Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 15.09.2007, 21:49   #1
Człowiek w zielonych rajtuzach
 
Avatar Człowiek w zielonych rajtuzach
 
Zarejestrowany: 30.10.2005
Skąd: Katowice
Wiek: 36
Płeć: Kobieta
Postów: 3,456
Reputacja: 17
Domyślnie Kiedy wraca Joe

Nie martwcie się - nie porzucam "Heleny Wiktorii". "Kiedy wraca Joe" było pisane dla mojej osobistej rozrywki, jest czymś zupełnie innym niż moje pierwsze FS. Uznałam, że fajnie by było się nim podzielic, więc zapraszam do czytania!

---

1
Kawa i cebula


Cieplejsze dni powoli odchodziły w zapomnienie. Mieszkańcy Northcave korzystali z ostatnich ciepłych wiatrów i popołudniami spacerowali nad brzegami małych jezior, albo po lesie. Cóż, mieszkając w takim miejscu jak Alaska, trzeba było się przyzwyczaić do dwóch pór roku. Obu niezbyt upalnych.
Tak samo jak pogoda, miasteczko Northcave nie należało do najciekawszych. Oddalone od większego miasta o parę ładnych kilometrów, zamieszkane przez 700 osób, z czego większość to ludzie starsi. Młodzi już dawno uznali, że warto wyjechać w głąb Stanów czy nawet do Kanady i tam szukać szczęścia, zamiast tkwić w zimnym miasteczku.
Chociaż... Zdarzali się tacy, którzy pozostawali… a nawet sami, z własnej woli przyjeżdżali na zimne północne wyżyny Stanów Zjednoczonych przywiedzeniu tu przez telewizję i kolorowe zdjęcia w atlasach szkolnych.
Jedna z tych ofiar spacerowała ostatniego dnia wiosny po głównej ulicy Northcave. Niska blondynka otuliła się szczelniej czerwonym swetrem, rozejrzała dookoła i już po chwili wiedziała, że zajrzy do pobliskiego baru. Tak właściwie „Monday Sun” było też restauracją i małym pensjonatem, jedynym z niewielu w okolicy. Wśród mieszkańców cieszył się dużą popularnością, ludzie uwielbiali tam spędzać swój czas, który, nie ukrywajmy, dłużył się zimowymi wieczorami. „Monday Sun” prowadziła młoda, trzydziestoletnia kobieta, o niesamowicie puszystych, kręconych włosach. Miała na imię Tina, słynęła z wielkiej uprzejmości i dobrych rad, szczególnie dla pijanych, zdradzonych mężów czy żon. Jeszcze jedną z niebywałych cech właścicielki baru było to, ze nawet ubrana w poplamiony fartuch i stary sweter nie traciła nic ze swojego uroku. Tak samo było i wtedy, gdy do baru weszła blondynka w czerwonym swetrze.
Tina stała za ladą, obsługując kolejnych klientów. Wszędzie było pełno ludzi, to pijących piwo, albo jedzących tłuste frytki z ketchupem. W powietrzu unosił się zapach pieczonego mięsa, spalonego tłuszczu i spoconych mężczyzn. Jednak to nie odstraszyło dziewczyny.



- Hej, Kornelia! Hej, hej! – Krzyknęła Tina w stronę nowego gościa, odkładając jednocześnie czyste szklanki na półkę nad barem. – Kawa? Kawunia?
- Tak, tak! – Zaśmiała się dziewczyna siadając przy barze – Z duża ilością mleka…
- I mnóstwo cukru… pamiętam nawet lepiej niż ty, słoneczko.
Tina założyła swoje gęste włosy za uszy, sięgnęła po dużą filiżankę. Ekspres do kawy znajdował się zaraz przy wejściu do kuchni, dlatego musiała opuścić swojego gościa na moment. Kornelia rozsiadła się już wygodnie, odpięła guziki czerwonego swetra i westchnęła głęboko. Rozejrzawszy się wokoło, uśmiechnęła się sama do siebie, nie zwracając uwagi na dym papierosowy, który zwykle drażnił jej oczy.
Chyba już się przyzwyczaiła.



- Dzień dobry, dzień dobry! – Obok dziewczyny usiadł starszy mężczyzna, z dużym, siwym wąsem. Mlasnął dwa razy, potem spojrzał to na menu, to na Kornelię.
- Dzień dobry, Freddie – Odparła dziewczyna spoglądając na kowbojski kapelusz tkwiący na małej głowie staruszka. Był to jego nieodłączny element. Tam gdzie Freddie, tam jego jasny, skórzany kapelusz.
- Dziś mnie wyprzedziłaś… przeszłaś pięć minut wcześniej niż zazwyczaj – Zauważył staruszek i zaczął skubać jedną z papierowych serwetek ułożonych równo, jedna na drugiej, zaraz obok solniczki.
- Bardzo dokładny jesteś, Freddie…
W międzyczasie Tina wróciła z filiżanką gorącej kawy. Położyła ją naprzeciw Korneli, po czym zwróciła się do Freddie’go, aby odebrać jego zamówienie.
Jajecznica z dużą ilością cebuli. Bardzo dużą ilością cebuli! Tak wielką, że zapach tego warzywa ciągnie się każdego ranka za tym małym, niepozornym starcem.
Freddie, The cebula man, myślała Kornelia wysłuchując jak gość obok niej zachwala jedzenie w „Monady Sun”.





- Ale pamiętaj, dużo cebuli!
- Pamiętam, pamiętam! – Tina zwróciła się potem do Korneli – Jeszcze czegoś sobie życzysz, słonko?
- Nie, przecież wiesz, że ja żyję tylko na kawie.
I to źle się skończy dla mojego żołądka, dodała w myślach. Nie chciała tego powiedzieć na głos, w sprawie kawy chciała zgrywać twardą sztukę. Udawało jej się to, od kiedy przybyła do Northcave.
A było to dokładnie 4 lata temu. Młoda kobieta oczarowana pięknymi zdjęciami, które widywała u swoich sąsiadów w albumie i ich opowiadaniami o tym miejscu stanęła przed tylko pozornie prostym wyborem.
Ale jej przygoda ze Stanami Zjednoczonymi zaczęła się o wiele wcześniej. Tak naprawdę, Kornelia była Polką, która w wieku lat jedenastu, wyemigrowała wraz z rodzicami do Ameryki. Na początku mieszkali w Chicago, lecz gdy tylko nadszedł czas wyboru szkoły średniej Korneli, przenieśli się do Seatle. Tam dziewczyna skończyła i liceum, i uniwersytet na wydziale literatury. Lecz po otrzymaniu dyplomu, młoda wykształcona dziewczyna nie miała zamiaru poszukać spokojnej posady w Seatle, a poszukać swojego miejsca na Alasce.
I tak, zaopatrzona w swój cały, niezbyt wielki, dorobek, z kolekcją polskiej klasycznej literatury, wyruszyła na podbój północy. Pierwszy raz w życiu dziękowała tak bardzo Bogu za to, że ma majętnych rodziców i może sobie pozwolić na takie podróże.
Czy rodzice się sprzeciwiali? Oczywiście, ale Kornelia miała dużą siłę perswazji, do tego trzeba dodać urok osobisty i bardzo dobre podejście do swoich rodziców. To musiało zaowocować sukcesem.
Miejscowi ludzie się dziwili, co wykształcona młoda kobieta widzi w takiej dziurze, jaką jest Northcave? Zero perspektyw i wielkich rozrywek, ludzie raczej stąd uciekają, nie rozpoczynają nowego życia! Szczególnie ci, którzy jeszcze się nie wyszaleli. Jednak Kornelia była za bardzo zafascynowana widokami, klimatem i atmosferą miejsca oddalonego od zgiełku i pośpiechu miast. Nigdy nie lubiła miejskich letnich upałów i tłumów, dlatego też Northcave było dla niej wręcz idealne. Oczywiście pojawiały się wątpliwości, i to za każdym razem, gdy był kłopot z podłączeniem laptopa do Internetu czy kupieniem kosmetyków Avonu w pobliskim sklepiku. Jednak, gdy komputer został już bezproblemowo połączony z globalną siecią problem zakupów powoli znikł. No, bo przecież na Alasce też mają pocztę!
I chwała bogu za rozwój komunikacji elektronicznej!
Kornelia jednak nie używała komputera tylko do uzupełniania swoich zapasów w toaletce. Służył on głównie do pracy. Kornelia była jednym z dziennikarzy lokalnej gazetki, a że redakcja liczyła, łącznie z nią, pięć osób, oczywiste było to, że bardzo duża część obowiązków spłynie właśnie na nią. Nie tylko pisała artykuły i komentarze do kościelnych wystąpień lokalnego proboszcza, ale także odpowiadała za dział ogłoszeń i reklamy, (które ograniczały się do „sprzedam, kupię” ). Ale nie narzekała. Bo, po co? To i tak nie zmieni sytuacji, którą w sumie lubiła. Uwielbiała!
Uwielbiała budzić się rano, patrzeć na zaśnieżone ulice, wdychać to zimne powietrze, potem iść do baru, wypić słodką jak miód kawę i czytać listy od czytelników. To było jej ulubione zajęcie. Tak samo było i tego poranka, gdy siedziała obok zajadającego się jajecznicą Freddie’go.
Ze swojej torby z nadrukowanym bohaterem z jej ukochanego filmu „The Nightmare Before Christmas” wyciągnęła kilka kopert i zaczęła je przeglądać. Co jakiś czas w gazecie drukowano „kącik porad”. Przez, na przykład, dwa tygodnie czytelnicy nadsyłali listy z pytaniami, a zadaniem Korneli było je przeczytać i odpowiedzieć. Później, najciekawsze, były drukowane. Mimo, iż Northcave było miasteczkiem małym, nie brakowało chętnych do pisania listów. Jednak to, co najbardziej dziwiło Kornelię, to fakt podpisywania się przez autorów listów dziwnymi pseudonimami – przecież z treści i tak można było się domyśleć, kto zadawał pytanie! Większość ludzi się znała, a pewna grupa gospodyń domowych wiedziała o każdym chyba więcej niż on sam o sobie.
Może to ludzka naiwność?
Albo tylko taka formalność, tłumaczyła sobie Kornelia, i nie myśląc już o tym, zabrała się do czytania pierwszego listu.

„Droga redakcjo.
Od kilku dni nie potrafię zwalczyć bezsenności. Próbowałam już wszystkiego, picia melisy, ciepłego mleka, tabletek ziołowych. Przez brak snu niszczy mi się cera! Pomocy!!!
Zdesperowana”


To na pewno była miejscowa krawcowa. Kiedy ostatnio Kornelia była u niej nie wyglądała za dobrze… no, ale kto wygląda dobrze z podkrążonymi oczami i bladą jak kreda cerą?

„Droga Pani Dobra Rada.
Mój wnuczek ostatnio bardzo często wpatruje się w okno i patrzy na spływające krople deszczu czy roztopionego śniegu. Mało też je i często zamyka w swoim pokoju, nie odzywając się do nikogo. Ostatnio czytałam artykuł o młodych ludziach lubiących przebywać w tym stanie, często też kaleczących się nawzajem. Czy to grozi mojemu wnuczkowi?
Pomocy!
Zaniepokojona.”


Nie proszę pani, myślała Kornelia, pewnie pani wnuczka rzuciła dziewczyna.
Już chciał się wziąć za kolejny list, gdy z zamyślenia wyrwał ją głos Tiny.
- Kornelia, ja ci zupełnie zapominałam o czymś ważnym powiedzieć!
- Hm? – Blondynka odłożyła koperty na bok, potem spojrzała ukradkiem czy zostało jej jeszcze w filiżance, chociaż troszeczkę, kawy. Nie, nie ma już ani kropli.
- Ale proszę, nalej mi jeszcze troszkę kawy.
- Och, no dobrze, jak chcesz… - Tina wzięła filiżankę i odeszła w stronę ekspresu.
Kornelia spojrzała na siedzącego obok Freddie’go. Ten uśmiechnął się do niej ukazując braki w swoim uzębieniu. Staruszek miał na swoich wąsach odrobinę jajecznicy, co widząc, dziewczyna nieco się skrzywiła. Chwyciła serwetkę i podała sąsiadowi.
- Proszę.
Po chwili, gdy wróciła Tina, zanurzyła swoje wargi w gorącym płynie, ledwo zwracając uwagę na słowa koleżanki.
- Słonko, musze ci to teraz powiedzieć, bo na pewno potem zapomnę!
- Mów, mów. – Kornelia, wzięła kolejny łyk kawy, po czym uśmiechnęła się sama do siebie, rozmyślając o tym czy wybrać się dziś na wycieczkę po lesie czy może skorzystać z okazji i pojechać do miasta na cały dzień, póki jeszcze wieczory nie są takie zimne.
To było denerwujące dla niej samej, gdy nie mogła skupić uwagi na czyjś słowach, jednak ten gniew przychodził dopiero wtedy, gdy ktoś ją wyrywał z natłoku myśli. W tamtej chwili był to mężczyzna w średnim wieku, który padł z krzykiem do „Monday Sun”.
- Wybacz, wybacz! Znowu cię nie słuchałam! – Trzepnęła głową Kornelia, przekrzykując wrzeszczącego obok niej mężczyznę.
- Oddawaj moje 10 dolców, złodzieju! – Krzyknął w stronę Freddie’go gość.
- Mike, Mike, cicho, spokojnie! – Uspakajał go staruszek. – Jutro oddam!
- Tak mówiłeś wczoraj! Wczoraj dwa tygodnie temu! Pół oku już czekam na te pieprzone pieniądze! I nie mów, ze nie masz! Wczoraj kupowałeś pieprzone narzędzia u Ed’a! Mnie takiego kitu nie wciśniesz, pasożycie!



I w jednym momencie Mike chwycił solniczkę i rzucił w stronę Freddie’go. Nie trafił. Solniczka rozbiła się o ścianę, a cała sól rozsypała się przy barze. Tina podniosła krzyk, ktoś w głębi baru wykrzykiwał słowa otuchy dla Freddie’go.
„Nie daj się stary!”
„Jak ma się nie dać?! Mnie też wisi kasę!”
Po kilku chwilach podniósł się gwar i wrzawa, każdy naskakiwał na siebie i domagał się zwrotu pieniędzy, wiertarki czy noża do mięsa. Tina skryła się za ladą, Kornelia próbowała strzepnąć ze swoich włosów resztki jajecznicy, która posłużyła komuś za arsenał.
- Wybacz, wybacz – krzyczała do koleżanki usiłującej ratować szklanki. – Chyba już mi nie powiesz niczego!
- Co? A miałam ci coś powiedzieć…? Mike! Na miłość boską, zostaw te widelce!
Tina czuła się taka bezradna patrząc jak grupa brodatych mężczyzn usiłuje zwalczyć siebie nawzajem za pomocą jej krzeseł. Jej krzeseł! Za które zapłaciła tyle pieniędzy! Piękne, nowe drewno! Jeszcze nie zdążyła wszystkich ścian odmalować po ostatniej awanturze, a tu czeka ją kolejne wielkie sprzątanie. Kolejne przepłakane noce, stres i zamknięty lokal ze względu na usuwanie szkód. Dlaczego nikt nie szanuje jej własności, dlaczego? Za każdym razem, gdy ktoś rzucał o ścianę czy okno solniczką zadawała sobie to pytanie. I jakoś nikt nie potrafił na nie odpowiedzieć.



- Spokojnie, spokojnie… - szeptała Kornelia kucając przy niej za barem. – To zaraz się skończy. Znudzi im się.
Tina nie wytrzymała. Przelała się czara! Koniec!
- Koniec! – Wrzasnęła zrywając się na równe nogi. – W tej chwili ma być spokój!
O dziwo zapadła cisza. Ale taka nieco niespokojna, napięta. Jakby każdy się bał, że Tina nabije kogoś na widelec.
- Nie wytrzymam! Nie wytrzymam! Ile jeszcze razy ktoś tu będzie rzucał jajecznicą, co?! Mam tego dosyć! Jeśli jeszcze raz kogoś zobaczę jak niszczy mi krzesła to zwijam interes i koniec z darmowymi pączkami w czwartki!
Po lokalu przeszedł niespokojny szum.
- Nie żartuję! I nie posądzajcie mnie o szantaż! Tak, zresztą, tak, to jest szantaż! Ale mam już serdecznie dosyć comiesięcznej bójki z błahego powodu! Na litość boską! Co z wami jest?! Żony wam nie dają, czy co?!





Kornelia zaśmiała się pod nosem, ale widząc minę koleżanki, zagryzła wargi i grzecznie zaczęła zbierać potłuczony talerz z podłogi.
- Nie, zostaw! Oni to posprzątają.
Kobieta spojrzała znaczącym wzrokiem po swoich gościach. Chwila ciszy.
- Na co czekacie?
Odpowiedział jej masowy pomruk. Po chwili grupa rosłych facetów zabrała się za porządki. Krzesła, potłuczone naczynia, porozrzucane jedzenie… zanim bar nie zalśni czystością, nie mają co liczyć na szeroki uśmiech właścicielki.
- Było gorąco… - westchnęła Kornelia wkładając listy do swojej torby i zbierając się do wyjścia. – Tina, co chciałaś mi ważnego powiedzieć?
- No i widzisz! Zapomniałam, o co chodziło! Jak tylko sobie przypomnę to do ciebie zajrzę… Freddie, oddaj Mike’owi te pieniądze, ja też cię wczoraj w sklepie widziałam, wiem że masz kasę!


Jeszcze przed drzwiami prowadzącymi do budynku, w którym znajdowały się pomieszczenia redakcji, Kornelia sprawdzała, czy przypadkiem nie ma we włosach pieprzu czy innej przyprawy. Wyglądało to dosyć dziwnie, ale zazwyczaj trzepanie nieustannie włosami nie wygląda na normalną czynność. Gdy w końcu jednak Kornelia postanowiła więcej ze swoich włosów już niczego nie usuwać, weszła do niskiego, małego budynku, oklejonego z zewnątrz pożółkłą boazerią. Musiała przejść wąskim korytarzem i minąć drzwi prowadzące do pokoju z maglownicą. Z racji tego, że redakcja lokalnego tygodnika była niewielka i nie potrzebowała wielkiego budynku, redaktorzy wynajęli kilka pokoików w miejscu, gdzie kiedyś była pralnia. Na parterze znajdowały się dwa, połączone z sobą pokoje, gdzie pisano i edytowano artykuły – kilka biurek, miejsca na komputery przenośne, dwa stacjonarne i niezbędny czajnik z wrzątkiem do zalania kawy. Na piętrze zaś znaleźć można było stara drukarnię. Maszyna do drukowania była już przestarzała, ale dało się jeszcze na niej pracować. Obsługiwał ją Harry, który w momencie, gdy Kornelia wchodziła do pomieszczeń redakcji, pomieszczeń czymś głośno dyskutował ze swoją siostrą, Suzie.



- Czołem, załoga! – Zawołała w ich stronę Kornelia.
W jej stronę odwróciła się Suzie. Była to niska, ruda kobieta przy kości. Ubrana w jakiś stary sweter i sprane spodnie, co dzień w tej samej fryzurze – dwóch luźno zaplecionych warkoczach.
- Wiesz, która godzina? – Zapytała, z niezadowoloną miną.
- No, cóż, chyba 12.20…
- 12.25! – Wrzasnęła w stronę Korneli – Miałaś być 2 godziny temu! Dziewczyno, co się z tobą dzieje?!
- No, no nic, no u Tiny po prostu bójka była… zostałam, żeby jej pomóc i tyle. – Dziewczyna zasiadła za biurkiem i uśmiechem przywitała Harry’ego. Mężczyzna po trzydziestce, miał tak samo jak jego siostra rude włosy, chociaż wciąż zakrywał je pod skórzaną czapka pilotką. Jakby nie chciał przyznać się do rodziny, żartowała po cichu Kornelia. W przeciwieństwie do Suzie, Harry był życzliwy, miły, ciągle uśmiechnięty. Od samego początku przypadli sobie z Kornelią do gustu. Dziewczyna uznała go za jednego ze swoich najlepszych przyjaciół, do którego zawsze może iść w potrzebie… oczywiście, gdy nie ma jego siostry w pobliżu. Nie mogła zrozumieć, dlaczego Suzie jej tak nie lubiła.
- No, dajże dziewczynie spokój, i tak się tutaj nic nie dzieje ciekawego. – Odezwał się w końcu Harry, siadając na krześle obok stanowiska Kornelii.
- Ech… Przez takie gadanie zawsze spóźniamy się z materiałem, mimo że faktycznie, nic się tu nie dzieje! – Syknęła Suzie, wyciągając spod swojego biurka plik teczek. Rzuciwszy je na stolik Kornelii dodała – Zostaniesz dłużej i to posegregujesz chronologicznie i dopilnujesz, żeby reklamy się wydrukowały.
- Czemu ja? – Dziewczyna aż przewróciła kubeczek z ołówkami, wstając z krzesła. – Przecież to Harry pilnował drukarni!
- Akurat dzisiaj nie może tego zrobić, bo zawozi mnie popołudniu do miasta. – Rzuciła od niechcenia Suzie i wyszła z pokoju.



Kornelia poczuła się jak kukiełka wypełniona trocinami, z której sznureczki pociąga Suzie. Dziewczyna wyobraziła sobie niewielką scenę, na której usiłuje tańczyć w rytm jaki nadaje jej wielka, śmiejąca się złośliwie ruda wiedźma. „Tańcz, tańcz!” - dzwoniło w jej uszach. - „Jak ja każę tak musisz zrobić!”
- Nie trzeba było się spóźniać – mruknęła blondynka i zasiadła do pracy.
Jeszcze tylko krótka wymiana zdań z Harry’m, sprawdzenie poczty elektronicznej i portalu plotkarskiego i można było wziąć się za odpisywanie na listy czytelników. Lecz gdy dziewczyna ledwo włączyła laptopa, zadzwonił telefon.



- Słucham? – Kornelia nie ukrywała w tonie swojego głosu, że jest nieco już podenerwowana.
- Słonko, słonko! – Tina mówiła tak, jakby miała do powiedzenia wiadomość stulecia. – Słuchaj, przypomniało mi się to, co chciałam ci powiedzieć!
- Tina, a nie może to poczekać? – Kornelia chwyciła leżące niedaleko spinacze do papieru i wrzucała je do stojącego nieopodal kosza na śmieci. – Mam naprawdę dużo, dużo, naprawdę, dużo pracy!
- Nie, przecież wiesz, że zapomnę!
Kornelia dziwiła się, w jaki sposób Tinie udaje się zapamiętać wszystkie zamówienia, jakie składają u niej klienci „Monday Sun”
- No, ale i tak ci się kiedyś przypomni… Tina, naprawdę, muszę dopilnować druku i odpisać na listy. Nie mam czasu na rozmowy. Nawet przez telefon.
- Och, ja też nie mam! – Syczał w słuchawce zdenerwowany już głos Tiny. – Poczekaj chwilkę, hm?
I zamiast głosu koleżanki, Kornelia słyszała już tylko stukot szklanek i talerzy. Minęły może dwie minuty, zanim w słuchawce znowu pojawił się żeński głos.
- Wiesz, że nie dzwoniłabym do ciebie do pracy, gdyby to faktycznie nie było coś ważnego.
Racja, pomyślała Kornelia. Tina nigdy nie była tak nachalna w błahych sprawach. Ale dlaczego, mimo tej wiedzy, dziewczyna nie chciała słuchać koleżanki? Dlaczego nie mogła się pozbyć wrażenie, że nie chce wiedzieć, o co tak naprawdę chodzi. Zazwyczaj była ciekawa jakiś wiadomości od Tiny, sama nawet dopytywała, ciągnęła ludzi za język. Przecież taki był jej zawód! Co się z nią dzieje?
- Słonko, co się z tobą dzieje?
- Hm? – Mruknęła Kornelia, wracając do rzeczywistości.
- Od kilku minut milczysz! Już myślałam, że się rozłączyłaś!
- Och, przepraszam… wiesz, co, jakoś głowy dzisiaj nie mam… do niczego. A jeszcze Suzie dała mi tyle pracy. – W międzyczasie dziewczyna pomachała na do widzenia Harry’emu, który postanowił już wybrać się do domu. – Wiesz co? Wpadnij do mnie wieczorem, to pogadamy. Cześć!
Gdy Kornelia odkładała słuchawkę, było jeszcze słychać głos Tiny. Jednak dziewczyna sobie nic z tego nie robiła. Miała na głowie cos ważniejszego niż koleżeńskie plotki.



Spojrzała niechętni na plik teczek. Westchnęła i sięgnęła do torby po listy. Już jej się niedobrze robiło na widok krzywych liter na kartkach w kratkę i pomiętej papeterii. Ale co zrobić?
Tak właściwie Kornelia nie miała doświadczenia w dawaniu rad psychologicznych. Gdy ktoś pytał o sposób usuwania plam z wina czy sadzenia roślin, nie miała problemów z odpowiedzią. Jednak, gdy chodziło o naturę ludzką, zaczynały się schody. Ale i tak znalazło się rozwiązanie! A tak właściwie to google.com znalazło.
Pewnego dnia, gdy Kornelia głowiła się nad pełnym rozpaczy listem, dziewczyna sięgnęła z desperacji po ostatnią deskę ratunku, jaką jest Internet. Dzięki umiejętnościom obsługiwania globalnej sieci znalazła specjalny portal, w którym w ciągu 24godzin, można było uzyskać odpowiedź od psychologa czy pedagoga. Czemu nie skorzystać? I tak nikt w miasteczku nie skontrolują skąd Kornelia bierze odpowiedzi na niektóre pytania. Niewielu mieszkańców miało dostęp do Internetu. Zresztą, gdyby byli winnego wyposażeni, sami potrafiliby znaleźć odpowiedni portal.
Dzięki, któremu praca Kornelii stawała się nieco łatwiejsza. Co nie oznaczało, ze tego dnia nie poczuła wielkiego zmęczenia wracając wieczorem do mieszkania, które na nieszczęście, znajdowało się po drugiej stronie miasteczka. A droga powrotna spotęgowała tylko wyczerpanie i przez myśl Kornelii nawet nie przyszło, aby zadzwonić do Tiny i poprosić ją o przyjście.
Człowiek w zielonych rajtuzach jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 15.09.2007, 22:16   #2
Castaway
 
Avatar Castaway
 
Zarejestrowany: 02.05.2007
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta
Postów: 594
Reputacja: 18
Smile Odp: Kiedy wraca Joe

Pierwsza ! Naprawdę super xD Robisz wspaniałe fotostory oby tak dalej 10/10
__________________

Sakebi.~
Castaway jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 16.09.2007, 09:20   #3
Akmiss
 
Avatar Akmiss
 
Zarejestrowany: 24.01.2007
Wiek: 29
Płeć: Kobieta
Postów: 209
Reputacja: 13
Domyślnie Odp: Kiedy wraca Joe

Zapowiada się kolejne świetne fotostory Panno N.!
Masz piękny, ujmuący styl, który zachęca do dalszego czytania. Myślę, że kiedyś wydasz książkę. Jestem bardzo ciekawa co Tina powie Kornelii. Czekam na dalsze część!

POzdrawiam!
__________________
"Kto czyta książki, żyje podwójnie"
Akmiss jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 16.09.2007, 10:31   #4
Pamela
 
Avatar Pamela
 
Zarejestrowany: 15.07.2007
Skąd: Zabrze
Wiek: 30
Płeć: Kobieta
Postów: 1,069
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Kiedy wraca Joe

Panno N. poprostu brak mi słów!
Odrazu mnie wciągneło.
Świetny styl, niewypatrzyłam żadnych błędów.
No poprostu świetne.
Gratuluje talentu
__________________

I've been burning in water and drowning in flame
Pamela jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 16.09.2007, 18:47   #5
miracle
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Kiedy wraca Joe

Świetne!
Naprawde, zapowiada się kolejne cudne FS.
Ja też sąde, że kiedyś wydasz książkę.
Ja też bardzo lubię pisać, ale mam dopiero 14 lat, no i nie bardzo mi to wychodzi.
Życzę powodzenia i czekam na kolejny odcinek.
  Odpowiedź z Cytatem
stare 16.09.2007, 19:41   #6
Rasputina
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Kiedy wraca Joe

Sam tekst jest dobry, mimo wszystko zupełnie nie mój klimat.
Ale zdjęcia imo są nieciekawe =d Nie wiem jaki efekt chciałaś uzyskać, ale wyglądają... nieestetycznie.
  Odpowiedź z Cytatem
stare 17.09.2007, 08:17   #7
Dovelly
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Kiedy wraca Joe

Bardzo ładne fs... Pomysłowo zrobiłaś obrazki .. w tym grotowym stylu tylko ze z kolorai...
Jest pięknie...
10/10
  Odpowiedź z Cytatem
stare 17.09.2007, 17:09   #8
Monia114
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Kiedy wraca Joe

Fajne fs...jak każde twoje.Jedyne co się mi nie podoba to obrazki..nie w moim stylu.
9,5/10
  Odpowiedź z Cytatem
stare 17.09.2007, 19:20   #9
Kati_Simka
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Kiedy wraca Joe

Super Już mi się podoba, a to przecież dopiero pierwszy odcinek. Błędów się nie doszukałam. Zdjęcia bardzo ładne. Lubię, jak są tak wymyślnie oznaczone, zrobione. Zresztą wszystkie twoje opowiadania są super. Mają w sobie coś, co czytelnika wciąga. I like it! Pisz, pisz dalej)
Ciekawe, o co chodzi z tym Joe... )
  Odpowiedź z Cytatem
stare 18.09.2007, 11:31   #10
Janvier
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Kiedy wraca Joe

A mi się wszystko podoba masz prawdziwy talent 10/10
  Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 12:28.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023