![]() |
#142 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Od pewnego czasu śledzę twoje fotostory.
Muszę przyznać,że jest świetne! Podobają mi się postacie,ubrania xD,fabuła. A wracając do nowego odcinka. Ujmę go w trzech słowach: Roger to świnia. Nie jestem poszukiwaczką błędów. Ale jak znajdę jakiegoś byka,to ci powiem.(Obym nie znalazła) ![]() Ptyś |
![]() |
![]() |
#143 |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]()
Jak widać, trochę tego dużo... mam nadzieję, że się nie zniechęcicie.
Ostatni odcinek niebawem. Tego wieczoru Seth był ze mną długo. Tak naprawdę, to nie wiem nawet kiedy wyszedł, bo usnęłam. Kiedy uspokoił się całkowicie, usiadł obok mnie na łóżku i rozmawialiśmy. Omówiliśmy wiele tematów, ale najdłużej dyskutowaliśmy na temat moich zdolności i wilkołaków. Zaproponował mi wtedy, żebym udała się do jego siostry i zaczęła trenować kontrole nad tym. Właściwie to miał rację. Nigdy nie wiadomo, kiedy może mi się naprawdę przydać. Dostałam też informacje odnośnie poczynać wilkołaków. Podobno kręcili się w okolicach szkoły i domu Rogera. Co oni mogą od niego chcieć? Może myśleli, że ja się tam zjawię pod nieobecność wampirów? W sobotę pojechałam wraz z Sethem do ich domu. Chciałam zobaczyć się z bratem, bo trochę się za nim stęskniłam. Ostatnio nie widywaliśmy się zbyt często. Michael zaczął zastanawiać się nad zaczęciem studiów. Sam pomysł nie zdziwił mnie tak, jak kierunek który mu się podoba. Nigdy nie pomyślałam, że mój brat, który nigdy nie lubił się uczyć... zapragnie pójść na filozofię. Ponadto w ostatnim czasie bardzo się wzbogacił. Odwiedzili z Davidem kilka kasyn i nawet grał na giełdzie. Ja natomiast posłuchałam Setha i przy pierwszej okazji, poprosiłam Wiktorię o „korepetycje” Dziewczyna zgodziła się natychmiast, więc resztę dnia spędziłyśmy w jej pokoju. Nie zakładałam, że pójdzie mi świetnie, ale prawdę mówiąc... nie spodziewałam się, że będzie aż tak źle! Prawie każda próba kończyła się omdleniem, który poprzedzał ogromny ból głowy. Po jakimś czasie byłam tak zmęczona i obolała, że dałam sobie spokój. Siedziałyśmy na sofie i zastanawiałyśmy się, jaka jest tego przyczyna. ![]() Zauważyłam, że kiedy jestem sama, to nie miewam bólu i wszystko jest właściwie w porządku. Może to obecność wampirów tak na mnie działa? Ale dlaczego i jak temu zapobiec? Miałam nadzieję, że niedługo się to wyjaśni i uda się coś z tym zrobić. Dokładnie za dwa dni miałam skończyć osiemnaście lat. W prawdzie miałam się wyprowadzić z domu, ale matka nie robiła ostatnio żadnych problemów. Jeśli dobrze pójdzie, to może dotrzymam do pełnoletności (21). Myślę, że najbardziej uszczęśliwiłabym tym brata. W niedziele rano, przyjechała Wiktoria i zabrała mnie na zakupy, z myślą o prezencie urodzinowym. Planowała zrobić imprezę u nich w domu, ale po długich namowach... dała w końcu spokój. Nie należałam do osób, które jakość szczególnie lubiły takie zabawy. Zgodziłam się natomiast na niedrogi prezent, co od razu uszczęśliwiło przyjaciółkę. Cały dzień spędziłyśmy w centrum handlowym, a wieczorem wróciłyśmy do domu Cold’ow. Cieszyłam się, gdyż bawiłam się naprawdę wspaniale tego dnia. Michael z Sethem wyciągnęli swoje instrumenty i dali krótki pokaz swoich umiejętność. Właściwie to nie miałam wielu okazji, aby usłyszeć grę brata, więc kiedy wreszcie taka się pojawiła, byłam pod wielkim wrażeniem. Obaj byli świetni! Około 22, Michael odwiózł mnie do domu. Zamknęłam cicho drzwi. Nie chciałam zrobić hałasu, ponieważ byłam przekonana, że mama już śpi. Kiedy dreptałam ostrożnie w stronę schodów, usłyszałam szelest odkładanej gazety. Cofnęłam się i spojrzałam do pokoju. Mama siedziała wygodnie na kanapie i przyglądała mi się z zasmuconą miną. Po chwili podniosła rękę, dając mi znak, abym weszła do środka. -Jak minął dzień?- zapytała, kiedy stanęłam naprzeciw niej. -Dobrze. Chcesz może ze mną o czymś porozmawiać?- zapytałam zaskoczona. -Tak. Usiądź.- wskazała dłonią druga kanapę, na której posłusznie usiadłam. Przez jakiś czas siedziałyśmy w milczeniu. Nie bardzo wiedziałam co się święci, ale miałam złe przeczucia. Jej mina nie wskazywała niczego dobrego. -Widzisz Sarah...- zaczęła nieśmiało, głaskając sobie dłonie.- Jakiś czas temu, byłam we Włoszech, jak wiesz. Zaproponowali mi tam dobrze płatną pracę. Długo się nad tym zastanawiałam i w końcu doszłam do wniosku, że... -Chcesz się przeprowadzić?- przerwałam jej zszokowana. Miałam nadzieję, że jednak nie. -Tak... ale nie sama. Nasze relacje nie były ostatnio najlepsze. Chciałabym to wszystko naprawić, póki jeszcze nie jest za późno. Dlatego chciałabym abyś pojechała ze mną i żebyśmy zaczęły wszystko od nowa. Co ty na to? -Nie!- krzyknęłam, gwałtownie wstając z kanapy.- Nie zgadzam się! ![]() -Ale Córciu... -Nie wmówisz mi, że to właśnie dla roboty chcesz przeprowadzać się do Włoch. Mało zarabiasz tu w Londynie? Nie pasuje ci to życie?!- mówiłam bardzo szybko, gestykulując przy tym rękami. Zazwyczaj robiłam to, kiedy byłam naprawdę zła. Na samą myśl o opuszczeniu kraju... czułam, że serce mi pęka. Nie wyobrażałam sobie, że już więcej nie zobaczę Michaela, przyjaciół...Setha! Kiedy wymieniłam w myślach imiona wszystkich tych osób, poczułam jak łzy cisną mi się do oczu. Co ja mam teraz zrobić? Nie chcę ich opuszczać... nie teraz.- Ja nie mogę... mam szkołę, przyjaciół...wreszcie wszystko zaczyna mi się układać! Chcesz zniszczyć mi życie?! A może za wszelką cenę chcesz odsunąć mnie od Michaela?! -Nie Sarah... nic takiego nie miałam na myśli. Wszystkie powody mojej decyzji już wymieniłam. -Nie wierze ci...- powiedziałam głosem przepełnionym żalu. Kucnęłam na podłodze i zasłoniłam dłońmi twarz. Łzy płynęły mi ciurkiem po policzkach i czułam się okropnie. Dlaczego to musiało nastąpić właśnie teraz.- Nie robisz tego dla roboty... powiedz mi prawdę!! -Masz rację... nie tylko o prace tu chodzi, ale w większości o nią.- przetarłam załzawione oczy i spojrzałam na mamę.- poznałam pewnego mężczyznę. Spędziliśmy ze sobą dużo czasu podczas mojego pobytu w Rzymie. Zależy mi na nim... -I dlatego chcesz zrujnować moje życie?!- krzyknęłam wbijając w nią gniewne spojrzenie. -Nie chce rujnować ci życia! We Włoszech też możesz skończyć szkołę i poznać wielu nowych przyjaciół. Nie chcę cię zostawiać... ale zrozum mnie. Chcę zaznać jeszcze trochę miłości w życiu. -To jedź... proszę bardzo, ale ja zostaje! -Naprawdę tego chcesz? Czy naszych relacji nie da się już odbudować? ![]() -Na pewno nie w ten sposób...- powiedziałam nieco spokojniejszym tonem, podchodząc do okna. -Cóż... przykro mi, ale wiem, że to moja wina. Chcę abyś była szczęśliwa, dlatego pozwolę zostać ci w Londynie. To jest twój dom i możesz mieszkać tu ile chcesz. Chodzisz do szkoły, więc będę co miesiąc wysyłać ci pieniądze na życie. Michael będzie się tobą opiekował, więc będę spokojna...- westchnęła ciężko i spojrzała w moja stronę z lekkim uśmiechem na twarzy. Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Stałam nieruchomo z wytrzeszczonymi oczami i nie wiedziałam co odpowiedzieć. Czegoś takiego NIGDY bym się nie spodziewała. -Cieszysz się?- zapytała po chwili. -Oczywiście, ale... dlaczego? Myślałam, że nie traktujesz już Michaela jak syna i nie chcesz abym się z nim spotykała, a więc jak to możliwe, że... -Popełniłam w życiu wiele błędów. Niestety zrozumiałam to za późno. Długo się nad tym wszystkim zastanawiałam. Wiedziałam, że nie będziesz chciała jechać ze mną, ale musiałam spróbować. Miałam nadzieję, że jednak się mylę. Skontaktowałam się z twoim bratem... dopiero po tej rozmowie zrozumiałam, że miałam o nim mylne zdanie. Osądzałam go o to, że sprowadza cię na złą drogę... że się stoczył, a jednak to on był z tobą wtedy, kiedy nie było mnie. Poza tym... widzę, że jesteś do niego przywiązana i nie chcesz się z nim rozstawać. Dlatego pozwalam ci zostać, bo wiem, że nic ci się nie stanie.- po tych słowach, uśmiechnęła się i podeszła do okna. Poczułam ogromną ulgę. Byłam taka szczęśliwa, że nie będę musiała rozstawać się z moim dotychczasowym życiem. Wiedziałam, że nie jest usłane różami... ta sprawa z wilkołakami, każdego dnia mogło mi się coś stać, a jednak nie zamieniłabym go na żadne inne. Miałam sporo problemów, ale dzięki nim poznałam tą wspaniałą rodzinę wampirów. Wytarłam dłonią ostatnie łzy z policzków i podeszłam do mamy. -Dziękuje- powiedziałam cicho, uśmiechając się. Po skończonej rozmowie, udałam się do pokoju. Pierwsze co zrobiłam po zamknięciu drzwi... rzuciłam się na łóżko i wykręciłam numer do Michaela. Chciałam mu podziękować za rozmowę z mamą i powiedzieć, jak bardzo cieszę się z tego, że zostaje w Londynie. *** Minął tydzień. W poniedziałek pełna obaw, udałam się do szkoły. Nie martwiłam się tym, że będę musiała oglądać Rogera, ale tym, że Seth może zrobić coś głupiego. Czekał na mnie rano pod domem, a kiedy weszliśmy do zimnego budynku szkoły, rozglądał się dokoła ze zirytowaną miną. Jak się okazało, osoby którą chciał wypatrzyć... nie było. Właściwie to przez cały tydzień, nie przyszedł do szkoły. Dla mnie to i lepiej, jednak zastanawiałam się, czy wszystko z nim w porządku. Przypomniałam sobie, że przecież tamtego wieczoru, wbiegł za mną do lasu. Mnie udało się z niego wyjść, ale przecież było ciemno... mógł się zgubić. Po dłuższym zastanowieniu... gdyby Roger zaginął, to państwo Woods, na pewno powiadomili by szkołę. Przynajmniej dyrektorka wiedziałaby coś na ten temat. Mama wyleciała do Włoch, już w środę. Po południu, około godziny 16 pojechaliśmy z Michaelem odwieźć ją na lotnisko. Na miejscu jakiś czas stałam z daleka, aby mama przed odlotem zdołała porozmawiać z bratem. ![]() Mimo wszystko, chciałam, aby moja rodzina żyła w zgodzie. Michael nasłuchał się wielu przykrych słów, ale wiedziałam, że jest w stanie wybaczyć. Zmienił się. Mój brat stał się dobrym, odpowiedzialnym mężczyzną. Teraz, jako wampir, był bardziej „ludzki” niż wcześniej. Później uściskałam mamę na pożegnanie, poczekaliśmy aż zniknie w tłumie, po czym wróciliśmy do domu. W drodze powrotnej zastanawiałam się, jak to teraz będzie. Zostałam sama w domu... chociaż tyle, że sprawa z wilkołakami ucichła. Może dały sobie spokój? Może uznały, że nie jestem im potrzebna, lub mam za dobrą obstawę? Kto ich tam wie... ważne, że chwilowo mam spokój no i co najważniejsze... zostałam w Londynie! ... W czwartek po szkole, pojechałam do mojej drugiej rodziny. Wiktoria stwierdziła, że nie pozwoli mi siedzieć w samotności w czterech ścianach, bo wpadnę w depresję. Od tamtego dni, tak właśnie spędzałam każda wolną chwilę. Dzięki temu, jeszcze bardziej zżyłam się z wampirami. Michaela co prawda widywałam rzadko, bo zaczął studiować, ale ze zwariowaną Wiki, nie można się nudzić. No i jeszcze Seth. Można powiedzieć, że uzależniłam się od niego tak, jak on od mojego zapachu. Widywaliśmy się co dziennie, a ja nadal nie miałam dość. Po jakimś czasie zaczynał się przyzwyczajać i nie musiał tak często polować, jednak kiedy wyjeżdżał... czułam się nieswojo. Nie widziałam go raptem kilka godzin, a wydawało mi się... jakby to była wieczność. W ten niedzielny wieczór, siedziałam na kanapie w salonie i wpatrywałam się tępo w okno. ![]() Zastanawiałam się, czy Seth już wrócił i co teraz robi. Nagle usłyszałam dźwięk wydawany przez parkujący samochód. Spuściłam nogi na ziemię, z zamiarem wstania, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Po chwili stanął w nich Seth z szerokim uśmiechem na twarzy. Jego oczy błyszczały niczym dwa pomarańczowe diamenty, a ja poczułam, że serce zaczyna mi bić szybciej. -Zdążyłem się stęsknić, więc przyjechałem prosto z polowania.- powiedział, siadając wygodnie obok mnie. W tym momencie zastanawiałam się, co byłoby, gdybym jednak wyjechała z mamą. Wytrzymałabym rozłąkę? Chyba nie... Nie ma co się oszukiwać... bardzo mi na nim zależy, chociaż wiem, że nie możemy być razem. To byłoby dla niego za duże poświęcenie. Za każdym razem kiedy jest ze mną, musi się kontrolować, aby nie zrobić mi krzywdy. Kiedy siedział tak blisko... wpatrywałam się w niego jak w najpiękniejszą z rzeźb. Jego idealne ciało, piękna twarz, lśniące w świetle żarówek, włosy... te cudowne oczy. Tak bardzo chciałam go dotknąć. Poczuć pod palcami jego skórę i nawet odruchowo wyciągnęłam w jego kierunku rękę, ale szybko ja schowałam. Nie wiedziałam co zrobi... bałam się jego reakcji. Nie chciałam go odstraszyć. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem, a ja spuściłam wzrok. Domyślałam się, że wiedział co chciałam zrobić. Usłyszałam głośne westchnięcie, jednak nie ruszyłam się. -Cieszę się, że przyjechałeś...- mruknęłam po chwili, wpatrując się w podłogę. -Sarah...musiałem. Przez cały ten czas, kiedy byłem w lesie... myślałem o tobie. Zawładnęłaś już nawet moim umysłem. Tak się przed tym broniłem... a jednak... jestem słaby.- powiedział zasmuconym głosem.- nawet nie wiesz, jak się cieszę, że zostałaś... -Powiedz mi Seth... dlaczego tak jest?- odwróciłam się przodem do niego i spojrzałam mu w oczy. -Jak? -Dlaczego zakochałam się w tobie, chociaż od początku wiedziałam, że nie możemy być razem... Zapadła cisza. ![]() -Możemy...- odpowiedział po chwili.- musze tylko nad sobą popracować... Przysunął się bliżej i chwycił moją dłoń, po czym przyłożył ja sobie do policzka. Wytrzeszczyłam z wrażenia oczy, a całe moje ciało przeszedł dreszcz. Jego skóra była taka chłodna i twarda, niczym marmur. Przejechałam mu palcami po bodzie, a on zamknął oczy i zastygł w bezruchu. Później przesunęłam dłoń wyżej aby dotknąć jego powiek. Miał tak długie rzęsy... był taki piękny! Po chwili wzięłam rękę i spojrzałam na niego wyczekująco, kiedy otworzył oczy. Wyprostował się i uśmiechnął. -Jest dobrze!- powiedział zadowolony.- myślę, że dam rade. -Seth, na pewno? -Tak. Tak długo przebywałem w twoim towarzystwie, że powoli przyzwyczajam się do twojego zapachu. Nadal jest inny, cudowny, pociągający... ale nie działa już na mnie tak, jak kiedyś. Sama zobacz...- po tych słowach, przysunął się do mnie maksymalnie i nachylił nad moją szyją. W jednej chwili zrobiło mi się gorąco, a serce zaczęło bić jak szalone. Byłam pewna, że nic mi nie grozi. Ufałam mu, a jednak nic nie mogłam na to poradzić. Nawet próby bezdechu nie podziałały. W końcu zamknęłam oczy i dałam za wygraną. -Nie bój się- wyszeptał mi do ucha. Delikatnie odgarnął włosy, które opadały mi na ramiona, a następnie poczułam jego zimne palce i oddech na mojej szyi. Później przeniósł się na twarz. Głaskał mnie opuszkami po policzkach i nosie... musiał być blisko, bardzo blisko... czułam jego oddech. W końcu odsunął się, a ja otworzyłam oczy. Wcześniej nawet nie śniłam o takim zbliżeniu, a teraz... Wiedziałam, że nigdy nie zapomnę tego wieczoru. Tego momentu, tuż przed jego wyjściem. Siedziałam na łóżku w swoim pokoju. Było już późno, właściwie dochodziła 2 w nocy. Seth zbierał się do domu, oczywiście jak zwykle przez balkon. Otworzył drzwi. Przez chwilę stał w nich, wpuszczając do pomieszczenia powiew zimnego powietrza. W pewnym momencie odwrócił się i spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy. -Zastanawiam się, na ile mnie stać...- powiedział po chwili.- pozwolisz, że sprawdzę? -Hę?- bąknęłam zdziwiona. Nie miałam zielonego pojęcia, o co mu chodzi. Zanim zdążyłam mrugnąć, stał pochylony nade mną, nasze twarze dzieliły dosłownie cm. Wybałuszyłam oczy. Czy on zamierza... ![]() Wtedy poczułam jego zimne, marmurowe wargi na moich. Położył mi prawa dłoń na policzku i całował prze chwilę, po czym wyprostował się i ruszył w stronę balkonu. -Eee...- tylko taki dźwięk mogłam z siebie wydobyć. Byłam w totalnym szoku. Czułam, że tej nocy nie usnę... -Dla takiej chwili... warto się poświęcić.- powiedział, puszczając mi oczko. Później rzucił krótkie „dobranoc” i zniknął. ... Następnego dnia po szkole, poszłam zrobić zakupy. Teraz, kiedy mieszkałam sama, nie potrzebowałam odwiedzać sklepu więcej niż raz w tygodniu. Sporządziłam listę, wyciągnęłam z szuflady kuchennej, torbę i opuściłam dom. Na zewnątrz już zaczynał padać drobny śnieg. Z każdym dniem robiło się coraz zimniej... najwyraźniej niedługo miała zawitać zima. Do sklepu miałam niedaleko, ale postanowiłam zafundować sobie krótki spacer, więc wybrałam dłuższą drogę, przez park. Drzewa po drodze, zaczynały gubić swoje kolorowe liście, a ziemia pokryta była cieniutką warstwą, białego śniegu. Byłam w połowie trasy, kiedy usłyszałam trzask zamykanych drzwi, samochodu. Odwróciłam się, aby zobaczyć kto to, ale osoba była zbyt daleko, abym mogła stwierdzić, znam, czy też nie. Ruszyłam przed siebie, machając wesoło torbą. Miałam naprawdę dobry humor. Wszystko zaczynało mi się nareszcie układać, i mogłam powiedzieć, że byłam szczęśliwa! W pewnym momencie usłyszałam szybkie kroki tuz za mną. Odwróciłam się ponownie i zamarłam. Roger Woods stał z jakieś pół metra dalej z cwaniackim uśmiechem. ![]() Właściwie, to nie obchodziło mnie z jakiego powodu się uśmiecha i co ode mnie chce, jednak zdziwił mnie jego wygląd. Z trudem go poznałam, gdyż wyglądał inaczej... Jego włosy miały kolor jasnego brązu, były dłuższe i opadały na czoło. Oczy niby jak zwykle niebieskie, ale strasznie ciemne... wręcz granatowe! Na dodatek były podkrążone a na policzku widniała duża rana. Jakby ktoś silnie go podrapał... domyślam się, że to blizna po pogoni. Możliwe, że zahaczył o gałąź, lub przewrócił się. kiedy otrząsnęłam się z szoku, spojrzałam na niego gniewnie i bez słowa ruszyłam dalej. -Hej... czekaj!- Roger chwycił mnie szybo za rękę i mocnym szarpnięciem odwrócił w swoją stronę.- mamy do porozmawiania! -To boli, puść mnie!- warknęłam, próbując wyszarpnąć rękę z uścisku, niestety na marne.- czego chcesz?! -Czego chcę?- powtórzył gniewnie, nachylając się nade mną. Teraz dokładnie widziałam jego oczy. Były pozbawione uczuć, ziemne, zimne... straszne! To nie był ten sam człowiek. Czułam, że stało się coś niedobrego i zaczynałam się go bać.- zemsty! -Roger, o co ci chodzi? Jakiej zemsty?- zapytałam wystraszona. -Widzisz jak ja wyglądam? To wszystko przez ciebie, suko!- krzyknął ściskając mocniej moją rękę. Poczułam, jak z bólu łzy cisną mi się do oczu.- Dzięki tobie stałem się tym, czym teraz jestem! Najchętniej zabiłby cię... rozszarpał tą twoją piękną buźkę!- chwycił mnie za brodę i odchylił mocno do góry, abym spojrzała mu w oczy. Łzy spływały mi po policzkach i czułam jego gorący oddech na twarzy. Byłam przerażona! Nie wiedziałam o czym on mówi... -Teraz pójdziesz ze mną! ![]() -Zostaw mnie! Puść! Nigdzie nie pójdę!- krzyczałam bijąc go i kopać, aby się uwolnić, jednak ten sam efekt uzyskałabym, walcząc ze ścianą. Byłam bezradna i nic nie mogłam zrobić. Nagle usłyszałam dźwięk telefonu. Spojrzałam na kieszeń w kurtce z nadzieją, ale zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, Roger szybkim ruchem wyciągnął go, spojrzał na wyświetlacz i zaśmiał się głośno. -Twoja pijawa cię szuka...- powiedział, po czym odebrał telefon.- Przykro mi, ale Sarah nie może odebrać. Coś przekazać? -Woods? Gdzie ona jest? Zrobiłeś jej coś?!- na dźwięk głosu Setha, rozpłakałam się jeszcze bardziej. -Jeszcze nie, ale niedługo. Możesz się z nią pożegnać, bo już więcej jej nie zobaczycie... ty i cała twoja zasrana rodzina!- przysunął mnie do siebie i przystawił słuchawkę do ucha. -Jeśli ją tkniesz, to zabije cię psie!- krzyknął Seth -Seth... –z trudem łapałam powietrze. -Sarah! Gdzie jesteś?! -w par... Aaaa!- nie dokończyłam, gdyż Roger uderzył mnie w twarz. Poczułam rozrywaną skórę na policzku, a później upadłam na zimny żwir i straciłam przytomność. ![]() Obudziłam się w ciemnym, dużym pomieszczeniu bez okien. Leżałam na jakiejś starej kanapie, a dokoła, na ziemi było pełno opakowań po chińszczyźnie, papierosów, gazet i innych śmieci. Całe pomieszczenie oświetlała, stojąca w rogu lampa, która jak na złość co chwilę mrugała. Próbowałam się podnieść, ale ból głowy był tak silny, że uniemożliwiał mi każdy ruch. Bałam się. W tym momencie myślałam tylko o jednym... zabije mnie i już nigdy nie ujrzę świata. Nie zobaczę brata, ani Wiki i Davida... Setha... kiedy o tym myślałam, czułam, jakby pękało mi serce. Wszystko się skończyło. Tak bardzo chciałabym im powiedzieć, że wszyscy byli dla mnie jak rodzina... kochałam ich. Drzwi otworzyły się w wielkim hukiem i do pokoju weszło dwóch mężczyzn. Odruchowo skuliłam się na kanapie i spuchniętymi od płaczu oczami, spojrzałam na nich. Wiedziałam kim oni są... doskonale pamiętałam te twarze, przepełnione nienawiścią. Wiedziałam, że jedyne co mnie teraz czeka... to śmierć. *Nie jestem dobra w opisywaniu romantycznych scen... wybaczcie! ![]()
__________________
|
![]() |
![]() |
![]() |
#144 |
Administrator
Zarejestrowany: 17.01.2006
Skąd: z kabiny F-14 Tomcat
Płeć: Kobieta
Postów: 3,862
Reputacja: 15
|
![]()
Na to czekałam!
Fajny odcinek! ![]() ![]() Roger teraz chyba lepiej wygląda. W sumie już dawno podejrzewałam go o wilkołactwo... Dopiero teraz się zmienił. Szkoda mi na niego słów. Co do Setha, to jest po prostu cudowny ![]() ![]() Jeśli chodzi o matkę rodzeństwa, to wiedziałam, że znalazła sobie faceta ![]() Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek! ![]()
__________________
![]() Ostatnio edytowane przez Libby : 01.01.2009 - 16:08 |
![]() |
![]() |
![]() |
#145 |
Zarejestrowany: 26.11.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 44
Reputacja: 10
|
![]()
No i znowu musiałabym się powtarzać mówiąc,że to FS jest super
![]() Piękny opis uczuć Sarah i Setha. Wreszcie będą razem ![]() ![]() ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#146 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
No nie wiem co napisać, żeby się nie powtarzać...
Jest tak jak zawsze, czyli super. ![]() No ja też pomyślałam, że Roger może być wilkołakiem, a teraz się co do tego przekonałam... |
![]() |
![]() |
#148 |
Zarejestrowany: 14.10.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 40
Reputacja: 10
|
![]()
Świetny odcinek! Domyślałam się, że Roger stanie się wilkołakiem ^^. Moim zdaniem jest brzydszy niż wcześniej...
Mam nadzieje, że Seth uratuje biedną Sarah... |
![]() |
![]() |
![]() |
#149 |
Administrator
Zarejestrowany: 17.01.2006
Skąd: z kabiny F-14 Tomcat
Płeć: Kobieta
Postów: 3,862
Reputacja: 15
|
![]()
Vipero, ale ja to wiem. Choć już wcześniej go miałam na oku i czekałam na fałszywy ruch
![]()
__________________
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#150 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
No właśnie pomyślałam, że jest wilkołakiem jak zobaczyłam jego zmianę, ale też jak Sarah opowiadała, że dawno nie było go w szkole...
![]() |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|