![]() |
#10 |
Zarejestrowany: 06.07.2009
Skąd: Gdańsk
Wiek: 29
Płeć: Mężczyzna
Postów: 249
Reputacja: 10
|
![]()
ODCINEK I
Kobieta w czarnej sukni parzyła herbatę. Właśnie spodziewała się wizyty swojej najlepszej przyjaciółki. O mało nie rozlała zawartości imbryczka, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. - Jesteś troszeczkę za wcześnie Kordelio, ale możesz wejść – powiedziała Shannon spoglądając na zegarek. - Jak to miło z twojej strony, że mnie zaprosiłaś! Bardzo się cieszę z tej wizyty – powiedziała kobieta, ale widać było, że wcale tak nie myślała. Oglądała się ze strachem na wszystkie strony, jakby się czegoś obawiała, co może ją zaatakować. Shannon obrzuciła badawczym spojrzeniem przyjaciółkę i gestem zaprosiła ją do salonu. - Tylko uważaj na zabytkowe dzieła sztuki! – krzyknęła, kiedy Kordelia usiadła na ślicznej, obitej czerwonym aksamitem wersalce, za którą stał posąg przedstawiający boginię Afrodytę. - Shannon, spotkałam się wczoraj z Edgarem Elidde. Był czarujący. Podjechał po mnie swoim samochodem i zawiózł do restauracji. Spędziliśmy razem bardzo miły wieczór. – Kordelia westchnęła i zrobiła rozmarzoną minę. - Uważam, że to nieprzyzwoite – skwitowała ją Shannon. Gospodyni właśnie nalewała herbatę do filiżanek i Kordelia kątem oka zauważyła, że przyjaciółka ukradkiem dolewa coś czerwonego do jednej z filiżanek. Tego właśnie się obawiała, lecz odetchnęła z ulgą, kiedy zadała sobie sprawę Shannon sama zamierza to wypić. - Wiesz, że ten uroczy młodzieniec z Petersburga, Robert, znowu był u mnie? - Znowu chciał, żebyś wróciła? - Tak, ale ja nie wrócę. Przynajmniej za życia mojej matki Zbyt bardzo nienawidzę tego miejsca. - Przecież to twój dom rodzinny. Spodziewam się, że musi być piękny, skoro ten, to tylko namiastka tamtego. - Mylisz się, Kordelio. Tamto, to stary zamek, który był w Petersburgu, zanim Piotr I zbudował tam miasto. Należał do mojej rodziny od wielu pokoleń i wszyscy byli wampirami, oprócz mojej matki. Ona jedna nie dostąpiła tego zaszczytu, ale zachowuje się tak, jakby była najznamienitszą wampirzycą. – Shannon westchnęła i zalała się łzami. - Lepiej już pójdę – powiedziała Kordelia i pospiesznie wyszła z pokoju. ![]() Wiele kilometrów od zapłakanej wampirzycy, w komnacie jakiegoś starego zamku, na czarnym fotelu siedział Gregory, służący hrabiny Alicji. Obok niego na taki samym fotelu siedział mężczyzna w czarnym garniturze i skrupulatnie notował wszystko, co powiedział Gregory. - Mówili o czymś jeszcze? – zapytał nagle mężczyzna. - Nie, chyba nie. – Gregory złapał się za głowę i usiłował sobie przypomnieć wczorajszą rozmowę swojej pani. – Przypomniałem sobie! – krzyknął nagle. – Alice mówiła coś o dolewaniu do kawy. Myślę, że ona usiłowała otruć swoją córkę za pośrednictwem narzeczonego, żeby mieć wyłączne prawo do majątku. - Przecież to okropne! – wrzasnął mężczyzna i zerwał się na równe nogi. – Musimy coś zrobić, żeby ją uratować! - Za późno – rzekł służący. – Rober wyruszył wczoraj wieczorem do Paryża. Nie zdołamy go dogonić. - Masz racje! – powiedział mężczyzna z rozpaczą. – Pozostaje nam tylko mieć nadzieję. ![]() W tym samym czasie, w domu w górzystej Szkocji, chudy mężczyzna jak zwykle kombinował coś przy chemikaliach. Jak to dobrze – myślał człowiek. – Że mieszkam tak daleko od siedzib ludzkich. Nie muszę przynajmniej tłumaczyć się, z tego co robię. Hieronim po raz kolejny próbował stworzyć lekarstwo na wampiryzm. Wiedział, że dokonując tego przełomowego odkrycia, stanie się bogaty. Już widział siebie, otrzymującego nagrodę Nobla. - Panie Hieronimie! – Usłyszał głos starszej kobiety dobiegający zza drzwi. – Listonosz właśnie przyniósł list do pana. - Proszę go położyć na moim biurku, w gabinecie – odpowiedział. – Przeczytam go później. - Ależ panie Hieronimie! – ciągnęła kobieta. – To list z Petersburga. Sądząc po wyglądzie koperty i charakterze pisma, napisała go pani Alicja. - A już myślałem, że to od Edgara. Długo nie pisał. Prawda pani Revilli? - Owszem panie Hieronimie. Pański syn długo nie pisał. Nadal nie mogę zrozumieć, że to już osiem lat minęło, odkąd zmarła pańska małżonka, a syn wjechał do Paryża. - To takie druzgoczące, pani Revilli, że w tak trudnym dla mnie czasie, wszyscy przyjaciele mnie opuścili. Niech pani już idzie. Próbuję dokonać ważnego odkrycia. ![]()
__________________
indywidualnyobserwator.blogspot.com Ostatnio edytowane przez Brutus : 28.01.2011 - 16:29 |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|