17.10.2014, 20:19 | #1 |
Zarejestrowany: 14.04.2014
Płeć: Kobieta
Postów: 15
Reputacja: 10
|
Kraina Czarów
Prolog
Był to jeden z tych leniwych dni, kiedy słońce grzało mocno, nie zważając na to, że jest już środek sierpnia i przydałoby się trochę odpoczynku od upałów. Nie wiał nawet najlżejszy wietrzyk, czyniąc ten czas zupełnie nieznośnym i znienawidzonym, szczególnie dla pań, odzianych w świąteczne sukienki. Popołudnie ciągnęło się wolno, w nieskończoność, monotonnie. Wszystko było takie samo jak wczoraj i będzie takie samo i jutro. A gdzieś w Anglii prostą, żwirową drogą jechała dorożka. Miarowy tętent kopyt docierał do pasażerki, umiejscowionej z tyłu, jak zza grubej kotary. Stłumiła ziewnięcie i zaczęła machać dłonią jak wachlarzem, aby choć trochę się ochłodzić. Alicja, bo tak też nazywała się trzynastolatka, nie wiedziała, czego może się spodziewać. Kiedy była młodsza, wiele słyszała o swojej ciotce. Rodzice mówili, że to „stara jędza”, „głupia plotkara” i „zacofana Kennedy”. Tym bardziej nie rozumiała, czemu Liddellowie musieli wysłać swoją córkę akurat do Cronae, zapyziałej, zabitej dechami nadmorskiej wiochy, której mieszkańcy ani myśleli iść z duchem czasu. Przecież ona się tu nie odnajdzie! Jej niepokój nasilił się, gdy dorożkarz wysadził Alicję na podwórzu rezydencji Kennedych. „Rezydencja” była w rzeczywistości niewielkim, piętrowym domkiem z ogromnym ogrodem i tarasem, na którym siedziała Jadwiga z opasłym tomem romansów na kolanach. Nastolatka zawahała się, czy nie cofnąć się szybko i poszukać motelu, gdy, niestety lub stety, staruszka podniosła wzrok znad kartek. Ala czuła, jak kobiecina taksuje ją krytycznym wzrokiem od stóp do głów, niewątpliwie podając ocenie jej sylwetkę, postawę, wdzięk i urodę. Nie miała więc innego wyjścia, jak niepewnie chwycić walizkę i powolnym krokiem ruszyć naprzód. Jadwiga śledziła uważnie każdy ruch Alicji – odłożenie bagażu z cichym stukotem na dębową podłogę, nerwowe wygładzenie fałd sukni i poprawienie jasnych włosów, niespiętych ani w warkocze, ani w kok. Niespodziewanie kobiecina poderwała się z miejsca, odłożyła książkę na ławeczkę i rozłożyła ramiona, gotowa uściskać przybyszkę. Nawet się uśmiechnęła, ale dziewczyna miała wrażenie, że jest to grymas zupełnie pozbawiony życzliwości. — Witaj w domu, Alicjo! — zawołała, zaciskając wątłe ramiona na sylwetce młodej Liddell. — Czekałam na ciebie od rana, moja droga. Czy podróż przebiegła bez komplikacji? Trzynastolatce odebrało mowę. Otworzyła usta jak ryba i zaraz oblała się szkarłatnym rumieńcem, napotykając surowe spojrzenie wdowy. — Tak, proszę pani — wykrztusiła Alicja. — Cieszę się, że panią widzę i że mam możliwość zatrzymania się w tym przepięknym domu. Jest bardzo nowoczesny — pochwaliła, skupiając wzrok na stylowych oknach, przeszklonych drzwiach i śmietankowych ścianach. Jadwiga podniosła romansidło w twardej oprawie i gestem zaprosiła dziewczynę do środka. Ta niezgrabnie wślizgnęła się do salonu. — Jaki tam nowoczesny — prychnęła, odkładając książkę na jedną z wielu półek. — Założę się, że u was, w mieście, stawiają o wiele bardziej stylowe... Telefony też już macie, prawda? No, a u nas jeszcze nie założyli. Fascynujący wynalazek, ale zbytnio zaawansowany... Tak mi się zdaje. Ja tam wolę prostotę i tradycję – kobieta ma rodzić dzieci i opiekować się domem, a nie trajkotać przez te cuda techniki! Alicja, pouczana wcześniej przez matkę, tylko przytaknęła ciotce. — Słyszałam, że uderzyłaś się w głowę? — spytała uprzejmie Jadwiga, nagle zmieniając temat. Na ułamek sekundy przez twarz dziewczynki przemknął wyraz zdziwienia, ale szybko zrozumiała – przecież musieli jakoś usprawiedliwić jej „dziwaczne zachowanie” i „plecienie bzdur o Krainach Czarów”. Nie wierzyli małej, a to się naprawdę zdarzyło! Alicja była tego pewna. — Tak — odparła, nieco skrępowana. Stała w przejściu jak kołek, nie wiedząc, co zrobić z rękami. — Nie martw się. Ciężka praca cię wykuruje! — oznajmiła Jadwiga, jakby święcie przekonana o skuteczności tej metody. — Wyjmijże suknie i zawieś je o tam, w szafie... Dokładnie, w tej... Pomieścimy się. I tak mało szyję, więc i mało mam ubrań... „Nie ma mnie z czego kurować”, pomyślała Alicja, otwierając garderobę. W tamtym momencie, gdy w nozdrza gryzł ją zapach naftaliny, kurzu i kobiecych perfum, dziewczynka przyrzekła sobie, że nigdy nie zwątpi w Krainę Czarów i jej mieszkańców. ------ Powiem tylko tyle - jest jakiś kod na akapity? Ciągle mi je zjada, nieważne, jak próbuję to wyrównać - spacjami, tabem...
__________________
„(...) Zeus i Posejdon się pokłócili. Jak zwykle poszło o to samo: "Matka Rea kochała cię bardziej", "Katastrofy powietrzne są lepsze od morskich" itd.” „Było to niemal tak samo prawdopodobne, jak to, że Ra i Apopis zostaną przyjaciółmi na Facebooku, ale nie odezwałem się” „Bałem się spróbować, ale pomyślałem: Horusie? - No wreszcie ~ odezwał się ten głos. ~ Witaj. - O nie - powiedziałem, czując narastającą panikę. - O nie, nie, nie. Niech mi ktoś da otwieracz do konserw, mam w głowie bóstwo! Oczy Bastet błysnęły. - Porozumiałeś się z Horusem bezpośrednio? Robisz postępy. - Postępy?! - Złapałem się za głowę. - Wyrzućcie go stamtąd!” Wszystkie cytaty autorstwa wujaszka Ricka
Ostatnio edytowane przez Aya : 17.10.2014 - 20:21 |
|
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|