![]() |
#4 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Nikt nie komentuje a ja mam zamiar skończyć to fs.
Odcinek 5 "Wysłane by zabijać" -Tak... Tam jest droga.- powiedziała niedowierzając Sandra. -Jutro tam pójdziemy. Nie mam ochoty zostać dłużej w tym miejscu. Coś tu jest. Te sny, obrazy, głosy. Tu się coś stało...- z nutką tajemniczości w głosie przemówiła Kity. Sandra i Michael wskoczyli do łóżek i przykryli się mroczną kołdrą z wydarzeń dzisiejszego, okropnego dnia. Kity patrzyła na Denisa i Lindsay obściskujących się na kanapie. Blondynka była cała mokra od płaczu, a mimo to była radosna. ![]() Denis patrzył na jej piękne oczy. Jego twarz rozbłysnął mały promyk nadziei. Nadziei na coś czego sama Kity nie mogła zrozumieć. Na coś co jest prawie najważniejsze w życiu każdego nastolatka. Na uczucie doprowadzające ludzi nawet do śmierci, szaleństwa, poniżenia. Na miłość... Lindsay zmorzył sen. Zasnęła w umięśnionych ramionach blondyna z uśmiechem na twarzy. Chłopak położył ją na kanapie. Usiadł koło niej i zaczął ręką gładzić jej brudną od błota łydkę. Gdyby nie ziemia, jej nogi byłyby gładkie niczym aksamit. Kity zakręciła się łza w oku. Nie łza wzruszenia lecz złości. Czuła, że straciła Denisa na zawsze. Wtem chłopak spojrzał na nią. ![]() -Wiem co do mnie czujesz.- nieśmiało zaczął Denis- Sandra mi powiedziała. Bo widzisz. Wszyscy sądzą, że zmieniam dziewczyny jak rękawiczki. To nieprawda. Nigdy nie miałem ukochanej. Czekałem na tą jedyną. Na tą, z którą będę szczęśliwy. Lindsay jest nią. Nie zrozum mnie źle. Lubię cię i wogóle, ale kocham tą osóbkę-powiedział wskazując na Lindsay- teraz pozwól, że się prześpię. Chłopak przysunął do kanapy fotel, usadowił się w nim, i szybko pogrążył w otchłań krainy snów. Do Kity nie chciały dotrzeć te słowa. Kręciły sie po głowie. Blondynka poczuła się senna i weszła pod podartą kołdrę. ![]() Nazajutrz byla upalna pogoda. Towarzysze ubrali się, zjedli śniadanie i ruszyli wczoraj odnalezioną ścieżką. W lesie świergotały ptaki choć słabo. Lindsay rozmawiała z Denisem, a Kity trzymała się na uboczu."Wszyscy mają ukochanych tylko ja nie. Sandra i Michael wyraźnie coś kręcą, Lindsay i Denis są razem" pomyślała. Nagle do jej uszu dotarło wrzeszczenie Sandry: -AAaaaa! Michael gdzieś zniknął! Michael! Boże! A jesli mu się coś stało!? - Nic mu nie będzie,idziemy dalej,a póżniej go poszukamy. - odpowiedziała Kity. Szli i szli. Nagle zaryli wzrokiem w martwym punkcie. Przed nimi stał Michael. Miał kruczoczarne włosy. Jego twarz nie była zbyt radosna lecz zpoważniała i nieczuła. Za nim stała obrzydliwa kobieta. Hebanowe włosy blada twarz, demoniczne oczy. Zsiniałe usta i powieki, które miał równiez Michael rzucały się najbardziej w oczy. ![]() Ochydnie szatańskim głosem przemówiła: -Wasz przyjaciel postanowił się do nas przyłączyć. Czyż to nie pięknę? Czuję, że wy istoty ludzkie nie wiecie kim jestem? Umiem czytać w myślach. Ja i moja siostra, która nie może w tej chwili zabrać głosu, gdyż jest u naszego ojczyma- szatana. Ja jestem Ascella. Zaś ma siostra Coerdiala. Wiem, że macie nieskazitelną i czystą krew. Nie jesteście ludzmi. Kilka lat temu Bóg zesłał was na ziemię, by powstrzymać kult dzieci szatana, nas. Jednak was zwabiły pokusy nastoletniego życia i zapomnieliście o misji. Pozwoliliście ,byśmy powstały. Oj czuję, że jedno z was śmieje się w myślach, że szatan to nasz ojczym. Naszym ojcem jest sam potępiciel świata, sam pan śmierci, sam Corealius Arbeiler Domenteres. Bóg chaosu. Wy to anioły, a my potrebujemy waszej krwi. O... jest moje siostra!- powiedziała Ascella. ![]() I jak się podoba? Idealne nie jest i proszę o fuuuuul komentów PLISSSSS! |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|