zza okularów błysnęło... czerwone światło. Miała... czerwone oczy?

Kiedy wstała, zaczęła iść w stronę skał, w te tajemnicze miejsca, które występują na filmach. Nie, nigdy nie byłam sprytna ani specjalnie sprawna fizycznie i unikałam powierzchni nie bardzo płaskich. Ale tego dnia nie byłam normalna. Coś mi kazało za nią iść. Nie rozumiałam tego i teraz też tego nie rozumiem. Przegięłam.
-Śledzisz mnie?!- Zawolała gdy minęłyśmy krzywe skały, czyli miejsce o którym babcia mówiła "romantyczne", nie odwracając się do mnie.
-Sorry...- Tylko na to było mnie stać. Zrobiłam krok do tyłu.
-Wiem, że mnie śledzisz, pytanie: kim jesteś?
-Sorry...- Pisnęłam i odwróciłam się na pięcie, gdy zobaczyłam, że się do mnie odwraca i zaciska pięści.

Uciekłam. Stchórzyłam. Co mnie napadło?
-O której to się wraca do domu?- Spytała babcia poprawiając swoje siwe, ułożone włosy. Spojrzała na mnie zza okularów.
-Ja... poznałam kilka osób...- Wypaliłam.
Wyraz twarzy babci złagodniał.
-Cieszę się, że kogoś poznałaś. Co lubisz jeść, to ci to przygotuję.
-Dzięki...- Uśmiechnęłam się i usiadłam obok babci.- Mmm... może sushi?
-Ech, wy...- Chciała chyba powiedzieć "miastowe" ale zapomniała, że sama nie mieszka już na wsi tylko w mieście więc wogóle nie dokończyła.- Nie umiem robić takich dziwactw, więc musisz zadowolić się naleśnikami francuskimi.
Poszłam spać, bo jutro szkoła. Cała się boję. Oby ta dziwna dzieczyna nie chodziła do tego liceum...

W szkole wszyscy byli dla mnie mili. Zapamiętałam nawet jedną dziewczynę, nazywała się Adela. Była wysoką blondynką niczym się nie wyrużniającą, ale była dla mnie bardzo serdeczna. Pytała co chwilę, czy podoba mi się już jakiś tutejszy chłopak. Czy te dziewczyny tutaj tylko o jednym myślą?
Wyszłam na matematyce do łazienki, kiedy wracałam spotkałam na korytarzu nazbyt znajomą twarz. Jak mnie znalazła?
-Ach to ty, Blondi!- Zawołała głośno. Nie miała już okularów słonecznych, a jej oczy myły przeciętnie błękitne.- Co o mnie wiesz?
-N...nic.- Jęknęłam. To jej chyba nie przekonało.
-Trzymaj się odemnie z daleka!- Zawołała.
-Rodrigez, przestań!- Usłyszałam głos z oddali. Była to jakaś dziewczyna, nie wyróżniająca się miejscowa. Ta uwaga była kierowana do tej pięknej, która na mnie wrzeszczała, ale jej już nie było.
-Wybacz, jestem Ann. Ta Rodrigez jest dosyć niebezpieczna, zresztą jak wszyscy z tego Klubu Białych Kotów.- Powiedziała, po czym spojrzała na mnie wystraszona... nie, nie na mnie... za mną! Odwróciłam się, stał tam mężczyzna, brązowe włosy, czarny skórzany płaszcz. Patrzył srogo na Ann, był taki piękny... w ten sam sposób co Rodrigez. Piękny, acz straszny.


Resztę dnia spędziłam spokojnie. Lecz nigdzie nie spotkałam już Ann, nikt też nie wiedział czym jest Klub Białych Kotów, wogóle nie wiedzieli o czym mówię. Nawet Adela, chodź zdawała mi się być najbardziej poinformowaną dziewczyną w całej szkole...
Dzień później znowu nie było Ann, pytałam wszystkich. Nawet nauczycieli.
Powiedzieli mi, że ona z rodziną wczoraj wyprowadziła się gdzieś daleko. Do innego kraju. Mało prawdopodobne. Kto normalny wyprowadza się i zmienia szkołę w pierwszy dzień roku? Coś było nie tak.

Na przerwie, kiedy korytarze znów były prawie puste, "złapały" mnie Rodrigez i jakaś czarnowłosa dziewczyna. Ona też była taka... taka piękna! W ten sam sposób jak Rodrigez i ten facet oczywiście.
-Słuchaj, Blondi!- Powiedziała Rodrigez przez zęby.- Za często się spotykamy. Zapomnij o tej całej Ann i o tym co ci mówiła. Zapomnij i daj innym zapomnieć, bo następne spotkanie...- Mówiła to zimnym tonem coraz bardziej przybliżając się do mnie, jakby chciała mnie udusić. W oddali zobaczyłam jednak pięknego chłopaka. Zganił je wzrokiem. Znał je, wiedział co jest z Ann, trzymał z nimi i był jednym z nich, chodź jeszcze nie wiem kim.
-Zostaw ją, Ro!- Zawołał pięknym głosem. Jak piękny grecki bóg.
Usta Rodrigez skrzywiły się w grymasie. Obie z przyjaciółką odeszły, a je wystraszona pobiegłam na lekcję.

***
Mam nadzieję, że się podoba. Trochę za dużo zdjęć, a za mało tekstu wiem.
W następnym odcinku się bardziej rozpiszę. Zachęcam do komentowania

Ostatnio edytowane przez Kjalvör : 13.08.2011 - 21:39
Kjalvör jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.