![]() |
#31 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Zgadzam się z tym, co powiedziałaś.
Niektóre fotostory, jak np. "Razem do celu" czy "Zamrożone Irysy" obfitują w zdjęcia. Widzimy trochę tekstu, zdjęcie, parę linijek i znowu fotografia. Dla mnie nie na tym rzecz polega. Fotostory, jak sama nazwa wskazuje, ma być opowiadaniem ubarwionym w zdjęcia, a nie odwrotnie - wtedy takie coś nazywa się komiksem. Planuję bardzo obszerny rozwój akcji. W trzecim odcinku wyjaśni się m.in. czego w głównej mierze dotyczyły reportaże oraz kim była Elizabeth Welkins. Jeszcze do końca nie wiem ile poświęcić odcinków na opowieść. Na samym początku myślałam o 15, teraz nie jestem już tego taka pewna. Wszystko zależy od mojej weny oraz jak bardzo się Wam fotostory spodoba. |
![]() |
|
![]() |
#32 |
Guest
Postów: n/a
|
![]() 3 Promienie słoneczne oświetlały lico brunetki dopóki ta nie zmieniła pozycji. Nastał wczesny poranek, pora o której większość ludzi budziła się do pracy. Dla niektórych był to przywilej niosący ze sobą nadzieję na lepszy byt, inni traktowali to jako swego rodzaju przymus, a z kolei ostatnia grupa ludzi budziła się codziennie bez szans na przyszłość. Mandy nie znajdowała się w żadnej z nich. Chwilowo została zawieszona pomiędzy statusem bezrobotnej a zatrudnionej. Wiedziała, że od niej zależy co dalej zrobi ze swoją sytuacją. Musiała ostrożnie stąpać po chwiejnym gruncie życia. Stanęła przed wyborem, który może zaważyć na szali.Kobieta powoli otworzyła oczy. Za oknem ujrzała błękitne, bezchmurne niebo. Chwiejnym krokiem wstała i zeszła na dół. Było już późno po dziesiątej, jednakże dalej odczuwała niedosyt snu. Przeciągle ziewnęła i otworzyła lodówkę. Wyciągnęła butelkę mleka i zalała do połowy miskę z płatkami. Od paru lat nie jadła nic innego na śniadanie. Musli umożliwiało jej rozpoczęcie dnia od lekkostrawnego i przyswajalnego, a zarazem odżywczego posiłku. Nigdy nie przyzwyczaiła się do jedzenia o wczesnej porze. Płatki były wyjściem ostatecznym. ![]() Nim dokończyła, usłyszała ciche dzwonienie telefonu. Odłożyła miskę i pokręciła głową w celu zlokalizowania dźwięku. Zdziwiło ją, że nie pamiętała miejsca, w którym zostawiła torebkę. Przeszła do salonu i przeszukała kanapę. Nic. Telefon nadal dzwonił. Jeszcze tylko parę sekund zanim się rozłączy. Dziewczyna szybkim, stanowczym krokiem ruszyła w kierunku schodów. Gdy znalazła się na górze, odwróciła redakcyjne pudło do góry nogami i sięgnęła ku wibrującemu telefonowi. W ostatniej sekundzie odebrała połączenie. - Amando, to ty? - Tak, miałam do ciebie dzwonić, wybacz. Totalnie zapomniałam. - Dobrze się czujesz? Rozmawiałam z Tomem... Chyba rozumiesz, że sytuacja, w jakiej się znalazłaś jest podbramkowa. Trzeba coś zmienić. Musisz się w końcu wziąć w garść. Minęło tyle czasu... – głos w słuchawce załamał się. - Wiem. Musimy porozmawiać. Odkryłam wczoraj coś bardzo ciekawego. Co powiesz na poranną kawę? - Z miłą chęcią. Niedługo będę – kobieta rozłączyła się. ![]() Mandy położyła telefon na szafce i zmieniła ubranie. Ubrała lekką bluzkę i robocze jeansy. Włosy spięła w niedbały kok. Nie miała dzisiaj zamiaru wychodzić, a dla jednego gościa nie było się po co specjalnie stroić. Nim rozbrzmiał dzwonek u frontowych drzwi, Amanda pozbyła się niepotrzebnych rzeczy z biurowego pudła, a resztę ułożyła na półkach w przebieralni. Po paru minutach przywitała kobietę z porannej rozmowy telefonicznej i razem przeszły do salonu. - Cieszę się, że cię widzę – pierwsza odezwała się szatynka. Była nad wyraz wysoka, co sprawiało, że mężczyźni w jej towarzystwie czuli się nieswojo. Nie mogła tego powiedzieć o sobie samej, bowiem lubiła przebywać w męskim gronie. Miała za sobą już parę związków, w tym jedno rozbite małżeństwo, za które w ogóle się nie winiła. Nieczyste sumienie należało do zniewieściałego kobieciarza, a ona była jedynie przedmiotem jego pożądania. Emily była sympatyczną i życzliwą osobą zyskującą szacunek ze strony nowopoznanych ludzi. Szybko zyskiwała kolejne znajomości, jej mentalność stanowiła ułatwienie w pracy. Miała przychylność u swoich kontrahentów bez względu na jakość i wartość sprzedawanych produktów. Lubiła to co robi. Praca poznała ją z Amandą i od tej pory trzymały się blisko. - Tak, wiem. Minęło trochę czasu – odparła Mandy i wzięła łyk kawy. - Mówiłam ci, że to nie był najlepszy pomysł na artykuł... - Ok, możemy już o tym nie rozmawiać? – szybko przerwała. - A co to za sprawa, o której chciałaś ze mną porozmawiać? - Schodząc wczoraj ze schodów w redakcji znalazłam klucz do piwnicy. Coś mnie tknęło, aby sprawdzić co jest w środku. Wiem, że nigdy tak nie robię. Nie mam pojęcia, co mnie ciągnęło do tego pomieszczenia. Ale nieważne. Weszłam do środka i ujrzałam stosy kartonów. Były pełne starych archiwalnych numerów, niezatwierdzonych do druku artykułów i różnych papierów. Moją uwagę przykuło pewne niewielkie pudło stojące w kącie. Przejrzałam dokumenty znajdujące się wewnątrz i zaintrygowana wzięłam je do domu... - Ukradłaś własność redakcji?! – zaskoczona Emily wtrąciła się w opowieść przyjaciółki. - Tak. – Amanda spuściła wzrok czując na sobie oskarżające spojrzenie Emily. - Poświęciłam cały wczorajszy dzień na dokładne przejrzenie folderów. Nigdy nie uwierzysz czego dotyczą. – Kobieta siedząca obok uważnie przyjrzała się relacjonującej Mandy. - Mów dalej. - Artykuły pochodzą z lat 90 zeszłego wieku. Są napisane przez tę samą kobietę – Elizabeth Welkins. Wpadła ona na trop pewnej konspiracji, spisku, który tak na dobrą sprawę nie dotyczy tylko naszego kraju. - Co chcesz przez to powiedzieć? – Emily zaangażowała się w rozmowę i zdołała na chwilę zapomnieć o złamaniu prawa przed najbliższą jej osobę. ![]() - Wpadła na trop organizacji zwanej HAARP. Oficjalnie zajmują się rozumieniem, symulowaniem i kontrolą procesów zachodzących w jonosferze, które mogą mieć wpływ na działanie systemów komunikacji i nadzoru elektronicznego. - Czy możesz mówić jaśniej? – zdezorientowana kobieta spojrzała na towarzyszkę. - Oni są zdolni do kontroli zjawisk zachodzących w atmosferze. Eksperymentują. Parę lat temu opublikowali informację o wytworzeniu sztucznej zorzy polarnej nad Alaską. - Mówisz serio? Jeśli tak, to... O, boże. Czego się dowiedziałaś z reportaży? - Przez zupełny przypadek Elizabeth usłyszała rozmowę telefoniczną redaktora z, jak się później okazało, szefem HAARP-u. Prosił o zachowanie dyskrecji i nie przywiązywanie zbytniej wagi do sprawy sztucznej zorzy polarnej przez dziennikarzy. Nie chciał, aby ludzie zaczęli głębiej węszyć koło organizacji. - Bo mieli do ukrycia gorsze rzeczy...? – dyskretnie zasugerowała Emily. - Tak. Elizabeth napisała rozległe artykuły na temat organizacji i jej działalności. Wniknęła tak głęboko, że sama naraziła się na odkrycie. Niestety, nie wiem czy te artykuły kiedykolwiek ujrzały światło dzienne. Jest to rzecz, którą muszę niezwłocznie sprawdzić. Nie wydaje mi się jednak, abym uzyskała pozytywną odpowiedź. Przecież byłoby o tym głośno, prawda? - Masz rację. Ale co oni ukrywają? - Tego nie była pewna nawet sama Elizabeth, lecz była świadkiem rozmów dotyczących wywoływania sztucznych trzęsień ziemi w obrębie płyt Indoaustralijskiej, Pacyficznej i Filipińskiej, co było by przyczyną ogromnej ilości powodzi, w tym tych w Korei Północnej, oraz spowodowanie Huraganu Katrina. Emily zamarła w bezruchu. Nie była w stanie wydusić z siebie słowa po usłyszeniu szokujących informacji. W jej głowie powstał mętlik. Nie mogła pojąć ogromu usłyszanych faktów. Wzięła w dłoń filiżankę kawy i starając się nie wylać zawartości, wypiła sporą ilość bez wytchnienia. Powoli odzyskując przytomność umysłu, wypowiedziała pierwsze zdanie, a raczej pytanie. - Co zamierzasz z tym zrobić? - Chcę dowiedzieć się więcej na ten temat. Muszę sprawdzić autentyczność informacji posiadłych przez Elizabeth Welkins, a potem chyba czeka mnie rozmowa z Tomem – cicho westchnęła Mandy. - Sama jestem ciekawa jak zareaguje na tę rewelację – odparła Emily. – Pamiętaj, że zawsze masz u mnie wsparcie. Postaram się pomóc w miarę możliwości. Mam wtyki i źródła. Wiesz co, sama mogę sprawdzić u siebie w archiwum czy nie ma czegokolwiek na ten temat. – Amanda podniosła wzrok na twarz kobiety. - Naprawdę? Bo wiesz, chciałam cię między innymi o to prosić. Za bardzo nie wiem od czego właściwie zacząć. - Zacznij od odwiedzenia publicznej biblioteki – zasugerowała szatynka i serdecznie uśmiechnęła się w stronę rozmówczyni. Mandy odwzajemniła uśmiech i razem do końca wypiły kawę. ------------------------------------------------------------------------------------
Bardzo prosiłabym o wyrażenie swoich pierwszych opinii i wstępnych ocen dt. opowieści. Pozwoli mi to ukształtować dalszą historię, a przy okazji doda weny. Ogromnie ucieszyłabym się, gdyby połowa osób, które tu zagląda zostawiła jakiś ślad - a wiem, że dużo osób tu wchodzi. Świadczy o tym m.in. statystyka, lecz i sama widzę forumowiczów będąc na temacie. |
![]() |
![]() |
#33 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Trochę absurdalne, nie uważasz?
Czytając ostatnie linijki 3-ego odcinka miałam tylko uśmiech na ustach... A zapowiadało się tak dobrze... |
![]() |
![]() |
#34 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Czemu tak uważasz? Co w tym absurdalnego? Nigdzie nie napisałam, że to co opisuję jest prawdą. Jeżeli już się wypowiadasz, proszę uzasadnij swoją wypowiedź.
|
![]() |
![]() |
#35 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Czytam to fotostory od początku, często zaglądam z nadzieją, że znajdę tu kolejny odcinek. Opowiadanie bardzo mi się podoba, ciekawie piszesz, robisz zupełnie co innego, to nie kolejne fotostory o miłości i zdradzie.
Jest naprawdę fajnie. Z reguły nie komentuję, zaledwie czytam. Ale żeby dać ci motywację do dalszej pracy piszę ;> |
![]() |
![]() |
#36 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Hm, właśnie tego się obawiałam. Pokażę część, dosłownie zalążek całej sprawy i od razu posypią się komentarze w stylu "to nie jest możliwe".
Mówiąc "15 odcinków" w poprzednim poście miałam raczej na myśli więcej niż 15. Sprawa, którą chcę opisać jest bardzo, ale i to bardzo rozległa i nie dam rady przedstawić całego sensu w tylko piętnastu rozdziałach. Przerastam sama siebie. Traktuję każdą sprawę bardzo poważnie i najdrobniejszy szczegół ma tu duże znaczenie. Być może zbyt wielką uwagę poświęcam na rozwlekanie, przyznam temu rację, ale to jest moje pierwsze tego typu opowiadanie i trochę ciężko zgrać mi to w idealną kupę. Dlatego też prosiłam o wstrzymanie się z ocenami. Wolałabym usłyszeć racjonalne podejście po paru odcinkach, gdy akcja nabierze tempa, bo właśnie widzimy, co się dzieje. Mam tylko zastrzeżenie co do wypowiedzi typu "absurd", "niemożliwe", "tandetne", "bez sensu", jeśli nie są poparte wytłumaczeniem. Dziękuję Konrad, za uwagi. Nie za bardzo rozumiem, o co ci chodzi z tą "kawą na ławę". Trafnie zauważyłeś, że może się jeszcze sporo wydarzyć. Edit: Tobie również dziękuję, Tonks. Naprawdę dodałeś mi ochoty. Ostatnio edytowane przez Nereide : 26.10.2007 - 16:01 |
![]() |
![]() |
#37 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
To jest po prostu świetne. Uwielbiam takie tajemnice :> a jeszcze lepiej jeśli chodzi o spisek. Journey - pisz dalej, opowiadanie jest naprawdę bardzo ładne. Szkoda by było gdybyś w nawet nie w połowie straciła chęci i nie kontynuowała
![]() |
![]() |
![]() |
#38 |
Zarejestrowany: 15.07.2007
Skąd: Zabrze
Wiek: 30
Płeć: Kobieta
Postów: 1,069
Reputacja: 10
|
![]()
Brawo!
Fotosotry jest świetne! Naprawdę widać że się przykładasz do niego. Tak jak wspomniała Fever szkoda by było gdybyś straciła chęci do dalszego pisania. Jest coraz ciekawiej. Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek. Pozdrawiam i życzę weny.
__________________
I've been burning in water and drowning in flame |
![]() |
![]() |
![]() |
#39 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
A mnie się bardzo podoba.Widać,że przykładasz się do pisania.Nie mam zastrzeżeń.Wprawdzie trochę absurdalne,ale jak dla mnie ok.Jeżeli potem dobrze to wykorzystasz no to...super by było
![]() Jeśli chodzi o twoją wypowiedź...Hm,opowiadanie mi się podoba.Nie chodzi mi o komiksy,więc nie zrozum mnie źle.Wydaje mi się,że ten odcinek był nieco dłuższy. Pozdrawiam,Myrtle :smirk: |
![]() |
![]() |
#40 |
Guest
Postów: n/a
|
![]() 4 Minęła pierwsza po południu, gdy Emily opuściła dom Amandy. Na niebie pojawiły się niewielkie kłębiaste chmury, a temperatura na zewnątrz nieznacznie wzrosła. W niezbyt dużym domu kobieta niosła puste filiżanki do kuchni, a sama pogrążona była w wielkiej zadumie. Wyobrażała sobie Elizabeth Welkins podróżującą po świecie, pragnącą bezskutecznie przekazać innym prawdę. Poświęciła dziesięć lat swojego życia. Mandy udała się do przebieralni i zmieniła nakrycie wierzchnie. Uczesała się i przystanęła przy lustrze. Spoglądała na swoją wciąż młodą twarz i rozmyślała nad upływającym czasem. Cofnęła się pamięcią i wspomniała dawne lata, gdy malowała się na randki i przygotowywała do wyjścia z przyjaciółmi. Zamknęła oczy i oddała się swojej wyobraźni na nieznaczną chwilę. Następnie poprawiła makijaż i wyszła z domu. Szła powolnym krokiem rozkoszując się wiosennym powietrzem. Obserwowała mijające ją osoby śpieszące w ważnych sprawach do biur, lekarza albo na czysto biznesowe spotkania. Czuła się dziwnie spacerując bez celu, a tym bardziej bez ograniczeń. Zawsze była w ruchu. Ostatnie parę miesięcy miejscem wzmożonej aktywności fizycznej Amandy było biuro i jej dom. Nie pamiętała ostatniego dnia, w którym udała się samowolnie na spacer, dla zwyczajnej przyjemności. Ostatnie wspomnienie dotyczące przechadzki na wolnym powietrzu miało miejsce w trakcie pisania artykułu na temat najnowszej książki Sandersa, kiedy to przeprowadzała z nim wywiad w parku. Dlatego też spacerowała wolnym krokiem miarowo wdychając ciepłe powietrze, w którym dało się wyczuć zapach kwitnących kwiatów. ![]() Nim doszła do publicznej biblioteki, minęła po drodze sklep spożywczy, bank i pocztę. Przez moment mignęła jej myśl dotycząca przyszłego rachunku, na który będzie musiała wyłożyć swoje oszczędności, ale zadumę przerwała gromadka dzieci biegnąca z plecakami do szkoły. Mandy zmusiła się do lekkiego uśmiechu, ale mimo wszystko łza pojawiła się w kąciku oka. Zakręciła w boczną uliczkę i doszła do masywnego budynku. Weszła po schodkach i otworzyła szerokie drzwi. Przekroczyła próg i jej wzrok od razu objął zasięgiem całe wnętrze. Stwierdziła, że ostatnim razem było mniej półek, a ilość stanowisk komputerowych podwoiła się. Podeszła do lady znajdującej się niedaleko po prawej stronie od wejścia i zwróciła się w stronę mężczyzny układającego książki według tematyki. - Dzień dobry. Chciałabym zapytać, gdzie znajdę archiwa sprzed ostatnich piętnastu lat? – Kobieta szeroko spojrzała na bruneta. Mężczyzna uważnie skierował wzrok na twarz Amandy. - Najlepiej by było, gdyby skorzystała pani z komputera. Znajduje się w nim spis całego naszego archiwum. Kobieta podziękowała i odeszła. Zbliżyła się do najbliższego stanowiska komputerowego i usiadła na wygodnym krześle. Wpisała w wyszukiwarkę nazwisko Elizabeth Welkins. Czas oczekiwania piętnaście minut. Świetnie. Zrezygnowana wstała i przeszła się pomiędzy regałami. Przejrzała parę książek dotyczących historii ostatnich dziesięcioleci, „Teorie komunikowania masowego” Stanley’a Baran’a oraz przypadkowy tom dotyczący problemów współczesnego świata. Mandy chwyciła ten ostatni i przekartkowała w celu znalezienia zagadnień o pogodzie. Natrafiła na obszerny rozdział o efekcie cieplarnianym, jednak nie dokończyła czytać. Szybkim krokiem skierowała się do swojego stanowiska komputerowego, gdyż na krzesło właśnie siadał brunet zza lady. - Przepraszam, ale w tej chwili ja korzystam z tego stanowiska – rzekła podniesionym głosem kobieta. - Przed chwilą nie widziałem tu nikogo, a komputer jest mi obecnie potrzebny – mężczyzna spokojnym tonem zwrócił się do Amandy. Uważnie przyjrzał się jej twarzy, po czym głęboko i stanowczo wdarł się w jej duszę badając błękit tęczówek. Nie cierpiała, kiedy obcy mężczyzna tak na nią patrzył. Czuła się niezręcznie. - Nie mógłby pan przejść do innego stanowiska? Opuściłam miejsce, bowiem wyszukiwanie miało zająć piętnaście minut. Skorzystałam z okazji i przejrzałam nowe pozycje – szybko wytłumaczyła. Mężczyzna przeniósł wzrok na monitor. ![]() - Widzę, że już zakończyło szukać. Proszę, nie będę przeszkadzał. – Brunet wstał i odszedł w głąb sali. Amanda niezwłocznie zajęła miejsce i przejrzała archiwum. Przez najbliższe pięć minut jej wzrok podążał ruchem błyskawicy po wyświetlonym tekście, fragmentach gazet. Po przeczytaniu wszystkiego, zamarła w miejscu. Wyłączyła aplikacje i podeszła z wcześniej wziętą książką do bibliotekarza. - Przepraszam, że znowu pana niepokoję, ale chciałabym wypożyczyć tę książkę. – Brunet spojrzał znad właśnie czytanej powieści na kobietę. - Pani nazwisko? – zapytał. - Rocher, Amanda. – Mężczyzna szybkim ruchem wystukał na klawiaturze imię. - Przykro mi, ale nie mamy pani w bazie danych. - W takim razie niech pan spróbuje Martson. - Dziękuję za skorzystanie z usług naszej biblioteki. – Oczy obojga na moment się spotkały i książka z powrotem znalazła się w rękach Mandy. Chwilę potem kobieta skierowała się w stronę drzwi wyjściowych. ~*~ Mężczyzna pomógł wstać złotowłosej dziewczynce. Łzy ciurkiem leciały po jej młodej twarzyczce. Otrząsnęła ubranie z brudu i mocno przytuliła się do ojca. - Przepraszam – szepnęła. - Nie oznacza to, że wszystko jest w porządku. Zachowałaś się krnąbrnie i nieelegancko. Będę zmuszona odłożyć kupno lalki – szatynka stanowczo zwróciła się w stronę dziecka. W oczach dziewczynki pojawiły się nowe łzy. W tej chwili przeżywała najgorszy moment w swoim krótkim życiu. Rodzice ją pouczali i karcili. Odbierali jej radość życia. Czuła się kompletnie samotna. Chciała jak najszybciej znaleźć się w domu, by móc przytulić się do ulubionej poduszki. Dziewczynka odwróciła się i szybkim susem pobiegła przed siebie mijając spacerujące rodziny. - Corinno! – ostro i głośno krzyknęła kobieta. – Natychmiast wracaj! - Zostaw ją. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze – spokojnie rzekł do niej mężczyzna i wtuleni usiedli na ławce. |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|