![]() |
#162 |
Zarejestrowany: 05.02.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 286
Reputacja: 10
|
![]()
Prawda^^
Właśnie się tworzy... Dzięki za czekanie i cierpliwość do mnie ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#163 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Absolutnie powalające! A ostatni odcinek to majstersztyk
![]() |
![]() |
![]() |
#164 |
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 31
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
|
![]()
<zdycha z niepewności>
<gryzie paznokcie> <CHCE ODCINEK! ![]()
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna. niepa edit : straszne. mod edit: dla kogo =) niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!! mod edit: ok, już nie będę ;] |
![]() |
![]() |
![]() |
#165 |
Zarejestrowany: 05.02.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 286
Reputacja: 10
|
![]() XV ![]() Młoda kobieta niemal biegła po schodach. Nie dość, że wysiadła z windy trzy piętra za wcześnie z powodu napastującego ją zboczeńca, to wracała się tu trzeci raz w ciągu tego samego dnia. Dziwiła się, czemu szef jeszcze ją przy sobie trzyma. Co chwila o czymś zapominała, gubiła ważne dokumenty, krótko mówiąc, nie było z niej żadnego pożytku. Kurczowo przyciskając do siebie teczkę, pokonała ostatnie stopnie i skierowała się do biura. Musiała odnaleźć jakieś papiery, które miała dostarczyć zwierzchnikowi na wczoraj. Kobieta skręciła w lewo i stanęła jak wryta, aktówka wypadła jej z rąk zasypując posadzkę swoja zawartością. Całym korytarzem na czternastym piętrze zatrzęsła fala krzyku. Niewiarygodnie wysoki, piskliwy głos dochodził wprost z gardła szatynki, która wielkimi oczami wpatrywała się w róg korytarza. ![]() W biurowcu znajdującym się w centrum miasta dwoje nieruchomych ludzi leżało pod ścianą. Z pewnością nie żyli. Czy to robota jakiś terrorystów? Pewnie biegają po całym budynku, szukając nowych ofiar. Nie chciała umierać, była jeszcze taka piękna i młoda! Kobietę ogarnęła panika tak wielka, że nie mogła się nawet ruszyć. † Henry wyszarpał nóż z piersi Alberta. Tak jak się spodziewał, wciąż żył. Nie wiedzieć czemu, ale ich broń w ogóle na niego nie działała. W obecnej sytuacji musieli stąd jak najszybciej uciec, jednak nie było to takie proste, zważywszy na obecny stan Johna i Juliette, którzy drzemali w swoich objęciach pod ścianą i za nic w świecie nie dało się ich obudzić. Mężczyzna podszedł do nich, uklęknął i zastanawiał się, co dalej. Rozważał porzucenie obojga na rzecz ratowania siebie samego, jednak po krótkiej chwili odrzucił ten pomysł. Gdy tak siedział i wpatrywał się w ściany, wizja ocalenia wreszcie nadeszła. Niestety powaga tej chwili została zmącona przez nagłe kichnięcie. Henry odruchowo zamknął oczy i oszołomiony runął w tył. Pospiesznie podniósł powieki i dotknął obolałej szczęki. John raptownie usiadł na twardej posadce. Wydawało mu się, że miał jakiś dziwaczny sen, z którego obudził go nagły dźwięk, jakby odgłos rozbijania nie do końca opróżnionej butelki. W dodatku czuł coś mokrego na swoim ubraniu. Czyżby kolejny raz przesadził z alkoholem i nic nie pamiętał? Tylko kim była ta dziewczyna obok?! -John? – rzekł Henry przez zaciśnięte zęby, jak gdyby bał się, że może wypaść mu szczęka. Blondyn odwrócił się, spoglądając na okrwawioną twarz Henry’ego. W tej chwili wszystko sobie przypomniał i nagle poczuł do siebie niewyobrażalne obrzydzenie. Co on najlepszego zrobił?! Drżącą ręką dotknął swoich zębów. Na szczęście, przynajmniej przez dotyk, zdawały się być całkowicie normalne. Przypomniał sobie również powód całej tej sytuacji. Jakże wielkie było jego zdziwienie, kiedy pod koszulą napotkał gładką skórę. Nic mu nie było? To chyba nie oznaczało, że Juliette…? Na szczęście wciąż oddychała. Nie miał pojęcia, jak będzie mógł jeszcze kiedykolwiek spojrzeć jej w oczy. John zastanawiał się, jak się wtedy czuła. Szybko jednak opuścił ten temat, gdyż przypomniał sobie wyraz jej twarzy… Wiedział, jak bardzo nienawidziła wampirów, więc tym bardziej było mu głupio. Najgorsze w tym wszystkim było to, że tak bardzo nie chciał jej ugryźć, nie chciał stać się tym cholernym potworem, ale to było silniejsze od niego… Czuł jednocześnie wielką odrazę i rozlewającą się po całym ciele wraz z krwią przyjemność, kojarzącą się dość jednoznacznie. Przypomniawszy sobie słowa Thomasa na temat ludzkich wrażeń, podobnych do powyższego opisu, jego policzki zaczęły płonąć. Niech ona lepiej nigdy się nie budzi… -To chyba za wcześnie na ostatni rachunek sumienia – przypomniał o sobie Henry, wyciągając dłoń w kierunku Johna. Chłopak wstał na nogi i oparł się o ścianę, cały czas zerkając na nieprzytomną Juliette. -Nic jej nie będzie – zapewnił Henry – Przynajmniej póki Albert się nie obudzi… ![]() -Co? To on jeszcze żyje?! -Sam zobacz… John spojrzał na swego ojca, leżącego kilka metrów dalej. Wyglądał na martwego, jednak w rzeczywistości były to tylko pozory. Musiała zostać po nim tylko kupka popiołu. Półwampir poczuł nagłą falę mdłości. On wypił ludzką krew. Krew! Ten metaliczny smak… Gorący, czerwony płyn spływający po jego brodzie… I te odrażające kły, wbijające się w ciało… Młody mężczyzna zgiął się wpół i zwymiotował na podłogę. To wszystko było takie… Nie było mu dane nawet dokończyć myśli, gdyż do ich uszu dotarł przytłumiony, aczkolwiek wciąż bardzo wyraźny kobiecy krzyk. W umyśle Henry’ego zapaliła się czerwona lampka. Bez wątpienia ktoś natrafił na ślady ich obecności. Czym prędzej musiał się tym zająć. -Poczekaj tu – polecił – Zabierz stąd Juliette, najlepiej o tu, za te drzwi – wskazał najbliższe pomieszczenie – I zadzwoń do szefa. Ja pójdę to sprawdzić. † Henry przebiegł kilkanaście metrów i stanął niczym posąg tuż przy skamieniałej wcześniej kobiecie. Ta jednak, zobaczywszy jego twarz, wpadła w jeszcze większą panikę. Mężczyzna jednak nie zwracał na nią już żadnej uwagi – cały skupił się na skulonej postaci Carol. Na nogach ni to z waty, ni z ołowiu, podszedł do niej, nie zauważając nawet Maxa. Ciężko opadł na kolana i spojrzał na twarz najbliższej sobie osoby. Blada, zimna skóra i zapadnięte oczy mówiły same za siebie. Zacisnął powieki czując jednocześnie niewypowiedzianą rozpacz, wściekłość i bezradność. Już nic nie mógł zrobić. Nic. ![]() Pomimo, że nie miał już kompletnie na nic sił, nie mógł wiecznie tu siedzieć. Wydawało mu się, że minęło wiele czasu, odkąd ostatnio widział Johna, że był to jakiś sen, w którym wszystko było w porządku. Mechanicznie wstał i zwrócił się do zbierającej papiery kobiety. -Pójdziesz ze mną. -Ja… ja nigdzie nie idę. Mężczyzna spojrzał na nią tak chłodnym wzrokiem, że od razu była gotowa do drogi. -Musisz mi pomóc – rzekł, podnosząc z ziemi ciało Carol. -O co tu chodzi?! – krzyknęła, a teczka ponownie wylądowała na podłodze. -Cicho bądź i rób, co mówię! Przede wszystkim się zamknij… Widzisz tego faceta? – wskazał brodą Maxa – Chwyć go za nogi. -Co?! Kobieta szybko się zreflektowała i wykonała polecenie. -I co teraz mam z nim zrobić? Nie mam zamiaru wąchać tych śmierdzących buciorów. -Musimy ich przenieść… - oznajmił cicho Henry, postępując kilka kroków do przodu. † Dwoje dzieci siedziało w milczeniu w niewielkim pokoju. Oboje nie mieli się gdzie podziać, dlatego znaleźli się tutaj. Gdyby byli normalnymi dziećmi, zapewne przebywaliby teraz w przepełnionym sierocińcu. Ale nie byli. -Widziałeś kiedyś wampira? – zapytała młodsza dziewczynka z zaciekawieniem, które przewyższyło nawet nieśmiałość. -No pewnie – odparł z dumą chłopiec, przeczesując dłonią burzę czarnych włosów. -Naprawdę? Jak on wygląda? -No w sumie, to do końca nie… Słyszałem tylko, że… - zaczął się plątać - Ale wiem, gdzie jest! Mogę ci kiedyś pokazać, jak już będziesz starsza. -Ale ja się wcale nie boję! – zapewniała. Tak bardzo chciała zobaczyć wampira i to właśnie teraz. -Mam pomysł! – ożywił się Max, zeskakując z kanapy – Jeśli ze mną wygrasz, zaprowadzę cię. Czerwonowłosa dziewczynka uśmiechnęła się i natychmiast stanęła naprzeciwko chłopca, szukując pięści do walki. -Obiecujesz? -Jasne. Ale i tak nie masz szans. Nigdy nie przegram z dziewczyną! Dzieci zaśmiały się, każde z nich zdecydowane było na zwycięstwo. ![]() Kilka minut później, po niezwykle zaciętym pojedynku Juliette z triumfem przygniotła chłopca do ziemi, siadając na jego brzuchu. -Wygrałam! – krzyknęła z szerokim uśmiechem na twarzy, wciąż unieruchamiając swoją ofiarę. -To się nie liczy! – zaprotestował zażenowany. -Czemu nie? -Miałaś szczęście! Zagapiłem się! -Wcale nie, po prostu nie chcesz się przyznać, że jesteś słabszy ode mnie! Dziecięcą kłótnie przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Oboje automatycznie spojrzeli w tamtą stronę. -Juliette, Max, co wy tu robicie? – spytał Thomas, wchodząc do pokoju. Na widok dzieciaków zamrugał oczami ze zdziwienia. -Nic – odpowiedzieli chórem, nagle stając po jednej stronie. -Widzę, że już się poznaliście… Więc nie mam tu nic do roboty, miłej zabawy. Mężczyzna wyszedł z pokoju, ponownie zostawiając ich samych. Dziewczynka wstała na nogi i spojrzała z góry na Maxa. -Pan Alan sobie poszedł, możemy już iść. Chłopiec stanął obok niej i zastanawiał się, jak wybrnąć z tej sytuacji. Wcale nie był pewien, czy zdoła w ogóle trafić w to miejsce. Minęło już kilka miesięcy odkąd ostatnio się tam zapuścił, w dodatku było ciemno, a wtedy wszystko inaczej wygląda. -Co jest? – niecierpliwiła się Juliette – A może to ty się boisz tego wampira? -Ja… W życiu. Cały czas czekam tylko na ciebie. Ruszysz się w końcu? Ukrywając się przed wzrokiem pracowników Firmy po długim błądzeniu wreszcie dotarli na miejsce wskazane przez Maxa. Znajdowali się w piwnicy, do której dostali się tylko i wyłącznie dzięki swoim niewielkim rozmiarom. Stare drzwi były tak zepsute, że bez otwierania dało się je odchylić akurat na szerokość dziecka. -Nic nie widzę, jest za ciemno – marudziła Juliette – W dodatku strasznie tu brudno. -Bo to nie jest miejsce dla dziewczyn – po raz kolejny przypomniał chłopiec – Jak chcesz, możemy jeszcze się wrócić. Niestety nikt go już nie słuchał, gdyż dziewczynka znajdowała się już kilka metrów z przodu. -Hej, zaczekaj na mnie! – krzyknął i zaczął ją gonić. Pośród niemal całkowitych ciemności dwójka dzieci przeszła kilkanaście metrów podziemnych korytarzy. Oczy powoli przyzwyczajały się do braku światła, więc w końcu zaczęli widzieć siebie nawzajem. -Skąd wiesz, że jest tu wampir? – spytała podejrzliwie Juliette, wciąż idąc naprzód. -Śledziłem kiedyś pana Alana i jakiś dziwnych ludzi, którzy tu szli. Rozmawiali ze sobą o jakiś dziwnych rzeczach, ale nic z tego nie rozumiałem. Pan Alan był nieźle wkurzony. Szedłem za nimi aż do jakiś wielkich drzwi, ale mnie zauważyli… -I co? -Nic… wyrzucili mnie i strasznie się na mnie darli. I zabronili mi tu więcej wracać. Dzieci w końcu dotarły do końca korytarza, gdzie znajdowało się metalowe wejście. -Musimy odsunąć tą zasuwę – rzekł Max, odnajdując ją w ciemnościach – Pomóż mi, jest ciężka. Mordowali się z kawałkiem metalu dobrych kilka minut, ale w końcu ustąpił. Juliette zdziwiła się, że tak niewiele trzeba zrobić, aby ujrzeć wampira. Była niezwykle ciekawa, jak wygląda. Wspólnymi siłami lekko uchylili skrzypiące drzwi. Juliette pospiesznie wsadziła głowę w szparę, szukając wzrokiem jakiegokolwiek poruszenia wewnątrz. Na niewielkim podwyższeniu, tyłem do nich, ktoś siedział. Dziewczynka wstrzymała oddech ze zdziwienia, -Wygląda jak jakiś jaskiniowiec – szepnęła cicho – Jesteś pewien, że jest wampirem? -Cały czas mi nie wierzysz? Kto normalny by zamykał tu jaskiniowca? -Nie wydaje się być groźny – zauważyła – Dziwne, że coś takiego zabiło moją mamę i tatę. -To tylko pozory. Nie chciałabyś się z nim spotkać sam na sam. -Myślisz, że to on ich zabił? -Nie wiem. Ej, co ty wyprawiasz?! Juliette przecisnęła się przez wąską przerwę między drzwiami i już była wewnątrz. Uśmiechnęła się do Maxa i podeszła do potężnego mężczyzny. Całe plecy zasłaniały mu długie, skołtunione i zaniedbane brązowe włosy. Dziewczynka stanęła bezpośrednio za nim, ignorując wołającego ją chłopca. -Jest pan wampirem? – spytała wprost. Nagi mężczyzna wstał z miejsca i obrócił się w stronę Juliette, która sięgała mu zaledwie do pasa. Spojrzał na nią pustymi, zamglonymi oczami. ![]() -Tak… - odpowiedział niezbyt męskim głosem – Co tu robisz? -To nie pan zabił moich rodziców, prawda? -Nie… Nigdy nikogo nie zabiłem. -Jak to możliwe? – zdziwiła się – Przecież wampiry mordują ludzi! -Nie zawsze taki byłem. -To znaczy, że był pan kiedyś człowiekiem? Mężczyzna nie odpowiadał. Gwałtownie chwycił się za głowę i przy wtórze dzikich wrzasków upadł na kolana. -Odejdź stąd! – krzyknął, próbując zapanować nad własnym ciałem – Uciekaj, już! Juliette wciąż stała w miejscu i przyglądała się niezrozumiałemu zachowaniu wampira. Przed chwilą był dla niej taki miły, a teraz ją wyrzuca? Jak to możliwe, żeby był kiedyś człowiekiem? Nie mogła wyjść, dopóki nie uzyska odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Max nie mógł już dłużej stać z boku i przyglądać się głupocie nowej koleżanki. Z trudem przecisnął głowę przez uchylone drzwi, niechcące drgnąć nawet o centymetr, i wbiegł do środka. Chwycił Juliette za sukienkę i pociągnął w stronę wyjścia. -Oszalałaś? – syknął po drodze – Chcesz, żeby cię zabił? Miałaś tylko popatrzeć! Dzieci stanęły jak wryte. Nie mieli szans na ucieczkę. Szerokie ramiona wampira zagrodziły im drogę, a on sam szyderczo się uśmiechnął. -Wiecie, dlaczego mnie tu zamknęli? Nie? Właśnie dlatego. Czując się odpowiedzialnym za całą ta sytuacją Max zacisnął powieki i odepchnął Juliette za siebie. Czekał na coś strasznego, jednak nic takiego się nie stało. Jedyne co poczuł, to nagły podmuch wiatru, który zwalił go z nóg wprost na dziewczynkę. Oboje spojrzeli po sobie, a następnie na otaczającą ich zewsząd chmurę popiołu. -Po***ało was, czy co? – sprowadził ich na ziemię nieznany dziewczynce głos. Uniosła głowę i jej oczom ukazał się około szesnastoletni chłopak z wielkim tatuażem na ramieniu. -My… - zaczął Max, jednak Henry natychmiast mu przerwał. -Nie przede mną będziesz się tłumaczył, mały. Zobaczysz jak Thomas się wścieknie. Gdyby nie ja, nic by po was nie zostało. Przez was musiałem zabić brata szefa… - mruknął na koniec jakby do siebie. -Co?! Ten wampir był bratem Thomasa? – zdziwił się Max, patrząc ogromnymi oczami na starszego kolegę. -No i co się tak gapisz, nie wiedziałeś? To on był kiedyś głową całej Firmy, dopóki nie stał się wampirem. -Jak? – zaciekawiła się Juliette, która nigdy nie słyszała nic na temat tego, że człowiek może zmienić się w potwora. -No.. zwyczajnie – odparł, ale widząc niezrozumienie w oczach dzieci, dodał – Jeżeli człowiek napije się krwi wampira, wtedy sam się nim stanie… Od tamtych wydarzeń minęło niespełna sześć lat. Oprócz tego, że wampiry stały się dla obojga codziennością, nic się nie zmieniło. No, może nie do końca nic. Przez ostatnie lata byli dla siebie najlepszymi przyjaciółmi, jednak teraz hormony zaczęły szaleć, więc ich znajomość przerodziła się w coś nieco odmiennego. ![]() Razem stawiali pierwsze kroki zarówno jako egzorcyści, jak i jako kobieta i mężczyzna. † Max otworzył oczy i ze zdziwieniem stwierdził, że leży na czymś miękkim. Uniósł się na ramionach i spostrzegł leżącą po drugiej stronie kanapy Juliette. Czy to przez jej obecność miał takie głupie sny? Dawno już o tym wszystkim nie myślał, więc tym bardziej wydało mu się to nienaturalne. ![]() Rozejrzał się po pomieszczeniu. Nieopodal stali Henry i John. Najbardziej jednak zaciekawiła go nieznajoma dziewczyna siedząca w rogu pokoju. Na ścianie za sobą zauważył drewniany krzyż, na biurku walało się pełno książek. Gdzie oni byli? -Co tu się dzieje? – spytał, jednak został całkowicie zignorowany. -Jak to nie znasz do niego numeru?! – krzyknął Henry. -Ty też nie – bronił się John – Co ja jestem, książka telefoniczna? -Świetnie… Gdyby była z nami Victoria, z pewnością by wiedziała. John poczuł nagły atak gorąca. Victoria. Poszła z Henrym, a nie ma jej z nimi… -Gdzie jest Kate? -Co? -Pytałem, gdzie jest moja siostra. Poszła z wami, miałeś ją chronić! -Ja… nie wiem. W oczach Johna zaczęła pojawiać się coraz większa panika. -Uspokój się, przecież nic takiego nie powiedziałem. Kiedy zauważyłem, że śledzi nas ta zielonowłosa wampirzyca, zabrałem Tae i sami poszliśmy na dach. To, że ja przeżyłem to tylko jeden wielki zbieg okoliczności. Jestem pewien, że po tym, jak odzyskała małą, dała spokój Victorii i twojej siostrze. Blondyn poczuł wielką ulgę, aczkolwiek ta sprawa wciąż go nurtowała. Kątem oka dostrzegł, że zarówno Max jak i Juliette odzyskali przytomność. ![]() Natychmiast odwrócił głowę w druga stronę. Nadal nie miał odwagi spojrzeć na Juliette. Na szczęście dziewczyna przyjęła podobną taktykę, gdyż zachowywała się, jakby w ogóle go tu nie było. -Gdzie my jesteśmy? – Max ponowił swoje pytanie, spoglądając na nieznajomą – I kim ona jest? -Cały czas w tym samym miejscu – odpowiedział John, wymownie przenosząc wzrok na obcą kobietę. -Ja… pracuję tu obok… Po prostu przechodziłam i… Nagle wszyscy zwrócili się w stronę drzwi, zza których zaczęły dochodzić jakieś dźwięki. Chwilę potem gwałtownie się otworzyły. John niewiele myśląc chwycił stojące na małej szafce naczynie i cisnął nim w głowę ojca. Porcelana natychmiast pękła, a pomieszczenie wypełnił dziki wrzask Alberta i swąd palonego ciała. John poczuł palący ból na prawym ramieniu. Spojrzał na rękę, znad której unosiły się niewielkie strużki dymu. -Co jest? – zdziwił się. -To woda święcona! – krzyknął osłupiały Henry – Musieliśmy włamać się do jakiegoś religijnego gościa! To było rozwiązanie, gdyby tylko mieli jej więcej, mogliby sobie poradzić z wampirem. Tymczasem kipiący gniewem wampir dotknął dłonią spalonego policzka i z nienawiścią spojrzał na syna, który tak go oszpecił. ![]() --------------------------------------------------------------------------- ![]() Imię: Nieznane Nazwisko: Nieznane Wiek: Nieznane Wzrost: 170 Pochodzenie: Nieznane Ostatnio edytowane przez scarlett : 20.10.2008 - 16:32 |
![]() |
![]() |
![]() |
#166 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Wow jakie super zdjęcia - zdaje się, że kojarze skąś tą panią na pierwszym
![]() Ale dość gadania, czytam, poprawiam i oceniam! Ostatnio edytowane przez Callineck : 19.10.2008 - 19:50 |
![]() |
![]() |
#167 |
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 31
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
|
![]()
Świetny odcinek
![]() Ta nieporadna dziewczyna, wspomnienia.... Ach ![]() Ale Albercik teraz sexi wygląda <śmiech> Biedny John... EDIT: Callineck, ja też ją skądś znam ![]() Ha! Mówiłam, że wampiry nie mogą dotykać wody święconej ![]() Kapnęłam się po bodajże... 3 albo 4 odcinku <Max+John w kościele> Świetna fabuła, genialne zdjęcia. Te wspomnienia.... to było coś wyjątkowego. Tylko tak trochę szkoda Carol ![]()
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna. niepa edit : straszne. mod edit: dla kogo =) niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!! mod edit: ok, już nie będę ;] Ostatnio edytowane przez niepokorna : 19.10.2008 - 19:59 |
![]() |
![]() |
![]() |
#168 | |
Guest
Postów: n/a
|
![]() Cytat:
- w rzeczywistości - odstęp - bez "własne" - odstęp - odstęp Ej, ale ja żartowałam z tym zabijaniem... Nie możesz wskrzesić Carol? Henremu będzie smutno... Biedaczek... Oj, to dopiero odcinek, jeszcze muszę ochłonąć... Aż się przejęłam... Z przejęcia przegapilam błąd... - nie miał już kompletnie na nic sił Jeszcze jeden błąd, bo ciągle jestem przejęta... - zamknął oczy i oszołomiony Ostatnio edytowane przez Callineck : 19.10.2008 - 23:11 |
|
![]() |
![]() |
#169 |
Moderatorka Emerytka
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,666
Reputacja: 53
|
![]()
Czytam, czytam no i nie wiem.
Nie mam nic do zarzucenia. Chociaż ciekawość mnie zżera- co będzie dalej? I znowu nie mam pomysłu... Aaa... Fajnie, że John coś niecoś się wykazał ![]() I świetne zdjęcia ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#170 |
Administrator
Zarejestrowany: 17.01.2006
Skąd: z kabiny F-14 Tomcat
Płeć: Kobieta
Postów: 3,862
Reputacja: 15
|
![]()
Kobieto myślałam, że Cię zabiję! Już się bałam, że ukatrupiłaś Maxa a późniejsze wspomnienia z jego i Julliette dzieciństwa tylko spotęgowały stratę! Chcesz, żebym zawału na miejscu dostała?
Cały odcinek jest genialny. Trzyma w napięciu. Cudo! Nie doczekam się kolejnego odcinka! Masz szczęście, że ocaliłaś Maxa. Wyprzystojniał, gdy dorósł :]. Dasz go do ściągnięcia:>? Byłabym wdzięczna ![]() Pisz szybko kolejny odcinek ![]()
__________________
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 2 (0 użytkownik(ów) i 2 gości) | |
|
|