![]() |
#1 |
Administrator Emeryt
Creator Zarejestrowany: 08.04.2008
Sk±d: Hollywood
P³eæ: Mê¿czyzna
Postów: 2,690
Reputacja: 12
|
![]() Praca nr 1 „Gingers vs. Powietrze - end of the war” Pewnego mro¼nego popo³udnia w Forumowej Elektrowni Wiatrowej obradowa³a grupa osób. - Zróbmy co¶ niepowtarzalnego! Co¶, na co nikt inny nie wpadnie - stwierdzi³ Bluszczyk. - Tak, to musi byæ co¶ wspania³ego! - doda³a Masta Dizasta. - Ja bym chêtnie co¶ zrobi³ - rzuci³ Altair. Rozmowy trwa³y od d³u¿szego czasu. Wszyscy próbowali wymy¶liæ pracê na ostatnie - fina³owe zadanie. Du¿o by³o krzyku i nieporozumienia, a co¶ trzeba by³o zrobiæ. W koñcu do Sali Konferencyjnej wkroczy³a Odpowiedzialna Za Powietrze, zdenerwowana Rudzielec. - CISZA! - krzyknê³a, wprawiaj±c w ruch kryszta³owe ¿yrandole. - Mam dla Was z³± wiadomo¶æ. Prezes buszuje w Elektrowni. W tym momencie wszyscy zamarli. Jak co¶ takiego mog³o siê staæ? Mieli jedne z najlepszych systemów obronnych na Forum. - Tak, wiem, ¿e jeste¶cie zszokowani. Okazuje siê, ¿e nie mo¿emy obradowaæ na komunikatorze. Z góry dostali¶my upomnienie. Nie mamy nic do gadania w tym momencie. Wracajcie do pracy, a ja wpadnê wieczorem. - Skoñczy³a przemowê i wysz³a do swojego szklanego gabinetu. Usiad³a przy biurku i zaczê³a rozmy¶laæ. Co powinna teraz zrobiæ? Dlaczego Szef przegl±da ich tematy? Nie, ona nie mo¿e pozwalaæ na takie rzeczy! Musi co¶ zrobiæ. Wieczorem wesz³a ponownie do Sali Konferencyjnej, gdzie na ogromnej tablicy widnia³ ju¿ zarys projektu. - Przynios³am swoje notatki - powiedzia³a siadaj±c przy stole. - Mówcie co mamy. Wszyscy pospiesznie zaczêli wertowaæ swoje kartki i szukaæ odpowiedniego skrawka papieru. - Ekhem - odchrz±knê³a Masta Dizasta. - Mo¿e ja siê tym zajmê. Postawili¶my na co¶ prostego, co jednak pozostaje w pamiêci i nikt nie przechodzi obok tego obojêtnie. - Tak, tak. Ale konkrety, ja chcê konkrety! - rzuci³a znudzona Ruda. - Naturalnie. Postanowili¶my oprzeæ projekt na kotach - odpar³a. - Co? Koty? ¯artujecie sobie ze mnie? Musimy wymy¶liæ co¶ lepszego! - powiedzia³a. - Mo¿e rudy kot w pelerynie? - zaproponowa³a Laselight. - Tak! To jest dobre. Nikt nie spodziewa siê kotów w pelerynach! - odpar³a entuzjastycznie Rudzielec. - No to zabieramy siê do pracy. Ka¿dy niech wymy¶li scenkê z rudym kotem w pelerynie w roli g³ównej. ![]() Wszyscy uradowani zaczêli rysowaæ na kartkach swoje pomys³y. Nie dane im by³o robiæ tego zbyt d³ugo, gdy¿ po kilku minutach zza drzwi dobieg³ ich ha³as k³ótni. - ¯e niby z jakiej racji nie mogê tam wej¶æ? Jestem Prezesem, do cholery! - Kto¶ krzykn±³ i w tym momencie drzwi rozwar³y siê z hukiem. Za nimi sta³ nie kto inny, jak Gingers. To wzbudzi³o ogólne zainteresowanie zebranych, a spanikowany Stra¿nik Lubicz, natychmiast wycofa³ siê z pola walki. - A ty co tutaj robisz?! Kto¶ ci pozwala³ wchodziæ tak w ¶rodku narady? Pewnie chcesz zanie¶æ nasze pomys³y do tej waszej Centrali Wodnej? A mo¿e masz zamiar je upowszechniæ na Forum dla Przedsiêbiorstwa Energetyki Cieplnej i Instytutu Geologii? Nie pozwolê ci na to! - krzycza³a Odpowiedzialna Za Powietrze. - Chcê Wam tylko przekazaæ, ¿e wnioskiem Rady zostajecie zdyskwalifikowani - rzuci³ z kpi±cym u¶mieszkiem Gingers. To co sta³o siê pó¼niej by³o zbyt drastyczne, ¿eby opisywaæ. Skoñczy³o siê na ogromnym bajzlu w Sali Konferencyjnej. ![]() - Zostañcie tutaj, ja siê tym zajmê - powiedzia³a spokojnie Rudzielec do zarz±du Forumowej Elektrowni Wiatrowej i wysz³a za Organizatorem do jego gabinetu. Droga wydawa³a siê trwaæ wieczno¶æ. Ruda nigdy nie go¶ci³a w tych g³êbokich odmêtach Forum. Po drodze niczego nie¶wiadoma Fallen, obdarzy³a ich serdecznym u¶miechem. Gdy wreszcie dotarli do biura Prezesa w Centrali Wodnej, Gingers usiad³ za biurkiem. Ich gabinety by³y bardzo do siebie podobne. W obydwu królowa³o szk³o i zimne dodatki, tylko ¿e tutaj zewsz±d la³a siê woda. - Proszê, usi±d¼ - powiedzia³ bior±c syfon ze stolika. - Dziêkujê, postojê - odpar³a obojêtnie. - Powiedz mi, co siê sta³o? Zawsze zgadzali¶my siê we wszystkim. Byli¶my jak przyjaciele. Mogli¶my s³u¿yæ sobie porad±. Odk±d zaczê³y siê ¯ywio³y, jeste¶my dla siebie jak najwiêksi wrogowie. Co siê sta³o? - zapyta³a. - Wiem. My¶lisz, ¿e tego nie zauwa¿y³em? Taki jest regulamin. Wed³ug niego, nie mo¿ecie pracowaæ poza Elektrowni±. Wszystko musi odbywaæ siê w budynku. Rada w³a¶nie po to ma dostêp do waszych projektów, ¿eby wszystko przebiega³o bez zarzutów - powiedzia³, wsta³ i podszed³ do niej. - Ruda, musisz zrozumieæ, ¿e nie wszystko zale¿y tylko ode mnie - doda³ chwytaj±c jej d³oñ. ![]() Odpowiedzialna zrozumia³a s³owa Prezesa. Dziwne, zawsze my¶la³a, ¿e od pracy w Centrali Wodnej ma pomarszczon± i wilgotn± skórê. Okaza³o siê jednak, ¿e jego d³onie s± miêkkie i ciep³e. - Rozumiem - powiedzia³a bardzo cicho, patrz±c mu w oczy. Zawsze widzia³a w nim co¶ wspania³ego. Co¶, co sprawia³o, ¿e siê u¶miecha³a. On chyba dostrzega³ w niej to samo. Nigdy nie patrzyli na to w ten sposób. Zawsze zabiegani, nie zwracali dok³adnie uwagi na siebie. - Trochê to krêpuj±ce, nie uwa¿asz - stwierdzi³ Gingers. Ich twarze by³y bardzo blisko siebie. - Nie dbam o to - rzuci³a i musnê³a wargami jego policzek. On odwzajemni³ siê, ca³uj±c delikatnie jej usta. ![]() Tych dwoje nareszcie odnale¼li siebie. Mog± byæ razem nie zwa¿aj±c na nic. Mora³ opowie¶ci jest krótki i niektórym znany: Nie skaczcie sobie do garde³, bo nici bêd± z zabawy! Praca nr 2 Nawet nie uwierzycie co mi siê ostatnio przydarzy³o... Ten idiota... Mo¿e zacznijmy od pocz±tku. Wraca³am sobie po melan¿u do domu, lekko podpita, ale bez przesady (pomylenie drzwi do mieszkania to chyba nic takiego, w koñcu ka¿demu siê zdarza, prawda?). Wyobra¿a³am sobie ju¿ mojego gor±cego mena, który w pozycji horyzontalnej z pewno¶ci± le¿y ju¿ na naszym ³ó¿ku. Drzwi by³y otwarte, wparowa³am wiêc do ¶rodka i w futrynie drzwi do naszej alkowy odstawi³am co¶ pomiêdzy macaren± i tañcem na rurze (bez rury co prawda, ale kto by siê tam tym przejmowa³). [IMG]http://i47.************/1rbvgg.jpg[/IMG] Kiedy zakoñczy³am moje dzikie wygibasy i spojrza³am w koñcu przed siebie nie wiedzia³am czy ¶miaæ siê czy p³akaæ. Adam le¿a³ na jakim¶ plastiku, bezczelnie trzymaj±c go..., niewa¿ne gdzie. Spojrza³ na mnie, u¶miechn±³ siê (w tym momencie mia³am ochotê go autentycznie zabiæ) i zapyta³: - Kochanie..., czemu tak wcze¶nie dzisiaj? - Nie bêdê wam przeszkadzaæ... - odpowiedzia³am, zaciskaj±c piê¶ci. - Bez spiny kochana, to ¼le robi na cerê - doda³ Plastik, ogl±daj±c swoje paznokcie. Bez s³owa wysz³am z mieszkania, a potem z budynku. Stwierdzi³am, ¿e nie mam nic lepszego do roboty ni¿ zapiæ siê w trupa. Z rozmy¶lañ wyrwa³o mnie zetkniêcie mojej twarzy z betonow± p³yt± chodnika. Otworzy³am oczy i ukaza³y im siê zastêpy nieprzyzwoicie przystojnych anio³ów, które spyta³y: - Wszystko w porz±dku? Widzia³am ju¿ tylko ¶nie¿nobia³y u¶miech i b³ekitne oczy. Uda³o mi siê wydaæ z siebie tylko co¶ w stylu ''mhmmmgfppffmmrr'', po czym lekko chwiejnym krokiem wsta³am i pod±¿y³am w stronê najbli¿szego baru zostawiaj±c os³upia³ego Anio³a samego. Po wej¶ciu do pubu spojrza³am lekko nieprzytomnym jeszcze wzrokiem na kelnerkê i mruknê³am: - To co zawsze, Jad¼ka... A potem urwa³ mi siê film... Straszliwy d¼wiêk dzwonka do drzwi niemal przyprawi³ mnie o zawa³. Nie¼le wkurzona (chocia¿ to s³owo i tak nie oddaje tego jak siê naprawdê czu³am i co mia³am ochotê zrobiæ z debilem, który odwa¿y³ siê mnie budziæ o dwunastej rano (no niech bêdzie, w po³udnie), z jednym wielkim ko³tunem w³osów otworzy³am z rozmachem drzwi (oczywi¶cie najpierw zapomnia³am je odkluczyæ, wiêc uda³o mi siê dopiero za drugim razem, przy okazji te¿ walnê³am siê w wieszak w przedpokoju). W³osy zas³oni³y mi oczy a z mojej piersi wyda³ siê niemal¿e wrzask: - CZEGO?! - Przeszkadzam...? - Odezwa³ siê dziwnie znajomy g³os. Odgarnê³am w³osy z twarzy i sta³am z rozdziawion± gêb±, rozmasowuj±c guza na g³owie i gapi±c siê na... Anio³a. [img]http://i45.************/t6rpck.jpg[/img] W tamtym momencie chcia³am siê autentycznie zapa¶æ pod ziemiê.Opanowa³am siê jednak i odpowiedzia³am: - Nie, wcale... O co chodzi? - Nie wiem czy mnie pamiêtasz, ale wczoraj siê ekhmmm..., spotkali¶my no i zgubi³a¶ portfel. Siedzia³a¶ w tym osiedlowym barze i chcia³em ci go oddaæ, ale by³a¶ w nienajlepszym stanie... - Ekhmmm, a co z rachunkiem w takim razie? - Stara³am siê sprowadziæ rozmowê na bardziej komfortowy dla mnie temat. - O to siê nie martw - u¶miechn±³ siê mê¿czyzna - barmanka powiedzia³a, ¿e czêsto tam bywasz, i ¿e dopisze to do Twojego nazwiska w zeszycie z d³ugami. ZABIJÊ CIÊ JAD¬KA! Anio³ poda³ mi portfel, a ja wyb±ka³am: - Dziêkujê, bardzo... - Nie bêdê ju¿ przeszkadza³ - odpowiedzia³ Anio³ ca³uj±c moj± rêkê. Prawie zemdla³am. Odwróci³ siê i zacz±³ schodziæ po schodach, a upierdliwy g³os w mojej g³owie zacz±³ tradycyjnie doprowadzaæ mnie do sza³u. ''Zrób co¶ idiotko!'' Zbieg³am siedem piêter w dó³ i ledwie unikaj±c zabicia siê (kto normalny wyciera klatkê schodow± w nocy?!) dogoni³am mê¿czyznê. Odwróci³ siê i swoim anielskim u¶miechem o ma³o znowu nie doprowadzi³ mnie do palpitacji serca. Zaczê³am dr¿±cym g³osem: - Mo¿e wybra³by¶ siê ze mn± na kawê, w ramach znale¼nego? - To bardzo mi³o z Twojej strony, chêtnie. - Poczekaj tu, tylko siê przebiorê..., albo mo¿e lepiej ¿eby¶ poszed³ na górê, a nie sta³ tutaj jak g³upi, ale w sumie to mam straszny ba³agan i... - Usi±dê na ³awce przed blokiem, dobrze? - Przerwa³ mi pokazuj±c te swoje cholernie bia³e zêby. Nie s±dzi³am, ¿e kiedykolwiek upadnê tak nisko i bêdê podrywa³a faceta na kawê (jakkolwiek dziwnie by to nie brzmia³o). Unikaj±c ¶mierci po raz kolejny wpad³am do mieszkania, a w³a¶ciwie do szafy. W powietrzu zaczê³y lataæ gacie, staniki, bluzki, spodnie i inne czê¶ci garderoby. Kiedy siê ubra³am (i zdjê³am przy okazji z g³owy stringi, które dziwnym trafem zapl±ta³y siê w moje ko³tuny) próbowa³am ogarn±æ w³osy. Po dobrej pó³godzinie zakluczy³am w koñcu drzwi i po raz trzeci próbowa³am odebraæ sobie ¿ycie. Anio³ siedzia³ na ³awce, wygrzewaj±c siê w s³oñcu. Kiedy mnie zauwa¿y³ (przysiêgam, ¿e je¶li jeszcze raz poka¿e mi wnêtrze swojej jadaczki to osobi¶cie mu j± zamknê), wsta³ i zapyta³: - To gdzie idziemy? - Tam - wkaza³am lokal po drugiej stronie ulicy. Idiotyczny dzwoneczek nad drzwiami obwie¶ci³ obs³udze nasze przybycie. Jestem skoñczon± wariatk±. Przyj¶cie do najlepszej (i najdro¿szej) kawiarni w mie¶cie by³o naprawdê ¶wietnym pomys³em (i to na ka¿d± kieszeñ!). Szybko jednak o tym zapomnia³am, bo Tomek (Anio³ ma imiê, wyobra¿acie sobie?!) skutecznie mnie bajerowa³. A ja chêtnie siê tym bajerom podda³am i pozwoli³am zmieniæ ca³e swoje dotychczasowe ¿ycie... *** - Nasze spotkanie nadal aktualne, tak? - Us³ysza³am w s³uchawce telefonu. - Tak, bêdê o dziewi±tej. - Ale umawiali¶my siê na siódm± kochanie. - Yyyyy..., jasne na siódm±. To do zobaczenia! - Od³o¿y³am s³uchawkê z hukiem. Minê³o ju¿ pó³ roku od mojego pierwszego spotkania z Tomkiem. Par± jeste¶my od czterech miesiêcy i bêdziemy ni± jeszcze przez d³ugi czas... Spojrza³am na zegarek. Szósta zero siedem. Panika. Z³amany obcas. Krew. Siniak. Rajstopy. Oczko w rajstopach. Wieszak. Ból. Dzwonek do drzwi. - Nie mam czasu! - Wrzasnê³am rozpaczliwie, próbuj±c wcisn±æ siê w nieprzyzwoicie obcis³± sukienkê. Otworzy³am jednak drzwi, ale widz±c tylko dalsz± czê¶æ korytarza mruknê³am tylko: - G³upie dzieciaki... Prawie zatrzasnê³am drzwi, kiedy us³ysza³am dziwnie znajomy g³os: - Kochanie, to ja! Wybacz! Jestem i bêdê Twój ju¿ na zawsze! Spojrza³am w dó³. Przede mn± le¿a³ Adam w garniturze (!), a gigantycznym bukiet czerwonych ró¿ i pier¶cionkiem w d³oniach. - Co robisz g³upku?! - Kocham ciê! - Wykrzykn±³ tak, ¿e otworzy³y siê drzwi do mieszkania naprzeciw. - Wejd¼ - mruknê³am, widz±c pani± Maliszewsk±, znan± z d³ugiego jêzyka. Kiedy zamknê³am drzwi, Adam znowu leg³ u mych stóp. Zacz±³ nawijaæ tak straszliwie pierdo³y, ¿e zaczê³am siê ¶miaæ. Ca³kiem zapomnia³am o mojej randce. Dopiero po dwóch godzinach, ni st±d ni zow±d do salonu wpad³ Tomek i kiedy zobaczy³ mnie i Adama pij±cych wino powiedzia³ tylko: - Nie bêdê przeszkadza³. Chcia³am go zatrzymaæ, ale dopowiedzia³ jeszcze: - Nie musisz oddawaæ mi tego pier¶cionka, zachowaj go dla siebie. - I wyszed³. [IMG]http://i46.************/28rfofd.jpg[/IMG] Adam, zacz±³ siê do mnie podejrzanie zbli¿aæ i kiedy dotkn±³ mojej rêki zbyt nachalnie, strzeli³am mu w twarz i wyrzuci³am z domu. Kiedy wyszed³ przed blok przez okno wyfrunê³y kwiaty i pier¶cionek. Usiad³am na sofie i zaczê³am ryczeæ jak jaka¶ idiotka. Po jakiej¶ pó³ godzinie zerknê³am w k±t pokoju i dozna³am ol¶nienia. Chcia³am wezwaæ taksówkê, ale jakim¶ dziwnym trafem wszystkie by³y zajête. Z³apanie jakiej¶ na postoju zajê³oby z godzinê, a liczy³a siê ka¿da chwila. Zdecydowa³am siê wiêc pobiec przez miasto jak wariatka. [IMG]http://i48.************/2qxxpgo.png[/IMG] Potr±ca³am ludzi, wywala³am siê co kawa³ek, zapl±tywa³am siê w parkowe krzewy i wpada³am w b³oto. W koñcu jednak stanê³am na wprost balkonu Tomka. Zdjê³am z pleców gitarê i brzd±kaj±c na niej zaczê³am siê drzeæ, robi±c z siebie totalne po¶miewisko: - Dzieñ dobry, kochaaam Ciêêêêêêê, ju¿ posmarowa³aaam Tob± chleeeeb! W niemal ka¿dym oknie zapali³o siê ¶wiat³o i pokaza³a jaka¶ twarz. W koñcu na balkonie pojawi³ siê Tomek: - Co ty do cholery robisz?! - Achhhh nieee, pomyli³am repertuary, wybacz s³onko... Nie znaaaam s³ów, co maj± jaki¶ wiêkszy seeens. Je¶li tylko jednooo - jedno tylko wieeem: Byæ taaam, zawszeee taaam, gdzie Tyyyy! [img]http://i47.************/2vloewy.jpg[/img] Okna otworzy³y siê i po chwili wszyscy ¶piewali razem ze mn±. Czu³am siê jak w jakiej¶ tandetnej komedii romantycznej. Chc±c nie chc±c, na twarzy Anio³a pokaza³ siê jego ZBYT idealny u¶miech. Zeskoczy³ z balkonu (mieszka³ na parterze) i podszed³ do mnie. Wsta³am z kolan i wyszepta³am: - Przepraszam... A on spojrza³ na mnie, wzi±³ g³êboki oddech i poca³owa³ mnie jak jeszcze nigdy wcze¶niej. [img]http://i48.************/2ynhs7l.jpg[/img] Wszystko zag³uszy³y najg³o¶niejsze oklaski ¶wiata... Praca nr 3 ![]() - Ach… Och… Ech… - Dziewczyna wzdycha³a do czarnow³osego mê¿czyzny ze zdjêcia. – Jak ja go uwielbiam! Szkoda, ¿e jest takim draniem, bo chêtnie da³abym mu ca³usa, a tak… On nawet nie chce mnie znaæ! ![]() Spojrza³a za szybê, gdzie ¶piewa³y ptaki, a wiatr lekko ko³ysa³ koronami drzew. Ludzie z u¶miechniêtymi twarzami spacerowali po okolicy rozkoszuj±c siê piêkn± pogod±, psy podlewa³y okoliczne drzewa, a koty wygrzewa³y siê w promieniach s³oñca. Czternasty luty dawno ju¿ min±³, nasta³a wiosna, lecz Marlena wci±¿ nie mia³a swojej walentynki. - Aaaagrh!!! – warknê³a ze z³o¶ci±. – Jak ta pogoda mnie dobija! Te cholerne kanarki nie przestaj± æwierkaæ, a s±siad z naprzeciwka ci±gle szczerzy zêby do tej wrednej s±siadki, jakby gra³ w reklamie blendamed!! Wystawi³a g³owê przez okno i porozgl±da³a siê dooko³a. Jej z³o¶liwy u¶miech rozci±gn±³ siê od ucha do ucha, gdy tylko zobaczy³a kocura grzej±cego siê na chodniku. Za¶mia³a siê z³owieszczo i siêgnê³a po procê, któr± nacelowa³a wprost w zwierzaka. - Cel namierzony… Pal! – krzyknê³a i strzeli³a z gumki. Kiedy kot zarobi³ kamieniem, poderwa³ siê jak szalony i z dzikim jêkiem rzuci³ siê do ucieczki. - Co ty robisz, walniêta babo! – Us³ysza³a krzyk w¶ciek³ego s±siada. - Zje¿d¿aj dziadu i schowaj te zêby, bo ci je s³onko wypali!! – Trzasnê³a oknem i z min± cierpiêtnicy usiad³a w fotelu. – Co za tupet! Chodzi z wyeksponowan± szczêk± od rana do wieczora, a mnie walniêt± nazywa! Z³apa³a za zdjêcie czarnow³osego przystojniaka i westchnê³a g³êboko. Uwielbia³a tego faceta, ale nie mia³a pomys³u jak do niego zagadaæ. Nagle wpad³o jej do g³owy co¶ bardzo g³upiego. - To takie durne, ¿e mo¿e siê udaæ! – krzyknê³a i poderwa³a siê z siedzenia. Wlaz³a pod stó³, wyjê³a spod niego wielkie pud³o ze star± maszyn± do szycia, po czym z ogromnym zapa³em zaczê³a szukaæ waty i materia³u. - Uszyjê pluszowego misia i mu zaniosê, to na pewno zmiêkczy jego serce! I tak Marlena zaczê³a wcielaæ swój chory plan w ¿ycie. ![]() Kilka razy najecha³a ig³± na palec, przeklinaj±c ca³y ¶wiat i wydzieraj±c siê na ca³e osiedle, ale mimo wszystko postanowi³a siê nie poddawaæ i uszyæ puchat± maskotkê. Po kilku godzinach i piêciu przeszytych palcach, zakoñczy³a swoje dzie³o. Wprawdzie mi¶ nie wygl±da³ jak ze sklepowej pó³ki, ale liczy³o siê to, ¿e by³ od serca! No tak, teraz pozosta³o jej siê tylko upiêkszyæ, za³o¿yæ seksi ciuszki i mog³a ruszaæ do faceta swego ¿ycia. Wyszpachlowa³a twarz odpowiedni± ilo¶ci± podk³adu, zaci±gnê³a ró¿owe fata³aszki i z misiem w rêku wysz³a z domu udaj±c siê w kierunku dzielnicy, gdzie najczê¶ciej „stacjonowa³” jej ukochany. Nie by³o to miejsce gdzie mo¿na kupiæ lub zje¶æ co¶ wytwornego, ale Marlenie nie przeszkadza³y poprzewracane kub³y na ¶mieci, ani wszechobecny smród, dla niej liczy³o siê tylko spotkanie ze swoj± wielk± love. Przeskakuj±c przez kolejne ka³u¿e nieczysto¶ci, znalaz³a swego lubego pal±cego fajkê pod jakim¶ kontenerem. Nie wygl±da³ na zadowolonego ze swojego po³o¿enia, ale jak siê nie ma co siê lubi, to siê lubi co siê ma. - S³oneczko! – krzyknê³a w jego kierunku i zaczê³a do niego biec, rozk³adaj±c szeroko rêce. ![]() Jednak po drodze po¶lizgnê³a siê na wymiocinach i zamiast wpa¶æ ch³opakowi w ramiona, wyl±dowa³a twarz± w ¶mieciach. Czarnow³osy za¶mia³ siê g³o¶no, po czym zgasi³ peta i ruszy³ do baru z rozbawion± min±. - Zaczekaj! – Desperacki krzyk Marleny rozleg³ siê po okolicy. – Mam co¶ dla ciebie! Na te s³owa, zaciekawiony mê¿czyzna zatrzyma³ siê i odwróci³ w kierunku dziewczyny. - Co tam masz ma³a? – spojrza³ na ni± spod byka, opieraj±c siê o kontener. - Sama uszy³am! – Wyci±gnê³a d³oñ z misiem w jego stronê. – Specjalnie dla ciebie. Ch³opak spojrza³ na maskotkê, na szatynkê, po czym znowu na maskotkê, a jego lewa brew drgnê³a w¶ciekle. Nagle jednak u¶miechn±³ siê szeroko i wzi±³ zabawkê od Marleny. - Tak siê sk³ada, ¿e ja równie¿ mam co¶ dla ciebie ma³a… - powiedzia³ tajemniczym tonem. - Naprawdê? – spyta³a zaciekawiona, szczerz±c zêby jak s±siad z osiedla. - Och taaak… - Nagle zza kub³a na ¶mieci, czarnow³osy wyj±³ co¶ co przypomina³o miotacz ognia. Przekrêci³ zawór i z min± psychopaty spojrza³ na dziewczynê. ![]() Twarz szatynki, w jednej sekundzie z u¶miechniêtej przeobrazi³a siê w przera¿on±, a kiedy Marlena zobaczy³a buchaj±cy p³omieñ, rzuci³a siê do ucieczki, jakby goni³ j± t³um kobiet pêdz±cych na wyprzeda¿. I tak oto koñczy siê opowie¶æ o fatalnym zauroczeniu. Jak sami widzicie, nie by³a to kolejna, ckliwa historia o mi³o¶ci. No ale wam radzimy ostro¿niej dobieraæ partnerów, bo jak siê okazuje, nie ka¿dy zas³uguje na misia. Praca nr 4 Du¿e p³atki ¶niegu opada³y z gracj± na kamienn± balustradê, pod¶wietlone srebrno-szkar³atnym ¶wiat³em ksiê¿yców w pe³ni. Mro¼ny wiatr niós³ ze sob± melodyjne wycie wilków zza gór oraz wtóruj±ce im pohukiwania sów. Czarny kszta³t przemkn±³ przed oknem. Zatrzepota³y skrzyd³a. ![]() Sta³a na balkonie w jedwabnej sukience, a zimowe powietrze mierzwi³o jej d³ugie w³osy, które fruwa³y wokó³ g³owy niczym macki o¶miornicy sk±panej w mroku. Objê³a d³oñmi nagie ramiona, wbijaj±c w dal têskne spojrzenie. Cienki materia³ odzienia powiewa³ bezw³adnie, ods³aniaj±c szczup³e stopy w czarnych pantoflach. Westchnê³a cicho, wydychaj±c maleñki ob³oczek, który szybko rozp³yn±³ siê, nie pozostawiaj±c po sobie najmniejszego ¶ladu. Czu³a siê zmarzniêta i obola³a, a mro¼ny powiew tworzy³ maleñkie grudki lodu na jej gêstych rzêsach. Czerwone policzki piek³y okrutnie, a serce bi³o jak oszala³e. Trwa³a tak mimo wszystko, z nadziej±, ¿e ból pomo¿e jej odpêdziæ strach, a my¶li odp³yn± w jak najdalsze zak±tki umys³u. Zosta³a sama, uwiêziona w czterech ¶cianach czekaj±ca na wybawienie, którego ogieñ podsyca³a jeszcze resztka nie¶mia³ej nadziei. Niestety ona te¿ powoli zaczyna³a wygasaæ, ods³aniaj±c drogê smutkowi i zw±tpieniu. Niebawem wyruszali w krwaw± podró¿, gdzie po raz kolejny mia³a walczyæ o ¿ycie. ![]() Zamknê³a oczy, zwracaj±c g³owê ku gwie¼dzistemu niebu. P³atki ¶niegu muska³y delikatnie jej zmarzniêt± twarz i szyjê. Têskni³a za nim. Za jego przyjemnym g³osem, który rozgrzewa³ serce. Za u¶miechem i spojrzeniem b³yszcz±cych, bursztynowych oczu, tak g³êbokich jak najciemniejsza z g³êbin. Pragnienie by³o tak wielkie, ¿e prawie namacalne. Czu³a jak palce mê¿czyzny g³aszcz± jej g³adk± skórê, pozostawiaj±c na niej d³ug± smugê ciep³a. Ciche szepty pie¶ci³y zmys³y, a oddech okrywa³ szyjê niczym szal, muskaj±c obojczyki i dekolt. Uwielbia³a gdy wpl±tywa³ d³onie w d³ugie fale granatowych w³osów, namiêtnie ca³uj±c jej pe³ne usta. W jego objêciach by³a jak ma³a, krucha lalka, która w ka¿dym momencie mog³a roztrzaskaæ siê na maleñkie kawa³eczki. Otworzy³a powieki i spojrza³a przed siebie na mg³ê wisz±c± nad zamkiem. Wyziêbiony organizm odmawia³ pos³uszeñstwa, a oczy nie by³y ju¿ w stanie wyostrzyæ widzianego obrazu. ![]() Wtedy go zobaczy³a. Sta³ przed ni± z u¶miechem, a czupryna czarnych jak smo³a, niesfornych kosmyków ko³ysa³a siê leniwie na wietrze. T³umi±c jêk, wyci±gnê³a przed siebie zmarzniêt± d³oñ próbuj±c dotkn±æ jego nagiego torsu. Rêka przeciê³a powietrze, a postaæ, niczym iluzja, zadr¿a³a i zblad³a, prawie przezroczysta. – Lys...Lysanver – szepnê³a, czuj±c ³zy sp³ywaj±ce po policzkach. Twarz mê¿czyzny wykrzywi³ grymas bólu. Podszed³ bli¿ej i obejmuj±c kobietê w talii, opar³ g³owê na ramieniu. Przyjemny dreszcz na moment zaw³adn±³ jej cia³em, a z gard³a wyrwa³o siê zduszone westchnienie. Pragnê³a go bardziej ni¿ kiedykolwiek wcze¶niej. Pomimo temperatury cia³o napiê³o siê, p³on±c z têsknoty. Gor±c rozla³ siê ¿y³ami, w jednym momencie wype³niaj±c ca³y organizm. Miê¶nie stwardnia³y, a ubranie przylgnê³o dok³adnie, prezentuj±c kr±g³o¶ci spod jasnego odzienia. Odchyli³a g³owê, czuj±c opuszki mê¿czyzny sun±ce po jej szyi a¿ na dekolt. Zamknê³a oczy, delektuj±c siê dotykiem, poca³unkiem i powiewem wiatru, który delikatnie szarpa³ gêstymi falami. ![]() Jego rêce by³y wszêdzie, g³aszcz±c i pieszcz±c ka¿dy skrawek nagiej skóry pod jedwabn± sukienk±. Nagle spad³ deszcz. Du¿e krople miesza³y siê ze ¶niegiem wiruj±cym nad balkonem i uderza³y g³o¶no o zamkowe okna. Lysanver odgarn±³ przemoczone w³osy, a woda sp³ynê³a po jego wystaj±cych ko¶ciach policzkowych i umiê¶nionych ramionach. Przejecha³ d³oni± po wilgotnym materiale okrywaj±cym taliê Sany. Przytuli³a twarz do mokrego torsu mê¿czyzny. Giêtkie, a zarazem twarde niczym stal cia³o wojownika zawibrowa³o nieznacznie. Musn±³ wargami szyjê kobiety, obsypuj±c poca³unkami jej zmarzniêt± skórê. Po chwili góra sukienki zjecha³a w dó³, odkrywaj±c ramiona i szczup³y, jêdrny brzuch z lekko zarysowanymi ¿ebrami. Gdzie¶ w oddali zawy³ wilk. W³osy unios³y siê i zawirowa³y w powietrzu, obsypane maleñkimi p³atkami. Przejecha³ palcami po niewielkiej bli¼nie na jej biodrze, po czym szybkim ruchem przysun±³ Sanê do siebie. Czu³a jak jego d³oñ b³±dzi gdzie¶ w okolicach ud. ¦wiat przed jej oczami zawirowa³ niebezpiecznie. Wci±gnê³a ³apczywie powietrze, gwa³townie ¶ciskaj±c ramiê Lysanvera – zdawa³ siê niczego nie zauwa¿yæ. Ob³oczek oddechów uniós³ siê nad ich g³owami, krzyk bêbni³ echem o grube zamkowe mury. Powoli osunê³a siê na kolana. Obraz rozp³ywa³ siê coraz szybciej i szybciej. ![]() Wyci±gnê³a przed sobie sine rêce, chc±c pochwyciæ odzienie mê¿czyzny, jednak zniknê³o w mgnieniu oka. Podnios³a g³owê, z rozpacz± spogl±daj±c na rozmywaj±c± siê ludzk± postaæ, po której ju¿ po chwili zosta³a tylko gêsta mg³a. Ob³ok wspomnieñ i têsknot znikn±³ niczym bañka mydlana, przypominaj±c o samotno¶ci. Za³ka³a przera¼liwie, a ¶wiat zawirowa³ po raz ostatni. Nasta³a ciemno¶æ. |
![]() |
|
![]() |
U¿ytkownicy aktualnie czytaj±cy ten temat: 1 (0 u¿ytkownik(ów) i 1 go¶ci) | |
|
|