Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 03.07.2008, 19:39   #1
Souris
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Jane

ODCINEK 1
ODCINEK 2
ODCINEK 3
ODCINEK 4
ODCINEK 5
ODCINEK 6
ODCINEK 7
ODCINEK 8
ODCINEK 9
ODCINEK 10
ODCINEK 11
ODCINEK 12
ODCINEK 13 - NOWY (I OSTATNI)
Najpierw dawałam domy, potem simki więc teraz pora na FS.Mam nadzieję, że się spodoba.Wiem, że akcja potoczyła się trochą za szybko, a pierwszy odcinek może być nudny ale co tam raz kozie śmierć.


Był ciepły, słoneczny wieczór, dziewczyna co prawda nie miała zegarka, lecz jej niezawodne poczucie czasu nigdy nie zawiodło. Oczywiście wiedziała, że było koło osiemnastej, może po zachodzącym słońcu? Jane wsłuchiwała się w dźwięki dochodzące z pokoju obok, co nie rodziło w niej miłych wspomnień. Pamiętała dokładnie wczorajszy dzień, gdy zabawiała się tam z Affixem.Teraz jednak było inaczej, po tragicznym zawale i zwalającą się do jej domu policją, dziewczyna odzyskała dawny humor, znów była szczęśliwą nastolatką jak pięć lat temu, a widok policjantów, "Och, tych pięknych mundurowych", wprowadzał ją w obłęd. Żywot Affixa skończył się o godzinie osiemnastej czterdzieści pięć, dokładnie to wiedziała a jeśli ktoś śmiał w to wątpić....no właściwie to nic, w każdym razie to najlepsza pora jej życia (od zeszłego dnia). Zmarł z wycięczenia, chyba każdy wie dlaczego, jeśli jednak nie to niech to dla niego zostanie słodką tajemnicą. Co prawda jego wczesny rocznik, miał bowiem dopiero 17 lat, dokładnie tyle co Jane, nie robił na niej wrażenia, nie obchodziło ją to, że zmarł w tak wczesnym wieku. Po tym co jej uczynił, po tych pięciu latach bycia z nim pod jednym dachem....zasłużył na to, powinna to być śmierć bardziej bolesna.
Wstała z metalowego krzesła, nie tylko dlatego, że pręty na siedzeniu wbijały jej się w tył i było to dosyć nie wygodne i bolesne, ale chciała się po prostu przejść.

Ruszyła wolnym tempem do kuchni, o jakże cieszyła się, że wreszcie może wstać z twardego, niewygodnego krzesła. Gdy w końcu przeszła przez drewniany łuk prowadzący do tego pomieszczenia, jej wzrok przykuła śmieciarka, którą widać było przez okno, od razu przypomniała sobie o śmieciach, których dawno nikt nie wynosił. Podbiegła do śmietnika ociekającego brudem, który miejsce swoje miał pod zlewem, wyjęła wszystkie odpady znajdujące się w nim, nawet nie zwracając uwagi, że smród wżerał się w jej oczy i wybiegła do kosza znajdującego się na zewnątrz.

Żółte logo Remonsim na czarnym tle, po prostu kusiło aby je kopnąć, jak często robili jej nieznośni sąsiedzi. Gdy nachylała się nad "wielkim pudłem" jak zwykła mówić, poczuła podmuch wiatru. Zlekceważyła to, a nie powinna bowiem zaczęła wyrzucać śmieci.

Niewidzialna siła wciągnęła Jane do wnętrza kosza...
...Ocknęła się w dolinie zwanej Dooss. Oczywiście nie wiedziała jak się nazywa, póki nie przeczytała drogowskazu. Kraina była cudowna, tyle ptaków, wspaniałych drzew i tak świeżej, pachnącej trawy nigdy w życiu nie widziała, a widziała już wiele. Tuż obok niej stadko małych wiewiórek zdawało się tańczy z radości, ale gdy tylko Jane poruszyła się, zwierzątka natychmiast pouciekały w kryjówki na wysokich, sosnach i świerkach, przetwarzanych później na świąteczne choinki.

Wstała, a na miękkim pokryciu terenu pozostał ślad po jej sylwetce. Rozejrzała się dookoła, po czym stwierdziła w myślach, że nikt nie może tu mieszkać, chyba że jacyś nieźle wyrafinowani ludzie, którzy nie mają nic innego do roboty po za utrzymaniem doliny w całkowitym ładzie. Znów odwróciła się...jednak tym razem w miejscu małego krzaka zobaczyła swój śmietnik unoszący się metr nad ziemią, dosłownie jakby nie było pod nim nic....Wiedziała, że to jej kosz ponieważ pisało po nim "SRANIE W BANIE, KUKURYKU", zdążyła już sprawdzić. Odznaczyła go specjalnie po to, aby nikt go jej nie ukradł jak to często się zdarzało.Przydrożni bandyci i luje brali "ponętny" dla nich śmietnik należący do Jane, tylko dlatego, żeby coś zjeść lub skonfiskować. Zawsze dało się stamtąd coś wyciągnąć. Nikt nie ośmielił się na całe szczęście wziąć odznaczonego przedmiotu, nie wiadomo było czemu, po prostu bali się, może dlatego że zostaliby wcześniej odnalezieni?
Nie chciało jej się nic robić, gdyż miły krajobraz wprost zachęcał aby na niego popatrzeć i powdychać wspaniałą woń egzotycznych kwiatów, więc nie wiele zastanawiając się, usiadła z powrotem na pachnącą trawę, która delikatnie łaskotała ją po nogach.

Siedziała tak dwadzieścia minut, oglądając ptaki goniące się w berka w powietrzu, jednemu z nich spadło piórko z małego ciałka, a Jane wpięła je sobie zasuwką we włosy, bowiem było tak barwne i kolorowe, że dodawało dziewczynie uroku. Niestety po chwili nadleciał jeden z największych orłów jakie widziała i porwał jej przypadkową zdobycz, nawet o tym nie wiedząc. Dziewczynie nie zależało za bardzo na przedmiocie więc nie próobowała gonić ptaka. Wciąż siedziała sobie na trawie, grzejąc nogi, jednak już nie patrzała na ptaszki, które rozleciały się, każdy w swoją stronę. "Z pewnością przez tego orła giganta" pomyślała, no i nie myliła się. Znudziło jej się siedzenie na podłożu więc w końcu zaczęła się zastanawiać co jej śmietnik robi w powietrzu.
Wstała i okrążyła go dookoła. Słychać było ćwierkanie małych, kolorowych ptaszków, a z niedaleka dochodził szum stawu lub jeziora.Jane nie wiedziała co to jest, nie ruszała się nigdzie po za jednym miejscem, uważała, że i tak nigdzie piękniej już być nie może. W ogóle nie zdziwiła się tym, co ją spotkało, gdzie właśnie się znajdowała, uważała że zasłużyła na to w końcu życie Jane nie było usłane różami. Podeszła pod śmietnik, a natychmiast po tym ulotniła się w górę. Nie sądziła, że jak podejdzie pod kosz to może stać się coś dziwnego, tak naprawdę to nawet nie wiedziała co robi.

Lecąc tak, nie czuła nic, nie widziała nic, ani nic nie słyszała. Wszystkie zmysły powróciły jej dopiero gdy znów znajdowała się przy Holems Street 198, z ręką w śmietniku, tak jak wyglądała przed pobytem w dolinie.
- O cholera, czegoś takiego jeszcze nie widziałam - powiedziała na głos i skończyła wyrzucać śmieci. Myślała o tym jak tam było pięknie w porównaniu do Nowego Yorku, że pewnie właśnie tak Curtis pewnie wyobraża sobie raj (o nim w następnym odcinku).
Jeden ze śmieciarzy w dziwnej koszuli "rzucił się" jak wydawało się Jane (w rzeczywistości tylko podchodził opróżnić kolejny kosz), w jej stronę, a właściwie w kierunku "wielkiego pudła".
"Nigdy więcej nikt nie zbliży się do mojej własności" - pomyślała
- NIE..E...E...E.E..E
- Co?-zapytał właściciel ciężarówki z logiem jakiejś dziwnej głowy żółtego ludka.Był naprawdę zdziwiony jej zachowaniem.
-Nie pozwalam panu wyrzucać stąd śmieci - krzyczała jak szalona - słyszy pan?
- Jak tam sobie chcesz, ja łaski nie robię dziewczyno.Zachowuj się trochę normalniej - po czym poszedł pomrukując pod nosem coś co brzmiało - Och, ta dzisiejsza młodzież.

Ostatnio edytowane przez Souris : 15.02.2009 - 16:59
  Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 03.07.2008, 20:04   #2
Eclipse
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Jane

Spodobało mi się. Na razie jest trochę tajemniczo, ale to jest takie... intrygujące ;p!

Żadnych błędów raczej nie zauważyłam.
Tylko jedna mała uwaga: na ostatnim zdjęciu jest niebieska ramka, a na innych jej nie ma.

Będę czytała dalej. Moja ocena to 9/10.
  Odpowiedź z Cytatem
stare 03.07.2008, 20:42   #3
Dantte
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Jane

Podoba mi się twój styl pisania. Opowiadasz, nie rozmawiasz. Nie robisz wstępu, wszystko wyjaśniasz posługując się skrytymi słowami "17 lat tak jak ona". Będę czytał do końca Ocena... Wstrzymam się jeszcze.
  Odpowiedź z Cytatem
stare 03.07.2008, 20:55   #4
Aleksandra
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Jane

Witaj
Z błędów to nie "wycięczenia" tylko wycieńczenia. I kilka brakujących przecinków.
Niby fajnie, niby ładne opisy. Na zdjęciu z koszem w kuchni nie ma zlewu. A na zdjęciu koszem na dworze stoi przy niejakiś gość...to jest ten śmieciaz który jest na końcu ?
Ale nie przypadło mi do gustu. Co wogóle to nurkowanie w koszu i przeniesienie sie do "innego świata" dało? Tam się nawet nic nie wydarzyło. Nie w moim typie, wszystko wydaje mi się bajkowe, i wogóle... Nie obraź się. Zajrze tu jeszcze, może drugi odcinek mi sie bardziej spodoba.
Pozdrawiam!
  Odpowiedź z Cytatem
stare 04.07.2008, 08:12   #5
Björk
Admin Emeryt
UWAGA Konto Nieczynne
 
Avatar Björk
 
Zarejestrowany: 03.11.2007
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta
Postów: 5,153
Reputacja: 19
Domyślnie Odp: Jane

No, no Nicole... Fajny styl pisania... Może jednak zamiast w pierwszym zdaniu "dziewczyna" użyłabyś Jane - żeby od razu było wiadomo, że o nią chodzi
Podoba mi się też próba wplecenia humoru w dość ponure opowiadanie, ale powtarzanie, że metalowe pręty wbijały jej się w tyłek to trochę za dużo

Czekam na więcej...
__________________
Love Profusion
Björk jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 04.07.2008, 08:15   #6
Souris
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Jane

Dzięki za oceny, ale i tak nie wiem co mogę poprawić.Może dzisiaj kolejny odcinek.
  Odpowiedź z Cytatem
stare 04.07.2008, 08:29   #7
Sandrine
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Jane

Czy mi się wydaje czy teń śmietnik okaże się jakimś portalem?
Bardzo ładne zdjęcia. Pasują do tekstu.
Ciekawie napisane.
Tajemniczo.
Czekam na next odcinek.
  Odpowiedź z Cytatem
stare 04.07.2008, 11:50   #8
Souris
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Jane

Ten odcinek będzie wyjątkowo nudny, jest to jakby wprowadzenie do postaci, które będą brały udział w fs.Jestem przy 7 odc. i szczerze mówiąc nie wiem jak długo będzie trwało, czuję że mogłabym je pisać jeszcze kilka lat

Jane odc.2

Jane mieszkała tylko ze swoją dziesięcioletnią siostrą Betie. Wstrętni rodziciele dziewczyn nie żyli, nie zginęli jak normalni ludzie, straciła ich gdy miała dwanaście lat. To nie była śmierć rodzaju wypadek, potrącenie przez samochód czy choroba. Jane nie cierpiała gdy ojciec utopił matkę imieniem Rose w pobliskim bajorze. Sam zginął nie lepiej, owinął się wężem ogrodowym gdy podlewał ogród (nigdy wcześniej tego nie robił, więc nie wolno się dziwić), a ich pies Jakie pociągnął odstający koniec przedmiotu i w ten sposób udusił ojca. Zwierzątko samo w sobie było najnormalniejsze z rodziny więc dobrze zrobiło uciekając później. Tak naprawdę sierota wcale nie wiedziała jak ojciec się nazywa, sądziła że być może John ale nie mogła być przekonana, rozmowę w której matka zwracała się do jej taty po imieniu zdarzyła się tylko raz. Całe to dwanaście lat starała się być od nich jak najdalej.
Jane była okropna dla swojej siostrzyczki od zawsze kiedy tylko pamiętała, co gorsza wiedziała o tym. Oczywiście tamta bez winy nie pozostawała. Obie traktowały się jak najgorsze śmieci.
- Betie, chodź tu i to już!
- Przestań mi w końcu rozkazywać! - mała ruszyła z pięściami w kierunku swojej starszej siostry, jednak gdy ich oczy napotkały się w kontakcie wzrokowym od razu je upuściła.

Wiedziała, że z Jane nie wolno zadzierać kiedy ma taki nieprzyjemny wyraz twarzy.
- Jak ci coś nie pasuje to ucieknij, wyprowadź się do babci albo coś w tym stylu!
- Chętnie bym to zrobiła ale po pierwsze nie mogę, nie mam skończonych piętnastu lat, a po drugie nie mam kasy - wolała nie krzyczeć, nie wiadomo co mogłoby się wtedy stać...
- Masz tu dychacza i nich cię nie ma przynajmniej do dwudziestej pierwszej - kiedy mała wyrwała banknot z dłoni nastolatki, natychmiast odwróciła się i uciekła... Nie wiadomo dokąd, ale dla Jane nie był to teraz największy problem, wiedziała, że mała sobie wszędzie poradzi. Tylko za to ją ceniła.
Dziewczyny nie chodził do szkoły, nie sprzątały w domu ani nie płaciły rachunków (bowiem w ustawie z roku 2018 nie trzeba było tego robić, dziecko mogło od piętnastego roku życia mieszkać samo i nikt nie miał prawa mu rozkazywać. Jednym słowem zero ograniczeń).
Betie wyszła, a Jane kilka minut po tym, gdy już upewniła się, że siostry nigdzie nie widać, natychmiast pobiegła do swego pokoju gdzie przeniosła "wielkie pudło".

Schowała je w kantorku do którego tylko ona znała kod, jeśli ktoś próbował się tam włamać to... po nim i to dosłownie. Zabezpieczenia, które potrafiła zrobić pobijały wszystko. Chodziła tam już od kilku dni, jednak nigdy nie miała odwagi znów "zanurzyć" tam ręki.
"Teraz to zrobię, koniec i kropka. Muszę, po prostu muszę to zrobić"
Stała przed koszem i zerkała na niego od czasu do czasu zniżając wzrok. Pokój cały był przesiąkniętym niemiłym zapachem, jednak ona wcale nie zdawała się tego czuć.
- Wchodzę, raz kozie śmierć - i od razu pomyślała "a może jednak nie", po czym pochyliła się nad nim, a paskudny odór wżerał się w jej oczy. Dopiero zdała sobie sprawę, że w pomieszczeniu ciasnym jak klatka chomika nieziemsko śmierdzi.
Z kantoru na ulicę wychodziły wielkie okna, więc każdy jeśli tylko chciał, widział co działo się w środku, ale Jane olała to. Włożyła dłoń do śmietnika, a tak naprawdę tylko dwa palce, wskazujący i środkowy. Usłyszała głosy z pewnością skierowane do niej.
-Ej, lala co robisz? Grzebiesz w swoim śmietniczku, hahaha?

Jane natychmiast wyjęła dwa palce z kosza i spojrzała na zewnątrz, całkiem bez potrzeby, bo doskonale wiedziała do kogo głos należy.
- Zamknij się Eddie-krzyknęła przez szybę, przez którą słychać było wyraźniej każde słowo.
- Bo co? Przerwałem w ulubionym zajęciu Jane?
Dziewczyna szykowała się właśnie aby coś powiedzieć, gdy zobaczyła wyłaniającego się zza roku Curtisa, umięśnionego, miłego murzyna. Był to jej sąsiad, mieszkał trzy lub cztery domy dalej. Jane nie wiedziała czy liczyć starą ruderę, w której ponoć straszyło, czy też nie. Pracował jako sprzedawca w sklepie mięsnym "Pyszny Drób", dwie przecznice na lewo od miejsca jej zamieszkania. Wiedziała o nim jeszcze tylko, że miał dwadzieścia jeden lat, rozmawiała z nim zaledwie kilka razy, z którch nie wynikło nic specjalnego, ale zdążył się w niej zakochać. Chłopak często przechodził obok jej domu, podążając do roboty, nie miał z niej co prawda kupy kasy, z którą nie wiadomo co zrobić, ale umiał się ją podzielić. Często dawał na tacę w kościele, bowiem był bardzo religijnym mężczyzną, zupełnie odmienny charakter nastolatki. Ona nie wierzyła w absolutnie nic, w kaplicy była tylko raz, na ślubie ciotki Cordelii i wcale tego mile nie wspominała.

- Zostaw ją, czy ty nigdy nie dasz jej spokoju? - krzyknął pewnym, skierowanym do Eddiego głosem.
- O Bożusiu, znowu ty. Wszystkie czarnuchy wpychają swoje wielkie tyłki gdzie popadnie. Odczep się ode mnie i zajmij się sobą, dobra koleś? Nie masz ciekawszych zajęć niż śledzenie każdego mojego ruchu? Wiesz co ci powiem, najlepiej pasujesz do "Pysznego Drobiu", za ladą wyglądasz naprawdę przystojnie - powiedział to z wielką starannością, wkładając w to cały swój talent aktorski, mówił jak do poważnego biznesmena, którego bardzo szanował, nie zwracając uwagi jaki tekst zawiera jego wypowiedź. Ale po tym zaraz wybuchnął histerycznym śmiechem, trzymając się za boki.

- Jak dasz jej w końcu spokój to pożegnam się z tobą na zawsze i już więcej mnie nie zobaczysz. Ale musisz przyrzec - mówił łatwowierny, religijny murzyn. Dziewczyna patrząca z okna pomyślała, że zdawał się tego wcale nie słyszeć albo po prostu olał zgryźliwą uwagę - Wcale nie śledzę każdego twojego kroku, a co do sklepu, w którym pracuję...to nie wiem co do niego masz, przecież jest jak każdy inny - zastanowił się nad czymś chwilę i ciągnął dalej - Jeśli Jane ci się podoba, to czemu jej nie powiesz tego wprost, dokuczaniem i bawieniem się w tandetne gierki daleko nie zajdziesz... - chciał powiedzieć coś jeszcze ale Eddie wciął mu się w słowo.
- Ale ty nie traktujesz jej lepiej, wszyscy dobrze wiemy, że na nią lecisz czarnuchu, ale nie masz u niej szans - ostatnie sześć słów wypowiedziała z pogardą i przeszył Curtisa wzrokiem, który dla każdego znaczyłby to samo - potępienie - A po za tym ja jej nic nie robię, prawda Jane?
- Curtis, słuchaj on ma rację przyjdzie do mnie raz na tydzień, trochę pogadamy i wróci do domu - zdziwiona była tym, że w końcu ktoś się do niej zwrócił, a nie ciągle kłótnie o tym samym dialogu przed jej domem, które zazwyczaj kończyły się lekką potyczką lub bitwą.
- No widzisz - teraz Eddie popatrzał z wyższością na Curtisa, po czym przybliżył się do niego i szepnął - I wiesz co ci powiem....tak między nami, ona będzie moją dziewczyną - Jane nie słyszała już tego.
-Możecie już iść? Chciałabym pobyć sama...no i nie bijcie się znowu, bo mam serdecznie tego dosyć. Wykłócacie się kto z was jest lepszy a jeszcze nikt z was nie pożegnał się ze mną gdy jesteśmy w trojkę, zawsze wtedy odchodzicie po waszej walce i zupełnie zapominacie o moim istnieniu. A ty Curtis, niby taki religijny, a masz dziewczynę i lecisz na inną. Ech.. Nie wiem co z wami począć.

-Ja i tak się spieszę do sklepu, chociaż chętnie bym został... - mówił Curtis, który znowu zdawał się niczego nie słyszeć -...ale gdyby jego tu nie było - bełkotał później jeszcze coś pod nosem, jakieś nie wyraźne zdania, patrząc przy tym z pogardą na Eddiego. Wyraźnie powiedział jeszcze tylko "głupi ćpun" i poszedł przed siebie w stronę "Pysznego Drobiu".
-Ja też muszę już iść, moja ślicznotko, może zawitam do ciebie dzisiaj na trochę. Jak znajdę odrobinę wolnego czasu, słyszałaś jak on mnie obrażał? A nie ważne, idę już - odwrócił się i poszedł przed siebie, szurając butami. Miał za długie spodnie więc czasami potykał się o własne nogi, co zabawnie wyglądało i Jane zaczęła się cicho śmiać. A że Eddie daleko nie odszedł, odwrócił głowę, a wiatr rozwiał mu włosy na wszystkie strony i odparł również ze śmiechem "No co?", bo doskonale wiedział o co chodzi dziewczynie.



UUPS...myślałam, że wyjdzie trochę krótszy...

Ostatnio edytowane przez Souris : 05.07.2008 - 12:32
  Odpowiedź z Cytatem
stare 04.07.2008, 12:22   #9
Aleksandra
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Jane

Witaj
Z błędów tylko zamiast "którch" to oczywiście, „których", ale to tylko literówka, i we fragmencie, „ale nie masz u niej szans - ostatnie sześć słów wypowiedziała z pogardą i przeszył Curtisa wzrokiem" powinno być "wypowiedział" oraz brakuje kilku, kilkunastu przecinków To tyle, czyli maluśko, czyli bardzo dobrze
Ale znów nic się nie wydarzyło...Fakt poznaliśmy troszeczkę postaci... No, ale akcja się nie rozwija..
  Odpowiedź z Cytatem
stare 04.07.2008, 12:28   #10
Souris
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Jane

no przecież w żadnej książce nic nie dzieje się od razu, ale dzięki za krytykę
  Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 20:50.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023